środa, 25 lutego 2015

To Ja.Uzależniona.

Przyznaję się bez bicia.
Jestem uzależniona.
Od herbaty.
 Rano zwykła z cytryna, jak nie mam cytryny to czarną aromatyzowaną.Do śniadania. Potem owocowa. Do obiadu zielona,potem czarna,potem owocowa, do kolacji aromatyzowana cytrynowa, na wieczór jakaś mega owocówka kwaśna np. czarna porzeczka lub nowe odkrycie - miodowa.
A co wam będę opowiadać. Dużo piję.
Herbaty. 
Kawę tylko rozpuszczalną i to raz dziennie. Sorry,w pracy jedną ekstra wypiję jeszcze. No i tą ze Starbucksa pic hektolitrami bym mogła,ale po 1. nie mamy na wiosce Starbucksa, po 2 jakby i nawet był to nie stać by mnie na nią było....
Znajoma ostatnio mnie namówiła i zasmakowałam w tych parzonych w czajniczkach,takich sypanych herbaticzkach. 
Fusiastych. Ale trochę drogie są.
 Przedstawiam moją kolekcję. Trochę mało...


Przed chwilą kupiłam,miał być Milton biedronkowy ,bo najlepszy i najbardziej aromatyzowany,ale czasami lubię zmienić smak.

.

Zielona cytrynowa musi być, obojętnie jakiej firmy, w opakowaniu plastikowym zwykła czarnulka z angielskiego Lidla - bycza moc -z jednej zrobisz 6 kubków

 


Mniam ,mniam, w woreczku mój favourite PG Tips z brązowego opakowania , angielska
i angielski Twinings też moje niedawne odkrycie,ale też skubana droga z 5 funciaków jak i nie 6 na nią wydałam




W ostatni dzień w Anglii, zakupiłam marzenie mojego życia -pomarańczowo-czekoladową,biodegradowalne opakowania, naturalne cos tam..EEE, nie pytajcie ile kosztowała...Ja bym za to tydzień jedzenia miała...Ta druga to sypana, na World of Duty poszalałam i zakupiłam.Rzecz jasna nikt nie powiedział,że skoro jest z tyłu napisane 1 łyżeczka per cup,tzn na polskie 1 łyżeczka na dzbanek.Mocna,ale pyszna-w klimacie świątecznym,kardamonowym i w ogóle supcio zapach na cały dom się niesie.






Nawet dobra,lubię nowe smaki wypróbowywać.

 


Tu jakieś wynalazki,rzadko kiedy piję.

 


O, tą z czarnej porzeczki właśnie kupiłam z jeżyną i granatem- dobra,ale kwaśna.Bez zielonej ananasowej nie ruszam się nigdzie,zawsze mam kilka torebek w torebce, w pracy, w kieszeniach.Nawet do Anglii brałam 3 opakowania na zapas :)Serio!
W Anglii słyną z herbat, ale zwykłych, nie widziałam szału na półkach z owocowymi czy fusiastymi.
Tą miodową tez odkryłam i pyszna, słodziutka, dobra na wieczorne seanse z moimi serialami.Nawet zimna smaczna.
Truskawkowa standard, choć w połączeniu z wiśnia,może nawet być,powiedzmy,ujdzie w tłumie. 


 


Tego rooibosa też niedawno odkryłam u znajomej i pokochałam na amen, trochę smakuje jak ziemia, hehe. Dobra, do kolacji teraz ją cały czas popijam.Ewenement wszystkich herbat Green Hills aromatyzowana cytrynowa, uuuu ,aż mi sie nogi trzęsą jak ją widzę na półce, a u nas w biedrze wiecznie braki.Tak wykupują. Dobra z tej samej serii też jest pomarańczowa , ale też rzadko kiedy ją sypną.Sencha tez jakiś nowy wynalazek,piłam ją bardzo namolnie z firmy ''Sir Williams'', ale to tylko do Hoteli taka sprzedają.Tak o,se jej na rynku nie znajdziesz, tj  w sklepie.A ta Sencha szału nie robi,dupy nie urywa,pije bo muszę, przecież nie wywalę.






O. I nadszedł czas na moje ukochane.
Długo by opowiadać.Na Insta chyba coś wrzucałam o nich, nie pamiętam.
Najlepsza z najlepszych, firma chorwacka, tak jak u nas Lipton, tak u nich Franch. Opakowanie kosztuje bagatela około 5 euro.Za 25 sztuk.W Bośni, nie wiem jak w Chorwacji,pewnie tak samo.
Co roku przywożę po jednym opakowaniu Franch -Marelica i ta niżej na zdjęciu, Borovnica.
zostało mi po sztuce 1 z każdego zestawu. I jeszcze smakowa,orzeźwiająca herbatka z Brusnicy czyli odmiany borówki, ale smak nie do końca ten sam.Ja wybieram ta z najmniejszą ilością dodatku dzikiej róży,to wtedy nie jest taka czerwona jak ja zaparzysz. Najlepsza (a przez 5 lat w Medju,próbowałam już wszystkich-uwierzcie na słowo) to tak kupiona w supermarkecie KONZUM za całe 1, 40 euro jakoś tak.To tej- bo tańsza, to ze 4 opakowania kupuję do PL.

 




A na marginesie dodam,że zapomniałam ,że Borovnicę mi współlokatorka wypiła, tj zaparzyła i chciała wypić,ale ją ubiegłam.No ej, jak tak można?Bez pytania?




To na tyle mojego wywodu, komentarzy i opisów.
Zmęczyłam się aż, idę po herbatę na sen i lulu.

P.S W szafie mam jeszcze taką 240 sztuk PG tips niebieską i w puszce Twiningsa jakiegoś super, ale już nie chciało mi się grzebać w szafie i zdjęć robić.


Pozdrawiam wszystkich herbatkomaniaków ( może jest na to jakieś specjalne słowo?A ja o tym nie wiem? )

Jakbyście znaleźli fajne smaki herbatki to piszcie, z chęcią cos nowego spróbuję!

poniedziałek, 23 lutego 2015

Świadectwo Wieśka Jindraczka

Hej Wam, tak jak wspomniałam myśli wiele, zdjęć wiele,czasu mało. 
A miałam pisać o Medugorje przecież. 
Uwierzcie mi na słowo, staram się jak mogę. 

Na dziś przygotowałam dla Was coś mocniejszego. 

Świadectwo naszego kochanego Wiesia. 

Wiesiek mieszka od kilku lat w Medugorje, 20 lat brał heroinę, sam twierdzi,że nie powinno go być już dawno temu na tym świecie.
 A czemu tak jest a nie inaczej? 
Obejrzyjcie świadectwo. 
Ciężko umówić się z nim na świadectwo, tym bardziej podczas festiwalu, tak jak i z Patrickiem i Nancy z zamku. 
Wieśka słyszałam 3 razy, więcej nie mogę.
 Wiesiu straszny gaduła, poza tym jak wyjdziesz w trakcie czyjegoś świadectwa to nie ładnie to wygląda.Zwłaszcza jak Wiesiek mówi świadectwo. Zależy u jakiej grupy jest i ile ma czasu.A na nas zawsze wypada,że przychodzi pod nasz pensjonat wieczorem. I 2 bite godziny siedzi i opowiada. Nie twierdzę, że flaki z olejem, wręcz przeciwnie, siedzisz jak zahipnotyzowany słuchając go. Zawsze po świadectwie dostaje od Nas prezenty, tj. dary ( kawka, kosmetyki,jedzonko ).Ale będąc już enty raz z rzędu w Medugorje i słuchając non stop tego samego to już nie to samo .

Rok w rok odkrywam inne rzeczy, które chcę zobaczyć, chcę usłyszeć coś nowego czy obejść Medugorje wzdłuż i wszerz,co zrobiłam w 2014.
Taka moja private dygresja, czy jak się na to mówi. 

Wiesiu pomaga także podczas festiwalu, śmiejemy się że robi za ochroniarza :) 

Niestety nie mam jego zdjęć . 
Postaram się w tym roku nadrobić wszelkie zaległości. 

Tymczasem. W 5 częściach przedstawiam Świadectwo.

Oraz linka podam na końcu , bo Wiesiu to pisarz i jego książkę ze świadectwem też można nabyć :)


Wiesiek świadectwo cz. 1

Wiesiek świadectwo cz. 2

Wiesiek świadectwo cz. 3

Wiesiek świadectwo cz. 4

Wiesiek świadectwo cz. 5



Książka Wiesia


Miłego słuchania!!!!

niedziela, 22 lutego 2015

Obca w swoim kraju ...

Zdarzają się takie dni, kiedy leżąc wieczorem w łóżku zaczynają samoistnie lecieć łzy. Zaczynam płakać, wyć, ryczeć na całego . Po jakiejś pół godzinie zaczynam się uspokajać i powracam do rzeczywistości.
 Nie chcę tu być.
 Ironia losu...Wyprowadziłam się do UK, bo nie chciałam być dalej w Polsce, miałam serdecznie dość.Nadszedł ten czas i ten krok poważny został podjęty. Mówią,że czasami trzeba zrobić krok do tyłu, żeby można było iść znowu na przód. Człowiek oderwany od swojego prawdziwego ''bytu'' w kraju, w którym czuje się dobrze, staje się monotonny, smutny i nikomu nie potrzebny. Ja tak własnie mam. Wiem,że znowu Wam smęcę, ale tak czuję, z coraz to większą częstotliwością... Nic cię nie cieszy .Siedzę tylko i wspominam jak przechadzałam się londyńskimi ulicami i uśmiechałam sama do siebie.
Bo było mi dobrze,.
Codziennie widziałam nowe rzeczy,uczyłam się czegoś nowego,poznawałam nowe kultury, obserwowałam ludzi na ulicy, podsłuchiwałam slangów, doświadczałam różnych smaków. Jednym słowem rozwijałam się. 
 To było po prostu nie do opisania. Zazwyczaj ludzie wyjeżdżają za granicę, aby ''dorobić'' a nie być po prostu szczęśliwym, bo nie czują się dobrze na ojczyźnie. Dorobią, zarobią, ewentualnie ściągną tam rodzinę, ale wracają, bo tęsknią za Polską. 
Ja na odwrót. 
Teraz znowu od października szara stara rzeczywistość, cały czas te same gęby. Chodzę, leżę, jem,gotuję, pracuję, oglądam,spotykam ze znajomymi i nic więcej. 
Echo. Jestem sama jak palec z tym wszystkim. Kasy dalej brak na wyjazd i nie zapowiada się nic do odlożenia do końca roku .Chyba ,że w Totka wygram .
Gram już co tydzień, bo co innego pozostaje? codzienne ryczenie po nocach na nic się nie przyda. Choć to samoistnie idzie. 
 O, znowu ryczę. Nie masz kasy, nie masz z kim wyjechać, nie masz pracy tam załatwionej, a nie możesz już dłużej wytrzymać będąc w Polsce.
Wspaniale się życie zapowiada na ten rok.
Scenariusz się sam napisał. 
Jedyna rzecz trzymająca mnie jeszcze w garści i pozwalająca na oddalenie się wizyty u psychologa to wyjazd z nasza ekipą do Medugorje.





 No chyba,że umowy mi nie przedłużą , albo przedłużą a wolnego nie dostane w tym terminie. A moja kontuzja ''kręgosłupowa'' się odezwała i miejmy nadzieję, że nie wyląduję na wózku inwalidzkim. Bo boli jak cholera. I tego by jeszcze brakowało,tfu,tfu.
Nawet pisanie mnie nie uszczęśliwia.A taki był główny cel tego także. Ojojj, niedobrze ze mną....


 Ksiądz Maciek na konferencjach zawsze mówi,żeby dziękować Matce Boskiej , za to, że miało się co jeść i dach nad głową. 
Ale ja wolałabym być głodna i nocować u kogoś półdupkiem, ale za granica , niż tu.


 Modlimy się dzisiaj, zresztą jak zwykle , codziennie. 

21:45 polskiego czasu z polskim księdzem

http://login.meetcheap.com/conference,89829096


 A tutaj jak coś to czytajcie mnie,zawsze coś ekstra wrzucę :

https://www.facebook.com/omedugorjeinietylko

Dla cierpliwych - Krokieciki z farszem serowo-jajeczno-pieczarkowym

I znowu o jedzeniu...
Jason Hunt na Zanzibarze, a mi nie pozostaje nie innego jak gotować i marzyć,że w końcu tam pojadę, tfu polecę. 

Dzisiaj krokiecikowo : )

Kiedyś jadłam u koleżanki, no i smak powrócił ze zdwojoną siłą, trza było zrobić. 

