niedziela, 7 września 2014

O awarii internetu w Londynie

 
 Od czwartku nie było internetu.
 Rozumiem w Polsce, na wsi,że są jakieś usterki , ale w Londynie ? 
Tyle dni naprawiać? 
3 dni bez internetu to jak dzień bez kawy, nie wiem do czego to przyrównać...
A miał być kolejny post odnośnie pracy w Anglii i bum, echo. pokierowali mnie na najbliższą bibliotekę.Tam można skorzystać z internetu.
Poszłam. 
Pani mi tłumaczyła 5 minut,iż muszę być zapisana i mieć kartę.Tłumaczę,że tu nie mieszkam a chcę tylko pocztę i bloga sprawdzić- max 10 minut.Nie ma szans.Idę na 2 piętro.Zapisuję się, wyrabiają kartę.Pytam dalej czy teraz w końcu mogę usiąść przy stanowisku.Nie.Nie mogę.Wsio zajęte.Ale widzę,że ktoś odchodzi od kompa.Idę, pani krzyczy za mną,że nie ma teraz miejsc. Jak to nie ma?Trzeba się zapisać na konkretna godzinę, dziś wsio zabukowane do 17.
A o 17 zamykają.Hmmm.Ok.Umawiam się na jutro. Aaaa no i tylko godzinę dziennie można skorzystać z internetu. Czemu? Nie wiem, już nawet nie pytałam. 
Korzystając z nadmiaru czasu , obejrzałam film ,który leżał u mnie na lapku bardzo długo,posegregowałam ciuchy. Pozapisywałam ważne rzeczy do zrobienia w notesiku.Tyle rzeczy można zrobić i nadgonić jak się nie traci czasu przy ślęczeniu na necie.Naprawdę, dużo.Zresztą ,każdy głupi to wie. 




Przez 2 dni opijałam nową pracę z kumpelką.

 



Najpierw kawką ze Starbucksa na mojej przerwie popołudniowej. 




Później porobiłam parę ciekawych fotek:

  

To chyba jakieś bezy, ale wyglądały apetycznie!



Takie cudo pierwszy raz widzę, ale aż tyle nie podróżuję ,więc 

jak mniemam pełno tego na całym świecie :) 

  

To mi się w Anglii bardzo podoba, sprzątanie po psach, my w Polsce jesteśmy jak się to mówi ''daleko za murzynami'



 


 Weekend wolny, więc opijamy piwkiem.
Białym piwkiem, pycha, w końcu coś innego! 




Potem skaczemy do jakiegoś clubu z muzyką live, na przywitaniu rewizja torebek i ochroniarz , który strzelił ''Czy macie coś do jedzenia i picia w torebkach dziewczyny?''Po polsku!Żadne zaskoczenie językowe,bo polaków tu jak anglików, ale sęk w tym,że miałam chleb z polskiego sklepu w torebce i odpowiedziałam mu :''Tak suchy chleb będę jeść''.Weszłyśmy :)



'  I nie obyło się bez...





A to jest najlepsze ( z pubu gdzieś na Sloan Square)


  



To znalazłam w toalecie w tym clubie z muzyka live :


  

Piłam piwko i słuchałam muzyki na żywo, to dla mnie miłe zaskoczenie :) 
Tutaj dodaję krótki filmik:






Poza tym ,iż jak wracałyśmy stało obok zbiorowisko ludzi i policji.Zadźgali kogoś pod stacją metra.Przy blasku ulicznych świateł.To Londyn.Też takie rzeczy są tu na co dzień.Trochę się boje teraz wychodzić wieczorem do knajpy, bo kumpelka mieszka 30 minut ode mnie autobusem.Strach się bać. 

Na zakończenie dodam,że wróciłam cała i zdrowa wczoraj do domku i gdy włączyłam laptopa,okazało się,że internet działa.Ufff przetrwałam 3 dni bez wiadomości ze świata, ale nie ma za czym płakać.Zawsze jest coś do zrobienia, zwiedzenia, ugotowania ( hehe) :)



P.S
Próbuję zainstalować Instagrama, żeby połączyć z nim bloga, niestety mój badziewny chiński telefon firmy Cubot,po pierwsze, ledwo odbiera wi-fi, po drugie internetu jak wykupię pakiet, to włączyć nie da rady, a co dopiero zainstalować cokolwiek na nim. Myślę, że do końca miesiąca dam radę kupić nowy bajer jakiegoś HTC czy Sony Xperia, Nie wiem nie znam się na tym. W salonie będą musieli mi chyba pomóc w wyborze, hehe.

Proszę obejrzyjcie sobie jeszcze krótki filmik księdza Macieja odnośnie Medugorje, tak na poprawę humoru :

https://www.youtube.com/watch?v=NOEOIMN7Sf8

Brak komentarzy: