czwartek, 21 kwietnia 2016

30 - stka na karku

Bring it on... 
Zaczyna się... 
Zbliża się apokalipsa... 

Zawsze mówiłyśmy,że żyjemy tylko do 30 stki... 

Zaczynają się zmarszczki, czas gadania psiapsiółek :''kiedy ty wyjdziesz za mąż, już niewiele Tobie pozostało '', ''a może dziecko byś sobie zrobiła?''... 

Oj zacznie się... 


Wieczna singielka? Nie,nie,chyba nie...





Przyczailiście kiedykolwiek co jest napisane na waszych wieczkach od kawy , herbaty?

Solo traveller.

Niektórzy mówią, iż życie tak naprawdę zaczyna się dopiero po 30 stce.
Well, we will see...
Next week !
In Greece !

Ale jest czas na hobby, na wizyty u  przyjaciół, na spacery.
Nikt Ci za uchem nie marudzi ,że chce to czy tamto.

Zawsze znajdziesz czas,żeby wejść do sklepu i kupić sobie cosik fajnego.




Tu Primark mój ukochany oczywiście.
Zaskoczyło mnie trochę to zdjęcie.

A znajome ostatnio co mnie widzą - ''Uuu,jaka ty światowa jesteś! Nie powinnaś w takim stroju chodzić po naszym mieście,zapewne każdy się na Ciebie dziwnie patrzy?! ''.
Tiaa, w tym problem. Założę kapelusz na głowę i już myślą,że z innego kraju jestem i po polsku nie mówię.
Pani w banku pochwaliła mój ubiór,a nie mam pojęcia co to za kobieta, nie znam jej.
Pani z autobusu też co rusz twierdzi,że widać ,że w innym kraju się ubieram i mam styl.
Szok.
No ale,micha się cieszy często gęsto, nie ukrywam!

Póki co latam,będę latać i niech tak jak najdłużej pozostanie!
Jeszcze 3/4 świata nie widziałam!



A chcę jeszcze zobaczyć bo z każdym dniem odkrywam coś nowego.


Czasu na party nie mam i nie będę mieć bo jak zwykle w pracy urwanie głowy.Dobrze,że kocham to co robię i z przyjemnością taszczę się dzień w dzień pod górkę do pracy.
No w sumie przecież zamiast hucznej imprezy mam przelot i urlop w Grecji.
Zapomniałabym ;)


W Grecji mnie jeszcze nie było, więc będę trzaskać jak najęta picsy.
Fotorelacje na bieżąco na fb i insta.
Mam nadzieję,że się tylko nie popłacze jak wybije  dwunasta i nadejdzie mój wielki dzień.


Odliczamy od początku życie ???

Czy po 30 stce znajdę / odkryję  w końcu sens mojego życia  ???

London?
Medugorje?
Croatia?
New York ?
Poland?

Happy married life ?
Children?

Single life ?

Well, we will see.

I wish myself good luck !


Xoxo

M.

Loving London or hating London ? That's the question.

Życie w dużej aglomeracji jest ciekawe.




Nikt natomiast nie mówi o tym jak jest autentycznie na co dzień.
Kultura instant - fast car,fast food,fast sex, to już nie tylko to w dzisiejszych czasach.
Londyn- moje miasto ukochane.



To tu chciałabym żyć...
Ale czy na pewno? 
Ciężkie, zanieczyszczone powietrze.
Zaduch i ogromne uczucie gorąca w metrze. 
Tłok,ścisk,miliony ludzi w godzinach szczytu pędzących do domu.



Kradzieże,morderstwa,bijatyki w autobusach o wolne miejsca siedzące i nie tylko. 
Jedzenie na wynos, 3/4 dnia spędzone poza domem, czytanie gazet/książek/e-booków w publicznych środkach transportu.
Bakterie,zarazki,choróbska,brrr. 
Chemiczne jedzenie, kupowane ,odmrażane,pieczone- z supermarketów.
Jedzenie fast foodów powodujące ciężkie następstwa dla naszego ciała. 




Widzieliście normalnie wyglądające dziecko w Anglii? 
Chodzi o dziecko w wieku np 1-3 latka , które nie wygląda już jak dorosły. Przypatrzcie się uważnie,ja dziś w pociągu nie mogłam się napatrzeć na małą dziewczynkę, której twarz wyglądała jak 14 latki!

Jednocześnie,uczymy się szacunku i nie tylko do innych ludzi i kultur,narodowości. 

W Polsce? Ostatnio byłam świadkiem jak w Biedronce pojawił się francuz z polką,potem afro- amerykanin z polką. Facet, który stał z boku tak się zapatrzył na nich, udawał że robi dalej zakupy,że wpadł w stojącą obok wodę mineralną na paletach! Inni ludzie stali i szeptali okropne rzeczy między sobą. To My- Polacy jesteśmy jakoś dziwnie nastawieni i nie przygotowani chyba na obcokrajowców, którzy fakt faktem -mieszkają w Polsce, lub ją odwiedzają lub będą tu mieszkać. Whatever. 
Znajomi, którzy wracają z wakacji zawsze kwitują : Ile tam było hindusów/skośnookich/murzynów. No ej,heloł,przecież to też ludzie! 
Ja mam totalnie inne nastawienie, czuję się jak ryba w wodzie wysiadając na lotnisku w obcym państwie. Brakuje mi tej wielokulturowości,rozmów w innym języku.Wszystkiego...

Właśnie czytałam artykuł w angielskim ''Cosmo'' odnośnie tzw. ''hatching up-u'',czyli wynajmowaniu jednego pokoju, z totalnie obcą osobą,aby rozłożyć koszta na mniejsze.W Londynie brakuje pokoi do wynajęcia,ludzie śpią w kosmicznych warunkach, ba ! zgadzają się na nie, aby tylko zrobić''crash on'',czyli przespać się ,wykapać i mieć gdzie ''położyć''swoje rzeczy.

Brak czasu dla siebie,znajomych,na jakiekolwiek hobby,życie w stresie.Ciągle w biegu.Gorsza edukacja w szkołach,lepsze pensje w pracy.

                                                   Czy to aby na bank dla mnie?


Ok, dużo atrakcji,jest gdzie wyjść,co robić za darmochę czy za ciężkie pieniądze. Już nie będę taka surowa. Sklepy z całego świata,Tańsze przeloty.Bardziej opłaca się kupić kawę na wynos niż ją w domu zrobić samemu.Coś jeszcze by się znalazło dobrego  w tym całym tłoku moich myśli na bank.

U Nas, czyste powietrze,woda, szybkie dojazdy do pracy.Większe mieszkania i tańczy czynsz. Czynsz w Londynie podobno jeden z najdroższych na świecie. Więcej czasu na wszystko w swoim kraju..Ale mniej wielokulturowości i swój ojczysty język.

Pamiętam jak mieszkałam w Londynie,męczyło mnie gadanie non top po angielsku,cała buzia i język
Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.

No i co?

Gdzie lepiej?

Niby w każdym większym mieście na świecie tak jest,to nie tylko w Londynie przecież.
Przecież świat nie kończy się na Londynie...

Ale fakt faktem Londyn specyficzny jest ,nic dodać nic ująć.
Każdy potwierdzi.

So loving or hating London?

Definitely - lovin' :)

Tymczasem ile się da tyle podróżujemy.Do Londka.


Jak rybka w wodzie się czujemy i nawet na ulicach nie rozpoznajemy ,że nie jesteśmy z Londynu.Traktują mnie jak prawdziwą londynkę,pytają o drogę i takie tam.

A ja się rozpływam z rozkoszy....

P.S Nawet w samolocie nie przyznając,że Ja z Polski.

A co!

Robiłam ostatnio quiz  ''Are You a Londoner or a Londonist?'' 

http://londonist.com/2016/03/are-you-a-londoner-or-a-londonist

Jestem Londoner póki co.

Buziaczki w pysiaczki !


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Podróżniczka w drodze.

Wylądowałam,a raczej dojechałam.
Ciężki życie zapracowanego człowieka i na dodatek podróżnika.
Czas przed i po świąteczny spędzony z chorobą, szpitalami,aptekami,lekarzami,ale uff wsio już dobrze. Udało się ze wszystkim jednak. 

W tym miesiącu tylko 14 dni pracy,reszta zaległego urlopu.
Znowu cieszę się jak głupia. Autem do Anglii wczoraj,całe 17 godzin jazdy,promu itd. 
Pięć walut w portfelu, brak snu ( trzeba było zagadywać kierowcę aby nie usnął ) i masa gadaniny.
Naprawdę czuję się wypompowana na maksa.

Wizja tygodnia bez telefonów z pracy,znajomych i całego zaganianego życia jest dla mnie jak zbawienie. Nadrobię zaległości w dodatkowej pracy, czyli w pisaniu  ( jak zwykle )oraz odeśpię wszystko. Bynajmniej mam cicha nadzieję,że cały plan wypali.
Jutro Primarkowy shopping mnie czeka. 
Lista zakupów zrobiona,a raczej zdjęć na telefonie na zasadzie,wchodzę i wybieram te ciuszki ,którym zdjęcie wcześniej zrobiłam.
Choć wiemy przecież jak kobity mają, i tak kupią to czego na liście nie ma :)
W końcu po to tu głównie przyjechałam,6 godzin w jednym sklepie przymierzać ciuchy i kupować.
Raj dla mej duszy.I ciała. I odwiedzamy standardowo Starbucks.
Potem wracam do domu, popracuję kilkanaście dni i.... lecimy do Grecji!
Zawsze marzyłam,żeby zobaczyć te biało-niebieskie kopułki.Będzie można odhaczyć z listy ''miejsc do odwiedzenia na świecie'' - Grecję. Ale sobie zrobiłam prezent na okrągłe urodzinki, nie powiem. Oby tylko pogoda dopisała.
Jeszcze dużo  miejsc do odwiedzenia na mojej liście zostało,ale możliwe,że jeszcze coś wykombinujemy.Może i nawet jeszcze pod koniec roku, jakiś skromny wypadzik do Włoch,dawno tam nie byłam. 
Żałuję,że ominęła mnie Tajlandia 2 lata temu i w tym roku Peru w listopadzie ominie mnie jak burza. 

Boję się natomiast,bo nigdy tak daleko nie leciałam. Przeżyję ten lot? 4 godziny?
Brrr, jak ja wstanę do toalety? Wizja wstania z siedzenia podczas lotu dalej mnie lekko stresuje plus bolące rozsadzające uszy od ciśnienia. I inny przewoźnik.Zazwyczaj był to Ryanair,we wcześniejszych latach był to Lot, a teraz bodajże Norwegian airlines. 
No cóż,zobaczymy co z tego będzie.
Po 4 godzinnej podróży będę przynajmniej świadoma czy dałabym radę polecieć do USA lub Kanady.

Muszę jeszcze jakoś się zorganizować z moim telefonem, bo brak internetu w podróży mnie wykańcza, nie mogę nic publikować na bieżąco. 

Tymczasem zatapiam się w nienagannym lenistwie, rozwalam na wyrku z laptopem przede mną i rozkoszuję oglądając moją telenowelę ''Rubi''.


P.S Medugorje za 115 dni! 20 godzin autokarem :) Już się nie mogę doczekać. 
Ba! - jestem już w połowie spakowana !