Krokieciki z farszem jajeczno-serowo-pieczarkowym :) :) 

 Składniki : 

 Na naleśniory
 - mleczko 
- jajca 
- mąka 
 - sól 
- woda gazowana 
- tyci tyci cukru

 Na farsz : 
 - pół opakowania pieczarek 200 -250 gram 
- sztuk 2 cebuli 
- 2 duże ekologiczne jajca 
- ser żółty jaki wam wpadnie w rękę ( ja tarłam edamskiego z kostki z biedry )
 - ziółka toskańskie 
- lubczyk 
- papryka słodka 
- pieprz , sól
- bazylia 

 Na krokiecika : 

- jajka sztuk 2 
- bułka tarta 
- oliwa z oliwek 
- ulubione przyprawy
- sól

 Wykonanie: 

 Robimy/smażymy na dużej patelni naleśniki.
Ja dodaję do ciasta naleśnikowego wody gazowanej ,żeby były pulchniejsze.
W między czasie kroję pieczarki na małe kawałeczki i cebulkę i razem przysmażam na patelence.
Potem solę wsio na małej patelence.

 

Gotuję na twardo też jajca. Naleśniki stygną, a ja ścieram ser żółty na tarce na grubych oczkach, obieram jajca ze skorupek. Pieczareczki z cebulką stygną obok.

 

 Dalej ścieram jajca na dużych oczkach.Dorzucam ulubionych ziół i przypraw, jak widać.



Potem pieczarki z patelni.

  

 Następnie zaczynam nakładać farsz na środek naleśnika. 


 

Wcześniej przygotowuję sobie miejsce pracy, tj. bułkę tarta rozsypuję na talerzu i w misce roztrzepuję jajka z przyprawami .

 

 Zawijam tego naleśniora z farszem w kwadrat i maczam w jajku,potem w bułkę, wrzucam na patelnię z rozgrzaną oliwą.























Smażę z dwóch stron na złoto


 .
  

 Wyszły troszkę zjarane, bo były mega duże i cięzkie, tak w ogóle. 
Podawałam z barszczykiem chemicznym z torebki. 

Jak dla mnie były zbyt mało ostre, więc radziłabym dodawać wszędzie chili!

 Tak wiem, totalnie się opuściłam w pisaniu. 
To wszystko przez Jasona Hunta, bo tak się rozczytuję i rozmarzam nad jego postami na stronie,że nic tylko czytam na przemian z oglądaniem moich seriali.... Tak to czasami bywa... 
A w pracy same problemy...
Jeszcze tu wrócę, i to nawet może dziś cosik jeszcze dodam.
Weno wróć do mnie!!!!

AAAA 
P.S 
Smacznego głodomory!!!

wtorek, 10 lutego 2015

Smaki Medugorje - Leczo

Nie wiem co, jak i dlaczego,ale kojarzy mi się z Medugorje najbardziej. 
Jest zawsze podawane w rozgotowanej formie na talerzach do ryżu i jakiegoś kotleta. 

A że już zapisana jestem i przygotowań czas zacząć ( tak ,tak, wyjazd jest w Lipcu ), bo ja się zawsze kilka miesięcy wcześniej już przygotowuję. 
Zakupiłam w końcu dużą kartę do aparatu, żeby dużo zdjęć strzelać i wrzucać Wam na Instagrama. Albowiem, jak pojadę to 2 tyg nie będę nic dodawać ani na fb raczej, ani tu.Sorry. 


 Poczułam smak lecza na końcu języka i , hę, poszłam i kupiłam składniki... No cóż.
Tymczasem   udało mi się znaleźć cukinie w Carefurze za bagatela 18,90 zł /kg! Matko i córko, ale drożyzna.

No dobra,jak to mówi Michel z ''Master Chefa'' - ''Gotujmy''.
Ale nie przejmujcie się, nikt fartucha nie odda :)

 Medugorskie leczo :)


 Składniki : 
 - 2 kiełbasy zwyczajne
 - 4 duże pomidory 
 - 6 dużych pieczarek
 - 2 małe papryki 
 - 2 duże cebule 
 - 4 duże ząbki czosnku
 - 3 parówki 
 - 2 cukinie 
 - oliwa z oliwek 
 - pasta bałkańska 
 - keczup 
 - sól,pieprz,papryka czerwona słodka 
 - lubczyk 
 - zioła toskańskie,
 - tymianek
 - cukier 
 - pieprz czerwony w ziarnach 
 - ziele angielskie
 - 2 liście laurowe 
 - zioła prowansalskie. 

 Wykonanie : 

 Pokroić cebulę w piórka , potem na pół.Wrzucić do garnka,zalać oliwą, wstawić na gaz.
 W międzyczasie smażenia się cebuli, zalać wrzątkiem pomidory w garnku,żeby skórka lepiej odeszła.
Pokroić na pół paprykę, obrać ze środka pestki, zalać wrzątkiem,żeby się sparzyły.
Dodać do garnka do cebuli łyżeczkę cukru.Mieszamy.

Z każdą czynnością dorzucania czegokolwiek,mieszamy drewniana łyżką!!!! 

Myjemy pieczarki, kroimy w paseczki i wrzucamy do garnka z cebulą.
Kroimy na pół kiełbasę,potem znowu na pół i w paseczki duże. Dorzucamy do garnka.
Dolewamy oliwy z oliwek. 
Dodajemy 2 ziela angielskie i dwa liście laurowe (ja dałam swoje z Chorwackiego drzewa zebrane ).
Solimy i pieprzymy. Zarzucamy szczyptą tymianku.
Wrzucamy pieprz czerwony w ziarnach ( dałam 10 kulek/ziarenek bo te moje ususzone na wiór, w ogóle nie są ostre ). Zaczynamy obierać cukinię. 
Dorzucamy lubczyk, paprykę czerwoną, zioła toskańskie.Obraną cukinię znowu na pół, potem na pół i w paseczki duże. Dorzucamy do garnka.Wyjmujemy paprykę, kroimy w paski i w kosteczkę.Do garnka. Nie musi być równo, bo wychodzi z tego papkowata breja na sam koniec. 

 

Parówki lekko podgotowujemy z w gorącej wodzie.Ściągamy skórkę z pomidorów, kroimy jak uważamy za stosowne.Obieramy i wyciskamy przez praskę 4 duże ząbki czosnku prosto do garnka. Dodajemy soli i pieprzu,ponownie papryki słodkiej.Dorzucamy tych pomidorów.
Kroimy parówki w kółeczka.Dorzucamy do gara. 

Kupiłam kiedyś pastę bałkańską w Netto ''w razie w'' i oto dziś się przydała.
Nie znalazłam nigdzie o tej porze już bakłażana, więc pasta sprawdziła się idealnie. Cały słoik pasty przerzuciłam do gara i dolałam 2 łyżki keczupu. 


Mam nadzieję,nikt nie zapomniał o mieszaniu ciągłym. To podstawa, aby się papka zrobiła! 
Wyszło mega pyszne,mega przyjemne i mega Medżugorskie.

 

 Serio. 
Do tego kromeczka kawiarki i jak w domu - tj w Medugorje! 
Smacznego! 


To ja kładę się w dobrym nastroju do łóżeczka,bo nawet wyrobiłam się z czasem i na konferencję zdążyłam o 21:45!
Ciao !

niedziela, 8 lutego 2015

Chemiczne jedzenie na szybko : Gnocchi w sosie serowym

Może stworzę jakąś podstronę o chemicznym jedzeniu?
 Jak mawiałam moja niedoszła teściowa i mawia w sumie dalej - wszędzie jest chemia,czemu jesz batonika?Tam sama chemia. 
To lepiej nic nie jeść i głodować.
 Fakt, tak jak pisałam kiedyś , w angielskim jedzeniu to dopiero jest chemia, jak się w miesiąc pobytu tam tyje 5 kg najmniej...
W stanach podobno jeszcze gorsze jedzenie, z tego co pisze Kominek na swoim blogu, tj przepraszam teraz już nowa nazwę ma - Jason Hunt. 

JasonHunt

Mam koleżankę w Kanadzie, która jak czasami opowiada o jedzeniu tam to wiecie co aż chce się zrobić.
No właśnie. Ale nie da rady uniknąć chemicznego jedzenia, bo na to, żeby wszystko jak się to mówi ''from scratch'' zrobić , trzeba mieć masę wolnego czasu i nie pracować chyba.
Aaa, i dużo kasiury mieć. 
Bo niektóre produkty spożywcze nasze polskie ekologiczne, to zwariowanie drogie są. 
A Ja zwolennik gotowania i pieczenia, jak teraz nie dojem w pracy, a wracam do domku po g. 19 to nie mam już czasu na robienie kotleta czy czegoś tam innego.
A przed snem objadać się nie wolno! 
No więc czasami, bardzo rzadko zdarza mi się kupić coś gotowego,typu bagietka czosnkowa, ciasto francuskie,lazania....
 Fixów , przypraw i innych rzeczy na półce nie brak, bo nigdy nic nie wiadomo. Zwłaszcza u mnie, osoby, która przy dobrych obrotach codziennie ma po 2 osoby w gościach.
 A czymś trzeba poczęstować. 
Też nie lubię fixów, jak to mój znajomy mówi : taka kuchara z ciebie a fixów używasz! Zdarza mi się gdzieś coś tam dosypać,żeby zagęścić sos, albo jak już totalnie głodna jestem to wrzucam na ruszt makaron do spaghetti i robię sos Neapoli do tego. I co umrę od tego? Nie, oczywiście,że nie.
Ale nie używam żółtych doprawek,maggi i tych wszystkich z glutaminianem sodu.Bo jak to Magda Gessler mówi : toż to sama chemia!
Przypomniało mi się,mam taka znajomą, która wiecznie chce abym coś u niej ugotowała, podpatruje mnie z boku jak ja gotuje, a potem próbuje ten przepis odtworzyć z głowy i co do niej nie przyjdę to różne dziwactwa jej wychodzą. 
Zupę krem cukiniowo-pomidorowy na ostro, zrobiła z samej cukinii bez odpowiednich przypraw i wyszło jej lelawe coś tam. Sos do spaghetti był cały w oleju, a żurek koniec końców z torebki Winiary.
Mogłabym tak bez końca wymieniać .A co się widzimy to pyta się mnie : kiedy zrobisz sałatkę tą swoją z ryżem? A torta umiesz zrobić? A może byś coś upichciła i ja przyjdę???
Oj jak mi zawsze miło.
Bo tak jak mówiłam kocham gotować i umiem gotować. A ludzie to tez doceniają .
 A więc?
 Gotujemy dalej. 
Tym razem z serii ''Chemiczne jedzenie na szybko'' 
Odcinek 1.
 Danie numer 1. 

Gnocchi w sosie serowym 

 Składniki : 
 - opakowanie gnocchi z Biedronki 
 - liść laurowy 
-sos Knorr Kremowe 4 sery z mozarellą
 - łyżka śmietany słodkiej 30% 
- sól, pieprz 
- przyprawa Zioła Toskańskie 
- łyżka masła (używam zawsze osełki) 


 Wykonanie :


Zawsze pisze i będę pisać. 

Jak dla idioty. Otwieram opakowanie gnocchi


  

 Są one nadziane w środku mozarellą i pomidorami. 

Wcześniej zjadłam w sosie Neapoli ale tak jakoś za bardzo pomidorowo było.

 Dalej.
 Na patelnię wrzucam łyżkę masła, czekam aż się rozpuści, potem pół opakowania tych kuleczek dorzucam.
 Na opakowaniu jest całkiem inne wykonanie napisane, trochę zmodyfikowałam.
Mieszam kuleczki drewniana łyżką bardzo delikatnie,żeby się nie rozwaliły.
Smażę je aż się delikatnie po bokach nie zarumienią.
 Gotuję wodę na gazie w małym garczku, dodaję liścia laurowego i trochę soli.



Moje liście full wypas, bo zebrane z Chorwackiego wybrzeża w zeszłym roku, zapach się roznosił na całą kuchnię! 

 Dalej. 
Do gotującej się wody przerzucasz te nagrzane kuleczki gnocchi wraz z całą zawartością patelni, tj tym masłem roztopionym, jeśli cokolwiek zostało oczywiście. 
Ja gotowałam ze 3 do 5 minut .
 W między czasie na mini rondelek wrzuciłam łyżkę śmietany 30%, dwie łyżki wody i łyżkę kopiatą sosu 4 sery z mozarellą.
Wstawiamy na gaz i gotujemy.
Dosypałam pieprzu i mieszałam aż zgęstnieje.
 Jak za rzadki sos dodajemy troszkę tego fixu jeszcze, jak za gęste -dolewamy wody.

 Dla mnie akurat wystarczyło pół opakowania gnocchi i tego sosu tyci tyci dla 1 osoby,aby się najeść na obiad i to fest. 

Teraz odcedzamy gnocchi i zrzucamy na talerz. Polewamy sosem z fixu. Posypujemy ziołami 
toskańskimi.


.  

 Mniam.

 I co za chemia. 

Ale człowiek coś jeść musi!

Napiszę - follow me on :

https://www.facebook.com/omedugorjeinietylko


http://instagram.com/majaz1986/


A wieczorami spotykamy się na modlitwie :


http://login.meetcheap.com/conference,89829096


P.S 
A ja znowu nie wytrzymałam  i zrobiłam 





Buziaki  :)