niedziela, 31 sierpnia 2014

Co ja Tu robię ?

Hej Wam wszystkim nielicznym, którzy mnie zaczęli czytać...!!!!
 Szkoła, studium,coś tam jeszcze,studia,mgr, praca sezonowa,praca kilkudniowa,praca miesięczna,staż z Urzędu pracy i wiele innych...W końcu przez przypadek dostałam się tam, gdzie w sumie marzyłam kiedyś, tj na Recepcję.Do pracy.Nie tak miało moje życie wyglądać, bo przecież miałam wyjechać.Kiedyś.Sama. W celu odnalezienia długo wyczekiwanego szczęścia, tj do Stanów.Recepcja okazała się dla mnie wybawieniem, mogłam się wygadać do tego stopnia,że znajomi mnie nie poznawali,bo milczałam w towarzystwie. Szczęka mnie zaczęła boleć dosłownie od tego nawijania do gości,dostawców,obsługi hotelowej i przez 3 telefony. Zmiany po 12 godzin, pryszcz. Czasami dłużej,świątek piątek i niedziela jak to mówią. Dopóki stało się ''to coś'', długo wyczekiwana przeze Mnie wiadomość o treści : ''Maja wyjeżdżamy ? Za granicę ?''. Poszłooooooo. Wypowiedzenie oczywiście. Pakowanie , organizacja, wszystkim się zajęłam. Wystawili Mnie. Jedni z najlepszych znajomych. Nauczka na przyszłość - nigdy nikomu nie ufaj,tylko Sobie.Heh... Ale co zrobić teraz?



Pracy brak,wsio zorganizowane, eee tam.Dam radę,ogłoszenie na Gumtree,pstryk.Jest praca z zamieszkaniem ,zarządzanie domami i studiem, które jakiś gość wynajmował studentom, sam był też bogaty , rzecz oczywista. I wsio ok, przyjechało dziecko drogie,znając zaledwie kilka osób w Londynie, dezorientacja totalna , nic.Ale wsio ustalone na Skypie,przez telefon itd. Czego tu się bać? Przyszedł po mnie na Victoria Couch station.Nie twierdzę,że się nie bałam, bo bałam. Nie znam gościa,prowadzi mnie gdzieś do swojego studia w którym Ja miałam później mieszkać.A dodam jeszcze, że afroamerykanin z Nowego Yorku. Tiaaa... Wsio ok,spędziłam tam 3 przemiłe dni, ale o umowie i czymkolwiek nie było mowy, czułam się jak księżniczka w tych luksusach,widokiem z odległości 50 metrów na Tamizę i w ogóle cud miód i orzeszki. Potem wróciłam na wieś do znajomych, bo ten gość miał wracać do USA po coś tam i wrócić za 2 tyg. Miał wypadek, rozbił auto, leżał w szpitalu. Dzwonił codziennie.Ja tylko pytałam : ''Kiedy wracasz?''.Zawsze był tekst ''Jak mnie wyleczą'', albo ''Po rehabilitacji''. Pewnego razu wymyślił sobie,żebym się spakowała bo jego asystentka mi bilet kupi i przylecę do niego ,żeby mu pomóc dojść do siebie.Nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego co On mówił i jak to autentycznie wyglądało. Czekałam na ta pracę, nie poleciałam oczywiście nigdzie,aż tak głupia nie jestem....Wiecie ile czekałam? W Anglii byłam od 1go Października 2013, czekałam do 23go Grudnia 2013!!!!Kiedy zadzwonił i powiedział,że już jest w Londynie i mam natychmiast przyjechać z samego rana. Odpowiedziałam,że My Polacy od jutra mamy Święta Bożego Narodzenia i że będę po Świętach jeśli to nie problem. Zgodził się. Czekałam kolejny tydzień .Echo.nie miał czasu,a to a tamto. Maskara. Powiedziałam mu w końcu i wygarnęłam ,że to nie ma sensu, że powinnam już dawno temu pracować, bo inna pracę mi w międzyczasie miała załatwić,a zrobić tego nie zrobił.Krzyczałam na niego 3 dni, bo 3 dni dojść do niego ta wiadomość nie mogła, żeby się wreszcie ode mnie odczepił i że znalazłam inna pracę już. Czytając to zapewne uważacie mnie za totalna idiotkę, jak się tak można było nabrać.Można było,serio.Mam tego pajaca dalej w kontaktach na Skypie,umówiliśmy się kiedyś kilka razy na kawę w Londynie,bo mieszka teraz w sumie obok mnie nawet,ale nie przyszedł .Po co się umówiłam zastanawiacie się - bo ma moje rzeczy w mieszkaniu.Zostawiłam tam coś ważnego i chcę odzyskać. Nie da rady. Ja pisze o jednym,on mówi o drugim . W życiu bym nie powiedziała, że amerykanie to tacy dziwni ,specyficzni ludzie, do których nie dociera czasami nic, a może to dlatego,że był afroamerykaninem?Cholera wie. wiem jedno, coraz bardziej się zastanawiam nad tą przeprowadzką do USA...Najlepsze z najlepszych, że miałam kilka rozmów o pracę z Amerykaninami i też nie mogłam się dogadać. Zadają pytanie, Ja odpowiadam ,a Oni do mnie : ''Nie odpowiedziała Pani na pytanie''.Helołłłłll????!!!!Sam fakt,że TO NIE JEST TWÓJ KRAJ ( chodzi mi o Anglię) i nie wiesz jak się masz zachować, nigdy nie wiesz z jaką narodowością masz do czynienia , na ulicy czy rozmowie o pracę,czy Ktoś Cie nie okradnie,pobije czy zadźga nożem. Masakrejszyn. Czekajcie , następny post będzie lepszy. Opowiem Wam o moich około 1000 rozmowach o pracę w przeciągu 5 miesięcy.Wymiękam czasami i sama i nie wiem czy śmiać się z tych ludzi czy płakać. Anglicy są niepoprawni.Bezbłędni.Zastanawiam się czy nie wrócić do Polski.Bo Oni mnie tu psychicznie wykończą ;p


 Źródło : kwejk.pl

Brak komentarzy: