środa, 22 czerwca 2016

Idziemy na Podbrdo.

Naszą podróż zaczynamy od  zejścia z ulicy ( nie powiem której bo nazwy nie znam -dopiero w tym roku ponazywali ulice w Medju ) i wejścia na, praktycznie pole. Zresztą takie tłumy w ta stronę idą zawsze,że każdy głupi trafi.
Ja na to mawiam nie droga na Podbrdo ale ''brązowa ścieżka'' z tego względu , iż kolor gleby jest brązowo -czerwony.






                         Na każdym kroku ludzie zaczepiają i chcą abyście cosik od nich kupili.
        Ja kompletnie unikam kontaktu wzrokowego z tymi ludźmi. Przechodzę i udaję ,że nie słyszę.
                                            Najgorzej jest podczas  trwania festiwalu.




Idziemy sobie dalej.



Tak wyglądają typowe stoiska z dewocjonaliami. 


I powoli wchodzimy na górę.
Kamyczki,ba! kamyki całkiem spore.Przeleciałam całe Podbrdo w japonkach dwa lata temu .


Pierwsza stacja, a raczej miejsce w którym powinniśmy się zatrzymać to brązowy krzyż.
Niektórzy ludzie wchodzą tędy na boso idąc w intencjach za coś,kogoś, odmawiając różaniec.


Pierwszy krzyż.
Brązowy krzyż. Tu Ivan miewa objawienia, wcześniej miała tu też Mirjana



Pośrodku Podbrdo jest figurka Matki Boskiej.




Na końcu Podbrdo jest niebieski krzyż.
To tutaj Mirjana miewa objawienia.




Osobiście uwielbiam tu chodzić nocą.Rzadko kiedy nikogo tam nie ma.
Zazwyczaj siedzi tu grupka Włochów i odmawiają na głos różaniec.
Chadzam sobie rok w rok w granicach godziny 24 lub 1.


Obok niebieskiego krzyża, z boku jest drugi mniejszy.

Całej tajemnicy nie mogę za każdym razem zdradzać, bo co potem zobaczycie jak przyjedziecie ?
I o czym będę pisać?

Najpiękniej jest tutaj późnym wieczorem i wg mnie  tylko podczas trwania Festiwalu, kiedy całe Podbrdo świeci się oraz gdy widać z daleka jak ludzie wchodzą na górę i świeca sobie drogę latarkami.
Moje skromne zdolności fotografowania niestety dalej nie potrafią uchwycić tego momentu.









niedziela, 19 czerwca 2016

O restauracjach w Medugorje.

Odwieczne pytanie każdego.
Gdzie dobrze zjeść. 
Dotarliśmy już do naszego celu podróży,do danego miasta. 
Jesteśmy głodni.
Co dalej? 
Większości to obojętne, byle by był wolny stolik i było tanio.

 Znajdujemy się w Medugorje. 
Mieście gdzie nie ma nazw ulic, więc jak dla mnie ciężko będzie Wam wytłumaczyć jak tam dojść. 

Obeszłam praktycznie wszystkie knajpki i pizzerie. 

Nigdzie nie znajdziemy tak dobrego smaku jak u ''Viktora''.
''Victor's'' pełna nazwa. 

Piwko za 2 euro, pizza od 4 do 6 euro.
Dość duża, spokojnie najecie się w dwie osoby.Smak nie taki jak we Włoszech czy Polsce, inny,bo przecież jesteśmy w innym państwie.Ale ujdzie.Tzn. jest smaczna.Na cienkim cieście.Bośniacy nie dodają tylu dodatków i sera.Ale jeśli chodzi o inne knajpy i smak,to u Viktora najlepsza.Sosu czosnkowego nie posiadają w ogóle, więc nie raczcie się pytać, bo nie wiedzą co to jest.Trzeba poprosić o keczup albo ichniejszy niezbyt dobry bo słony strasznie majonez , który tam zwie się ''majo''. Obsługa rewelacyjna, z roku na rok przyjeżdża coraz więcej polaków, tak więc w ramach rozwijania biznesu, większość kelnerów rozumie i UMIE mówić po polsku.A Menu jest w więcej niż 5 językach. Jak kelner podchodzi to się pyta: ''Polski?Angielski?Włoski?''. Miłe to jest bardzo, iż większość polaków ma problem z mówieniem po angielsku.Tu nie ma się czego bać.Fakt karta menu troszkę śmieszy,bo wiadomo- nie można nigdy dosłownie przetłumaczyć jednego języka na drugi. 





Takim oto sposobem zamiast lazanii , mamy łazanie.






Właściciel knajpy, Viktor, widać go z daleka, stoi i obserwuje,podchodzi do klientów,pyta się czy smakowało.Czasami jak jest duży ruch,że  też obsługuje ludzi.
Ja w zeszłym czekałam ponad 45 minut na stolik.Tak, aż tyle.
Po mszy i adoracji zawsze chodzimy coś zjeść jakoś o 22-23.Naszą rewelacyjna knajpkę obok pensjonatu zamknęli z niewiadomych nam przyczyn, więc przerzuciliśmy się na Viktora. Po mszach i tym podobnych każdy jest głodny, bo fakt istotny,siedzisz na placu od południa do późnego wieczora.O wodzie zazwyczaj tylko. Tak więc ruch jak na Marszałkowskiej w Warszawie, każdy się pcha żeby jak najszybciej zjeść.A każdy wie, gdzie najlepiej to zrobić. U Viktora! Większość zniechęconych czekaniem ludzi odchodzi, ja byłam wytrwała w tym roku, tyle czekania...
Ale warto było, chciałam sprawdzić czy zeszłoroczna lazania dalej jest tak dobra w tym roku. 

                                                            Tu 2013 rok 




Dalej 2014




W tym roku też postanowiliśmy spróbować czegoś innego,regionalnego z Menu.
Koleżanka , która jeździ od 10 lat i która je tylko u Viktora bardzo zachwalała tzw. owal wegetariański. 



Cena, śmieszna, 5 euro.Czyli 20 złotych polskich.
Za co? 
Co jest na talerzu?
Frytki,2 rodzaje sałaty, ryż, serek biały ( w smaku przypomina masło pomazankowe te z Czech),pieczarki,kotlet z sera żółtego,3 plastry cukinii grillowanej i papryki i pomidora.Wsio obsypane ich regionalnymi ziołami i polane oliwą z oliwek.Do tego dostajesz mac zestaw na stojaczku : oliwa z oliwek,ocet balsamiczny i ocet winny.Plus na osobnym talerzyku ich regionalny chlebek, coś a la pita takie wielo-zbożowe z wybitym rysunkiem na tym chlebku,wygląda to mega interesująco. Niestety zapomniałam zrobić zdjęcia.Za rok się postaram! 

Nie wiedziałyśmy, że to takie syte i zamówiłyśmy po jednej porcji z koleżanką na głowę.Nigdy więcej tego błędu nie popełnimy.Jedną porcją dwie osoby dosłownie i przepraszam za wyrażenie, nażrecie się jak świnie.Za całe 2,5 euro wtedy to wyjdzie.Gdzie tak tanio w Polsce zjesz?Nigdzie. 

 Zamieszczam tu linki gdzie możecie sobie sami wejść i zobaczyć. 






 Tymczasem jak tam dojść...?!!!
Stoicie ze Smartphonem w ręce pod kościołem w Medugorje.
I czytacie mnie w tej chwili.

Jak tam dojść? Kilka wskazówek. 

1)W Medugorje są dwa sklepy o nazwie Namex. Ten mniejszy jest obok placu. Naprzeciw Namexa po drugiej stronie ulicy jakieś 100 metrów( może mniej) niżej jest Viktor.

 2)Stoicie na placu. Kierujcie się do tak zwanego ''przejścia'' , wyjścia na ulicę, korytarzem ze sklepikami zaraz przy małej kaplicy. Wychodzicie tym przejściem i widzicie ulicę. Przejdźcie na druga stronę.Stoicie?OK.Teraz idziemy w górę tej ulicy.Miniecie jakieś 10 sklepików i będzie wisiała karteczka zielona z napisem ''Victor's''.To tu.To ta knajpka. 


Teraz drugi obiekt westchnień,Restauracja Colombo.
Znajduje się naprzeciw kościoła Św. Jakuba.Zaraz za winklem.
Gdy stoicie twarzą naprzeciw kościoła to obróćcie się,żeby być twarzą do ulicy. Przejdzie na drugą stronę ulicy i idźcie w prawo.Ciężko znaleźć ta knajpkę, albowiem jest ona tak jakby na balkonie.My zawsze się tu znajdywaliśmy. 
Wiecie jak to jest,każdy się rozproszył na placu , każdy wyszedł z pensjonatu na msze o innej porze, nikt nikogo potem nie może się znaleźć. A przecież się umówiliście na jakieś żarełko ''po''.
Colombo zawsze był naszym punktem spotkań.A raczej '' na balkonie'' tak mawiamy.
Spotkamy się ''na balkonie'' mówiliśmy.
No więc jak skręcimy w prawo to patrzmy się w górę,dosłownie, ogromny balkon ze stolikami i zielonym baldachimem to Colombo.Jak dalej nie możecie znaleźć, to na słupie z lampą jest znak restauracji i strzałka w lewo gdzie trzeba iść. Przy wejściu do knajpki jest sklep ''Video Dani Shop''.To tu można zdjęcia kupić z Festiwalu, wywołać coś na szybko i wiele innych rzeczy zrobić. 
Columbo jest ogromna knajpą, najczęściej przychodzą tu amerykanie i irlandczycy.Kelnerzy perfekt po angielsku gadają, przystępne ceny, muzyczka w tle, bardzo sterylnie czysto i można palić w środku nawet. Jest tu i pizza i piwo, wszystko.
Najbardziej nam zasmakowały pyszne lody, a raczej puchar, 4 gałki z bita śmietaną i wafelkami i sosami za całe 2 euro.
Wieczorem knajpa tętni życiem, też trzeba czekać na miejsce, piwo i śmiech to nierozłączny widok tego miejsca. 
W tym roku dostali znaczek/nagrodę z Trip Advisora! 
Mam tylko zdjęcia ze znajomymi w Colombo , a nie chcę naruszać ich prywatności, dlatego podam Wam linki, to sobie sami obejrzycie. 


Colombo ma tez profil na fb i tam jest wiele zdjęć całej Restauracji. 


Mam nadzieję,że kiedyś też tam pójdziecie i zaznacie tego samego co Ja!


P.S. 
Lazania u Viktora-  najlepsza na świecie, nigdzie takiej nie jadłam, nawet we Włoszech! 
A wegetariańska opcja lazanii też dobra, inna , warto spróbować. 

Enjoy !



Na co tak naprawdę czekasz?

Na co czekasz?

Na koniec świata? 
Na miłość swojego życia? 
Na to ze ktoś ci w końcu w czymkolwiek pomoże...?

Gwarantuje Ci ,że ani na to, ani na to. 

Ogarnij się,jesteś z tym wszystkim sama.
Tak ,jesteś dorosła. Bo jesteś dorosła, nie masz już nastu lat. T
Tak jak ja szukasz sensu swojego życia. Czy to czekanie jest czego warte...?!
A może tak na prawdę chcesz poznać przystojnego fantastycznego zielonookiego bruneta,wyjść za mąż,urodzić dziecko i być. Być po prostu być szczęśliwą. 
Chcesz być kochana,potrzebna, uwieść swoje gniazdko. 

Czy ty naprawdę tego chcesz ?

Przyjść do ciepłego domu,robić obiadki,przewijać pieluchy,kłócić się z mężem. 

To jest ten sens życia? 
Czy warto? 
Czy to ten facet z którym się teraz spotykasz to będzie ten jeden jedyny ?
Czy to jest miłość twojego życia? 

Czy czujesz ''ze żyjesz''?
Ja czuje ze żyje po 12 godzinach pracy i zmianie stanowiska pracy ze zwykłego szarego pracownika na stanowisko kierownicze,kiedy wychodzę z pracy i wiem ze wszystko zrobiłam,ogarnęłam i nikt mnie po nocach nie będzie budził ''bo coś tam''. 
Wtedy czuje ze żyje.Plus jak mi nogi do ''d'' wchodzą. 

Ale czy przyznając się sama sobie,stając przed lustrem jesteś w stanie powiedzieć ze to jest tego wszystkiego warte.
Czy tylko na to czekasz? 
Na uznanie innych ludzi? 
Czy kiedykolwiek dostałaś ogromnego kopniaka w dupę,że nie wiedziałaś jak się nazywasz i że tak serio seryjnie nie wiesz o co kaman w tej grze zwanej się życiem?

                    Na co wiec czekasz? Na gwiazdkę z nieba? Na znak od Boga?

 Na znak wyryty na ścianie co masz w życiu ze sobą począć...? 
Poszukujesz sensu tego wszystkiego...? 

Medugorje niebawem. Medugorje mnie leczy,uspokaja, koi złamane nerwy. 
Wycisza.Niewyobrażalnie. 
Rok w rok zadziwiając również niesamowitymi ''cukierkami '' w formie prezentów od życia,spełnionych marzeń, następnych szans.


Modlę się.Nie mówię ze codziennie,nałogowo,jak mocherowa babcia,ale modlę się. 

Ja szukam tego wszystkiego,próbuje złożyć do kupy.Sens,życie. Sens życia.

Czy kiedykolwiek będzie mi dane wyjaśnienie tego wszystkiego.
Nie wiem.
Nic nie wiem. 
Maybe baby. We will see. 

Każdy nowy sukces -cieszy. 
Każda porażka- martwi ale jednocześnie wzmacnia. 
Każda wylana łza,utwierdza w jakimś tam przekonaniu. 
Wiara trzyma w ryzach. 
Przyjaźń wspomaga w cierpieniu. 
Rodzina to niestety tylko rodzina. 
Pieniądze -sensu życia nie dadzą.
Zdrowie.Nie ma o czym wspominać. 
Podróże - uszczęśliwiają na chwilę. 

 Sens życia jest dla każdego inny. 


Niestety dla mnie dalej poszukiwany i wyczekiwany. 


Czekam. 


Zegar bije.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Santorini - raj czy przekleństwo?

Często gęsto brakuje mi totalnego lenistwa i kompletnego bezrobocia. 
Potem przypominam sobie jednak,że gdyby nie to, że zasuwam jak beduin bez dni wolnych,to nie miałabym pieniążków i potem urlopików i moich szalonych podróży.

Ja- odwieczny podróżnik,,telemaniak,pracoholik i dużo tych - ików bym znalazła - zakochałam się w Santorini ! 

Dzielę się z Wami moją głęboko zassaną wiedzą przez cały tydzień mojego dość intensywnego pobytu.
A raczej wędrówki wysokogórsko -plażowej. 

Zacznijmy od tego,iż na wyspę miało mało co latać, okazuje się , iż zarówno Norwegian jak i Easy Jet plus Ryanair i klika innych lini. Wcale nie taka mała ta wyspa jednak.





Przy starcie z lotniska bałam się , iż nie zdążymy nabrać prędkości i wylądujemy w morzu ;)







Wiele pięknych miejsc do odwiedzenia jak to zwykle w każdym kraju/państwie/ wyspie.
Pochwalić się mogą na przykład Muzeum Wina, jedno z dziesięciu największych na świecie.
Trzy plaże w trzech różnych kolorach.





Zdziwiona byłam widokiem


Niestety był tylko jeden na całą wyspę, plus dwa Carefury i Mcdonald.
Może było ich więcej a ich nie zobaczyłam?
Nieee, to wydaje mi się nie możliwe. 

Wyspa sama w sobie nie podobała mi się.

Czarny piasek, w morzu nie wiadomo jak szybko dno się nagle skończy,przecież to wyspa na środku morza . Heloł. Bałam się wejść do morza dalej niż 1 metr od brzegu .


Pięknym zaskoczeniem był dla mnie język.Wszędzie angielski.Nikt się nie kokosi z greckim. Międzynarodowy jest przecież.Nawet na czarnym zadupiu jak tutaj.



Jak w każdym turystycznym miejscu, budują się,co kilka kroków.
Interes się rozwija.Bogacze przyjeżdżają zwłaszcza do Oi ( Oia).
Miejsce w które przyjeżdżają Kardaszianki. I pełno japońców ;)



U nas wódka tania, u nich winko.
Rzecz jasna próbować trzeba, kto za taką cenę by nie kosztował?


No ale...

Nie hodują sami warzyw i owoców.
Wszystko jest sprowadzane z Krety.
Bo jak to pewna Pani w warzywniaczku nam powiedziała :''
To nie stąd to wszystko,każdy uprawia dla siebie w ogródku albo dla sąsiada ''.



Oczywiście nie mówię o winnicach.
Bo ich troszkę jest i Santorini słynie z produkcji super słodkiego wina o nazwie ''Santo''.




To mnie dalej zastanawia.
Na każdym kroku,a raczej w każdej toalecie ten napis.
Wyrzucamy do śmietniczka.
Hmmm.
Niezbyt to higieniczne uwierzcie mi.



Język mówiony językiem,ale czytany już gorzej.
Niestety często po angielsku już tłumaczenia nie było.
Pocałowaliśmy klamkę w Carefurze.



Osiołki.Tak to są osiołki,nie konie.
W Firze jest 200 schodów prowadzących do mini portu.
Żeby z nich zejść lub wejść można wypożyczyć specjalnego osiołka za 5 euro.Są specjalnie hodowane  na większe ,tak aby mogły udźwignąć ludzi.
Sapią ,prychają i ledwo idą w jedną i drugą stronę ze zmęczenia w tym upale.



Generalnie wyspa cudna,otoczona tzw. cykladami ( udało mi się przy dobrej pogodzie zobaczyć z przodu wyspy około 15 małych wysepek ).Bomba.
Niezapomniane przeżycie.
I w około morze, z jednej strony jedno z drugiej drugie.
No rewelka.
Zapiera dech w piersi.
Wiem,że dużo jeszcze przede mną do zobaczenia i zwiedzenia, a takich miejsc jak to jest miliony, ba! nawet są lepsze.
Ale póki co zapisałam sobie to miejsce jako jedne z piękniejszych jakie w życiu widziałam.

Podobno mają małą przestępczość ,bo kto by chciał ukraść tu samochód czy cokolwiek innego skoro jedynym środkiem transportu  na pełny ląd jest samolot albo prom ?

Całą wyspę można w godzinę jak się sprężysz przejechać.
Autobusy jeżdżą jak jeżdżą a le tak podobno w całej Grecji jest.
Brak rozkładu autobusów i kompletny brak oznakowanych dróg mnie dobijał każdego dnia.

Wiało jak jasny gwint, niby 18 stopni na termometrze a w pierwszy dzień strzaskałam się tak na czerwonego buraka ,że leciałam po krem do opalania i po opalaniu.
Pogoda zdradliwa.Właścicielka obiektu w którym nocowaliśmy mówiła,że tu tak zawsze bo przecież to wyspa.

Jest jedno wielkie ale...



Wulkan.

Santorini jest wyspą wulkaniczną.
Wulkan położony na wysepce, jeden krater nieaktywny , drugi już tak.
Oczywiście monitorowany przez wszystkie możliwe urządzenia.
Czytałam w ichniejszej gazetce,że wybucha raz na tam kilka tysięcy lat.
Ale po usłyszeniu i przeczytaniu historii tworzenia się wyspy Santorini, no nie byłabym skłonna tam mieszkać i żyć.Serio.
Za duże prawdopodobieństwo wszystkiego.
W życiu przecież wszystko jest możliwe.
A z naturą nie wygrasz.






sobota, 11 czerwca 2016

Nawiedzone mieszkanie czy po prostu totalny pech ?

Zaniechałam mój projekt o upieczeniu wszystkiego z mojewypieki.com
Dalej nie wiem jakim cudem to się stało. 
A, przez współlokatorkę.
Skończyłam za to ''Singielkę ''.
Myślicie,że Tomasz zbierze się na odwagę ? 
Zaczęłam meksykańską telenowelę ''Cristinę''.

Mój misz masz słowny i natłok słów ostatnio podobno zabijają. 
A no i byłam w szpitalu tydzień temu.
A dziś zalało mi przed chwilą łazienkę. 
Idę zaraz sprawdzić do piwnicy,czy to rura pękła pod wanną czy cuś. 
Boję się. 
Sama w domu jak palec, chłopa żadnego obok, na dodatek sobota i co ja zrobię? 
Koniec końców wydaje mi się ,że będę zmuszona do pluskania się pod prysznicem.... 
Czego nie chcę. Albo u sąsiadki. 

Wiem,że się martwicie ale już u mnie praktycznie wsio ok. Dostałam kroplówkę.
Lekarstwa w domu. Podobno to ze stresu też tak się stało.
Chociaż lekarz jak nie wie jak Twój stan wyjaśnić to zwala na brak ruchu i dużo stresu.


Rozłożyłam walizkę w moim ''podróżniczym pokoju'' i jest good. 
Kostium kąpielowy,szczoteczka do zębów z pastą ,poduszeczka i różaniec już schowany.
Do tego powerbank.
Mogę jechać na tripa do Medjugorje.
Więcej mi nie potrzeba.

Medaliki moje medżugorskie się nie znalazły i dalej za nimi tęsknię. 

Zaniedbuję siebie,nie mam na nic czasu,boszzz. 
Tylko praca i dom,nawet na spacer nie wyjdę. 
Cóż to się z człowiekiem porobiło w tym roku. 
I non top o tym samym Tu truję.
Jak stara baba.

Na dodatek spłuczka w łazience się zepsuła i nie ma kto naprawić, a TV w pokoju znowu zaczęło się włączać bez powodu.
Jak zwykle przed wyjazdem do Medjugorje dzieją się niestworzone rzeczy. 
Kilka dni temu była straszna wichura,mało okien z futryn nie powybijało.
Weszłam do kuchni a tam na meblach dziwny płyn spływał kroplami. 
Wyglądało to jakby jakaś ektoplazma/duch/zjawa czy cuś weszła do mojej kuchni i nagle rozbryzgała się po meblach kuchennych. 
To nie było śmieszne jak to musiałam wycierać o północy. 
Dalej sama w domu !Helołłł. 
Tragediąąąą. 
Zaczęłam się obwieszać moimi medżugorskimi bransoletkami ze Św.Benedyktem i odmawiać wieczorami modlitwę za dusze zmarłych. 
Brrr. 

Mam nadzieję, iż nic już gorszego mnie nie spotka.

Bo kilka lat temu plecak spadł mi z łóżka.dziwne,  trzy dni jakoś przed wyjazdem do Medugorje, a potem słyszałam tupot bosych stóp.

Już zagadka była rozwiązana co się tu działo u mnie w mieszkaniu.
W Medugorje wyszło szydło z worka.





                                                   No ale, nigdy nie mów nigdy mówią...


środa, 8 czerwca 2016

Ja się pytam - gdzie się podziali dżentelmeni ?

Powiedzcie. 
Gdzie. 
I nie tylko o to chodzi w sumie. 
Człowiek spotyka drugiego. Kobieta mężczyznę, czy na odwrót.
Idziecie na randkę, jedziecie na weekend. 
Kto płaci ?Pół na pół lub kobieta. 
Czy facet otwiera teraz drzwi jak wysiada z auta kobiecie lub drzwi przed nosem? Nie.
Kto umawia miejsce spotkania.Kto komu smaży smsy. Kto do kogo dzwoni. 
Kto się bardziej angażuje? Kobieta. 
Kto o kogo zabiega? Kobieta. 
Światem rządzą kobiety! Cieszmy się! 
Oj, jednak nie... 
Co się z nami stało... ??? 
Co chwilę się podburzam wszelakimi ostatnio zachowaniami ''związkowymi''. 
Widzę i słyszę tyle od ludzi,iż trzeba to po prostu napisać. 

Wydaje mi się ,że kiedyś o tym wspominałam.
Parę miesięcy temu poznałam chłopaka , który jak wychodziliśmy z pracy zapytał się która to moja kurtka i gdzie mój szal.Ja nie wiedziałam o co chodzi, coś tam burknęłam ,a po chwili On mi ową kurtkę założył na ramiona i podał szal. 
No ej.
Heloł. 
Puściłam to w niepamięć,lekko zszokowana. ale jak wsiadaliśmy do auta to nie wiedziałam co robi,czemu nie wsiada,a ów dżentelmen podszedł na moją stronę i otworzył mi drzwi. 
Tutaj odebrało mi mowę.
Nie śmiejcie się ze mnie,że to pewnie był ''starszy Pan '', bo był raptem niecałe 10 lat ode mnie starszy. 
I tacy ludzie-tfu tfu - faceci są. 
Uchowali się gdzieś w oddali.
Mało ich sama znam.
Raptem dwóch od tamtego owego szokującego dnia. 

Nie dajcie się wciągać w dziwne poplątane relacje,fanaberie ''związkowe''. 

Zasługujecie na kogoś kto Was doceni,wywoła uśmiech na twarzy,potrafi powiedzieć ''dziękuję i przepraszam '' otworzy przed Wami drzwi i duszę ( i portfel chciałam dodać,mimo iż to brzydko zabrzmi,ale taka prawda ). 
Ktoś kto ciągle czegoś od Was chce to nie dżentelmen, On by tak nie zrobił. 

W dawnych odległych czasach to facet zabiegał o dziewczynę , przynosił kwiatki,pytał o zgodę rodziców w celu ''wychodzenia na spacer''. 

Chce się przenieść w czasie i wylądować w epoce w której była pisana ''Duma i uprzedzenie '' czy ''Małe kobietki ''. Tam było pełno dżentelmenów.

Może kiedyś wynajdą kapsułę czasu.

Podburzona, oburzona,wyczerpana,zszokowana,zdołowana i beznadziejnie wściekła na cały Świat idę spać.




piątek, 3 czerwca 2016

Tęsknię za...

Życie jest skomplikowane. 
Człowiek narzeka,że podróże go męczą,czy zmęczyły bo tyle godzin samolotem-samolotami,potem autobusem,pociągiem,autem, bla bla carem... 
No tak..Wraca,odsypia ,wciąga się w wir pracy. I co następuje dalej? 
Tęskni za tym pakowaniem,podróżą,wiecznym odkrywaniem czegoś nowego. 
Za tym dobrym zmęczeniem... Tak to już w życiu jest.







Jechałam teraz dwa razy blabla carem do Wrocka.Chłopak w drodze powrotnej zapytał mnie :''To gdzie następny kurs?''
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Pytał ,gdzie znowu się wybieram skoro taka ze mnie podróżniczka, couchsurferka itd.
Zaśmiałam się bo powiedziałam,że nie wiem.Gdzie mnie los poniesie.
A zapomniałam przecież,że to już za 57 dni wyjazd do Medugorje.
No a potem co los przyniesie,odsuwam ten wylot do Irlandii już ponad rok,może w tym mi się uda polecieć...

Napisała do mnie kilka dni temu kumpelka,że byli w Medugorje na Boże Ciało u naszej Pani w Pensjonacie i że nas wspominali i w ogóle było mi bardzo miło.

Matko i córko,przecież ja zaraz się muszę zacząć pakować,żeby niczego nie zapomnieć!!!

A dziś w pracy nasz stały gość przyjechał i też wyleciał do mnie z tekstem ''Gdzie to się Pani cały czas podziewa?Co przyjeżdżam to Pani nie ma?!''.
No bywa i tak.
Kolejny przyszedł na obiad i mówi ''Co Pani taka opalona?''
Odpowiedziałam,że należy mi się c o jakiś czas urlop jak się wiecznie użeram z takimi typami w pracy,że hej.Psychicznie człowiek musi co jakiś czas odpocząć bo by nie wyrobił.
Tak czy siak wejście w trzydziesty rok życia, niespodziewanie dobrze się zapowiedział i trwa dalej.
Oby do przodu.
Tymczasem zaczynam robić listę rzeczy do spakowania do mojej krainy szczęśliwości , którą jest Medjugorje.

No i tęsknię za Santorini!
I za Norwegianem , którym leciałam,był boski !
Podróżnicy górą!