czwartek, 28 lipca 2016

Boisz się ?

Boisz się prawda? 

Żyjemy szybko,umieramy młodo. 

Późno rodzimy dzieci,bo nie mamy zaplecza pieniężnego,stałej pracy,faceta u boku. 
Późno znajdujemy stałą pracę,bo wszyscy chcą kogoś z dziesięcioletnim doświadczeniem,a Ty dopiero studia skończyłeś. 
Późno chodzimy spać bo nie wystarcza nam czasu w ciągu dnia na wszystkie czynności i zadania ,które mamy zamierzone do wykonania. 
Jemy gówniane rzeczy,bo nie mamy czasu gotować.
Chorujemy ciągle,bo nie mamy kiedy iść do lekarza. 
Naszą komunikację z drugim człowiekiem ograniczamy do skypa,whats upa,fb czy snapchata. 
Miłość'' uprawiamy ''na telefonie ze słuchawką w ręce. 
Komunikację z rodziną ograniczamy do jednego telefonu w tygodniu w niedzielę pt ''co słychać, tak chciałam się w dwóch zdaniach zapytać tylko i lecę bo czas goni ''.

                                                            Znacie to prawda? 
Zakupy ograniczamy do minimum w osiedlowym sklepie ,resztę zamawiamy w internecie lub ...
tak jak Ja.. do pracy. 
Pomiędzy wyjściem z domu a wyjściem do pracy macie listę pięciu rzeczy do ogarnięcia w domu, pomiędzy wyjściem z pracy a dojściem do domu załatwiacie ich jeszcze kolejnych pięć. 
Do domu wracacie o 21,ciesząc się ,że dzieci w domu nie płaczą (lub faktycznie ryczą,że mamy/taty nie ma a opiekunka siedzi po godzinach dzień w dzień ). 
Myślicie ,że jest ok? 
Waszą codzienną przyjemnością jest czytanie blogów i utwierdzanie się w przekonaniu , że - jak pisali kiedyś w gazecie Glamour ''Hej, jest ok ! ''. 
Nie, nie jest. Śmialiście się kiedyś z babć przesiadujących w oknach wieczorami i spoglądających na podwórko przez godzinę lub dwie. 
Uwaga! Teraz sami to robicie.Nie macie czasu na nic, każdy możliwość odetchnięcia i przyglądania się życiu drugiego człowieka Was uszczęśliwia.
Każdy widok mamusi pchającej wózek,czy pary idącej przez miasto trzymającej się za rękę porusza Was tak,że musicie wejść w bramę ,żeby sobie wytrzeć łezkę. 

Boimy się żyć. 
Boimy się odmówić pomocy drugiej osobie. 
Boimy się,że jak nie załatwimy czegoś,nie pójdziemy koleżance popilnować dzieci, czy nie zadzwonimy do babci raz w tygodniu to Świat się zawali.

Nie !
Świat się zawali wtedy kiedy Ty sam swoje życie do tego doprowadzisz. 
Miła,potulna jak baranek, a gdzie za przeproszeniem Twoje potrzeby,Twoje pragnienia, 
Twoja miłość ? 

Pan Twardowski kiedyś napisał : ''Kochamy wciąż za mało i stale za późno''. 

Gdzieś tam wspominałam o tym. Pojechałam do Wrocka w Czerwcu do znajomych i nie wiedziałam skąd mam tyle kasy na koncie. A no tak,przecież ja nawet nie mam kiedy jej wydawać. 
Tak samo,kiedy mam znaleźć czas na zakochanie się ?
Jedyną satysfakcją jest czytanie mediów społecznościowych wieczorem, CHPD , JasonaHunta, wyrwanychzkontekstu ,hani.es i innych. 
A przed snem jeszcze snapiki od Radka z Tapmadyl i dużej Anki z Warsaw Shore.Tak na zaśnięcie.Bo przecież nie usnę,nie? 

Boimy się zainwestować w siebie. 
Pojechać na te Malediwy pomimo ,iż na nie Nas nie stać.
Zakochać się. 
Odmówić szefowi przyjścia na kolejne nadgodziny, wziąć bezpłatny urlop. 
Odpisać temu niezbyt przystojnemu brunetowi, który już piaty raz zaprasza Nas na kawę. 
Strasznie bojaźliwy z nas naród.

Weź się w garść.
Pomyśl sobie- raz się żyje.
Przeżyj to cholerne życie tak jak chcesz, nie słuchając się matki czy ojca i nie myśląc o tym,że wszyscy w rodzinie skończyli medycynę to Ty też musisz.
Nic nie musisz, bo to Twoje życie, rozumiesz?
Nie bój się,przeżyj to swoje swoje życie jak Ty chcesz i na co Ty  będziesz mieć ochotę, to to rób. Zacznij wszystkim odmawiać próśb, zobacz kto z Tobą zostanie,ten Twój najlepszy przyjaciel. 

Ale pomyśl więcej o sobie. 
Zakochaj się, uśmiechnij się, zrób codziennie coś dla siebie,znajdź chwilę na wyjście do pubu z kumplami lub zrób sobie mały reset i nie odbieraj od nikogo wieczorami telefonów. 
Aż ci przejdzie,albo aż się zakochasz lub wyluzujesz psychicznie. 

 Nie bój się swojego życia, będzie naprawdę fajnie jak zaczniesz je sama przeżywać, na swój sposób.

 Z Bogiem !


Patrzcie miałam mieć dwa urlopy w roku,już miałam dwa,pojutrze lecę na trzeci,a szefowa dziś obiecała jeszcze trzy do grudnia.I co? Można? Można !


piątek, 22 lipca 2016

O związkach.Samotnik w związku z samotniczką.

O związkach ,ponownie. 

Cieszysz się, bo znalazłaś takiego fajnego gościa.
Przeciwieństwo twojego ostatniego- namolnego,podejrzewającego non top o zdradę,kontrolującego każdy twój ruch i niezbyt przystojnego byłego gacha. 
Teraz,chwalisz się  wszystkim po cichaczu, jakiego dyskretnego i nie wtrącającego się w Twoje życie faceta masz. Tfu, nie masz bo tak nie pozwala Ci się nazywać. Skrywacie wsio w tajemnicy, bo on ma nierozwiązane zagadki z przeszłości, bo on to i bo on tamto, bo musi ''sobie wszystko poukładać ''.
Po co teraz mamusię poznawać skoro nie wiadomo dokąd to prowadzi dokładnie. Czemu masz  nie daj ''B'' zapoznać się z topologia jego mieszkania.Po co się przyzwyczajać do takich rzeczy?To ty musisz o drugiej w nocy wiedzieć zawsze jak wstaniesz po mega ciężkiej imprezie gdzie położyłaś butelkę wody bądź wiadro na wymioty,a nie gdzie u niego kawusia w szafce jest schowana.Twoja głowa i tak jest pełna,bo szef dzwoni po godzinach i ciężko Ci przyswajać już nowe informacje.

Zresztą tobie wsio na rękę. 
Nie lubisz przecież ,jak ktokolwiek zostawia po sobie nieład.Nawet strofujesz koleżanki,żeby kubki wkładały do zmywarki przed wyjściem od Ciebie.Co dopiero by facet zrobił ,ile nabałaganił ?
Dlatego znosisz to raz na jakiś czas.

Zawsze chciałaś żeby tak było. Ty masz swoje życie, on swoje.
Ty nawet nie wiesz co robi w swoim czasie( wylegiwać się na kanapie z kolegami i grac w gierki na kompie lub odwiedzać kasyno - ba ! przecież ty wszystko wiesz), ty w tym samym czasie idziesz na ploty do kumpeli lub trzaskasz nadgodziny w pracy bądź zastanawiasz się ile jeszcze czasu wytrzymasz bez włączania pralki.
Spotykacie się kiedy to księciunio ma ochotę lub gdy faktycznie zsynchronizujecie grafiki.
Nie wpuszcza Ciebie do swojego życia na całego. 
Po kilku miesiącach jest zawsze to samo. Ty piszesz , on trzaśnie jedno zdanie raz na tydzień.
W końcu udaje ci się do niego dotrzeć,on ostrzega że to koniec,związek się wypalił,on nic nie czuje.
Bum i tu miazga.Serce kaput.Tak,tak on tak ma ciągle,non top.Przejmować się czy nie?

