poniedziałek, 26 października 2015

No to lecimy.Samolotem.W siną dal.Ryanairem.

Dzień dobry. 
Witam po długiej przerwie.
Urlopik był.
Zakończony pobytem u znajomych we Wrocławiu.
I jeszcze dowiedziałam się,że ciocią zostanę.No po prostu piękne zakończenie urlopu. 

 Kocham latać. I nie mówię tu o czymś sprośnym czy nielegalnym. 
Stęskniłam się bardzo za lataniem samolotami. 
Ten pośpiech,odprawa bagażu, bieganie i szukanie odpowiedniego wejścia.

No ludzie kochani,miss You. 

 Tymczasem ludzie w samolocie to już długa historia.
 Podróżujący,latający turyści.O tym to książkę zapewne mogli by napisać. 
 Mój wywód dotyczy Ryanaira z Londynu nach Wrocław.I odwrotnie.
 Ludzie podróżujący po raz pierwszy samolotem- tych to na pierwszy rzut ręki damy radę poznać. 
Tak wiem,śmieję się z nich,a kiedyś sama tak na bank wyglądałam. Chociaż w sumie nie do końca to prawda, bo ja umiem zachować się kulturalnie. 
A tu-ostatnimi czasy-prostactwo i nic więcej lata.

Ostatnim lotem , który odbyłam do Londynu, leciała per szanowna Pani siedząca w rzędzie naprzeciw mnie bulwersująca się o to,iż luka bagażowa nad jej głową jest tylko jej. A nie było w niej miejsca,zrobiła więc awanturę angielskojęzycznej stewardessie,po polsku gadając,per krzycząc. ''Gdzie ona teraz swój bagaż da?''.Przemiła stewardessa poinformowała ją,iż dajemy bagaż,tam gdzie jest miejsce,pokazała Pani wolne miejsce cztery rzędy dalej.To ją nie usatysfakcjonowało.Kłóciła się dalej.potem usiadła,dziamboliła gumą cały lot patrząc się w dany ów luk,czy aby na pewno nikt jej bagażu nie ukradnie... 

Ja w moim wczorajszym locie miałam,per szanowną Panią (ja w środkowym miejscu siedziałam) przy okienku.Pani po pięćdziesiątce.Nie zabukowali lotu z rodziną razem, więc każdy osobno w innych rzędach siedział.Jeden przez drugiego się darł i wyglądał zza zagłówka.Ja w pół-śnie, głowa już mi opadła.Nagle słyszę-''wychodzę bo chcę do toalety''.To było przepraszam bardzo do mnie?Chyba tak.Odwróciłam głowę w lewo,otworzyłam oczy.Baba już stoi.''Proszę wyjść, ja muszę przejść''-coś w tym stylu wywaliła do mnie.Ja grzecznie,że helołł ,muszę buty założyć bo mam nogę niesprawną i chwilę to potrwa (stłukłam sobie dwa palce u stopy w Anglii, no comments -to ja niezdara again ).Pani,że ona już musi,bo się zesika.Pomijam fakt,że dopiero co na pokład weszliśmy. Poza tym tłumaczę,że tamta Pani z boku co siedzi,tez ją trzeba poinformować,żeby zeszła z siedzenia i stanęła z boku.No tragediąąąą. Baba wróciła, siedzi ,nie ma czym rąk zając, oparła rękę o podbródek i patrzy co ja czytam,potem co ja mam w torebce,potem zza ramienia co Pani obok kupiła od stewardessy.Potem zza zagłówka krzyczy coś do rodziny,potem dziamboli gumą.Kręci się i wierci,a ja ledwo dycham.Ani zasnąć ani nic zrobić bo wpatrzona w Ciebie jak w obrazek,co ty robisz. 

                                                             Ludzie kochani? WTF?

 Akcja zakańczająca wszystko. Wychodzenie z samolotu. 
Wylądowaliśmy,ja lukam,a baba już ubrana i stoi.Nawet ludzie bagażu z góry nie zdążyli zdjąć.Wiadomo zanim podstawią schody,potem ludzie wychodzą dwoma wyjściami,ale po kolei rzędami!Ona stoi dalej i ucha i pufa na mnie okiem i ustami ,że my- z siedzenia środkowego i prawego nie wstajemy.My siedzimy baba, w pół zgięta stoi i czeka.I czeka dalej.stała z 10 minut,a my spokojnie siedziałyśmy.

