Życie singla.
Zaczynam się zastanawiać jak to było przedtem bo już powoli
tracę pamięć.
Przychodziłam do domu, nikt na mnie nie czekał.
Gdy pracowałam np. kilkanaście dni pod rząd po kilkanaście godzin dziennie.
Jak nie
zrobiłam sobie zakupów lub nie zdążyłam wejść po pracy do sklepu bo wszystko
zresztą było już zamknięte, to musiałam wygrzebywać z szafek dawno zakopane
rzeczy do zjedzenia.
Najczęściej jadłam na sucho płatki kukurydziane zagryzałam
starym owocem zapomnianym w lodówce lub surową marchewką.
Piękne czasy.
Gdy nie robiłam zakupów przez tydzień i nie sprzątałam w
mieszkaniu bo serio nie było kiedy.
Praca, sen, praca, sen.
Tyle mnie widzieli.
Gdy moim śniadaniem była herbata i w biegu brana kromka
pieczywa chrupkiego gdy biegłam na przystanek – prawidłowe śniadanie było
przecież konsumowane w pracy.
Pranie nastawiane raz w miesiącu, przecież kobieta pracy i
sukcesu ma tyle ciuchów, że de fakto nawet i dwa miesiące prać niczego nie
musi.
Znajomi ''odwiedzani'' na messengerze na fb czy skypie, ewentualnie
rozmowy telefoniczne w godzinach nocnych.
Dzień wolny był celebrowany – wyspaniem się, ogarnięciem
siebie i mieszkania, potem wizytą u rodziny na koniec zakupami.
Dzień wolny wystarczał aby wszystko ogarnąć.
No tak, bo wszystko było na swoim miejscu.
Nikt nie widział jaki masz syf w
mieszkaniu, nikt z niezapowiedzianą wizytą nie przychodził.
Czułam się jak wolny ptak, bez zobowiązań, bez poczucia
winy, bez nerwów i stresów że to że tamto.
W nocy mogłam chodzić po mieszkaniu nago, jeść kolację o 1:00 ,pisać bloga o 3:00 nad ranem i oglądać w kółko moje ulubione seriale.
A budzik dzwonił rano 10 razy zanim się obudziłam….
Życie w związku.
Codziennie rano sprawdzam czy aby na pewno jest co zjeść na
śniadanie.
Bo śniadania jadam już w domu ,budzik muszę wyciszać,
chodzić na palcach rano, chodzić na zakupy co drugi dzień, chodzić do starego
mieszkania po ‘’coś’’ lub zanieść ‘’coś’’.
Do przystanku mam dużo dalej niż przedtem, więc wstaję pół
godziny wcześniej niż zwykle.
Co chwilę sprawdzam czy się nic nie stłukło, czy nie mam
ewentualnej niespodzianki typu – nie ma chleba na rano na śniadanie.
Zakupiłam w cholerę odświeżaczy powietrza bo cały czas
wydaje mi się, że śmierdzi w nowym mieszkaniu.
Sąsiedzi nie ci sami, nic zrobić nie można.
Coś im
przeszkadza, to za głośno, to to-to tamto.
Ja przekładam coś w jedno miejsce, On w drugie.
Latam jak głupia rano szukając kluczy, wody, chusteczek i tym podobnych.
Kiedy ja wracam po popołudniówce chcę posprzątać, popichcić czy się ogarnąć , On chce iść spać bo ma na rano do pracy.
Ja białe, On czarne.
Wszyscy mówią – dorosłe życie.
Jakie dorosłe się pytam?
Mieszkanie z drugą osobą po prostu.
Śmieję się sama do siebie codziennie…
Bo w końcu zaczęło się
cosik ‘’dziać’’ w moim życiu.
Bynajmniej nudno i monotonnie nie jest !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz