Tym razem wchodziłam....



No i na odchodne zakupiłam już:

Mniam, mniam,kocham różne różniaste herbatki smakowe.
A dzień przed wyjazdem poszłam na polowanie do ''Charity'' ( coś a la lumpeks polski ) i uchachana po uszy byłam jak znalazłam oryginalną nową Chanel.Apaszkę.

Czego mnie więc nauczyło życie w Anglii?
Dystansu do życia. Tak w wielkim skrócie mówiąc.
Jak w każdym kraju, są tu plusy i minusy życia.
Miałam się zakochać i zdobyć pracę.
Odetchnąć od rodziny.
Od ciągłej presji.
Zarobić trochę pieniążków.
Iść do Manolo Blahnika po szpilki, do Moschino po mini torebkę, do Louis Vittona po walizkę...
Z tego wszystkiego osiągnęłam tylko jedno.
Nauczyłam się dystansu, dojrzałam psychicznie.
Wylądowałam znowu w PL, bez pracy, oszczędności, miłości, planów życiowych i ... dumy.
Bo już jej nie mam.
I nie wiem kiedy znowu odzyskam.
Trzeba teraz znowu wziąć się w garść. Będzie dobrze.zmiany są dobre przecież...
Jak to mi współlokator powiedział przed wyjazdem : ''To tak jakbyś od jutra zaczynała nowe życie. Dostałaś kolejną szansę.Ciesz się.Będzie dobrze.Powodzenia''.
Trzymajcie kciuki.
Oby tak faktycznie było zapisane w chmurach ,że by wrócić do PL.
Skoro tak się życie potoczyło, to znaczy,że Bóg jednak ma dla mnie inny plan, który ma się spełnić w Polsce.
He he albo na innym kontynencie.
Znalazłam własnie w portfelu ćwierć dolara, skąd ja go mam???
Rozważam teraz cieplejsze kraje :)
A tu taka refleksja z październikowego Cosmo :
Zapraszam na konferencję i znowu proszę o wsparcie modlitwą.
http://login.meetcheap.com/conference,89829096
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz