Siedzę sobie właśnie w nowej pracy tj w moim pokoiku , na Chelsea w Londynie popijając herbatkę z brusnicy w kubku z napisem Medugorje :)

Czując się jak księżniczka,bo rano budzą mnie mewy znad Tamizy, a moja łazienka wygląda jak z filmu, hehe.Wszystko nowe,organiczne albo za drogie żeby w ogóle wypowiedzieć co dopiero napisać, tak ten domek wygląda.Tylko te pięć pieter mnie przeraża. Polacy nie są przyzwyczajeni do chodzenia po tak dużym metrażu i...tylu schodach!!!!

Tak to można pisać i pisać.
Od początku Stycznia 2014 do Czerwca 2014,odbyłam jakieś 1000 rozmów o pracę.
W Polsce takie ''realia'' są niemożliwe.
Mieszkając jeszcze do niedawna w mojej małej mieścinie ,wysyłając dwa CV dziennie to był luksus, w miesiącu jak Ktoś raz oddzwonił to był cud!
Anglia.Miliony ludzi.Miliony ofert pracy.
Nie, uwierzcie kryzysu tu nie ma. I nich mi Ktoś śmie zaprzeczyć.
Praca jest,ale dla ehem,chętnych.
Codziennie wysyłałam jakieś 100 CV plus tzw.Cover Letter ( list motywacyjny) ,wsio z załącznikami moich dyplomów,zdjęć itp.Dziennie nie dało rady wyrobić z tymi rozmowami na Skypie, telefonicznie plus oczywiście osobiście.Szukałam pracy w stolicy tj . Londynie. Zapisałam się do około 10 agencji, zaniżyłam poprzeczkę, gdy dowiedziałam się ile kursów i dyplomów potrzebują,żeby gdziekolwiek pracować.Nie przyjmują polskich.Dziwne, ale , noc cóż tak jak pisałam ostatnio,
Anglia jest dziwna i dziwni tu ludzie.
Trzeba zrobić sobie tzw. NVQ ( National Vocational Qualification )czyli nostryfikować się ( dla opornych- tj przekwalifikować się na standardy innego państwa). Nagle okazuje się ,że jestem debilem, nie mając żadnych dokumentów angielskich. Nie honorują innych. Pisząc w CV ,że skończyłam taki i taki kierunek studiów, nie wiedziałam czemu mam tylko po 30 odpowiedzi dziennie ,a nie 100, bo skoro wysłałam sto CVek, a kwalifikacje i doświadczenie, mam nie przechwalając się -świetne, czemu tylko 30 osób odpisuje? Tiaaa, koleżanka mi niedawno powiedziała .Koleżanka , która mieszka w Londynie 10 lat. Pytając mnie czy mam CV na angielskie standardy przerobione. Ja jej na to : ''Że co, hmm?''.
Co kraj to obyczaj, Przeanalizowałam sytuacje i zmieniłam.
Kilka dni później zdałam sobie sprawę, iż Anglicy nie mają takich kierunków studiów jak my i u nich pisze się generalnie np .Business,Receptionist,Economy bla bla.A ja powieści o moich studiach miałam wpisane dosłownie w mój list motywacyjny. Zapewne nie zakumali o co chodzi. Prawda, jak poprawiłam te obydwie rzeczy to od 7 rano do 24 miałam telefony.I meile.
Kolejna rzecz. Anglicy lubią szczerość.
Powiedz o tym i o tamtym.Nie ukrywaj niczego!Oni to strasznie cenią i sami mi ludzie mówili -że jestem jedna z wielu nielicznych. Nie mówię tu o opowiadaniu o tym,że za rok masz zabukowane wakacje bo wyprzedaż była na eskaju czy rajanerze ;p
I kolejna. Palenie.
Jesteś ''heavy smoker'' w Anglii ( ciężki palacz kwalifikujący się na odwyk, haha serio!) jeśli palisz 7 papierosów dziennie do 10. Matko jedyna co to by było jakby Ktoś powiedział,że pali całą paczkę, albo dwie jak idzie na imprezę!????Masakra!.w ostatniej agencji do której się zapisałam babeczka ( nareszcie Ktoś normalny i normalna agencja!!!)powiedziała mi o co chodzi z tymi dwoma stadiami palenia. Jest ''heavy smoker'' i ''social smoker''. Ten drugi to jak palisz okazyjnie,bądź...nie dużo, np tylko na przerwie na lunch.Reszta Twojego pracodawce nie interesuje...!!!!! Nie ma prawa!!! Bo to Twój czas, palisz po śniadaniu- nie jesteś w pracy! Podczas lunchu- masz przerwę tj nie jesteś w pracy!!!! ? Jednego ukradkiem możesz gdzieś zapalić jak się uda na dworze oczywiście. Potem? Idziesz do domu- jesteś po pracy i możesz sobie i 3 paczki wyjarać, kogo to obchodzi????
Inna kwestia jeśli starasz się o pracę niani bądź pomocy domowej tzw ''housekeeper'' lub dwa w jednym tzw ''extra pair of hands'' ( nanny/housekeeper/cook).
O wyrażeniach z dziwacznych ogłoszeń innym razem plissss!
Napisze jak się ogarnę psychicznie po tym wszystkim.
Albowiem osoba przebywająca wśród dzieci, nie może palić, w Anglii dosłownie kategoryczny zakaz, chyba ,że trafisz jeden na milion przypadków ,że rodzice tez palą i Tobie pozwolą. Jak na razie, uwierzcie Mi, znalazłam dwie takie rodziny. I w jednej pracowałam, a w drugiej teraz jestem :) Bo Anglikowi w myśli jedno : ''Jak zostawię dziecko pod Jej opieką to Ona będzie siedzieć na kanapie i kopcić szlugi,dmuchać dziecko dymem w twarz a popiół będzie spadać na dywan i robić dziury ( fuu ichniejsze ochydne roztoczowo nie powiem jakie brudne dywany ,ostatnio artykuł czytałam ,że w takich żyje 40 mln zarazków i bakterii)Byłam,przeżyłam takie rozmowy i nasłuchałam się. Koniec końców, nie okłamuję,że nie palę ,ale mówię że wytrzymam te 12 godzin bez fajki.
Agencje, agencje,agencje.
Obiecują Ci czary mary hokus pokus , niby za darmo,a pracy brak. Mówię teraz o tych z branży ''niania,pomoc domowa,kucharka,osobista asystentka''. 10 agencji,jedna rozmowa, chyba na zachętę z pierwszej do której się zapisałam. I to jeszcze do Żydów.Rasistką nie jestem , ale to była moja druga taka rozmowa i stanowczo zaznaczyłam w agencji,że , mam traumatyczne przeżycia z rodziną żydowską i mieli to wpisać w akta. Żydzi potraktowali mnie jak obleśną polkę, harującą za chlebem nawet za funta za godzinę, powiedzieli o swoich dwóch zmywarkach do mięsa i druga do czegoś tam, o tym ,że nie mam prawa nigdzie wyjść ojej masa masa rzeczy, po czym wywalili mnie z domu.A babka wyglądała jak Cruella Demon ze ''101 Dalmateńczyków'' albo i gorzej. Brrr, wyszłam stamtąd nie wierząc własnym oczom, nie wiedziałam czy płakać czy jak najszybciej uciec z tego miejsca.Wymazałam już to prawie z pamięci, więc nie będę do tego wracać.Było minęło.
Nie wiem dalej o co chodzi z tymi agencjami, pisałam do nich, naubliżałam nawet, wysyłałam nowe dokumenty z kursów które udało mi się tutaj ''dorobić'', rosiłam o rozmowę w wybranej przeze mnie rodzinie, nic.Albo echo,albo odpisują Ci ''Thank You for your email. I will be in touch with You'' ( Dziękuję za e maila , będziemy w kontakcie ). A Ciebie szlak jasny trafia.Zaczynam się zastanawiać czy to nie pic na wodę te Agencje, może Oni mają tak - im więcej osób zapiszesz,tym więcej kasy dostaniesz? Prowizje od zapisanych osób zdolnych do pracy? Ale po kiego grzyba się pytam, jak nikt pracy nie znajduje?Znowu się Ktoś może ze mną tu kłócić, nie, nie znajdują .Byłam na kilku kursach, pytałam ludzi, mieli dokładnie to samo .Licz na siebie. a skąd moja nowa praca teraz? Po raz setny dodałam ogłoszeni na Gumtree.Ja. Sama. Bez niczyjej pomocy i proszenia się i denerwowania.
Czas pracy i Twój czas.
Też odnośnie mojego ''zawodu wykonywanego teraz''.
Narzekacie na 8 godzin w pracy, czy nadgodziny, czy pracę w sobotę?
Przeprowadźcie się Tu.
Do Londynu.
Nie wiem jak w innych większych miastach, jest. Nie byłam. Podejrzewam,iż podobnie.
Wstajesz o 4.30, prysznic, śniadanie i wybiegasz. Na 7 do pracy, fb przeglądasz na smartphonie na trasie ''do metra'', w metrze modlisz się ,żeby nie było uszkodzonej lini lub strajku. Największy ruch jaki może być to od 6 do 8 rano i od 16.45 do 19 w Londynie.Jak uda Ci się wsiąść, to zgnieciona na kotleta cheesburgerowego stoisz i patrzysz się z niedowierzaniem na tych ludzi obok, którzy wyciągają jedną rękę w górę z książką i ja podczas jazdy czytają. Cały czas mnie to śmieszy, ale podziwiam ich z drugiej strony bo Ja się martwię o to czy mi Ktoś czegoś z torebki nie wyciągnie,a Anglicy są beztroscy i oddają się lekturze na całego. Wysiadasz z metra, chwała jak masz jechać jedna linią tylko, z przesiadkami na inny kolor metra i przejściem tymi korytarzykami,to masa czasu schodzi.Wylatujesz z tego metra i biegusiem do pracy. Na 7 rano ( a.m),kończysz o 7 wieczorem zazwyczaj (p.m). Po drodze kupujesz ''ready to eat food'' ( przygotowane już jedzenie do odgrzania w mikrofali lub piekarniku). Biegiem do metra czy autobusu. Ufff jesteś w domu. Jest 21.Jesz odgrzane badziewie i kładziesz się bo jest 22.30 i zaraz przecież wstajesz. Gdzie jakakolwiek radość, gdzie zajmowanie się swoimi sprawami, oglądanie TV, ślęczenie na fb wieczorami, wyjście na spacer, na piwko, ze znajomymi ? Zazwyczaj jeszcze w soboty trzeba przyjść coś ''dosprzątać'', wyjść ekstra z psem lub zrobić im śniadanie i zostać do 14. A kiedy odpoczywać? nie wiem jak jest w innym branżach, ale z tego co zauważyłam, to podobnie i podobne godziny .Aaa no bo tu się nie pracuje tak jak w Polsce 8 godzin przysłowiowe. Bo masz załóżmy 2 godziny lunchu, czyli rypiesz dzień w dzień 10 godzin razem. Pod tym względem kocham Polskę i tęsknię :(
To tyle na dziś ,idę cosik obejrzeć, bo czuje się niespełniona w dniu dzisiejszym :(
''Eat , Pray, Love'' chyba znowu pocisnę.
Kocham ten film!
No i idę po kolejną herbatkę z brusnicy :)
Wasza szalona telemaniaczka M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz