wtorek, 15 grudnia 2015

Jak upiec idealne pierniczki ?

Dobrze wiecie,ze swieta to czas dla mnie przeokropnie cudowny.
Ubieranie choinki 6 stego Grudnia w tle sluchajac ''Rockin'around a Christmas tree '',pakowanie prezentow,swiateczne pieczenie itp itd.

P.S Przepraszam za brak polskich znakow,dalej nie doprowadzilam laptopado stanu uzywalnosci.

W zeszlym roku mialam piec pierniczki. 

Niestety za pozno sie obudzilam i nigdzie nie moglam dostac foremek.Udalo mi sie je dostac pod choinke,no ale to juz za pozno by je piec. Oczywiscie znowu obudzilam sie troche za pozno,aby upiec te prawdziwe,co musza lezakowac kilka tygodni. 
Postanowilam upiec ''szybkie pierniczki''Doroty z mojewypieki.com ale,ze za pierniczkami nie przepadam,postanowilam upiec orkiszowe. Cos mnie ostatnio wzielo na ten orkisz.
Orkiszowy chleb, orkiszowe muffinki,teraz -orkiszowe pierniczki.Za duzo reklam,za duzo gadania w sklepach ,za duzo wszystkiego.
I tak narodzil sie w glowie pomysl - upieke pierniczki,porozdaje je na swieta: w celofanie ,ladnie przystrojone, beda idealne jako prezenty pod choinke! I tak prosto z serca! 
Moi drodzy.Nie bede pisac calego przepisu. Znajdziecie go tutaj. 

Pierniczki orkiszowe

Powiem tak- oczywiscie zabralam sie do tego od hm,drugiej strony,zapominajac,ze zakupow ''pieczeniowych'' jeszcze nie robilam. Hmm, zabraklo mi masla,wiec zrobilam z polowy porcji. 
Bo przeciez w zyciu pierniczkow nie robilam,wiec pomyslalam sobie- wyjdzie tyle ile wyjdzie,ale musze sprobowac co i jak,aby za drugim razem wyszly idealne. 
Powiem jedno- nie ma rzeczy ,ktorej bym sie nie podjela i wszystko mi wychodzi.Nie robilam tylko sufleta i sushi w zyciu. A, no i pierniczkow. Golabki trzaskam jak najeta,ciasta,makarony,nadziewane rzeczy,no wsio. Pierogi pod jakakolwiek postacia sa dla mnie zagadka sredniowieczna,bo umiem je zrobic,ale doprowadza mnie do szewskiej pasji jak mam stac i je kleic godzinami,aby nie zabraklo i sie wszyscy najedli,co je zamowili u mnie. Pierogow wiec stanowczo nie robie.  Kupuje od znajomej,co bardzo dobre klei. 

Od jutra- albo przejdzie mi zly piernikowy humor ,albo kupie te ''gotowce'' z Dr.Oetkera albo kupie po prostu gotowe w pudelko i bede miec gdzies. Albo albo. Nie pamietam juz kiedy bylam tak na siebie zla i tak przeklinalam (nom ,bywa ). Never ever powiedzialam sobie. 

Wg przepisu,dodaje zdjecia krok po kroku co powinnismy robic:


Mieszamy skladniki.Wszystko poszlo ok.



Cos mi sie nie podobalo,ze za miekkie ciasto bylo,dodalam troche maki ekstra.


Lepimy kule.Tu ok.


Kula po pol godzinie w lodowce,byla zmrozona kula.Nie dala sie rozwalkowac.No nic.Dlubalam ja palcami do skutku,probujac rozwalkowac.


Tak wiec,ataka kuchara i brak walka.Cale zycie tak sobie radzilam i nie widze potrzeby kupowania ekstra walka.



Koniec koncow,cos mi tam wyszlo.Probuje wycianac,taa teraz ciasto zaczelo sie rozpadac.
Musialam do ''dziu''w foremkach dosztukowywac ciasta i palcami je upchac w dziury.



Reszta ciasta zostala,nikt na zadnych stronach nie pisze,ze potem ciezko juz takie ciasto ponownie skleic i rozwalkowac.
Kazdy pisze piekne ladne przepisy,zdjecia takie ladne,a gdzie lezy prawda???


No wiec takie mi oto dziwactwa wyszly. Moze byc -mysle-jak na pierwszy raz ?


Po upieczeniu,fakt-wyrosly troszke.Ewidentnie jednak widac ze ciasto bylo,no ,nie ten teges,bo widac jakie popekane sa.Wyjsc-wyszly.W smaku -dobre.


Jednakze brak skrupulatnych szczegolow, w jakimkolwiek przepisie z wujka googla, co zrobic aby pierniczki sie udaly?

-uzywaj papieru do pieczenia,
-rozwalkuj na grubosc ok.2 mm 
-lepiej nie wkladac do lodowki,bo bedziesz miec taki sam problem jak ja,
-podobno lepiej uzywac naturalnego miodu niz tego sztucznego,
-daj wiecej cynamonu,imbiru,czy czego tam wolisz,ja dalam tyle ile w przepisie i nic nawet nie pachnie mi w domu (gdzie ta magia Swiat ? ja sie pytam!!!!)
-posmaruj na wierzchu przed pieczeniem pierniczki bialkiem,bo beda lepiej wygladac,
- nie dosztukowywuj ciasta bo twoje pierniczki beda wygladac jak moje!
-jak bedziesz miec za twarde ciasto,to wloz je kochana na chwile do czegos cieplego ,moze to byc cieply piekarnik,mikrofala,cokolwiek,
-dodajcie troszke kakao,beda wtedy ciemniejsze i wygladaly jak pierniki,a nie jak moje,ktore wygladaja jak ciasteczka orkiszowe,
-pieczcie dokladnie z instrukcja,ja sie zgapilam,wrzucialam je zamiast na 180 stopni to na 150,potem trzasnelam 200, a nastepnie ,bo nie bylo napisane zeby je wyjac z piekarnika, studzilam w otwartym piekarniku ( zawsze tak robie z innymi wypiekami ),bo byly bardzo miekkie,Potem gdzies tam dowiedzialam sie,ze pierniczki zawsze po upieczeniu sa miekkie,po chwili twardnieja.Puenta :moje sa twarde jak kamien.Smakuja jak ciastka orkiszowe.I nie wiem co dalej.
-podobno zeby zmiekly wsadza sie jablka do sloiczka z pierniczkami,nie wiem,sprobuje juz jutro,Odeszla mi wena na cokolwiek
-samo robienie ciasta na pierniczki to chwila moment,a reszta,phi,kupa czasu,Jesli masz nerwy takie jak ja i chcesz to zrobic za jednym zamachem to zarezerwuj sobie minimum poltorej godziny na wsio i kumpelke pod telefonem,w tle niech ci gra odprezajaca muzyka,bo nie wyrobisz nerwowo,
-lukrowanie i ozdabianie to inny temat,na tym to sie znam ,wiec mam nadzieje,ze pierniczki nie zostana rozdane jutro  dzieciom mojej drogiej kolezanki,abym nie widziala swojej porazki, tylko beda ladnie przyozdobione i zapakowane pod choinke.

P.S Dodaj wiecej cukru niz w przepisie,moje smakuja dietetycznie,az za bardzo.

Cóz zobaczymy co z tego wyjdzie.




Pomimo wszystko :)



Z Bogiem dziubaski ! 

Trzymajcie za mnie kciuki,oby bylo jutro lepiej!
Powinnam ich upiec ponad setke do Swiat.
Trzymajcie kciuki za mnie i moje nerwy.





piątek, 4 grudnia 2015

Czasami trzeba wrzucić na luz.

Czasami jesteś do tego zmuszony.Tak jak Ja.
Odetchnąć. Przymusowo. 
Ja dosłownie zmuszona chorobą,w stanie pół-mdlejącym, postanowiłam poleżeć. 
Przyszłam z pracy.Zjadłam obiad i powiem wprost - walnęłam się jak kłoda na kanapę w dużym pokoju. Włączyłam serial na laptopie ( przyszła faza na powtarzanie 10 sezonów ''Przyjaciół'' ) i leżałam. 
Zasnęłam budząc się o g.20:00 pełna energii. 
Nigdy nie sypiam popołudniu,bo to dla mnie strata czasu,potem nie śpię w nocy itd.
Leżałam dalej więc jak typowy couch potato.
Poszperałam w necie, jedyne co mnie zmusiło ,aby wstać z kanapy,to potrzeba fizjologiczna.
Jak już wstałam, to nie mogłam przestać latać po mieszkaniu.
Muzyka na full,zero telefonów,smsów,włączania fb,whats upa itd. Tylko Ja i moja wolna przestrzeń.Ja i moje myśli,moje potrzeby...
Było cudownie. 
Coś tam nawet upichciłam. Do 24 :00 szalałam,potem padłam znowu jak kłoda na swoje wyrko, kremując się i przeciągając w tle oglądając dalej serial.

 Co ja piszę ?
Same proste rzeczy przecież.
A wiadomo w prostocie siła, nie, mówią w kupie siła chyba.Nieważne. 
Proste rzeczy są najlepsze. 
Razem ze znajomymi mówimy na to ''ciche dni''.
Jeśli nie daję znaku wieczorem do moich przyjaciół,tzn ,że się wyciszam. 
Nie gadam,nie piszę,nic a nic.Echo. 
Czasami warto być tylko dla siebie,myśleć tylko o sobie. Jesteśmy w dzisiejszych czasach strasznie zabiegani,nie wystarcza nam czasu na nic,doba powinna przecież trwać 48 godzin....?!!!
Kto mi zaprzeczy? Nikt,wszyscy się zgodzą.Ale warto zwolnić, nawet jeśli jesteś do tego przymuszony jak Ja. Dużo mi to dało,wyspałam się,przemyślałam wszystko i od razu w innym humorze poszłam rano do pracy. 
Mało tego, w końcu znalazłam czas,aby zapisać się na bardzo ważną stronę. Oczywiście cały rok nie miałam na to czasu, odkładałam to na ten moment kiedy będę mieć wolne od wszystkiego.
To był chyba drugi albo trzeci taki dzień w tym roku,kiedy aż tak zwolniłam tempo.
Czuję,że mój organizm dalej jest spragniony takich dni. Postaram się ,obiecuję.

Dzieciaczki drogie tymczasem możecie się zapisać i zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka.

https://www.dawca.pl/

Możecie wypełnić formularz,zapisać się do Klubu,ogółem-podarować komuś nowe życie!
Oddając swoje narządy po śmierci osobom potrzebującym.

Gdybym nie była taka schorowana,to już bym pewnie nerkę,czy kawałek wątroby komuś oddała.
Ale ,że swoje zdrowie jest najważniejsze , to bywa ,że chcę się pomóc a w chwili obecnej nie można.Ale po mojej śmierci wezmą,to co się jeszcze będzie nadawało do użytku.
Lubię dawać,pomagać, oraz gdy ktoś przychodzi sam do mnie i prosi o coś.Zawsze pomogę przecież.
Przecież to jestem Ja.


Z Bogiem !

poniedziałek, 23 listopada 2015

O tym jak kobieta kupuje laptopa.

Stała się mega tragedia. Laptop dead. 
Już dwa lata temu dostałam info,że mój bidny HP Pavilion dv6 może paść.
Długo przetrzymał.Dużo ze mną przeżył.Był ze mną w wielu państwach,na wielu włajażach. Hm. Tiaaa. Był.
Dwa tyg temu na moim małym wypadzie za miasto ,wyłączył się.Odratowałam,zreanimowałam go. Ale, co dobre szybko się kończy.
Tydzień później,oddał swój ostatnie tchnienie. Mój dzidziuś,moje maleństwo sześcio-kilowe. 
Ciężko czasami było wtachać go do mojej podręcznej torebki do samolotu.
Oddałam więc lapciaka do SPA.Ja nie pojadę ,a on tak ? Zżerała mnie zazdrość!
Zadzwonili do mnie następnego dnia,informując mnie,iż laptop ze SPA nie wróci, a kosztować to będzie tyle i tyle. Laptop kaputt. 
Pomijam fakt ostatniego krótkiego wypadu do Londynu na shopping. Spłukana totalnie wróciłam. 
A teraz to ? Nie,nie,nie. Wiadomo,jakbyś wiedział co się w przyszłości stanie,to inaczej być postąpił. Wzięłam popołudniową zmianę i poleciałam z samego rana do ''komputerowego''. 
To z serii przypomina mi się : ''Przyszła baba do lekarza''. 
A tutaj ''przyszła baba do komputerowego''. 
Wchodzę, ''Dzień dobry,chciałam kupić laptopa.Czarnego.Błyszczącego.Z kwiatuszkami.'' 
Facet mało nie spadł z krzesła jak to usłyszał. 
Drugi siedzący obok niego,z grymasem na twarzy :''Taaa,kobieta kupuje laptopa''. Oczywiście,że nie chciałam wyjść na debilkę,powiedziałam Panu co chcę aby miał laptop,jakie parametry itd.
Gościu do mnie : ''Pani...!W tych czasach,to wszystkie to mają''. Zatkało kakało.Pech.
Odparłam,że jak Ja kupowałam mojego starego to go składałam z części,itp itd , wtedy były inne czasy, ważył 6 kg .... Teraz ? Phi.Śmiech na sali. 
Nawet takie produkują co są 2 w 1 ,laptop i tablet.Z obrotowym monitorem. 
Czego to ludzie nie wymyślą. 
Dopytuję dalej. To kiedy będzie za tydzień ?Dwa? Ile się czeka?
'' Pani...!Jutro będzie!''.
 A ja taka nie przygotowana na przyjęcie nowego dziecka do domu,porządki nie zrobione,stoliczek nie przygotowany! No cóż pomyślałam,będzie dobrze. 
Przyjdzie jutro,poleży chwilę na łóżku-niech się przyzwyczai do nowego otoczenia. 
Otworzę go i albo będę płakać albo się cieszyć.
Tylko,że nadszarpnięty budżet nie pozwala mi teraz kupić małego notebooka , którego miałam w planach sprawić sobie pod choinkę,tak do pracy,do torebki,aby był zawsze ze mną w trudnych chwilach.Bo czasami,uwierzcie,lepiej coś od razu zapisać tutaj niż na stertach kartek, które potem gdzieś walające się po pudełkach w moim komandorze znajduję.
Muszę się zacząć lepiej organizować.Stanowczo. 
Jeszcze przeżywam kryzys,bo nie umiem edytować zdjęć,ale się nauczę miejmy nadzieję,że w miarę 
szybko.

  


 Nie lubię zmian,za straszna ze mnie pedantka w domu i za mocno zorganizowana osoba,aby cokolwiek w moim poukładanym życiu zmieniać. 
Ale musiałam się pogodzić z faktem ,że :
1) to nie jest ten laptop który chciałam, w sensie marki 
2) nie jest błyszcząca obudowa 
3) nie ma kwiatków lub kółek
4) ma wejście na podłączenie kabla od ładowarki gdzie indziej 
5) ma gdzie indziej wbudowaną ''dziurkę'' do słuchawek 
6) miał być Windows 7 a jest 10

 P. S i po 7) tak czy siak muszę się nauczyć go obsługiwać więc w d.... mam wszystko! 

Kryzys kryzysem,ale... Poszła kobieta kupić laptopa. 
Ten XXI wiek mnie rozbraja. Ciekawe co jeszcze los mi szykuje na ten rok. Został miesiąc i 7 dni. Trzymajcie kciuki. 
Za mnie i my new baby Dell. 

Tymczasem z zakładek mi wsio pouciekało,ale google prawdę zawsze mówi. Więc macie .


 Konferencje codziennie o g. 21:45 polskiego czasu prowadzone przez polskich księży Salezjanów :


http://login.meetcheap.com/conference,33404374


Z Bogiem dziubaski!

Zapomniałabym ! Mój dzidziuś waży około 3 kg ! Ile to miejsca w bagażu podręcznym zyskuję!


piątek, 13 listopada 2015

To ja uzależniona.Znowu.Od serialu.

Zgrzeszyłam. Kupiłam dwie nowe herbaty.
Zielona z pigwą Vitax i Truskawkowa babeczka Liptona. 
Ta druga tak nieziemsko pyszna ,że awansowała na liście moich ulubionych herbat na pozycję nr.1 . 

Seriously.

Mogłabym ją zjeść, a się nie da.

Bo to do picia przecież.

 Jest g. 22:30 ,oglądam mój nowy ukochany serial,zagryzam pomelo na przemian z macą i zapijam 

zielona z pigwą. Uhym,to jest to!




Bo nie wiecie jeszcze,no właśnie.
Wpadłam w szał. 
Oglądania znowu. 
Seriali.
Właśnie zaczęłam powtórki ''Friends'', ale to znowu nie o tym miałam pisać. 

Nienawidzę polskich seriali,takie typowe to oglądałam kiedyś typu ''Miodowe lata'' czy ''Kiepskich'' lub ''13 Posterunek''. Ba ! Każdy oglądał swego czasu! To było nieuniknione,bo rodzice oglądali,to My też. 
A teraz,hmmm.Szał na ''Wspaniałe stulecia''.Boszzz,gdzie nie pójdę,to każdy to ogląda. A teraz kilka nowych full wypas seriali weszło.Polskich. 

No i do rzeczy Majusiu kochana. ''Singielka''.

  

Mówią o niej połączenie Carrie Bradshow z ''Seksu w wielkim mieście'' i ''Bridget Jones'' ale akcja toczy się w Warszawie. Sceptycznie do tego podeszłam.Bardzo sceptycznie. Nasłuchałam się o nim najpierw,potem po ciężkich ohah i ahah,zarzuciłam z playera. 
No mogło być lepiej-stwierdziłam po pierwszym odcinku, ''szału nie robi,dupy nie urywa'' -mówiłam kumplowi, który też się rozpływa nad nim. 

Ale cóż tu oglądać innego?

Wszystkie strony internetowe poblokowane tak,że matko i i córko,strach się bać gdziekolwiek teraz zapisywać i oglądać,bo cię zhakują,namierzą itp. itd. No cóż,dałam mu szansę. 
Pierwsza rzecz, która mi się najbardziej podoba to to,iż Singielka nie jest super szczupła,wymalowana itd. Ale szczerze powiem,że gdyby opisali ją jako biedną singielkę,ledwo wiążącą koniec z końcem w jakiejś typowej pracy typu kelnerka czy ''cuś'' podobnego i z mega wkurzającą rodziną ( tj. z taka z którą jesteśmy tak skłóceni,że widzimy się od święta ),to byłby to serial naprawdę na miarę czegoś wielkiego.
 No ale, ( i znowu to ''no'' weszło mi w nawyk heh) oglądam dalej,chciałam powiedzieć. doszłam do bieżących odcinków i z trzęsącą ręką oglądam dalej.Już bieżące odcinki. U la la, się porobiło,w serialu. Moja ukochana Elka.

 Serial na topie mówią nawet.Ubieram się i znam się na modzie,jadam posh food,podróżuję po świecie,to czemu mam serialu na topie nie oglądać? No ba.No helołłłłłł. 
Zastanawia mnie jedna rzecz.Jak ktokolwiek widział i wie, dajcie znać.Bo czasu nie mam na szukanie tego. Bluzki Elki. Wiecie, w modzie była sowa, ostatnio owady, w Anglii jest to Myszka Miki, a w ''Singielce'' motywy zwierzęce. Naliczyłam już bluzkę w ryby, w zebry,w buldogi,w kwiatki i w motywy z kart ( nie wiem jak to inaczej nazwać ). Gdzie oni jej stylizacje wybierają, w jakich sklepach znaleźć te bluzki. Jak bum cyk cyk nie wiem. Czasu szkoda na szperanie godzinami w internecie. Tak jak ja wczoraj na przykład -tak namotał mi ktoś w kompie,że coś z fb się stało i hostingowcy poradzili - ''A dzwoń Pani do Fejsbuka''.Taaa,zadzwoń sobie.Do firmy na cały świat działającej,minimalnie mniejszej zapewne od wujka gugla teraz. Ehem,kontaktu tam nie ma, nic,nie dyrydy,formularze jakieś.I po co ci to? Czas tylko tracisz.Tak samo jak z bluzkami Singielki. Dajcie znać,piknijcie mi na fb czy insta pliss. 

P.S     Na Dobranoc opowiem wam bajkę.
                                                                    Żartowałam! 

Otworzyłam dziś  skrzynkę na listy, potop wylał mi się prosto na ręce,potop listów.
A na samym wierzchu zawitała do mnie ;


  


 Ja zawsze mówię :''wszędzie są znaki ''. Módlcie się więc dzieciątka,sikoreczki,pączusie, singielki (i nie tylko) wy Moje, mieszkające na wszystkich kontynentach świata i pamiętajcie: Anioł Stróż jest przy Was, a Matka Boża nad nami czuwa tam z góry:) 
Łapcie więc  różaniec w łapkę. 
Tak,teraz.

poniedziałek, 26 października 2015

No to lecimy.Samolotem.W siną dal.Ryanairem.

Dzień dobry. 
Witam po długiej przerwie.
Urlopik był.
Zakończony pobytem u znajomych we Wrocławiu.
I jeszcze dowiedziałam się,że ciocią zostanę.No po prostu piękne zakończenie urlopu. 

 Kocham latać. I nie mówię tu o czymś sprośnym czy nielegalnym. 
Stęskniłam się bardzo za lataniem samolotami. 
Ten pośpiech,odprawa bagażu, bieganie i szukanie odpowiedniego wejścia.

No ludzie kochani,miss You. 

 Tymczasem ludzie w samolocie to już długa historia.
 Podróżujący,latający turyści.O tym to książkę zapewne mogli by napisać. 
 Mój wywód dotyczy Ryanaira z Londynu nach Wrocław.I odwrotnie.
 Ludzie podróżujący po raz pierwszy samolotem- tych to na pierwszy rzut ręki damy radę poznać. 
Tak wiem,śmieję się z nich,a kiedyś sama tak na bank wyglądałam. Chociaż w sumie nie do końca to prawda, bo ja umiem zachować się kulturalnie. 
A tu-ostatnimi czasy-prostactwo i nic więcej lata.

Ostatnim lotem , który odbyłam do Londynu, leciała per szanowna Pani siedząca w rzędzie naprzeciw mnie bulwersująca się o to,iż luka bagażowa nad jej głową jest tylko jej. A nie było w niej miejsca,zrobiła więc awanturę angielskojęzycznej stewardessie,po polsku gadając,per krzycząc. ''Gdzie ona teraz swój bagaż da?''.Przemiła stewardessa poinformowała ją,iż dajemy bagaż,tam gdzie jest miejsce,pokazała Pani wolne miejsce cztery rzędy dalej.To ją nie usatysfakcjonowało.Kłóciła się dalej.potem usiadła,dziamboliła gumą cały lot patrząc się w dany ów luk,czy aby na pewno nikt jej bagażu nie ukradnie... 

Ja w moim wczorajszym locie miałam,per szanowną Panią (ja w środkowym miejscu siedziałam) przy okienku.Pani po pięćdziesiątce.Nie zabukowali lotu z rodziną razem, więc każdy osobno w innych rzędach siedział.Jeden przez drugiego się darł i wyglądał zza zagłówka.Ja w pół-śnie, głowa już mi opadła.Nagle słyszę-''wychodzę bo chcę do toalety''.To było przepraszam bardzo do mnie?Chyba tak.Odwróciłam głowę w lewo,otworzyłam oczy.Baba już stoi.''Proszę wyjść, ja muszę przejść''-coś w tym stylu wywaliła do mnie.Ja grzecznie,że helołł ,muszę buty założyć bo mam nogę niesprawną i chwilę to potrwa (stłukłam sobie dwa palce u stopy w Anglii, no comments -to ja niezdara again ).Pani,że ona już musi,bo się zesika.Pomijam fakt,że dopiero co na pokład weszliśmy. Poza tym tłumaczę,że tamta Pani z boku co siedzi,tez ją trzeba poinformować,żeby zeszła z siedzenia i stanęła z boku.No tragediąąąą. Baba wróciła, siedzi ,nie ma czym rąk zając, oparła rękę o podbródek i patrzy co ja czytam,potem co ja mam w torebce,potem zza ramienia co Pani obok kupiła od stewardessy.Potem zza zagłówka krzyczy coś do rodziny,potem dziamboli gumą.Kręci się i wierci,a ja ledwo dycham.Ani zasnąć ani nic zrobić bo wpatrzona w Ciebie jak w obrazek,co ty robisz. 

                                                             Ludzie kochani? WTF?

 Akcja zakańczająca wszystko. Wychodzenie z samolotu. 
Wylądowaliśmy,ja lukam,a baba już ubrana i stoi.Nawet ludzie bagażu z góry nie zdążyli zdjąć.Wiadomo zanim podstawią schody,potem ludzie wychodzą dwoma wyjściami,ale po kolei rzędami!Ona stoi dalej i ucha i pufa na mnie okiem i ustami ,że my- z siedzenia środkowego i prawego nie wstajemy.My siedzimy baba, w pół zgięta stoi i czeka.I czeka dalej.stała z 10 minut,a my spokojnie siedziałyśmy.

                                                            Love to travel,really :) 

Koniec końców przy takich lotach nie przyznaję się ,że jestem z Polski.
Bo Polacy to niezły pokaz w samolotach dają. 


P.S Zapomniałam zabrać ze sobą mojego piankowego zagłówka z angielską flagą i to też wybiło mnie kompletnie z równowagi,więc ze spania były nici.


 

Ale dziecko trochę popisało i poczytało.


















 


 Na kawce dziecko drogie tez było.Na lotnisku.W ukochanym Starbucksie. Na ulubionej Caffe Latte. Odwiecznie towarzyszy mi Medugorje. Na kluczach,na portfelu,w portfelu itd.

Już planujemy wyjazd za rok.Zapisy trwają!


Przypominam o codziennych konferencjach o 21:45 polskiego czasu z polskim księdzem.
Tu się logujemy :



http://login.meetcheap.com/conference,33404374



Z Bogiem ! 
Do następnego!

wtorek, 6 października 2015

Niah,niah.Anglia niebawem!

A cóż to za postać?
 No hej to w końcu Ja.
 Sorry, brak czasu mnie jak zwykle ogranicza w pisaniu.
Za dużo obowiązków, a tu jeszcze nadeszło planowanie kolejnego urlopu. 
I kolejnego. 
Bo będą dwa,miejmy nadzieję. 
Znalazłam wczoraj fajnego bloga, bardzo wyraźnego Pana mówiącego konsekwentnie o relacjach damsko -męskich. Najbardziej podpadł mi tekst o kobiecie, która jest łatwa, tzn.kim jest ''łatwa kobieta''. 
Czytajcie sobie o:

http://malemen.blox.pl/2015/09/Kim-jest-latwa-Kobieta.html


 Ja ledwo żyję, ledwo na nogach stoję,niby już po sezonie, a u nas dalej od groma ludzi.I grup. 
No ale! Za 13 dni Anglia,Londyn, zakupki w Primarku! 
Hello Oxford Circus zrobię.
Hello Starbucks na Tottenham Rd. 
Miss You.
 It's been too long... 
 Pamiętam kilka tygodni temu, ks. Maciek na konferencjach powiedział : ''Będę wtedy i wtedy w Anglii,tu i o tej godzinie na lotnisku,ktoś ma ochotę mnie odebrać i iść ze mną na kawę?' (czy jakoś tak ). No więc, ktoś,coś?Jakieś propozycje? 

 Następny urlop to Listopad. Szkoda,że tak wyszło,jak wyszło,planowałam Anglię lub Medugorje. Wyszła Anglia. 
Zobaczymy jak w Listopadzie wyjdzie. 
Irlandia,Włochy czy Medugorje?
 Muszę ruszyć z couchsurfingowaniem w druga stronę, tj. ,żebym teraz to właśnie ja się u kogoś przenocowała. 
Wyjdzie w praniu, a urlop na ostatni moment będzie zapewne. Życie. 
Ale troszku ostatnio pogotowałam,to się postaram nadrobić moja kuchenna stronę bloga. 

 Tymczasem myślami jestem już w Anglii, idę na kawusie do Starbucksa, jem szkockie shortbready,serek La rule oraz lamb curry.
Mogę tak godzinami wymieniać, ale nie myślałam nigdy ,że to powiem-tęsknię za angielskim jedzeniem!
 No nie, nie za wszystkimi rzeczami,ale tęsknię.Heh.
I za Croatią  i za Medugorje.
Znajomi planują Sylwestra tam spędzić, ja planuje gdzie?W pracy.

Zapisałam się kiedyś na newslettera JasonaHunta,całkiem o tym zapomniałam,dopóki dopóty nie zawitał do mnie jego pierwszy mail.Czuję się jakby ktoś znajomy do mnie pisał.Dzisiejszego zakończył ''wracam do garów,buzi!''.Chociaż tyle dobrego z moich dnia za dniami,po 6-7 dni w tygodniu w pracy.Fakt,nie mam komu odpisać,ale to takie fajne!Jak małe dziecko się cieszę,jak widzę tego newsletter na mojej skrzynce!



Ale myślami dalej tu.






Heh,no i oczywiście tu.



Konferencje modlitewne codziennie o 21:45 polskiego czasu!


http://login.meetcheap.com/conference,33404374


Nie zapominajcie tylko wpadajcie i módlmy się razem!!!


Z Bogiem!

środa, 30 września 2015

O wodzie w Medugorje.

Ile litrów wody zużywane jest w Medugorje?

Ktoś, coś wie? Ja tak. 

Próbowałam naliczyć w tym roku. 

Stanowczo za dużo!

Wyobrażacie sobie,że jest na przykład 100 pensjonatów,każdy liczy po 30 pokoi x 2 osoby w pokoju...
Plus te większe Hotele,kwatery prywatne,itd,itd...
Na Festiwalach jest powiedzmy 80 tysięcy ludzi.
Każdy gdzieś śpi, każdy zużywa wodę,każdy pije wodę.
Plus osoby dojeżdżające na Festiwal,śpiące gdzie indziej....

Nie udało mi się znaleźć ostatnim razem to wrzucam teraz.

Mój ukochany różaniec i przydupnik. 



                                                    Tymczasem dalej o wodzie mowa.


Każdy coś tu popija.Najczęściej wodę mineralną niegazowaną.
Kupujemy nowe w sklepie,lub dolewamy sobie z wodopoju.





                              A tutaj sobie siedzę Ja,w mojej ulubionej pozycji i fotografuję wsio.
                                         W tym roku zdjęć musiałam trzaskać od groma.
                                       Znajomi patrzyli się na mnie jak na jakąś wariatkę.
                                        Bo przecież nawet i żarełko fotografowalam.
                                                              Nawet na stołówce.
                                                               Nawet śniadania.





                          Za cholerę nie mogę znaleźć zdjęcia Kiseljaka,mojej ulubionej wody numer 2.
                                                       Na pierwszym miejscu jest....



                                                                 ... Jana.
                                                 Woda mineralna najlepsza na świecie.
                                           Podobno gdzieś w Polsce można ją już dostać.
                         Jest niegazowana,smakowa,ale smaki dziwne np truskawka -guarana czy śliwkowa.
                                             Nie widziałam jej w wersji gazowanej.





           Jak widać każdy piję wodę,nie uraczysz nikogo z colą w ręce czy jakimś innym trunkiem.
                                                              Woda pobija wszystko. 
                                           Zresztą w takie upały,wcale się nie dziwię.
                         Wszędzie i wszem i wobec ,szczególnie pod koniec mszy ksiądz mówi :
                        ''Nawadniajcie się,nie zapominajcie pić dużo wody, jest bardzo gorąco''.



Tej nie polecam.Ma specyficzny smak,jakaś zamagnezowana czy cuś.
Nie będę się rozwijać na ten temat,bo nie wiem co ona ma w sobie.
Ale nie dobra.
Wzięłam w tym roku jakąś smakową, na spróbowanie, bo zrobili.
A ja nie ukrywam,że lubię nowości.
Nie,nie, jeszcze raz, nie!



                                                                    Tutaj nowość.
                                          Dobra,ale nie widziałam jej w większym wydaniu.
                                           Jest też podobne - piwo Sarajevsko,ale niedobre.

                                                     I dochodzimy do sedna sprawy.




                                                                      Wodopoje.
                                                                       Są dwa.
                                 Po lewej stronie od wejścia na przedni plac kościoła Św.Jakuba,
                                oraz po prawej.Takie kraniki z wodą.Szczerze? Piłam przez kilka lat.





                                                                 Nigdy więcej.




                                               Tutaj ten z prawej strony kościoła wodopój.



                        Piłam i piłam,wlewałam i wlewałam.dopóki,dopóty nie skapnęłam się,że im                                 bliżej Festiwalu,tym bardziej niedobra zrobiła się woda.Bo dużo ludzi jest,wody brak.
                                               W Bośni wieczna susza,skąd ta woda się bierze?
                              Chlorowana jest,moi drodzy.I większość osób miała po nich.no wiecie co.
                                                                          Nie będę pisać.



                                                               A więc życzę smacznego!

Tysiące ludzi,tysiące hektolitrów wody zużytej codziennie, tysiące pustych butelek po wodzie walających się po całym Medziugorju.

A wykap się człowieku z samego rana?Jak na 9:00 były konferencje,ludzie budzą się po 7:00, maja śniadania na 8:00 w pensjonatach, to się myją WSZYSCY po g.7 rano.
                                                                 Wody? Brak.

Kończymy wszystkie modlitwy i szaleństwa na placu po g.22, idziemy coś zjeść, wykąp się przed 23.
                                                       Graniczy z cudem także!
                                                   Wody? Brak,lub leci kap -kap.





Pozdrawiam Was Ja i moja ukochana Mili.
JasonHunt zawsze u siebie na blogu pisze''pozdrawia Was piesia'',czy jakos tak.

    Ja Was dziś pozdrawiam z Mili.



Pamiętajcie o codziennych konferencjach o 21:45 polskiego czasu !!!!



http://login.meetcheap.com/conference,33404374


Z Bogiem!!!!



niedziela, 20 września 2015

Na czym siedzimy podczas mszy na placu polowym w Medugorje?

Na ''przydupnikach''! 

Bo nich dziś tylko i wyłącznie będzie mowa.


.





                                  Taka mała rzecz, a jak cieszy! Naszą pupę.... :) I nie tylko!

















                                                              Nogi,stopy. 
                                  Możesz ją zabrać wszędzie i użyć dosłownie do wszystkiego. 
                                                     A te fajne składane mieszczą 

                                                             się do torebki.


.  
                                         Kupisz je na każdym stoisku z dewocjonaliami

 .  







                                              Możesz też zainwestować i zakupić krzesełko.






 



Nadmieniam,że jak najbardziej można siedzieć w ławce.ale dla mnie to takie pretensjonalne...
Kojarzy mi się ze zwykłą mszą w niedzielę.A tu jesteśmy w Konfesjonale świata, tam gdzie niebo dotyka ziemi,to czemu nie siedzieć na tej ziemi właśnie???




Dalej mnie zastanawia fakt,iż co trzecia osoba nie wyjmuje przydupnika z folii,tzn.nie rozrywa jej -chcą oddać do sklepu czy może boja się pobrudzić rzeczy która kosztowała raptem 1 euro?





Ja osobiście mam wszystkie rodzaje,te składane,te powyżej z gumy, takie ''ogrodowe z paskami'' (5 zdjęciu u góry ) oraz krzesełko.Dziwnym trafem znalazłam je ''pod krzyżem'' w środku nocy podczas modlitwy.Ot,taki prezent nam sprawił Ten z góry :)


P.S Bo zapomnę.Powróciły nasze stałe konferencje modlitewne!

Tu się logujemy :



Codziennie o 21:45 polskiego czasu,modlitwa wieczorna z polskim księdzem.

Zachęcam !

Z Bogiem!

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Na co się przygotować przyjeżdżając do Medugorje?

Na milionowe dewocjonalia!

 Są wszędzie.Gdziekolwiek nie pójdziesz. 
Jak to ostatnio usłyszałam :''Dewocjonalia,dewocjonalia,dewocjonalia,co 10 stoisko to jakieś perfumy,buty,ciuchy firmowe''.
W tym roku przybył nam jeden nowy sklep, tj.supermarket.Ale tych tez szukać jak z igłą w stogu siana.Jak nie znasz Medugorje to ich nie znajdziesz. 

Pamiętam jak pierwszy raz przyjechałam tutaj. Wjechaliśmy autokarem i zobaczyłam TO.
Całe ulice przepełnione wszystkim co tylko można sobie wymyślić. Ze świętymi wizerunkami rzecz jasna.po kolei.Wczujcie się w klimat razem ze mną.

Na początek mamy magnesiki.




Długopisiki.



Kubeczki.

.


Dziwne  torebeczki.


Woreczki z ususzoną lawendą.Na bałkanach to standard.




Powolutku się rozkręcamy.Słynne kamienie  z góry Podbrdo.
Naturalny i tani surowiec wtórny.Wszystko z niego robią.



To chyba normalne w takim miejscu.


Zaczynamy bajkę. No to lecimy.
Dla chcącego nic trudnego,każdy dziwak znajdzie tu coś dla siebie.



Każdy wybredny także.


No i mamy różańczyki z kamienia.


Bardzo modne od zeszłego roku dewocjonalia z drzewa oliwnego.Uwaga-te prawdziwe kosztują minimum 3 euro!!!


Tadam. Stoisko z dewocjonaliami.Takie malutkie.
Gdzieś zawieruszyło mi się to ogromne.Może kiedyś znajdę je.


Mamy kolejne.Już klimatyzowane.Helołłłłl.Full wypas.


I tak na dobranoc...


Nie mogę pokazać Wam wszystkiego,przecież musi być jakiś  element zaskoczenia jak tu przyjedziecie...

Oj, a na bank będzie.

W kolejnym odcinku ''dewocjonaliowym ''
 padniecie co udało mi się wykukać w Medugorje.I trzasnąć picsa.