I moje ciekawe życie.
Jak nie urok to sraczka.
Jechaliśmy do Anglii dość długo,
a na wejściu od współlokatora uzyskaliśmy trzy super wiadomości :
1)Nie ma Internetu,
2)Nie działa prysznic,
3)Zapomnieli nam śmieci wywieźć.
EEEEE, że co?
Po to jadę tu na urlop, żeby mega odpocząć, wyleżeć się w wannie, nadrobić jak zwykle zaległości w obijaniu się, gotowaniu, czytaniu artykułów (które mam pozapisywane ), trochę popisać bloga i dostać mega odleżyn od oglądania seriali na necie.
To teraz trzeba było cały plan przearanżować i wymyślić co będziemy robić.
Na nowo.
Tymczasem doszłam do wniosku, że nic mi nie stanie na przeszkodzie nadrobić trochę pisania, przecież da radę robić to w Wordzie, zdjęcia już pozmniejszać i przygotować wsio.
Jak pojawi się net to tylko kopiuj wklej, dodaj zdjęcia i pach bum- posty będą.
Jak zwykle śmieją się ze mnie, że jadę zmienić garderobę prosto do Anglii.
Dwa razy w roku – odpowiadam na każde ich stwierdzenie.
No ej no bo jak to tak ?
Przecież to w naturze kobiecej, żeby sobie coś kupowała, minimum jedną rzecz na miesiąc.
Serio, nie znam nikogo – żadnej takiej kobiety, która chociaż pary gaci za 5 zł nie kupi w miesiącu.
A ja jak przyjeżdżam to za całe pół roku niekupowania sobie niczego – kupuję ,plus na zapas na kolejne sześć miesięcy..
Efektem każdorazowej wizyty w Anglii jest 20kg walizka duża, 10kg podręczna i torebeczka na ramię (niby 33x20x20 ).
Oczywiście jako standardowy typowy ośmieszający się polak przewożę więcej niż można do tego stopnia, że nawet brakowało mi gdziekolwiek już miejsca, żeby cokolwiek wcisnąć, a kilogramów mi zostało do uzupełnienia, więc po kieszeniach kurtki miałam schowaną piżamkę.
W jednej kieszonce górę w drugiej dół.
Typowy polak ubierze także na siebie dziesięć bransoletek na rękę, trzy swetry na siebie itd.
Chociaż nie wiem może inne narodowości też tak mają ?
Załadowana po pachy po londyńskich zakupach, nie omieszkałam wejść jeszcze do małomiasteczkowego / lokalnego Charity shopu (tzw. Lumpeksu czy - Pewexiku jak my to mawiamy ). Znajdziemy w nim dosłownie wszystko, jak to w takich zagranicznych bywa (w Polsce bynajmniej takowego nie widziałam ).
Polowania na interesujące rzeczy bywają bardzo skrupulatne, trzy godziny później podeszła do mnie Pani i powiedziała, że zamykają już po Pani ma fryzjera i generalnie czekają tylko na mnie, żebym wyszła.
Oopsie daisy !
Za wór 120 litrowy ciuchów i innych interesujących rzeczy zapłaciłam bagatela 15 funtów
(75 zł).Tutejsza Pani uwielbia dawać super zniżki, coś za darmo dorzuci ,plus – mają tyle książek ,że sprzedają je po 10 pensów ( 50 groszy ), nawet ogromne słowniki i książki kucharskie .
Bywa i tak, że są nowiusieńkie.
Nie szalałam w tym roku z książkami , bo potrzeba mi było ciuchów na potęgę, poza tym nie mam w tym roku raczej możliwości tak jak ostatnio przewiezienia mi rzeczy autem do Polski prosto pod sam dom.
Upajam się będąc tutaj smakami brytyjskimi, międzynarodowymi, z całego świata.
Nie obeszło się bez curry z owieczki od prawdziwego hindusa naszego znajomego, brytyjskiego Yorkshire puddings oraz chińskiego shreded chili chicken with bamboo shoots and water chestnuts. Zresztą jak zwykle.
Taka moja wyprawa w świat smaków kilka razy do roku.
Bez tego czuję, że mój wyjazd się nie udał.
Wszystkie kubki smakowe muszą być muśnięte odpowiednio każdym smakiem.
Złapałam doła strasznego będąc tutaj odnośnie tego braku Internetu, nie mogę w pełni pisać bloga. Już naprawdę strasznie dawno nie wzięłam dupy w troki i nie usiadłam przed tym laptopem na kilkanaście godzin porządkując wszystko , szukając zdjęć i skupiając się na dopisaniu do końca wszystkich postów.
Czuję się jakaś taka pusta w środku, brakuje mi weny, nie wiem czegoś, kopa w tyłek.
Czuję, że to wszystko przez to nowe mieszkanie i mieszkanie z drugą obcą mi osobą czyli moim facetem.
Dziś moja psiapsi P. na swoim snapie powiedziała do nas wszystkich piękne słowa :
‘’Jak chcesz pisać to pisz, nawet jakby to miało być tylko dla samej siebie’’.
Wydaje mi się, że to Ja jej to powiedziałam jakiś rok temu, a teraz to moje słowa przemówiły przez Nią.
Bynajmniej coś mnie trafiło w serducho i się wzięłam dziś za pisanie.
Za każdym postem , które moja droga P. dodajesz czuję taką dumę, jak wtedy z Tobą rozmawaiałam i mówiłam, abyś uzewnetrzniła swoje mysli i ,że od razu będzie ci lepiej...Eh...
Zmieniając temat.
Bosze jak ja kocham tą Anglię, i ten deszcz i te biegające po drodze zajączki, perliczki i wiewiórki.
Tęskniłam .Jak zwykle.
Oj bardzo…
Następny kierunek --- > Medjugorje w Lipcu !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz