czwartek, 21 kwietnia 2016

Loving London or hating London ? That's the question.

Życie w dużej aglomeracji jest ciekawe.




Nikt natomiast nie mówi o tym jak jest autentycznie na co dzień.
Kultura instant - fast car,fast food,fast sex, to już nie tylko to w dzisiejszych czasach.
Londyn- moje miasto ukochane.



To tu chciałabym żyć...
Ale czy na pewno? 
Ciężkie, zanieczyszczone powietrze.
Zaduch i ogromne uczucie gorąca w metrze. 
Tłok,ścisk,miliony ludzi w godzinach szczytu pędzących do domu.



Kradzieże,morderstwa,bijatyki w autobusach o wolne miejsca siedzące i nie tylko. 
Jedzenie na wynos, 3/4 dnia spędzone poza domem, czytanie gazet/książek/e-booków w publicznych środkach transportu.
Bakterie,zarazki,choróbska,brrr. 
Chemiczne jedzenie, kupowane ,odmrażane,pieczone- z supermarketów.
Jedzenie fast foodów powodujące ciężkie następstwa dla naszego ciała. 




Widzieliście normalnie wyglądające dziecko w Anglii? 
Chodzi o dziecko w wieku np 1-3 latka , które nie wygląda już jak dorosły. Przypatrzcie się uważnie,ja dziś w pociągu nie mogłam się napatrzeć na małą dziewczynkę, której twarz wyglądała jak 14 latki!

Jednocześnie,uczymy się szacunku i nie tylko do innych ludzi i kultur,narodowości. 

W Polsce? Ostatnio byłam świadkiem jak w Biedronce pojawił się francuz z polką,potem afro- amerykanin z polką. Facet, który stał z boku tak się zapatrzył na nich, udawał że robi dalej zakupy,że wpadł w stojącą obok wodę mineralną na paletach! Inni ludzie stali i szeptali okropne rzeczy między sobą. To My- Polacy jesteśmy jakoś dziwnie nastawieni i nie przygotowani chyba na obcokrajowców, którzy fakt faktem -mieszkają w Polsce, lub ją odwiedzają lub będą tu mieszkać. Whatever. 
Znajomi, którzy wracają z wakacji zawsze kwitują : Ile tam było hindusów/skośnookich/murzynów. No ej,heloł,przecież to też ludzie! 
Ja mam totalnie inne nastawienie, czuję się jak ryba w wodzie wysiadając na lotnisku w obcym państwie. Brakuje mi tej wielokulturowości,rozmów w innym języku.Wszystkiego...

Właśnie czytałam artykuł w angielskim ''Cosmo'' odnośnie tzw. ''hatching up-u'',czyli wynajmowaniu jednego pokoju, z totalnie obcą osobą,aby rozłożyć koszta na mniejsze.W Londynie brakuje pokoi do wynajęcia,ludzie śpią w kosmicznych warunkach, ba ! zgadzają się na nie, aby tylko zrobić''crash on'',czyli przespać się ,wykapać i mieć gdzie ''położyć''swoje rzeczy.

Brak czasu dla siebie,znajomych,na jakiekolwiek hobby,życie w stresie.Ciągle w biegu.Gorsza edukacja w szkołach,lepsze pensje w pracy.

                                                   Czy to aby na bank dla mnie?


Ok, dużo atrakcji,jest gdzie wyjść,co robić za darmochę czy za ciężkie pieniądze. Już nie będę taka surowa. Sklepy z całego świata,Tańsze przeloty.Bardziej opłaca się kupić kawę na wynos niż ją w domu zrobić samemu.Coś jeszcze by się znalazło dobrego  w tym całym tłoku moich myśli na bank.

U Nas, czyste powietrze,woda, szybkie dojazdy do pracy.Większe mieszkania i tańczy czynsz. Czynsz w Londynie podobno jeden z najdroższych na świecie. Więcej czasu na wszystko w swoim kraju..Ale mniej wielokulturowości i swój ojczysty język.

Pamiętam jak mieszkałam w Londynie,męczyło mnie gadanie non top po angielsku,cała buzia i język
Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.

No i co?

Gdzie lepiej?

Niby w każdym większym mieście na świecie tak jest,to nie tylko w Londynie przecież.
Przecież świat nie kończy się na Londynie...

Ale fakt faktem Londyn specyficzny jest ,nic dodać nic ująć.
Każdy potwierdzi.

So loving or hating London?

Definitely - lovin' :)

Tymczasem ile się da tyle podróżujemy.Do Londka.


Jak rybka w wodzie się czujemy i nawet na ulicach nie rozpoznajemy ,że nie jesteśmy z Londynu.Traktują mnie jak prawdziwą londynkę,pytają o drogę i takie tam.

A ja się rozpływam z rozkoszy....

P.S Nawet w samolocie nie przyznając,że Ja z Polski.

A co!

Robiłam ostatnio quiz  ''Are You a Londoner or a Londonist?'' 

http://londonist.com/2016/03/are-you-a-londoner-or-a-londonist

Jestem Londoner póki co.

Buziaczki w pysiaczki !


Brak komentarzy: