piątek, 17 października 2014

Czego mnie nauczył rok w UK

Po pierwsze dodam, że doleciałam cała i zdrowa, lekkie turbulencje, torba z moim laptopem wypadła z luku górnego i przeleciała przez 3 siedzenia, ale uff wsio ok. 

Tym razem wchodziłam....







 



 


No i na odchodne zakupiłam już:


 
Mniam, mniam,kocham różne różniaste herbatki smakowe.

A dzień przed wyjazdem poszłam na polowanie do ''Charity'' ( coś a la lumpeks polski ) i uchachana po uszy byłam jak znalazłam oryginalną nową Chanel.Apaszkę.

 

 Czego mnie więc nauczyło życie w Anglii?
 Dystansu do życia. Tak w wielkim skrócie mówiąc.

Jak w każdym kraju, są tu plusy i minusy życia. 
Miałam się zakochać i zdobyć pracę. 
Odetchnąć od rodziny.
Od ciągłej presji. 
Zarobić trochę pieniążków. 
Iść do Manolo Blahnika po szpilki, do Moschino po mini torebkę, do Louis Vittona po walizkę... 

Z tego wszystkiego osiągnęłam tylko jedno.
Nauczyłam się dystansu, dojrzałam psychicznie. 

Wylądowałam znowu w PL, bez pracy, oszczędności, miłości, planów życiowych i ... dumy.
Bo już jej nie mam. 
I nie wiem kiedy znowu odzyskam. 
Trzeba teraz znowu wziąć się w garść. Będzie dobrze.zmiany są dobre przecież...
Jak to mi współlokator powiedział przed wyjazdem : ''To tak jakbyś od jutra zaczynała nowe życie. Dostałaś kolejną szansę.Ciesz się.Będzie dobrze.Powodzenia''. 
Trzymajcie kciuki.
Oby tak faktycznie było zapisane w chmurach ,że by wrócić do PL. 
Skoro tak się życie potoczyło, to znaczy,że Bóg jednak ma dla mnie inny plan, który ma się spełnić w Polsce. 
He he albo na innym kontynencie. 

Znalazłam własnie w portfelu ćwierć dolara, skąd ja go mam???

Rozważam teraz cieplejsze kraje :) 


A tu taka refleksja z październikowego Cosmo :
















Zapraszam na konferencję i znowu proszę o wsparcie modlitwą.

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

Brak komentarzy: