poniedziałek, 13 czerwca 2016

Santorini - raj czy przekleństwo?

Często gęsto brakuje mi totalnego lenistwa i kompletnego bezrobocia. 
Potem przypominam sobie jednak,że gdyby nie to, że zasuwam jak beduin bez dni wolnych,to nie miałabym pieniążków i potem urlopików i moich szalonych podróży.

Ja- odwieczny podróżnik,,telemaniak,pracoholik i dużo tych - ików bym znalazła - zakochałam się w Santorini ! 

Dzielę się z Wami moją głęboko zassaną wiedzą przez cały tydzień mojego dość intensywnego pobytu.
A raczej wędrówki wysokogórsko -plażowej. 

Zacznijmy od tego,iż na wyspę miało mało co latać, okazuje się , iż zarówno Norwegian jak i Easy Jet plus Ryanair i klika innych lini. Wcale nie taka mała ta wyspa jednak.





Przy starcie z lotniska bałam się , iż nie zdążymy nabrać prędkości i wylądujemy w morzu ;)







Wiele pięknych miejsc do odwiedzenia jak to zwykle w każdym kraju/państwie/ wyspie.
Pochwalić się mogą na przykład Muzeum Wina, jedno z dziesięciu największych na świecie.
Trzy plaże w trzech różnych kolorach.





Zdziwiona byłam widokiem


Niestety był tylko jeden na całą wyspę, plus dwa Carefury i Mcdonald.
Może było ich więcej a ich nie zobaczyłam?
Nieee, to wydaje mi się nie możliwe. 

Wyspa sama w sobie nie podobała mi się.

Czarny piasek, w morzu nie wiadomo jak szybko dno się nagle skończy,przecież to wyspa na środku morza . Heloł. Bałam się wejść do morza dalej niż 1 metr od brzegu .


Pięknym zaskoczeniem był dla mnie język.Wszędzie angielski.Nikt się nie kokosi z greckim. Międzynarodowy jest przecież.Nawet na czarnym zadupiu jak tutaj.



Jak w każdym turystycznym miejscu, budują się,co kilka kroków.
Interes się rozwija.Bogacze przyjeżdżają zwłaszcza do Oi ( Oia).
Miejsce w które przyjeżdżają Kardaszianki. I pełno japońców ;)



U nas wódka tania, u nich winko.
Rzecz jasna próbować trzeba, kto za taką cenę by nie kosztował?


No ale...

Nie hodują sami warzyw i owoców.
Wszystko jest sprowadzane z Krety.
Bo jak to pewna Pani w warzywniaczku nam powiedziała :''
To nie stąd to wszystko,każdy uprawia dla siebie w ogródku albo dla sąsiada ''.



Oczywiście nie mówię o winnicach.
Bo ich troszkę jest i Santorini słynie z produkcji super słodkiego wina o nazwie ''Santo''.




To mnie dalej zastanawia.
Na każdym kroku,a raczej w każdej toalecie ten napis.
Wyrzucamy do śmietniczka.
Hmmm.
Niezbyt to higieniczne uwierzcie mi.



Język mówiony językiem,ale czytany już gorzej.
Niestety często po angielsku już tłumaczenia nie było.
Pocałowaliśmy klamkę w Carefurze.



Osiołki.Tak to są osiołki,nie konie.
W Firze jest 200 schodów prowadzących do mini portu.
Żeby z nich zejść lub wejść można wypożyczyć specjalnego osiołka za 5 euro.Są specjalnie hodowane  na większe ,tak aby mogły udźwignąć ludzi.
Sapią ,prychają i ledwo idą w jedną i drugą stronę ze zmęczenia w tym upale.



Generalnie wyspa cudna,otoczona tzw. cykladami ( udało mi się przy dobrej pogodzie zobaczyć z przodu wyspy około 15 małych wysepek ).Bomba.
Niezapomniane przeżycie.
I w około morze, z jednej strony jedno z drugiej drugie.
No rewelka.
Zapiera dech w piersi.
Wiem,że dużo jeszcze przede mną do zobaczenia i zwiedzenia, a takich miejsc jak to jest miliony, ba! nawet są lepsze.
Ale póki co zapisałam sobie to miejsce jako jedne z piękniejszych jakie w życiu widziałam.

Podobno mają małą przestępczość ,bo kto by chciał ukraść tu samochód czy cokolwiek innego skoro jedynym środkiem transportu  na pełny ląd jest samolot albo prom ?

Całą wyspę można w godzinę jak się sprężysz przejechać.
Autobusy jeżdżą jak jeżdżą a le tak podobno w całej Grecji jest.
Brak rozkładu autobusów i kompletny brak oznakowanych dróg mnie dobijał każdego dnia.

Wiało jak jasny gwint, niby 18 stopni na termometrze a w pierwszy dzień strzaskałam się tak na czerwonego buraka ,że leciałam po krem do opalania i po opalaniu.
Pogoda zdradliwa.Właścicielka obiektu w którym nocowaliśmy mówiła,że tu tak zawsze bo przecież to wyspa.

Jest jedno wielkie ale...



Wulkan.

Santorini jest wyspą wulkaniczną.
Wulkan położony na wysepce, jeden krater nieaktywny , drugi już tak.
Oczywiście monitorowany przez wszystkie możliwe urządzenia.
Czytałam w ichniejszej gazetce,że wybucha raz na tam kilka tysięcy lat.
Ale po usłyszeniu i przeczytaniu historii tworzenia się wyspy Santorini, no nie byłabym skłonna tam mieszkać i żyć.Serio.
Za duże prawdopodobieństwo wszystkiego.
W życiu przecież wszystko jest możliwe.
A z naturą nie wygrasz.






Brak komentarzy: