sobota, 22 listopada 2014

Health please come back!!!

Tęsknię za Anglią. 
Wiedziałam,że to powiem.Heh.
Jak to jest kiedy życie traci sens, wiecie może? 
Ja już wiem. 
Nie mogłam sobie całe życie znaleźć miejsca.
W duchu czuję się amerykanką, nie polką. Może to dziwne , ale tak jest. Tak zostało mi od dziecka wpojone- masz się uczyć angielskiego tj AE (american english). I tak jakoś zostało,miłość do Ameryki,Stanów,Nowego Yorku. Męża Amerykanina do dnia dzisiejszego załapać mi się nie udało, choć przyznam , iż mam znajomego , który mieszka w moich okolicach i pochodzi ze stanów własnie. Poza tym tak czy siak Polacy do Ameryki potrzebują wizy. Pomimo, iż marzyłam o tym ,żeby swoje życie rozpocząć od nowa, cofnąć się w czasie i chodzić w sukni i gorsecie no i nie mieć prądu. Albo w tych czasach, ale na innym kontynencie się urodzić, nie w Polsce. 
Wyruszyłam do Anglii ze znajomymi, tfu , wróć, bez nich, bo afery były i zostałam sama. Rada na przyszłość : ufaj tylko sobie i licz tylko na siebie! 
Przecież Anglia mi się podobała.... No cóż, nie dość,że wymagania maja tam inne w stosunku do pracy niż w Polsce, to jeszcze na dodatek zachorowałam. I nie mogę, a raczej mam zabronione póki co tam mieszkać. 
Teraz śmiać się czy płakać? 
Sami powiedzcie.
 Marzenia czasami się spełniają, ale z powodów od nas już niezależnych, trzeba wrócić do stanu wyjściowego, cofnąć się. To był mój sens życia,, wyjechać, odciąć się od wszystkich i wszystkiego. Poznać nowych ludzi, narodowości, obyczaje, iść do takiego miejsca pracy, które jest dostępne tylko  za granicą.
 I co. 
 Lipa. 
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest ,że tak przyzwyczaiłam się do transportu metrem i pociągami ,że teraz komunikacja autobusowa mnie przytłacza i smuci. 
Tęsknie. 
A brak samolotów przelatujących mi nad głową gdzieś w oddali w obłokach jest frustrujący. Co wyjdę z kawą na ogródek czy ławkę pod blokiem to patrzę się w niebo z wielka nadzieją,że zaraz jakiś samolot przeleci...
 I co dalej?
Co z marzeniami? 
Cofnęłam się. 
Miejmy nadzieję,że taki jest Boski plan. 
Babcia tak ostatnio stwierdziła, ''że tak miało być''. 
Może i lepiej faktycznie, tego to ja nie wiem. 
Wiem jedno, ja tu nie zostanę na długo i zapieram się rękami i nogami i przyrzekam sobie w duchu,że uzbieram kasiurę i sajonara wszystkim. 
Tak nie może być,że ja chodzę po polskich ulicach i płaczę z nieszczęścia.Bo nie chcę tu być.Zaczerpnęłam normalnego życia w Anglii i uwierzcie mi ciężko jest wrócić później z tak rozwiniętego kraju do Polski znowu. I już się wcale nie dziwię ludziom, których znam i którzy wrócili po 5,6,8,10 latach z innych krajów do PL i narzekają i żałują,że wrócili.

Przydałaby się wizyta w Medju i naładowanie bateryjek na nowo. Ojjj tak!!!!!

Tymczasem ja we Wro, zawinęłam tyłek, wrzuciłam szczoteczkę do zębów, bieliznę oraz piżamkę z Primarka ( cieplutką z polarku! ) i pojechałam sobie do psiapsióły. 
Bo ta gonitwa za pracą mnie wykańcza - nie mam na nic czasu, nawet z kimś oko w oko pogadać, więc wsiadłam w autobus i jestem. O!
 I zaraz idziemy na Jarmark Świąteczny na winko. O!

 A ja zapraszam na codzienne konferencje o g. 21:45 polskiego czasu :


http://login.meetcheap.com/conference,89829096



Brak komentarzy: