Związki.Czy to takie trudne?

Trochę nie z tej bajki.
O związkach. 
Czasami warto choć kilka słów wrzucić, prawda? 
Taka mała rzecz a cieszy. 
Odkryłam niedawno ciekawą stronę która zwie się 

http://www.zatrzymajfaceta.pl/


Czego my tak naprawdę chcemy? 

P.S Zakończyłam 150 maraton ''Kachorra to ja'' i cisnę bo troszku się uzbierało ''Singielki''. 

Nio i tak sobie myślę i dumam wieczorami. 

Czy faktycznie My kobiety mamy takie duże wymagania? 

Czego Ja chcę? 

Związku.

Tak jak każda z nas.

Powiedziałabym brzydko ''g'' wiem o związkach itd. 
Ale czy to takie trudne, zaprosić nas na kolację, dać kwiatuszka, wyjść do kina.Czy to trudne? Porozmawiać z nami. Nie-nie przez telefon,nie przez smsy, tylko oko w oko. 
Zaplanować cokolwiek,nie mówię tu o życiu,małżeństwie czy dzieciach.
Zaplanować dzień, weekend.
Nie wiem czy nasze pokolenie Milenialsów jest takie, bo z tego co widzę,to inne roczniki jakoś w miarę sobie radzą, podobno to My po Czarnobylu tacy spaczeni jacyś jesteśmy. 
Większość z naszych znajomych się porozjeżdżała po świecie, zarabiają za granicą. Widujemy się z nimi najczęściej dwa razy w roku na święta lub rzadziej. Większość z naszych partnerów także wyjeżdża,aby zarobić na chleb. Widzimy się z nimi jak dobrze pójdzie raz na miesiąc lub trzy. Z tego co się nasłuchałam to związek w dzisiejszych czasach wygląda tak samo. 
Za moich czasów mówiło się na takie cuś,że mamy ''białego tygrysa'', tzn. takiego faceta na boku , który jest na zawołanie wiadomo do jakich celów. Nie rozmawiamy z nimi, nie mamy z nim związku,nic.Łączy nas tylko seks,zero emocji,niczego. 

A teraz ? Oczom można nie wierzyć ,co się teraz dzieje? 

Facet wyjeżdża, nie ma go miesiąc,pisze do Ciebie,skajpuje itd,wsio pięknie ładnie. 
Przyjeżdża.Jesteś taka szczęśliwa! 
Naobiecywał tego i owego. Lecz jaka jest rzeczywistość? 
Nie było go miesiąc. Przyjeżdża na tydzień.
Pierwszy dzień odsypia- bo przecież pracował.
Wieczorem przychodzi do Ciebie. Na przywitanie daje buziaka i flaszkę Tobie do ręki.
Potem się ''nawali''.Wyjdzie nad ranem, bo ''chce spać kotek w swoim łóżku i się wyspać''. Zrezygnowana kiwasz głową.Ok.''Przyjdę jutro,tj. dziś wieczorem znowu,tak jak obiecywałem''. Gotujesz ,stroisz się,czekasz. 
Dostajesz smsa o treści ''Chcę posiedzieć z rodziną''. 
Myślisz ok, nie będę świnia, niech posiedzi. 
Trzeciego dnia ta sama bajka. Wypadło mu coś, remont auta itp.
Czwartego dnia zapomniał całkiem, nie odebrał telefonu.
Piątego dnia musiał wrócić za granicę do pracy.
Przyjechał szóstego na wieczór i w nocy musiał jechać. 
Zobaczyłaś się z nim raz. Cieszy Ciebie to bardzo ? 

Widzę,słyszę i obserwuję.To podobno ''związek'' w dzisiejszych czasach.
A ty oczywiście po dniach i nocach płakania ,wysyłania smsów obiecujesz sobie znowu to samo. 
To koniec,tak dalej być nie może. 
Głupia Ty. 
Nie nazwiesz tego ''przyjacielem na jedną noc'' czy tzw. ''białym tygrysem'' bo coś was jednak łączy.Piszecie, skajpujecie,byliście razem w górach i nad morzem na weekend nie jeden raz ( gdzieś tam się udało wam zgrać ).
Pół biedy jakbyście razem mieszkali.Ale nie. Ty u siebie , On u siebie. 
Porozmawiać nie ma kiedy na poważnie, obgadać wszystkiego ( bo kolega z pracy obok na fotelu ,albo szef za plecami ). A zerwać nie chce. 
To On nalega ,naciska,że nie wyobraża sobie być białym tygrysem dla Ciebie ...

Jak to mówili -'' sam nie da,a drugiego nie puści?''. Jak to mówią moi znajomi z Ukrainy, kurka wodna jasna blać - nie znam się na przysłowiach.Heh. 

Tak więc czy to takie trudne zbudować normalny związek? Z tego co widać - TAK.
Czego chcemy My kobitki? NORMALNOŚCI!
. 

Związki.Nie moja bajka, brrr. 

Ogarnia mnie smutek,ciężkie to życie singla. 
Ciężko o normalny związek.Tfu wróć, o normalnego faceta. Ale co ja tam wiem...