środa, 21 września 2016

Szczęśliwym być.

Czasami przychodzi taki moment, kiedy siadasz sam na sam ze sobą i myślisz w swojego szalonej główce - ''cholera chyba jestem szczęśliwa/wy''.
To takie dziwne ciepłe uczucie w środku,może nie wiesz o jakie chodzi jeszcze.

Zawsze powtarzam,że jest kilka ''sfer'':
1)Rodzina 
2)Zdrowie 
3)Kasa 
4)Przyjaciele
5)Związek 

Jeśli pod każdym podpunktem postawisz w głowie haczyk, to jest dobrze. 

Nie śmiem twierdzić,że mam tak cały czas, bo nie mam.
Jak nie zdrowie polega to kasa,jak nie kasa to rodzina i tak w kółko. 
A miałam tak kilka razy w życiu,ostatni raz tak się czułam podczas związku z jednym typem. 
Było to bagatela osiem lat temu.
I to uczucie zniknęło równie szybko jak się zaczęło w moim serduchu i ciele.

Najlepsze jest to,że za każdym razem jak o tym myślę, to ''coś'' dzieje się nie tak w moim życiu. 
Nie mam pojęcia czemu to jest tak skomplikowany mechanizm. 

Zdarzyło mi się to dwa dni temu,kiedy szefowa usiadła obok mnie i pokazywała mi katalog.
Nagłe uczucie ciepełka,coraz bardziej rozpływające się po moim ciele. 
Pomyślałam sobie :''Cholera, chyba zaczynam być szczęśliwa...''. 

Wiecie przecież ,że marzeń swoich nie spełniłam,sensu życiu dalej poszukuję,porządnego fagasa skaczącego wokół mnie na prawo i lewo obok siebie nie mam,nie wyjechałam za granicę,ale...
No właśnie..ale...
Od czegoś trzeba zacząć i nie samymi superlatywami życie jest usłane. 
I naprawdę miło jest wstawać rano do pracy z szerokim uśmiechem na twarzy, miło jest mieć dzień wolny i nareszcie się zrelaksować i nic nie robić przez cały dzień, bo czujesz się powoli szczęśliwa.
I nie stresujesz się,że masz kosz na pranie pełen,babcię do odwiedzenia, miliony rzeczy na kartce do zrobienia w wolnej chwili. Teraz czujesz spokój.Masz prawo mieć lenia. Mimo wszystko.Bo nieszczęśliwy człowiek każdą swoją wolną chwilę zajmuje robieniem czegokolwiek,aby tylko nie myśleć.I nie ma czasu na ''nic nie robienie''.
Pamiętacie film z Julią Roberts?''Eat ,pray,love'' ?
Zawsze powtarzam sobie całą sentencję w głowie.
Cytat z filmu ''Jedz,módl się i kochaj '':
<< Nie wiecie co to przyjemność. 
Trzeba Wam przypominać. 
Reklama krzyczy ''czas na Millera”, a Wy na to''racja, kupię sześciopak”, wypijacie wszystko i rano czujecie się okropnie. Włochowi nie trzeba przypominać, przechodzi obok napisu''zasłużyłeś na przerwę” i mówi''Wiem, wyskoczę w południe, do Twojego domu, prześpię się z Twoją żoną”. <śmiech>
– Nazywamy to dolce farniente, czyli słodycz nie robienia niczego. >>
I nie, to nie to ,że zmieniło się moje podejście do życia czy ,że z egoistki czy pesymistki jestem teraz optymistką, bo nie jestem. 
Po prostu zaczyna się układać. 
Nie tak jak chciałam,ale Pan Bóg wie co robi i robi to przecież dobrze.
On tam już wie co dla Nas najlepsze. 

                                                      To tak jak na tym zdjęciu. 

                                Czujesz to szczęście,widzisz je,ale czy wiesz,że to na pewno to ? 
    




                                                           Oby. Bądźmy dobrej myśli.

sobota, 3 września 2016

Bloger w związku

Wszyscy o tym wspominają, ale niewiele się o tym pisze. 