                                                            Love to travel,really :) 

Koniec końców przy takich lotach nie przyznaję się ,że jestem z Polski.
Bo Polacy to niezły pokaz w samolotach dają. 


P.S Zapomniałam zabrać ze sobą mojego piankowego zagłówka z angielską flagą i to też wybiło mnie kompletnie z równowagi,więc ze spania były nici.


 

Ale dziecko trochę popisało i poczytało.


















 


 Na kawce dziecko drogie tez było.Na lotnisku.W ukochanym Starbucksie. Na ulubionej Caffe Latte. Odwiecznie towarzyszy mi Medugorje. Na kluczach,na portfelu,w portfelu itd.

Już planujemy wyjazd za rok.Zapisy trwają!


Przypominam o codziennych konferencjach o 21:45 polskiego czasu z polskim księdzem.
Tu się logujemy :



http://login.meetcheap.com/conference,33404374



Z Bogiem ! 
Do następnego!

wtorek, 6 października 2015

Niah,niah.Anglia niebawem!

A cóż to za postać?
 No hej to w końcu Ja.
 Sorry, brak czasu mnie jak zwykle ogranicza w pisaniu.
Za dużo obowiązków, a tu jeszcze nadeszło planowanie kolejnego urlopu. 
I kolejnego. 
Bo będą dwa,miejmy nadzieję. 
Znalazłam wczoraj fajnego bloga, bardzo wyraźnego Pana mówiącego konsekwentnie o relacjach damsko -męskich. Najbardziej podpadł mi tekst o kobiecie, która jest łatwa, tzn.kim jest ''łatwa kobieta''. 
Czytajcie sobie o:

http://malemen.blox.pl/2015/09/Kim-jest-latwa-Kobieta.html


 Ja ledwo żyję, ledwo na nogach stoję,niby już po sezonie, a u nas dalej od groma ludzi.I grup. 
No ale! Za 13 dni Anglia,Londyn, zakupki w Primarku! 
Hello Oxford Circus zrobię.
Hello Starbucks na Tottenham Rd. 
Miss You.
 It's been too long... 
 Pamiętam kilka tygodni temu, ks. Maciek na konferencjach powiedział : ''Będę wtedy i wtedy w Anglii,tu i o tej godzinie na lotnisku,ktoś ma ochotę mnie odebrać i iść ze mną na kawę?' (czy jakoś tak ). No więc, ktoś,coś?Jakieś propozycje? 

 Następny urlop to Listopad. Szkoda,że tak wyszło,jak wyszło,planowałam Anglię lub Medugorje. Wyszła Anglia. 
Zobaczymy jak w Listopadzie wyjdzie. 
Irlandia,Włochy czy Medugorje?
 Muszę ruszyć z couchsurfingowaniem w druga stronę, tj. ,żebym teraz to właśnie ja się u kogoś przenocowała. 
Wyjdzie w praniu, a urlop na ostatni moment będzie zapewne. Życie. 
Ale troszku ostatnio pogotowałam,to się postaram nadrobić moja kuchenna stronę bloga. 

 Tymczasem myślami jestem już w Anglii, idę na kawusie do Starbucksa, jem szkockie shortbready,serek La rule oraz lamb curry.
Mogę tak godzinami wymieniać, ale nie myślałam nigdy ,że to powiem-tęsknię za angielskim jedzeniem!
 No nie, nie za wszystkimi rzeczami,ale tęsknię.Heh.
I za Croatią  i za Medugorje.
Znajomi planują Sylwestra tam spędzić, ja planuje gdzie?W pracy.

Zapisałam się kiedyś na newslettera JasonaHunta,całkiem o tym zapomniałam,dopóki dopóty nie zawitał do mnie jego pierwszy mail.Czuję się jakby ktoś znajomy do mnie pisał.Dzisiejszego zakończył ''wracam do garów,buzi!''.Chociaż tyle dobrego z moich dnia za dniami,po 6-7 dni w tygodniu w pracy.Fakt,nie mam komu odpisać,ale to takie fajne!Jak małe dziecko się cieszę,jak widzę tego newsletter na mojej skrzynce!



Ale myślami dalej tu.






Heh,no i oczywiście tu.



Konferencje modlitewne codziennie o 21:45 polskiego czasu!


http://login.meetcheap.com/conference,33404374


Nie zapominajcie tylko wpadajcie i módlmy się razem!!!


Z Bogiem!