Fajnie jest mieć swoje życie , chwilę dla Ciebie ale jednak człowiek potrzebuje drugiego człowieka po coś. Taki został stworzony i tak było od wiek wieków. 

Moim dzisiejszym wyrzutem myślowym jest to iż, jesteśmy samotni.

Nauczyliśmy się tak żyć. 
Wszystko musieliśmy sami zdobywać,ciężką pracę,zaufaniem... 
Całe życie gonimy za dobrą pracą, wynajęciem fajnego mieszkania, dobrą kasą,dobrymi przyjaciółmi, nie patrząc na ten jeden malutki szczegół. 

Robimy to sami. 
Nauczyliśmy się w taki a nie inny sposób przetrwać w pojedynkę.
Choć cierpimy i płaczemy po nocach, bo jesteśmy sami.
Ile siły możemy sami sobie dać ? Kto nam podładuje baterie na kolejne pociski w twarz? 
Nie nauczyliśmy się funkcjonować ,obcować z drugim człowiekiem u boku, dlatego tak trudno nam się z kimś związać. 

Ja go kocham, on mnie kocha.Ale praca ale coś tam. 

I czemu nie możemy do jasnej cholery być razem ? 

Czemu to za każdym razem kończy się kłótnią , nie odzywaniem do siebie? 

Czemu jest tak a nie inaczej?

Nikt przecież nikogo nie chce zmienić, chcecie się przecież tylko doszlifować aby móc razem w miarę funkcjonować. Dlaczego to nie działa? 


Co z nami znowu nie tak???

Zazwyczaj to jedna strona chce więcej,zazwyczaj jest to kobieta, bo jak to mówią -  facetowi zwisa i powiewa. To nie prawda. Facet woli sam cierpieć w samotności,ale Tobie moja droga tego nigdy nie powie. Woli powiedzieć ''to koniec nara'',niż ''przegadajmy to''. 

Wiem,widziałam,słyszałam,sama to na sobie odczułam. 


Dać mu czas. Do tego wniosku doszliśmy. 

Bo szczerze- kwalifikujemy ten typ do facetów XXI wieku. 
O wcześniejszych pisałam tu

XXI wiek co on z nami robi


On pracoholik,ona pracoholiczka.
Co nam innego pozostaje w samotnym życiu,prawda? 
Na dodatek dodajmy do tego,iż ona lata po świecie w związku z pracą,on wyjeżdża, synchronizacja w grafiku tak jak w ostatnim poście pisałam

Związki czy to takie trudne ?

 Uwaga! raz w miesiącu !

Tymczasem przypomniały mi się jeszcze słowa mojego eks :''Wiesz,jednak fajnie jest mieć taką drugą osobę blisko siebie''.

Dziś przeczytałam piękny tekst pt. ''Na czym polega miłość ''.
Cytuję :
''Na kłóceniu się i godzeniu,
na wytykaniu sobie błędów i przebaczaniu,
na milczeniu i rozmowie,
na słuchaniu i mówieniu,
na pewności i zwątpieniu,
na byciu razem i byciu daleko od siebie.
Jeżeli potrafimy pomieścić w sobie i zrozumieć te skrajności to znaczy,że dojrzeliśmy do  kochania drugiej osoby  i bycia kochanym.''

On kocha,ona kocha i nie mogą być razem. 
Ciężki orzech do zgryzienia ten związek na odległość dwóch samotników.
Istna telenowela.Tak jak te które oglądam.
Brazylijska lub meksykańska,gorsza od Mody na sukces czy ''Wspaniałych '' tureckich.

P.S Tylko ile czasu trzeba? Młode już przecież nie jesteśmy.
Ok, poczekać możemy, w końcu pracoholicy z Nas, czas szybko leci.

Pomimo wszystko, gdy jeden człowiek spotyka drugiego i okazuje się,że to Ten, to Ten wymarzony to zrobimy wszystko, aby dwa nasze życia złączyły się w jedno i pokonały wszelkie przeszkody,
czyż nie tak ?


I tak jak te okiennice,takie jest nasze serce.
Raz zamknięte na cztery spusty, raz otwarte na oścież.

Drogi samotniku,samotniczko uchyl je troszeczkę abyśmy mogli tam wejść i rozjaśnić pomieszczenie ciepłym światłem..


piątek, 15 lipca 2016

Wyalienowana

Smutno mi. Nic mi się nie chce.
Przypomniał mi się stary wpis.

Obca w swoim kraju

Chyba mam depresję.
Spaceruję sobie z psem sąsiadki i patrzę przed siebie,wydaje mi się,iż to nie jest wcale moje życie.
Nie mój świat, nie moja bajka,nie moje klocki.
Czuję się tu obca.

Przyjechali dzisiaj do mnie do pracy goście z Brazylii.Porozmawialiśmy chwilkę po angielsku.
Wracając z pracy idąc moim miastem w stronę domu,czułam się jakbym śniła.Jakby mnie tu nie było.
Jakbym nie była sobą.

Każdy z nas ma potrzebę bycia kochanym.Przytulenia kogoś,pocałowania,potrzymania za rękę,obudzenia się przy kimś,zrobienia komuś śniadania czy pojechania razem na zakupy.
Nawet pokłócenia się o jakąś pierdołę.


Wracam codziennie do tych czterech pustych ścian i co na mnie czeka?
Smród nieprzewietrzonego mieszkania (przecież cały dzień siedzę w pracy ), nie wyrzucone śmieci
 ( śmieciarka znowu zapomniała zajechać na naszą ulicę i nie ma nawet jak wynieść śmieci do śmietnika ), nie zrobiony obiad ( nie ma kiedy,cały czas siedzę w pracy helołłł ), zepsuta spłuczka w toalecie ( nie ma kiedy wezwać hydraulika bo co -praca ) i to poczucie echa w domu.

Gdyby nie ten TV, który włączam od razu na wejściu do domu do momentu pójścia spać, to chyba bym oszalała.
Nawet wizja wyjazdu do Medjugorje za bagatela 15 dni i zobaczenia znajomych gęb , których od roku nie widziałam, nie przyprawia mnie o uśmiech na twarzy.

Moje zgubione medaliki dalej nie odnalezione i już się nie odnajdą, nie mam żadnej nadziei.

Miłość nie odnaleziona w dalszym ciągu.
W pracy same problemy - chyba się zwolnię i będzie po krzyku.Zostanę bezrobotną bloggerką.
Będziecie mi paczki  z jedzeniem robić i wysyłać.

Już nic nie wiem,zapominam jak się nazywam.
Zapominam o znajomych.
Gdzie się podziało moje ''JA''?
Gdzie jest Maja?
Kiedy się odnajdzie?
Kiedy wszystko wróci do normy?

Mam nadzieję,że jak tylko wsiądę do autokaru do Medju to humor mi się tyci tyci poprawi.
dosłownie zagubiłam swoje JA, swoją duszę, swój sens życia.
Tak,tak ,wiem,że tematyka bloga jest poszukiwanie sensu życia ale tu chodzi o bardziej sens bycia sobą,tak to nazwijmy.Sens bycia osobą ,którą byłam - zawsze uśmiechniętą,pełną nowych pomysłów, optymistycznie nastawioną do świata i przede wszystkim zawsze chętną do pomocy.

Nie ma jej.
Nie ma tu jej od dłuższego czasu.
Śmiem twierdzić,że nie ma w niej na chwilę obecną nawet wiary w Boga.
Czuję się pusta.