Jak połączyć dwa życia : kobiety i faceta , gdy jedna ze stron jest osobą powiedzmy hm... publiczną ? Powoli,powolutku,małymi kroczkami ktoś buduje swój wizerunek - na blogu,potem w social mediach. Twoje statystyki rosną z dnia na dzień. 
Może kiedyś się wybijesz tym jednym postem / tekstem / zdjęciem.
Ale fakt jest jeden - zżera ci to kupę czasu. 
A przecież bezrobotny nie jesteś.
Musisz wyjeżdżać, kupować, wychodzić gdzieś, żeby o czymkolwiek pisać. 
Wrzucasz reklamy sponsorowane, angażujesz się w jakiś tam sposób finansowo. 
Więc przychodząc z pracy, sortujesz zdjęcia. 
Wieczorami skrobiesz zajawki następnych postów.Sprawdzasz ortografię, czytasz książki o tematyce blogosfery... 
Czas dla drugiej połowy zawsze znajdujesz, ale co gdy ON/ONA zaczyna zazdrościć, staje się zaborczy, bo non stop odbierasz telefony,odpowiadasz na posty ,piszesz maile... 
Myślą,że ich zdradzasz albo cosik kombinujesz. 
Gdy uświadamiasz drugiej połowie,iż 1/3 dnia spędzasz na swoim ''drugim życiu'', nie do końca od razu dociera to do niej. 
Mijają tygodnie,miesiące i ten ktoś może mieć dość. Nie każdy jest wyrozumiały. 
Kto nas blogerów zrozumie?
Tylko chyba drugi bloger. 
Albo gdy jest to związek na zasadzie bloger z blogerem.
A co zrobisz gdy się fest wybijesz, rzucisz w końcu tą swoją pracę, będziesz wyjeżdżać non top bo skupisz się tylko i wyłącznie na blogowaniu. 

Pakujesz się w to wszystko albo nie. 

Ryzykuj. 

Zaryzykuj. 

Masz tylko jedno życie,prawda? 

Może ta druga połowa tez się przez przypadek wybije przez ciebie.
Ciężkie życie blogera. 
Ale cóż poradzę, trwam w tym dalej. 
Co los przyniesie , tak będzie. 

Wychodzę jednak z założenia,że jeśli ktoś stawia tobie ultimatum i nie potrafi zrozumieć Twojej pracy to chyba jednak nie Ta osoba w Twoim życiu.

Szukaj dalej.
Lub znajdziesz kogoś innego. 
Trzeba to zakończyć- bo jeśli ktoś nie docenia twojej pracy,twojego trudu i ilości nie przespanych nocy miałaś/miałeś , aby zdobyć to co teraz masz, to nie ta bajka i nie ten książę.

Oczywiście decyzja każdego z nas jest indywidualna, co innego się mówi, a co innego robi.

Zresztą serce też nie sługa, prawda? 

Dzięki za inspirację D. i P.

P. powiedziała : ''Żyj swoim życiem, nie patrz na innych i bądź w końcu szczęśliwa'' .

Jason Hunt , mój ukochany bloger kiedyś napisał ( dokładnie nie będę cytować ,nie znajdę tego na szybkiego w książce ),iż ciężki jest los blogera- musi być cały czas przygotowany do napisania artykułu,pstryknięcia zdjęcia, z naładowanym aparatem,notatnikiem i długopisem w ręce. 
Tiaa, kto nas zrozumie ? 

Po przeczytaniu tych wszystkich poradników co gdzie jak i dlaczego, sama łapię się na tym ile ja zdjęć pstrykam. 

Znajomi mówią : 
''Po co robisz tyle zdjęć jedzenia? Po co ci zdjęcie lampy w pokoju ? 

Albo : ''A bo Maja tylko chodzi wszędzie i zdjęcia pstryka''. 

Naprawdę doceniam te osoby , które się wybiły i są sławne i piszą codziennie. Podziwiam, mieć tyle czasu na to wszystko. Przecież post się sam nie napisze, a zdjęcia z nieba nie spadną.

Bardzo mnie wciąga to wszystko,zwłaszcza , gdy z dnia na dzień dowiadujesz się czegoś nowego, chcesz cosik zmodernizować na swoim blogu,poznajesz fanów lub innych blogerów.

 I jak tu spokojnie żyć kiedy trzeba podejmować takie ciężkie życiowe decyzje?
Związek czy blogowanie ? 
Kompromis? 
Rezygnacja z jednego lub drugiego? 
Samotność czy związek?

 I bądź tu człowieku mądry, dorosły i podejmuj właściwe decyzje...

A swoją drogą zrobiłabym mały test i kazała Jemu /Jej wejść w nasze buty na jeden dzień.Ciekawe ile czasu by wytrzymali ;) no i rzecz jasna poszli od razu na kompromis ;)