Nawet moje ukochane seriale i telenowele nie pomagają.


Help !

wtorek, 5 lipca 2016

Tradycyjnie na Santorini

                                                    Dalej myślę,że tu wrócę. 





                                       Nic i nikt mi tego nie zastąpi. 
                                       Jedzeniowy orgazm.Tak nazywam ten stan - rzeczy , 
                                       które są tak pyszne,że aż nie do opisania i jaką radość mi sprawiają.
                                                        Tu -Baklava i Kataifi.  
                                       To drugie takie sobie.Baklava mniam mniam.
                                       Nie za słodka,do kawy idealna.
                                       Taki przekładaniec z dziwnego ciasta podobnego do 
                                       francuskiego nadziewany miodem i orzechami włoskimi. 
                                      Tradycyjny grecki słodki przysmaczek.
                                      Ciężka do ukrojenia, najlepiej wziąć do ręki i tak zajadać.
                                      Dalej mam smak w ustach.
                                      I tak jak do Włoch na prawdziwe spaghetti i pizzę, 
                                      tak do Santorini na Baklavę czy do Francji po śmierdzący ser , 
                                      a Holandii po prawdziwą Goudę- poleciałabym na jeden tylko dzień.
                                      Aby skosztować lub kupić i zabrać do Polski.Serio.



Ser feta.To co jemy w sklepach to nawet obok fety nie leżało.
Mnie po fecie skręca żołądek i wątroba.Po tej nie :)
Jadłam codziennie i nie mogłam się nią najeść.


Wszechobecne oliwki.Nie lubię.Serio.
Jadłam wszystkie jakie znaleźliśmy w sklepie.
Nie wiedziałam nawet,że jest ich tyle gatunków?
Szkoda,że nie można było zabrać ich do bagażu podręcznego.




Raj dla mnie.Nałogowego zakupoholika i maniaka dziwnych potraw.
Przyprawy.Świeżutkie, pakowane w dużych paczkach.
No i tanie jak barszcz.



Jedno warzywo , za które życie bym oddała.Bakłażan.Na zdjęciu trzy odmiany.
Ten biały to podobno tylko i wyłącznie rośnie na Santorini.
Jadłam w knajpie pod dwoma postaciami.Smażonego i jako pastę do kanapek.


Dziwne,śmieszne mini ogórki.Zdjęcie tego niestety nie oddaje.Były takie,że na ręce się mieściły.
Podobno też rosną tylko w Grecji.
Smak niestety taki sam jak normalnych ogórków szklarniowych.


Pomarańcze.Tak jak smaki z dzieciństwa pamięta się do końca swojego życia, tak smaku tych pomarańczy nie zapomnę również.
Niestety sprowadzane z Krety, bo prawie wszystko sprowadzają z warzyw i owoców.
Przepełnione słońcem,soczyste i miękkie.
Raj dla smakosza takiego jak i Ja.


Tragedią było dla mnie zauważenie tego produktu w dzień wylotu do Anglii.
Wyobrażam sobie tylko ten smak !



Chałwa.Smak obrzydzony w dzieciństwie.
Jadło się wtedy Werter's original,chałwę, misie Haribo,piło oranżadę i żuło mambę.
Nie przepadam, od boleści na coś słodkiego kupię i zjem.
Po pobycie w Turcji nie kupuję chałwy w Polsce, bo to też obok prawdziwej chałwy nawet nie leżało.
Ta - wyśmienita.Fantastyczne rozwiązanie w takim opakowaniu,tylko łyżki w niej do zestawu brakowało.Wyborna.Przywiozłam nawet ze sobą.




Na sam koniec rzecz najlepsza.
Herbatica. Według  mnie ta jest najlepsza.
Fajnie zapakowana.
A że zaczynam przerzucać się na inny poziom herbatkowania tj. fusiasto -liściowego, to był strzał w dziesiątkę.Fajny kolor ma po zaparzeniu.

Za rok powtórka z rozrywki ???
Chyba tak !
Może tym razem na inną wyspę.