piątek, 26 grudnia 2014

Let it snow,let it snow let it snow...!!!

Tak,tak wiem,święta i nikt nie ma czasu na czytanie. 
Ale wczoraj moim oczom po roku czasu bez śniegu w Anglii ukazał się prawdziwy pierwszy śnieg. Grudniowy, świąteczny śnieg.
Hmm, może określę to inaczej.Zawierucha.
W przeciągu godziny napadało,że hej. 
A dziś - wychodzę z domu do pracy i trzeba było wrócić się i buty zmienić. Porobiłam trochę fotek 
wieczorem z tej całej radości.

 


Gorzej niż małe dziecko tak się cieszyłam i skakałam po śniegu wieczorem, jak polecieliśmy ze znajomymi do Czech zobaczyć stoki.A tam to już w ogóle raj,dzieci z sankami,jabłuszkami,no mega full wypas.Czekałam na ten śnieg tyle czasu,że chyba pójdę jutro i się w nim wytarzam pod domem.


 

 Mój staruszek aparat naprawdę czasami mnie zadziwia jakie ciekawe zdjęcia potrafi zrobić.Na tym
zdjęciu niby niebo i spadający śnieg.

  

 Nio. Tyle śniegu już mamy. 

Całe Święta w pracy. I tak myślę, kiedy dostane dzień wolnego?
Toż to szczyt sezonu przecież.

Wściekła na siebie jestem ,bo miało nie być Kevina w Wigilię o 20 na Polsacie.Tyle walki o to było, w Tv o tym mówili. I co. Nie włączałam Polsatu bo po co skoro Kevina nie ma. A był. Dowiedziałam się wczoraj.Smutno mi, bo przecież to moja tradycja.I tradycji nie stało się zadość. Buuuuu. Wytłumaczyć Wam? To tak jakbyście mieli Wigilię bez karpia i makowca czy urodziny bez torta. 
No ej. 
Tak nie może być!
Co z tego,że włączyłam Kevina z lapka sobie. To już nie to samo!
 Kevin musi być w telewizji na Polsacie i z reklamami. Tymczasem reszta tradycji uchowana, wczoraj ''W krzywym zwierciadle: Witaj Św. Mikołaju'', a dziś ''I kto to mówi''. 

 Znajoma po powrocie z Czech, dała mi prezent. Nie dość ,że byłam fenomenalnie zaskoczona, bo dla niej nic nie miałam, nie chciałam przyjąć.Ale gdy powiedziała,że sama zrobiła ( a nie ukrywam,że ona gotuje bo gotuje, ale się uczy nowych przepisów itd - oczywiście moja mistrzowska ręka się do tego też przyczynia, bo jakże by nie inaczej! ) no to jak mogłam nie odmówić! Byłam z niej taka dumna! 
Wyściskałyśmy się i proszę co dostałam


 


A ja przyznam się bez bicia,że pierniczków nie zrobiłam. Bo foremek na mojej wiosce nie było!


 


 To zrobiłam rogaliki drożdżowe. 
Tylko dalej nie wiem,czemu posypując je za każdym razem cukrem pudrem,cukier puder znika? Wsiąka w tego rogala czy co ?
Nie wiem,zagadka przeze mnie jeszcze nie odkryta.


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Freaky time !!! 2 days before Xmas :)

Przepraszam,za dłuższą nieobecność. Ale opłacało się. Umowa o pracę :)
Maja-congrats :) Powinniście mi tu pisać :)
No więc, wszyscy blogerzy piszą,rozpisują się, dzień za dniem, a ja to co? Mam być inna?

 

Próbuję coś oglądać, jak czytaliście ostatnio, zabrałam się za powtarzanie Gotowych na wszystko.Mam sporą kolekcję przecież. 






















To tylko jedna z półek.

Przygotowania świąteczne mnie nie wykańczają, bo przecież kocham święta, a poza tym


 
Tak o mnie mówią.
Tak w ogóle to muszę ją w końcu kupić.

Ale nie ukrywam,że czasu brak na sen przy tych wszystkich przygotowaniach i takiej pracy jaka teraz 
mam.
Tymczasem u mnie w pokoju atmosfera , o, taka 

:  

Tylko brakuje mi do szczęścia ukochanych angielskich shortbreadów z Lidla., buuu, nie ma mi kto przywieźć. Paranoi dostaję. Jak jakiś nałogowiec.Wysłał by Ktoś, bo przecież niedługo to chyba wsiądę w samolot i polecę tylko po nie.Serio.

Chciałam się podzielić pięknym świadectwem, na które przez głupi przypadek natrafiłam kilka dni temu i własnie znowu oglądam, jest oszałamiające. 
Matka Boża mówi ,że nic się nie dzieje przez przypadek. Wszystko jest szczegółowo zaplanowane tam u góry. Tak więc chyba miało być
Dziele się dalej moimi wykopaliskami.
Tak w prezencie świątecznym. Ode Mnie dla Was -  wszystkich wiernie czytających o moich wywodach życiowych.
Dla ludzi nie rozumiejących angielskiego,przykro mi,że tego nie usłyszą. Nie znalazłam polskiej wersji. 
Christina Georgotas opowiada o tym, jak ''przez przypadek'' trafiła do Medugorje i co się działo po wizycie w tym cudownym miejscu. 
Dzięki takim świadectwom i takim ludziom, chce się żyć....
 Opowiada ona także jak oglądała filmik z Youtuba : 
Medjugorje, are you listening? Apparition 1 of 5 - 2002
Podaję go tutaj jako pierwszy link.Warto najpierw to zobaczyć,żeby się później od świadectwa nie odrywać.

https://www.youtube.com/watch?v=QnDjzrsnZzM


 Potem oglądajcie świadectwo. 

Świadectwo Christiny

 Jeszcze raz wow.
Bóg zapłać Jej za to. Obyśmy tak jak Ona potrafili żyć. 

 No i do zobaczenia po świętach, szykuję coś większego,ale to tak chyba nawet po Sylwestrze...
 Aha, bym zapomniała.
                                     Wesołych Wesołych i jeszcze raz Wesołych! 
Objedzcie się ile możecie bo następne dopiero za rok! Ślę lukrowe całusy zza marchewkowego ciasta.

czwartek, 11 grudnia 2014

Fall in love with Christmas. Again.

No.Mogę szczerze powiedzieć ,że własnie widziałam na Polsacie reklamę świąteczną.
Dotrwałam i obejrzałam do końca ''Przyjaciół'' i zaczęłam powtarzać ''Gotowe na wszystko''.
Ale tu nie o tym. 
Post miał być 6-tego Grudnia.Jest dziś.
Jest Mikołaj.
Z samego rana wyjmuję pudła z ozdobami,bombkami no i sztuczną choinkę .Niestety żywej mieć nie mogę-uczulenie . Zapuszczam sobie całą masę świątecznych piosenek, na czele jest Brenda Lee i słynne ''Rockin' around the Christmas tree'', oczywiście z ''Kevina sam w domu'', Britney Spears ''My only wish'' , Mariah Carey ''All i want for Christmas is You'', Celine Dion ''So this is Christmas'' i De su ''Kto wie czy za rogiem''.
Mogę tak w kółko.Mam tego masę. 
Łącznie z płytą zespołu Mazowsze, nasze babcie tego słuchały,stare jak świat,ale najlepsze polskie kolędy to są wg mnie.
Jak zaczęłam z rana, skończyłam koło 18.Ubierać choinkę, układać  prezenty pod ta choinką, dekorować mieszkanko w łańcuchy, kolorowe podgrzewacze, figurki reniferów, Mikołajów i aniołków a także wszędzie gdzie tylko można cukierki i brokatowe gwiazdki. 
Nie omieszkałam nawet dodać trochę akcentu amerykańskiego i pozawieszać różnego rodzaju skarpety tu i ówdzie.
Jako pierwsza na ulicy mam ubraną choinkę i palące się lampki w oknie. Jak jakiś czub. 
Mało tego, wyciągnęłam czerwony kocyk w reniferki, piżamkę też, no ba!Sweterek z Nexta, bluzeczka z Cubusa tez już czekają na założenie.Majtki ze św.Mikołajem, skarpetki z wzorkiem w prezenty, czapka św.Mikołaja, kolczyki z Primarka w różne świąteczne wzory też. Na Święta.
I dziś przyszedł kolejny zakup z Primarka, sweterek z głową św.Mikołaja. Funkiel nówka, trzeba się jakoś zaprezentować, co nie? 
Nie zdążyłam tylko zakupić w UK fartuszka świątecznego.
What a pity.
Może dostanę pod choinkę?

Obrusiki czerwone,zielone papierowe chusteczki, nawet świąteczny papier toaletowy z Biedronki. Pachnące muffinki cynamonowe na stole, pomarańczki z goździkami także.
Czekam na gości, ktoś by powiedział. 
Nie, moi drodzy, na Święta :)
A w Wigilię, jak chodząca choinka wyglądam, mam nawet wzorki choinek na paznokciach u rąk. Wszystko w tonacji zielono-czerwonej.
Brakuje mi chyba tylko tego,żebym się lampkami obwiesiła.
I czekam. 
Nie, nie na niezapowiedzianego gościa. 
Na moje ukochane filmy !!!
Tego też nie może zabraknąć, począwszy od ''Kevina sam w domu'' w Wigilię o g. 20, ''Jacka Frosta'' w I dzień Świąt popołudniu, ''W krzywym zwierciadle: Witaj św.Mikołaju'' wieczorem , ''I kto to mówi'' w II dzień Świąt , skończywszy znowu na bajce , którą kojarzę z dzieciństwa - ''Wszystkie psy idą do nieba'' z samego rana drugiego dnia.
A jak wg mojego rytuału nie ma tego w TV, to oglądam przez internet. Ha! To się nazywa XXI wiek.
 I ja przykuta do łóżka całe Święta. 
Wracając do tematu. 
Wyjęłam mój super ekstra zestaw do pakowania prezentów z milionem papierów,wstążeczek, pudełek,woreczków itd. Nie ma to jak dobra organizacja! A prezenty? Orientuję się co i jak i co komu potrzeba już od Stycznia. Zapisuję w tajemnym notesiku. Około Października zaczynam tzw. ''polowanie na prezenty'' i składuję je w szafie.
Powinny się uzbierać do 6-tego Grudnia, bo gdy ubieram choinkę, to je wtedy już pakuję. Dziwne może zjawisko, ale jako iż jestem maniakiem świątecznym i każdy o tym wie z moich znajomych, dostaję mega misję co roku od wielu ludzi. Chodzi mi o pakowanie prezentów. Jakbym swoich nie zapakowała w ''Mikołaja'' to nie miałabym ich w sumie kiedy zapakować. Bo nie dość,że zostaję zapraszana na kilka Kolacji Wigilijnych co roku, to jeszcze na ubieranie kilku choinek i przede wszystkim owijam prezentów sztuk nawet do setki.Każde w inny papier, karteczkę, naklejkę, wstążeczkę zawijam no i innym pismem. Dzięki temu wiem co każdy każdemu kupił i co dostanie pod choinkę. sprawa znowu- trochę dziwna i mniej przyjemna dla mnie, bo nie ma tego elementu zaskoczenia, gdy otwierają prezenty. Ale cóż jak to mówią - ''jak nie urok , to ....''. 
Dokładnie. a u Mnie tak co roku.
Więc to kwestia przyzwyczajenia. 
A,że kocham Święta Bożego Narodzenia to już nie robi to na mnie wrażenia.Żadnego. 
Mamy też taka tradycję wśród znajomych,że robimy tylko dla siebie Wigilię.
Dla znajomych.
Ale taka podrasowaną rzecz jasna.
Bo z alkoholem.
Ale po g. 23.To moja zasada i została zaakceptowana, zgodnie z tradycją , dopiero po g. 23 można się napić.Tak więc, spotykamy się u jednego ze znajomych, losujemy wcześniej karteczki z imionami
 ( kto komu ma kupić prezent ) , można też przynieść coś do jedzenia na przegryzkę, albowiem każdy jest objedzony po kolacji. Robimy sobie śmieszne zdjęcia, ubieramy nasze czapeczki św. Mikołaja,śpiewamy kolędy i tyle.
Niby nic, a jednak tak dużo.To już tradycja od 10 lat.Szmat czasu. 
Pomimo,iż większość z nas jest porozjeżdżana po świecie, na Święta wracają Wszyscy.
I to jest piękne. Spotkać się raz w roku, wszyscy razem.
Nikt się z nikim nie kłóci, nikt nie smuci. Niezapomniane chwile.Raz w roku. 

Nikt Mi Świat nie odbierze. I tej całej radości.

Nie wspomnę nawet o tym,że można się tez popisać zdolnościami kulinarnymi!
Ojoj, cieszę się znowu jak głupia! 
Wigilia już tuż tuż! 

P.S 
W tym roku misja zrobienia pierniczków, bo założyłam się z kumpelką,że Ja- jako znawca babeczkowo-muffinkowo-ciastkowy , zrobię lepsze od niej, tj ładniej je przyozdobię pisakami i lukrem. Hehe, nie wie w co się wepchała dziewczyna. 
Życzyłam jej powodzenia!Taka znowu skromna, ot Ja. 

 Poniżej małe co nie co dla maniaków Świątecznych :

Pioseneczki:


Lista filmów:



Może już czas zacząć? 

                                     Wesołych Świąt Wam wszystkim!



środa, 10 grudnia 2014

Zamek w Medugorje

Najpiękniejsza atrakcja w Medugorje. 
Zamek, który wybudowali Patrick & Nancy Latta. 
Znalezienie tego ''cuda'', jak na Zamek mówią, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto przyjeżdża tutaj po raz pierwszy. 










Będąc któryś raz z rzędu w Medugorje, znam drogę na pamięć, tak samo jak każdą prawie dróżkę w miasteczku. Trasa taka sama jak na Podbrdo, ale trzeba wiedzieć gdzie odbić z drogi i iść polem.
W sumie jest kilka możliwości tam dojścia,ale ta z odbiciem i trasą przez pole jest najszybsza. Można iść za głosem krowy.Tak, krowy. Nancy i Patrick maja swoją krowę. Jak byliście kiedykolwiek w Medugorje , to wiecie, że znalezienie jakiegokolwiek ''bydła'', jest tutaj niemożliwe. Pola są puste, rosną tylko owoce i warzywa. 









We wcześniejszych latach, można było z łatwością spotkać Nancy i Patricka w ich posiadłości. z biegiem lat i coraz większą popularnością Zamku, są oni rozchwytywani i trzeba mieć naprawdę wielkie szczęście,żeby ich zobaczyć, czy nawet dostać się na ich świadectwo. Zawsze świadectwo mówi Nancy, nam udało się parę lat temu , być na osobistym świadectwie Patricka.






Tylko dla naszej grupy. Poszliśmy w ciemno, nie wiedząc, że trzeba się wcześniej umówić i ''zabukować'' tłumaczkę Agnieszkę, która mieszka w Medugorje. Totalnie przemoczeni i zmarznięci, znaleźliśmy Patricka, który poczęstował nas ciepła herbatą i ciastem i dał świadectwo.Trwało one bodajże godzinę.





 Bardzo żałuję,że nie nagrała tego co mówił. Udał mi się znaleźć jednak kilka linków, które na koniec mojej opowieści podam, abyście przeżyli to samo co wtedy Ja. Choć wiadomo,że to nie to samo, co usłyszeć Patricka na żywo. 
Z roku na rok, rozbudowywują Zamek, w zeszłym roku naprawdę bardzo dużo się już zmieniło. Wybrałyśmy się z kumpelką , aby załatwić spotkanie z Patrickiem, na nieszczęście znowu zlał nas deszcz. Znowu nam się udało, bo zastałyśmy ich wszystkich, łącznie z wolontariuszami w jednym z zamkowych jadalni. Przy okazji chciałam się dowiedzieć, bo na żadnych stronach internetowych tego nie znajdziecie- iż w Zamku ,mogą nocować księża i klerycy za darmo podczas Festiwalu Młodych i w sumie nie tylko. Trzeba tylko do nich zadzwonić , porozmawiać sobie z Patrickiem po angielsku i zabukować termin. Oczywiście , nie na ostatnia chwilę tylko parę miesięcy wcześniej.
Rozmawiałam długo z Patrickiem i mówił,że z ciężkim sercem odmawiają już noclegów księżom,albowiem jest ich już tyle,że godzą się nawet spać na korytarzach, co dla nich jest nie do przyjęcia i nie przyjmują więcej ludzi. Nie wiem co z posiłkiem,ale chyba małe śniadanie czy herbatę też rano można dostać.
Jeśli chodzi o świadectwo, to też rychło w czas się nasza grupa ocknęła i nie udało Mi się załatwić świadectwa. Wszystkie terminy na czas Festiwalu były zabukowane.Mogliśmy się przyłączyć do innej grupy,ale to też dużo załatwiania i dzwonienia było, a program Festiwalowy nas gonił, więc wtedy sobie odpuściliśmy po prostu. Za rok damy radę.Mam już przecież do nich numery i się znamy, a to już inna gadka wtedy, jak to mówią.

                                                     Kim są Patrick i Nancy? 
Mieszkali w Kanadzie, on był dilerem samochodów, ona prawniczką. Mieli kilkoro dzieci, wszystkie rozpuszczone.Dla każdego z nich liczyły się tylko pieniądze.
Co się stało ,że przyjechali do Medugorje?
Wyobraźcie sobie,że rzucili to wszystko,te całe bogactwa i przeprowadzili się do Medugorje, na drugi koniec świata, aby pomagać ludziom, dzieciom,ubogim. 

Proszę Was, obejrzyjcie teraz jako pierwsze świadectwo Patricka.Jest dwujęzyczne :On mówi po angielsku, tłumaczą na francuski. Po polsku niestety nie ma dobrej wersji. 
Potem obejrzyjcie sobie dopiero świadectwo Nancy. Tłumaczą na polski.

Szczerze? Nancy nie opowiada z taka pasją z jaką robi to Patrick. Historia wybudowania Zamku też jest ciekawa,a na dodatek Matka Boża ostatnio podziękowała, podczas objawienia Marii Pavlovic, Patrickowi i Nancy za wybudowanie Zamku i pobłogosławiła Go. 

 Tak więc miłego oglądania.

Krótki filmik, sklejka zdjęć z całej posiadłości.
https://www.youtube.com/watch?v=p_XWqQ_Krwo

Coś do poczytania.
http://medziugorje.blogspot.com/2012/05/odkrywamy-zamek-w-medziugorju.html

Świadectwo Patricka.
https://www.youtube.com/watch?v=Byf5kNRFl7M

Świadectwo Nancy.

Część pierwsza : 
https://www.youtube.com/watch?v=sCO4E6kbBnU

Część druga.
https://www.youtube.com/watch?v=cKn9zlPk9a4



czwartek, 4 grudnia 2014

Mój ulubiony miesiąc w roku

Stanowczo stwierdzam,że się nie nadaję.
Na bloggerkę. Czemu te myśli co mam w głowie nie spływają tak fajnie tutaj? 
Chciałam prowadzić takiego video bloga - słyszałam od kilku osób,że byłabym idealna, bo humor przez kilka lat mi się tak doszlifował, że jak coś komuś opowiadam, to prawie posikać się ze śmiechu można, zwłaszcza jak zaczynam gestykulować. Pamiętam jedną historię, jak opowiadałam w Anglii współlokatorowi o rozmowie kwalifikacyjnej u Egipcjanina. Powiedział mi wtedy, śmiejąc się do rozpuku: ''Maja, nie znałem Ciebie od tej strony,zawsze coś gadasz,opowiadasz, ale faktycznie Twoje historie , które przeżywasz,to  nadają się na bloga''.Bloga założyłam.Ale nie video bloga, bo się jeszcze wstydzę...I wiecznie zapominam, jak zaczynam pisać, o czym miałam faktycznie wspomnieć.
Nie idzie mi to jakbym chciała, jednak nie poddaję się, piszę dalej dla Was - małej gromadki ludzi, która o dziwo czyta mnie regularnie.
Choć - mój kumpel napisał do mnie na priv,że ''niedługo będziesz jak Carrie Bradshaw'' .
Dziękuję ci za to :) Podbudowałeś moje ego na najbliższy miesiąc!
Co ja bym oddała, za to ,żeby pisać jak Ona. Moja the best idolka. 
Znowu zapomniałam aparatu, a testowałam mój kolejny przepis na indyka, babcia biedna siedzi i musi smakować tych moich kulinarnych wywodów. Całe szczęście,że dobrze gotuję i nie zdarza mi się ,że ''coś nie wyjdzie''. Taka jestem chwalipięta. No co. Każdy jest w czymś dobry.Ja w gotowaniu. I nie mam się czego wstydzić. Zakalce mi nie wychodzą nigdy.Pierogi zrobię.Mogłabym tak do rana.
A teraz był Thanksgiving w Ameryce i tak mnie tchnęło ,że czas indyczka zjeść.Z żurawinką oczywiście. Przechodzę kryzys z braku pysznego bulgur wheat w Polsce, ciężko dostać.Na allegro widziałam, że jest, ale to bym musiała od razu zamówić parę kilo,żeby się opłaciło. a po kiego grzyba mi aż tyle. A znajomi nie jedzą takich rzeczy,zacofani czy cuś, nie jeżdżą po świecie i nie smakują nowych rzeczy- moim zdaniem , nie wiedzą co tracą.Poczytajcie sobie o niej , o! Polecam!

https://www.winiary.pl/smakasze/?utm_source=Facebook&utm_medium=linkpost&utm_content=24112014&utm_campaign=Smakasze

Ja siedzę, zanudzam się, tj odstresowywuję powiedzmy , nadrabiam seriale, leżę pod moim czerwonym kocykiem z reniferkami, jem pomarańczki, palę świeczusie, oglądam ''Wiem co jem i co kupuję''.Od przyszłego tygodnia idę na te kolejne dni próbne, póki co, mam czas,żeby odespać, odpocząć i przygotować na kolejna bieganinę. A, no tak, bo nie napisałam, trzy godziny w Urzędzie pracy się nasiedziałam .Facet, który był ''pierwszy'' twierdził,że przyszedł i stał pod drzwiami Urzędu od 6 godziny . Otwierają drzwi o 7:30, godziny Urzędu to od 8 do 15. Zanim zrobią herbatkę, zjedzą kromeczkę jest 8:10 i dopiero zaczynają wpuszczać ludzi. Ale się zapisałam. Jest good. 

Nie wiem czy to tylko Ja, ale jeszcze nie słyszałam żadnej kolędy, Ja '' Christmas freak'', który swoja wędrówkę prezentową zaczyna od Stycznia, usłyszałam przedwczoraj,że Mikołaj z Coca- Coli nie przyjedzie w tym roku, bo umarł...Smutne i śmieszne. Jak to nie przyjedzie? 

https://www.youtube.com/watch?v=gdjFeiiJaPI

Melanie Thornton i jej słynny ''Wonderful dream'' to już tradycja, tak jak ''Kevin sam w domu'' na Polsacie w Wigilię o g. 20. Kevina już oczywiście wyemitowali w Listopadzie, ale podobno mają znowu puścić w Grudniu, ale nie na Wigilię! Wrrr.


Ja, jak co roku ubieram dnia 6-go Grudnia, puszczam sobie z Youtuba moje ulubione pioseneczki,nastrajam się i po 5 minutach latach jak szalona dekorując całe mieszkanko. A nie powiem mam tego sporo. Dekoracji do domu. A jak ja wyglądam w święta? Jak chodząca choinka! 
O tym i innych jak tą choinkę de facto ubiorę. I zdjęcie zamieszczę może. Jak będziecie grzeczni i poczytacie mnie troszeczkę więcej. 

Tymczasem nastrajajcie się też duchowo na codziennych konferencjach o g. 21:45. 

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

Ja po konferencji udam się chyba do ''Żabki'' ,bo natchnęło mnie właśnie na Lecha w puszce z norweskim wzorkiem. Pozostawcie to bez komentarza. Zaczął się Grudzień, czyli zaczynam szaleć.



wtorek, 2 grudnia 2014

Poszukiwanie pracy bez ubezpieczenia zdrowotnego

Czy normalny człowiek wie , że na umowie o dzieło i zlecenie nie przysługuje ubezpieczenie zdrowotne? Czy to Ja jestem znowu jakiś oszołom. 
Poszukiwanie pracy u mnie zakończyło się odmową w kliku miejscach, w jednym mi sami podziękowali po niezliczonych dniach próbnych, jedno super miejsce sama sobie wybrałam.
Myśląc, oczywiście,że to koniec mojej męki i cierpienia i bieganiny. 

Ojjj, jak grubo się pomyliłam... 

Schudłam w miesiąc może nie ''wagowo'' co ''centymetrowo''. Spodnie z tyłka zjeżdżają, majtki zlatują z bioder,a o nogach i kolanach to nie wspomnę jak bolą od tego biegania w te i  nazad.
Zarejestrowałam się w końcu w Urzędzie Pracy,dumna z siebie, 4 godziny czekania razem.
Byłam o 7:15 pod Urzędem.Ustawiłam się w kolejce na dworze. Jeszcze mnie jakiś gościu , ujmijmy to ładnie- okrzyczał,że jest kilka kolejek na dworze, w zależności od tego, do którego pokoju chcę iść.Uhm.OK. Wpuszczali do Urzędu od 7:30. A czas pracy urzędników jest od 8. Wzięłam numerek wydrukowany z maszyny, jest ok, nie jestem 20sta .Dam radę.Wejdę w przeciągu godziny.Uhm.Wyszłam o 11, czy nawet po, stamtąd.Zawsze ze sobą biorę gazetę,książkę, notatnik, wodę i coś do konsumpcji,wiedząc co mnie czeka. 
Szczęśliwa, zarejestrowałam się od razu w mojej Przychodni do lekarza specjalisty za kilka tygodni. To nie koniec akcji ''Urząd Pracy''. Dwa dni później odmówiłam w kilku miejscach oferty pracy, bo dostałam tą dwa krzesełka wyżej. 
Cholewcia,wydaje mi się,że o tym już pisałam?
Mam deja vu? 
Coś mnie tknęło,żeby zadzwonić do PUP i dowiedzieć się co robić,w związku z zawarciem umowy o dzieło. ''Ma Pani 7 dni na złożenie dokumentu w Urzędzie Pracy, w innym wypadku wyrejestrowanie nastąpi''-powiedziała Pani w słuchawce.
Przecież dopiero co się zarejestrowałam!
Co zrobić pojechałam.Wyrejestrowali mnie.Kumpel mój twierdził '' Idź zaraz w poniedziałek do lekarza,bo jak umowa skończy się w niedziele,to ubezpieczenie masz jeszcze kilka dni ważne''.
Jakie ubezpieczenie pytam się? Nie ma żadnego. I co z tego,że podjęłam pracę, na tydzień, zarobkową,skoro ubezpieczenia nie mam? Jedno wyklucza drugie. Do ''d'' z takim czymś. Ale, po ustaniu umowy o dzieło, mogę się zaraz na następny dzień zarejestrować.Choć tyle. 
Co z tego jak znowu w tej kolejce,znowu z wypełnionym formularzem będę siedzieć jak głupia kolejne 4 godziny??? 
Znalazłam kolejne miejsce pracy,idę na miesiąc próbny, bez umowy, też lipa.Ale zaznaczyłam Pani kierownik,że będę zarejestrowana w Urzędzie Pracy mimo to, no bo jak żyć bez ubezpieczenia zdrowotnego?A jakby mi się noga powinęła i złamałabym nogę na przykład.To jak do Urzędu Pracy jechać się wtedy zarejestrować, trzema autobusami na dodatek? Nie wyobrażam sobie.Bo Pogotowia bym chyba nie wzywała, bo nie wiadomo ile to w dzisiejszych czasach kosztuje,jak nie masz ubezpieczenia. 
Tylko warczę na wszystkich, z tych nerwów, mówię Wam, aż mnie samej nie chciałoby się słuchać moich wywodów. Kumacie? Nerwy w konserwy, jak to mawiali znajomi
Póki co zaszywam się w domu i staram moimi wybuchami złości nie raczyć znajomych,bo jeszcze znajomych stracę i co wtedy?
Może od przyszłego roku coś się zmieni. Na razie cienko to wszystko widzę. 

A dzisiaj śnieg!
Śnieg pada,śnieg pada cieszą się dzieci! 





















Heh i nie tylko , bo ja z radości podskakiwałam!  

Coś wygrzebałam, nie wiem skąd :

http://www.medjugorjeyouthfestival.ba/hr/fotogalerija/

I co chwilę raczę się ''wspominkami'' z tegorocznego Festiwalu,żeby mi choć na chwilę gęba się uśmiechnęła. Sąsiedzi pewnie już zawału dostają, jak po raz enty, w kółko to samo ''wyje '' im za ścianą.

https://www.youtube.com/watch?v=mPg-BNwFiXA&feature=youtu.be


 Konferencja o 21:45 polskiego czasu z polskim księdzem i w języku polskim :) 
Łączmy się razem w modlitwie :


http://login.meetcheap.com/conference,89829096


                        Dzisiejsze Orędzie.
Orędzie Matki Bożej z 2 grudnia 2014 (Medugorje)

 „Drogie dzieci! 
Zapamiętajcie, mówię wam, miłość zwycięży. Wiem, że wielu z was traci nadzieję widząc wokół siebie cierpienie, ból, zazdrość, zawiść... Ale ja jestem waszą Matką. Jestem w Królestwie lecz również tutaj z wami. Mój Syn ponownie posyła mnie, abym wam pomogła. Dlatego więc nie traćcie nadziei, lecz naśladujcie mnie, gdyż zwycięstwo mojego serca jest w imieniu Bożym. Mój umiłowany Syn myśli o was tak jak zawsze myślał. Wierzcie Jemu i żyjcie Nim. On jest życiem świata. Moje dzieci, życie moim Synem oznacza życie Ewangelią. To nie jest łatwe. To oznacza miłość, wybaczenie i ofiarę. To oczyszcza i otwiera Królestwa. Pomoże wam szczera modlitwa, która nie zawiera się w słowach, lecz jest sercem wypowiadana. Podobnie jak post, który oznacza miłość, wybaczenie i ofiarę. Dlatego więc nie traćcie nadziei, lecz naśladujcie mnie. Ponownie proszę was byście modlili się za swoich pasterzy, by zawsze wpatrywali się w mojego Syna, który był pierwszym Pasterzem świata i którego Rodzina była całym światem. Dziękuję wam.”
Pobrano z :
http://medziugorje.blogspot.com/2014/12/oredzie-matki-bozej-z-2-grudnia-2014.html


Odwiedzajcie tez moja stronkę na Fb, coś się tak powoli zaczyna dziać. Sorry za Instagrama, on nie ruszy do końca,pomyliłam konta i w ogóle akcja reanimacja tam następuje- może kiedyś będę mieć czas to popatrzę co robiłam źle.


https://www.facebook.com/omedugorjeinietylko



niedziela, 30 listopada 2014

I want from My life MORE !

Wyszłam od znajomych,jest g. 22:30.Pogonili mnie bo idą spać.
W Andrzejki. O 22:30.
A dzieci im wcale nie płaczą, bo ich nie mają nawet. 
W TV leciał własnie, pewnie leci dalej,''The blind side''.Zapodaję linki dla tych co nie wiedzą co to za film. 

Opis na Filmwebie:

http://www.filmweb.pl/film/Wielki+Mike.+The+Blind+Side-2009-394398

 Link do filmu: 

http://www.playtube.pl/film,wielki-mike-the-blind-side-2009.html

Niom a ja bez możliwości obejrzenia czegokolwiek na moim TV, biegłam co nie miara,żeby obejrzeć sobie od siebie ze swojej kolekcji do końca ten rewelacyjny film, na faktach autentycznych zresztą... Zaraz to zrobię tylko skończę pisać. 
Tak mnie jakoś ten film natchnął,żeby opisać Wam to.
Biegłam do domku z drugiego końca miasta i myślałam o tym co się z Nami wszystkimi stało....
Moi wszyscy znajomi mają dzieci,partnerów, mężów itd. Ja jako jedna z nielicznych nie mam nikogo, nie mam dzieci i chce czegoś innego od życia.
Czy ja od siebie za dużo wymagam?
Czy uważam ,że moje życie powinno być takie jak w tych wszystkich filmach i serialach? 
Czy aż tak, mylą mi się te dwa światy?
Czas iść do specjalisty, czy co?
Bo już serio, ''i don't know''. 
To ja chcę mieć piękne ,duże mieszkanko na Manhattanie,chodzić w szpilkach,przebierać w ofertach pracy,mieć przystojnego faceta, latać do Tajlandii na wakacje, a na weekendy do Paryża?
Czy to się w ogóle kiedyś może zdarzyć?
Gdzie są na przykład ci ludzie, o których się mówi,że wygrywają konkursy,robią jakieś Eventy, pracują w Allegro. Gdzie spotkać i porozmawiać z tymi ludźmi? Jak oni znaleźli to co znaleźli? A wiemy przecież,że tacy ludzie istnieją i to wcale nie jest życie wyjęte  z żurnala czy serialu.
Trzeba mieć szczęście?
Mam znajomych,co pracują dorywczo , wsiadają w busa, zbierają jakieś datki,grają po dworcach i jadą. W sina dal, bo tak chcą i takie mają plany.ale to jest ich wybór i są szczęśliwi .
Wielu też mam takich co ciułają w nędznej pracy ale co weekend gdzieś jadą, ot tak pozwiedzać,żeby nie siedzieć w domu i nie popaść w rutynę. 
Innych co, co rusz coś wygrywają w radiu. 

Czy normalne życie to spędzenie swojego czasu na edukacji , a później jak ''bozia przykazała''
( wszystkich głęboko wierzących przepraszam,za to głupie określenie,ale nie mam innego na chwile obecną )- praca, partner,mieszkanie,ożenek,dom,dzidziuś,choroby, wnuki, piach.

No helołłł. 

Ja chcę od życia więcej.
Czy to jest złe?

To,że chcę mieć faceta z wyższym wykształceniem, bo wolałabym,żebym miała o czymś sensownym z nim porozmawiać? 
To,że mam jakieś hobby i każdy mi to wiecznie wypomina?
Od pewnego czasu właśnie ten fakt mnie najbardziej zastanawia. 
Czy to dlatego,że ludzi idą tym całym szlakiem '' jak przykazano'' co i jak i kiedy mają zrobić? 
Czy może czas najwyższy zmienić towarzystwo na samych singli, bo nie kumam? 
A może to my single mamy tylko takie mniemanie?
Czy ja jestem jedna jedyna na świecie chcąca od życia czegoś więcej ?
Ażeby np. pomóc dzieciom w Afryce , w Indiach.Uczyć ich angielskiego, higieny, antykoncepcji. Ratować zwierzęta. Jejku, nie wiem,pomagać.Mętlik mam w głowie. 
Taki jest mój motyw przewodni bloga.To chcę robić w życiu, a oczywiście ''normalnemu'' człowiekowi tego powiedzieć nie można, bo Ktoś zaraz patrzy się na Ciebie jak na oszołoma.
Ciągle to słyszę od rodziny i znajomych :''musisz przecież iść do pracy, w tych czasach nie możesz wybrzydzać, trzeba rachunki opłacić i coś do gara włożyć''. 
Uhm. Jasne,trala lala.

Gdzie Twoja satysfakcja z życia? Gdzie jest ''to coś''?

 Ja gdybym tylko mogła, miała fundusze, to zrobiłabym to - pomagała dalej innym na skalę światową ,bo dzięki Tobie ktoś inny będzie żył , a  wtedy wiesz,że jesteś Kimś ważnym na tym Świecie. 

Cholewcia, muszę zrobić chyba podejście numer trzy do tych formularzy z UNICEF-u. 
A wiem,że mogę To zrobić, może jakichś inwestorów zebrać, założyć wydarzenie na fb dla ludzi, którzy zechcieli by ze mną wyruszyć w drogę ratowania Świata, tj. ludzi i natury?
Przecież niebawem nic nam na tej Ziemi nie zostanie, lasy powycinają, jedzenie się skończy, dziura ozonowa się powiększy,oceany nas zaleją po stopnieniu lodowców itd.
Aaaa bo ja ''ekolożka'' też jestem, zapomniałam chyba wspomnieć :)
Zróbmy coś!Zróbmy To razem! Pomóżmy sobie i pomóżmy światu! 
Dla naszego dobra! I spełnienia.
                                                           Amen.

środa, 26 listopada 2014

I don't like it !

Serio.
Nie lubię tej pracy i takiego dużego awansu. 
Wrrr. Pierwszy raz w życiu to mi się zdarza....
Serio...
Ale przynajmniej już wiem co chcę robić w życiu!
Na bank nie chcę siedzieć 8 godzin w biurze przy biurku...
Aż mnie kość guziczna zaczęła boleć.
Od siedzenia rzecz jasna. 
Siedzę spokojnie,ale w duchu gadam do siebie i nosi mnie na trzy strony.
Nie nie nie i jeszcze raz nie!
To jest masakra.
Ja gaduła zamknięta na 8 godzin w biurze i nikt się do mnie słowem nie odezwie!
Kondziu, na bank mnie rozumiesz. I wszyscy inni, którzy mnie znają osobiście i to czytają. 
Miałam o czymś Wam tu napisać co mi się przydarzyło śmiesznego w weekend....
I oczywiście zapomniałam...A nie wiem gdzie posiałam notatki...Next time...
Aleeee, jestem zachwycona możliwością pójścia na zakupy do mojego drugiego the best shop ever. W Anglii niestety ''ni ma''. 



Posłuchajcie sobie jeszcze :

http://www.mladifest.com/medjugorje/pesmicee/gospa%20majka%20rock.mp3


No i klikajcie ''lubię to'' na mojej stronce!

https://www.facebook.com/omedugorjeinietylko?fref=photo


Tymczasem logujcie się własnie na konferencję, bo już 21:45 !!!!


http://login.meetcheap.com/conference,89829096

sobota, 22 listopada 2014

Health please come back!!!

Tęsknię za Anglią. 
Wiedziałam,że to powiem.Heh.
Jak to jest kiedy życie traci sens, wiecie może? 
Ja już wiem. 
Nie mogłam sobie całe życie znaleźć miejsca.
W duchu czuję się amerykanką, nie polką. Może to dziwne , ale tak jest. Tak zostało mi od dziecka wpojone- masz się uczyć angielskiego tj AE (american english). I tak jakoś zostało,miłość do Ameryki,Stanów,Nowego Yorku. Męża Amerykanina do dnia dzisiejszego załapać mi się nie udało, choć przyznam , iż mam znajomego , który mieszka w moich okolicach i pochodzi ze stanów własnie. Poza tym tak czy siak Polacy do Ameryki potrzebują wizy. Pomimo, iż marzyłam o tym ,żeby swoje życie rozpocząć od nowa, cofnąć się w czasie i chodzić w sukni i gorsecie no i nie mieć prądu. Albo w tych czasach, ale na innym kontynencie się urodzić, nie w Polsce. 
Wyruszyłam do Anglii ze znajomymi, tfu , wróć, bez nich, bo afery były i zostałam sama. Rada na przyszłość : ufaj tylko sobie i licz tylko na siebie! 
Przecież Anglia mi się podobała.... No cóż, nie dość,że wymagania maja tam inne w stosunku do pracy niż w Polsce, to jeszcze na dodatek zachorowałam. I nie mogę, a raczej mam zabronione póki co tam mieszkać. 
Teraz śmiać się czy płakać? 
Sami powiedzcie.
 Marzenia czasami się spełniają, ale z powodów od nas już niezależnych, trzeba wrócić do stanu wyjściowego, cofnąć się. To był mój sens życia,, wyjechać, odciąć się od wszystkich i wszystkiego. Poznać nowych ludzi, narodowości, obyczaje, iść do takiego miejsca pracy, które jest dostępne tylko  za granicą.
 I co. 
 Lipa. 
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest ,że tak przyzwyczaiłam się do transportu metrem i pociągami ,że teraz komunikacja autobusowa mnie przytłacza i smuci. 
Tęsknie. 
A brak samolotów przelatujących mi nad głową gdzieś w oddali w obłokach jest frustrujący. Co wyjdę z kawą na ogródek czy ławkę pod blokiem to patrzę się w niebo z wielka nadzieją,że zaraz jakiś samolot przeleci...
 I co dalej?
Co z marzeniami? 
Cofnęłam się. 
Miejmy nadzieję,że taki jest Boski plan. 
Babcia tak ostatnio stwierdziła, ''że tak miało być''. 
Może i lepiej faktycznie, tego to ja nie wiem. 
Wiem jedno, ja tu nie zostanę na długo i zapieram się rękami i nogami i przyrzekam sobie w duchu,że uzbieram kasiurę i sajonara wszystkim. 
Tak nie może być,że ja chodzę po polskich ulicach i płaczę z nieszczęścia.Bo nie chcę tu być.Zaczerpnęłam normalnego życia w Anglii i uwierzcie mi ciężko jest wrócić później z tak rozwiniętego kraju do Polski znowu. I już się wcale nie dziwię ludziom, których znam i którzy wrócili po 5,6,8,10 latach z innych krajów do PL i narzekają i żałują,że wrócili.

Przydałaby się wizyta w Medju i naładowanie bateryjek na nowo. Ojjj tak!!!!!

Tymczasem ja we Wro, zawinęłam tyłek, wrzuciłam szczoteczkę do zębów, bieliznę oraz piżamkę z Primarka ( cieplutką z polarku! ) i pojechałam sobie do psiapsióły. 
Bo ta gonitwa za pracą mnie wykańcza - nie mam na nic czasu, nawet z kimś oko w oko pogadać, więc wsiadłam w autobus i jestem. O!
 I zaraz idziemy na Jarmark Świąteczny na winko. O!

 A ja zapraszam na codzienne konferencje o g. 21:45 polskiego czasu :


http://login.meetcheap.com/conference,89829096



sobota, 15 listopada 2014

Nie poddaję się i walczę!

Ufff, przyszły wyniki z Anglii, nie mam raka! 
Ciesze się jak głupia! 
Zapewne dziwnie to zabrzmiało, ale ok.
Rączki mi się goją, więc niebawem będę mogła zakładać moje ''białe rękawiczki''. 
 Na pocieszenie słucham sobie obrobionego filmiku od foto Dani z tegorocznego Festiwalu w Medju

https://www.youtube.com/watch?v=mPg-BNwFiXA&feature=youtu.be


 Buuu no a wczoraj się rozpoczął pierwszy Medugorski Festiwal Młodych w Piotrkowie Trybunalskim...

http://www.centrummedjugorje.pl/PL-H173/festiwal-mlodych.html


Ciekawe co się tam dzieje, ile ludzi przyjechało i w ogóle szkoda,że mnie nie ma... 

 No ale praca, tj. poszukiwania pracy,a raczej pogoń za tym ,żeby nie stracić tych czterech miejsc, o które walczę jak lew, lepiej mieć wsio pod kontrolą, bo w trzech może nie wyjść a do tego czwartego mnie tylko wezmą.
Gorzej jak w tych czterech zaproponują umowę, to tylko się cieszyć będę, bo będę mogła sobie wybrać to co mi będzie najbardziej odpowiadać.Ha, ha.Marzę o czymś takim.
Dostałam tez ciekawą propozycję pracy, dwa krzesła wyżej. to już w ogóle relewejszyn. 
 Poza tym,że oczywiście choróbsko mnie złapało, mówić ledwo mówię, mam chyba znowu zapalenie strun głosowych i po tygodniu walki ze wszystkimi możliwymi tabletkami do ssania i innymi specyfikami typu czosnek,mleko,miód, grzańce i te podobne - poddaję się. 
Trzeba iść po antybiotyk.
Oczywiście prywatnie, bo przecież podczas mojej szamotaniny z dwoma miejscami pracy i dniami próbnymi ( a przecież jedno we Wrocku), wyskoczyły jeszcze te dwa miejsca pracy, gdzie na rozmowę też trzeba było pojechać, pralki dwie własnie nastawiłam, zakupów na tydzień zrobiłam, bo kto wie gdzie jutro czy pojutrze będę i czy znowu czas na cokolwiek będę miała.A o zapisaniu się do Urzędu Pracy zapomnij. Gdzie ja bym to jeszcze miała wcisnąć, dobrze,że obiady u babci jadam, bo bym się chyba żywiła tylko jogurtami pitnymi i owocami, bo tylko na tyle mam czasu w podskokach pomiędzy tymi dwoma miejscami pracy,żeby coś skonsumować.
W autobusie albo w drodze na autobus zazwyczaj. 
Serdecznie dosyć tego mam dalej, niech już mi gdzieś zaproponują umowę i kasę za te dni próbne dadzą, bo niewyróbka całkowita. 

Teraz słuchajcie tej wczorajszej akcji :

Miałam dziś iść na kolejny dzień próbny, miałam być od rana. coś mnie tknęło,żeby jeszcze zadzwonić i się dopytać, bo w grafiku miałam na 7. Wyobraźcie sobie,że ten idiota menadżer, mówi do mnie,że mam jutro wolne,.Czyli dziś. To ja na łeb na szyję z dnia próbnego z Wrocławia , który skończył się o 15, walę na dworzec, i dwoma środkami transportu do siebie dojeżdżam do wiochy,żeby jak najszybciej być w domu,żeby się wyspać, bo wstaję o 5.A ten idiota, oświadcza mi,że ''zapomniał zadzwonić i mnie powiadomić,że mam wolny dzień''. To jakbym sama nie zadzwoniła, to bym przyjechała na 7 i się później wracała do domu? Idiota.Głowa go bolała. Tak się usprawiedliwiał, dlatego zapomniał. Ale grafik był przecież wcześniej ustalony. No helołłł. To ja z gorączką, chrypa, kaszlem ,półprzytomna mogę siedzieć kilkanaście godzin w pracy, jechać do Wrocka i przyjść znowu do pracy. I mi się nic nie zapomni. Jemu tak, bo głowa go bolała. Pfff...Żenua.Taki menadżer, to o dupę sobie rozbić. Pogratulować właścicielom,że go zatrudnili. I dlatego nikogo nie mogą znaleźć na to stanowisko na którym ja teraz jestem .Bo z takim kimś pracować się nie da.I tyle moich wywodów na ten temat.

 Dlatego też mam chwilę wolną bo muszę coś jeszcze naskrobać dla pewnej Pani, na to wyższe stanowisko, gdzie mi pracę zaproponowali. Zajmie mi to tylko jakieś 4-5 godzin. Ha ha.
Ale przynajmniej się dziś wyspałam, naskrobałam cosik Wam i ogarnęłam swój pokój , który wyglądał jakby tajfun przez niego przeszedł. Zobaczcie sobie , bo nie wiem czy wiecie,że powstała autostrada do Medugorje. Nie trzeba objazdami jechać tylko prosto ,prosto cały czas i jesteśmy w ukochanym Medju .

https://www.facebook.com/video.php?v=1564592620423005&set=vb.1534880446727556&type=3&theater


 Nie wiem czy to na bank ten filmik i czy to ta droga, tak piszą na tej stronce.
 Polecam też filmik, który kiedyś podczas konferencji polecał ksiądz, nie pamiętam czy Wam podawałam linka, jak coś to umieszczę go drugi raz, nic się przecież nie stanie.
Filmik nosi tytuł :'' Z dyskotek i nocnych klubów do klasztoru''.

https://www.youtube.com/watch?v=LI5fpK5GAUM


Zapraszam oczywiście do codziennych konferencji o g. 21:45 polskiego czasu .
Logujcie się i oglądajcie i módlcie się. Mi się wczoraj udało wejść i uczestniczyć.Bardzo mało nas było, chyba 8 osób. 

http://login.meetcheap.com/conference,89829096


 P.S
 Zakochałam się...
Kocham norweskie wzorki! 




Do zobaczenia jak znowu wolną chwilę mieć będę i coś przyskrobię.
Mam tyle ciekawych historyjek, a zawsze zapominam,że mogłabym je spisywać gdzieś w kalendarzyku ,a później Wam TU pisać, no ale cóż, może kiedyś wejdzie mi to w nawyk i będę tak robić non stop. Póki co - Z Bogiem i do następnego!
Wasza ukochana chorowita Ja :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Ulubiony temat bezrobotnych - ''Dni próbne'' - czyli jak wykorzystać człowieka za friko

No i nie tylko ;p
Jak zwykle zresztą ;p 
Martwi mnie dalej fakt,że tak mało osób mnie czyta.... 
W sumie czego się spodziewałam, w dzisiejszych czasach kiedy każdy jest zabiegany tak jak Ja, gdzie sama sobie współczuję,bo nie mam czasu nawet pralki wstawić, to masakra, to się nie dziwię i nic mnie już nie zdziwi.
Dziś nawet nigdzie się po znajomych nie pałętam, powiedziałam , że nie mam czasu i kładę się po prostu spać wcześniej , bo nie wyrobię, centralnie.
Ot, phi , do Biedronki po energetyki zaszłam tylko po pracy.
Tj. ''dniu próbnym''.
Kolejnym.
A jutro na kolejny.
 I pojutrze też.
Już byłam na trzech.
A do niedzieli tak mam tkwić. Na ''dniach próbnych''.
Za free oczywiście.
W środę czternaście godzin zrobię.W piątek z rańca znowu nach Wrocław , bo w międzyczasie jednych dni próbnych, mam ''dzień próbny'' we Wrocku. W nocy wrócę i jak ZDĄŻĘ mieć czas na sen w moim napiętym kalendarzu, to się cosik prześpię. Bo w sobotę na 7:30, kolejny dzień próbny.W niedzielę czternaście godzin znowu.W kółko Macieju to samo.
Najbardziej mnie nie cieszy fakt,że nie pójdę do kościoła, bo w domu będę po 23.
To już nawet na mszę online nie zdążę, tą co zwykle w Anglii oglądałam, transmisja była o 22 bodajże z Irlandii z Cork. A jak zadzwonią z innych miejsc gdzie CV wysłałam i też będą chcieli żebym na ''dzień próbny'' przyszła, to się chyba rozdwoję, potroję lub nie wiem co jeszcze. Wezmę dzień wolny z jednego dnia próbnego,żeby iść na drugi? Bez sensu.
A później się okaże, że i tu i tu Ciebie nie wezmą , bo to było wszystko ukartowane,żeby tylko Im pomóc kiedy mieli napięty grafik i potrzebowali jak to mówią w Anglii ''extra pair of hands''. Rozbieram się zaraz do piżamki z Primarka, jem grejfruta i czekam na konferencję. Bo na nic czasu nie mam.To dziś wolne w kalendarzu zrobiłam,wyczyściłam wszystkie inne obowiązki i wizyty, abym mogła się przespać, napisać coś i posłuchać konferencji. 
Wczoraj też półprzytomna robiłam trzy rzeczy na raz, suszyłam głowę, jadłam kolację i na słuchawkach słuchałam mszy ze Szczecina o g. 21 bo ledwo żywa byłam po tym ''dniu próbnym'', którego de fakto ( tak się to pisze?) nie potrzebuję, bo w tej branży już pracowałam i wsio wiem, kwestia tylko obeznania się, po prostu z czasem będę chodzić jak w zegarku. 
Powinien być jeden dzień próbny, potem od razu na głęboką wodę, jak nie dasz rady, to nie, jak tak - to dziękuję,umowa na okres próbny na 3 miechy i tyle. A nie jakieś problemy robią i cudują.
Przecież to można szału dostać, najgorsze jest to,że robisz za free. Jak ci się coś dostanie do jedzenia czy darmowa kawa to cieszysz się jak głupia/głupi. A tak nie powinno być. To przynajmniej jak już przychodzisz niech ci choć za autobus oddadzą. 
Zdenerwowałam się jak nie wiem co wczoraj, bo mówili co innego na rozmowie kwalifikacyjnej , a okazuje się ,że znowu robisz za trzech, albo i pięciu. Musiałabym podliczyć co ja wczoraj robiłam.Latałam jak głupia w jedna i drugą. A dziś sie okazało,że nie robię ''dni próbnych'' w jednym punkcie/obiekcie/firmie. Tylko w dwóch. I dziś mnie szkolili na drugi obiekt. No ej.Gdzie Ja jestem?
I co ja tam robię.A. Tak. Pracy potrzebuję. I kasy. I na rachunki. nie ma co wybrzydzać?No nie wiem.
Nie wiem czy to tak jest u mnie tylko, czy w małych miejscowościach, czy w rejonach turystycznych...??? 
Mówi się ,że wszędzie wykorzystują. ale też trzeba mieć głowę na karku i się nie dawać sobie w kaszę dmuchać.Jak raz dasz, to będą wiedzieć,że mogą sobie na to pozwolić a ty się nie sprzeciwisz. 
Bo ''Helołłłłłłłl'' jak to mawia Mariolka z Paranienormalnych, tego kabaretu wiecie, to są normalne miejsca pracy.
Tak, takie istnieją. byłam na dwóch takich rozmowach nawet niedawno.
Jedna babka mówi do mnie : ''Należy się Pani posiłek na zmianie dziennej i przerwa, oraz na popołudniowej obiadokolacja i przerwa. Każdy zajmuje się swoim stanowiskiem pracy i nikt nikomu nie miesza''.
Druga babka :'' To My jesteśmy dla pracowników i wychodzimy im z pomocna dłonią, a nie odwrotnie. Zbieramy wszystkich pracowników codziennie, jemy śniadanie, rozmawiamy o tym co chcielibyśmy zmienić, dorzucamy nasze sugestie co do pracy.'' 
I to nie tylko Ich słowa, udało mi się zgarnąć na te dwie super rozmowy, a wiem ,że mają tam ludzi po 5 lat albo i więcej pracujących i nikt nie narzeka. I dobrze płacą, bo doceniają człowieka. 
Można? Można! 

 Posłuchajcie sobie

http://www.mladifest.com/medjugorje/pesmicee/yesjesusloveme.mp3

 Poczytajcie też Kundla przydrożnego , ulubionego o.Adama Szostaka , świetnego bloga ma.

http://www.langustanapalmie.pl/

 Konferencja o 21:45 polskiego czasu! 

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

Pamiętać! 

Logować się i słuchać i modlić się i pomodlić się w mojej intencji i czytać mnie częściej i w ogóle to mam jeszcze dużo do powiedzenia ale zmęczona jestem.Ciao !

Wasza ulubiona bloggerka Maja

czwartek, 6 listopada 2014

Ruskie naleśniki i pierożki s.Anieli

Nie mogę za bardzo gotować ze względu na moje chore rączki, ale no czasami nie wytrzymam i nie 
gotowałam chyba 2 tyg, więc.... U babci zrobiłam



 
 

 W sumie ja to tylko usłyszę przepis lub go przeczytam raz i już wsio pamiętam co i jak zrobić mam. 

Przepisu Wam nie będę tu bazgrolić jak coś znajdziecie go w googlach. 

Ale prosty jak drut, zrobić ciasto i włożyć je na godz do lodówki,zrobić farsz, zrobić pierożki ( kształtem jak kto woli), nałożyć na blachę i piec. 
Mogę Wam tylko pomóc i powiedzieć, że w książce siostry Anieli nie ma zazwyczaj informacji w jakiej temperaturze i ile czasu trzeba piec/smażyć itd.Ja nagrzałam piekarnik do 200 stopni, wrzuciłam je na 10 minut, potem zmniejszyłam do 150, i jeszcze 20 minut się dopiekały. 
Rewelacja!
Bo coś innego w końcu do zjedzenia. 
Ale smakiem z tym barszczem z torebki to trochę mi za bardzo pachniało już Wigilią... 

Dziś we Wro zrobiłam moim przyjaciołom suprajsa i usmażyłam z przepisu mojej mamy ( szok mama nie umie gotować kompletnie,ale to jedyne co jej wychodzi!) ruskie naleśniki.
Trochę zmodyfikowany bo zamiast śmietany dodaję 3,2% mleko. 


RUSKIE NALEŚNIKI by Maja 

Składniki na ciasto naleśnikowe: 
  * mleko
  * 2 lub 3 jaja ( w zależności od wielkości) 
  * mąka 
  * sól 
  * woda gazowana

 Farsz ( jak do pierogów ruskich): 
 * ziemniaki
 * cebula duża 
 * ser biały półtłusty (2 kostki z Biedronki)
 *sól,pieprz,papryka słodka 

 Inne: 
 * olej 
 * masło

Nie podam wam dokładnie proporcji tj. np. ile mąki dodać.
Zróbcie po swojemu.
Każdy jak lubi i na ile porcji chce.
Ja dodaję troszkę soli do ciasta naleśnikowego i łyżkę lub dwie wody gazowanej, żeby były pulchniejsze. Można ciasto zmiksować mikserem lub blenderem,żeby aż taka pianka się zrobiła, to wtedy wyjdą fajne mięciutkie. 
Farsz tak samo, jak kto woli, więcej ziemniaków czy sera białego.Najważniejsze tylko żeby przysmażyć porządnie cebulkę na patelni z niewielką ilością oleju.Dodajemy ubite ziemniaki, mieszamy z serkiem białym,cebulką i przyprawami.Niech trochę farsz odstoi to się przegryzie wsio i będzie lepsze.












Naleśniki jak już usmażycie i macie gotowe na talerzu, przewracamy na drugą stronę od tych najcieplejszych do tych najzimniejszych i włala możemy nakładać już farsz.
Robię to rękami, tj palcami, bo nożem czy łyżką nie da rady, próbowałam, ale naleśnik się wtedy rozwala na amen. Nie nakładajcie tego nie wiem ile, 2 łyżki farszu kopiate na dużego naleśnika starczą spokojnie.Zwijamy w rulonik i nakładamy na tą patelnie na której smażyliśmy wcześniej cebulkę. 










 Mi wyszło 6 dużych naleśników więc dwie tury przysmażania miałam potem.

 I teraz najważniejsza sprawa!!!!

 Nie jemy ich na zimno , ani takich suchelców .

Muszą być tłustawe, podsmażamy je na najmniejszym ogniu na łyżce/dwóch masła i przykrywamy przykrywką.Co 10 minut je obracamy,żeby były cieplutkie z dwóch stron i w środku farsz ,żeby nie był zimny!Tak z pół godziny podsmażam.

Podajemy same na talerzu, ja osobiście zjadam takie trzy i mi się uszy trzęsą jak je jem. A rzadko je robię bo to trochę pracochłonne.Do tego wypijam sobie zieloną herbatkę. 


Mniam mniam, mam nadzieję,że się skusicie kiedyś i zrobicie! 


 Zapraszam  jak zwykle na konferencję wieczorną :

https://www.youtube.com/watch?v=_H8eL0dZaxQ

Tu się logujemy o 21:45 codziennie :


http://login.meetcheap.com/conference,89829096


Smacznego i do zobaczenia next time !


środa, 5 listopada 2014

O Urzędzie Pracy i poszukiwaniu pracy

Witam Was serdecznie znowu z Wrocławia,niom, znowu mega kurs zrobiłam. 
Wstać o 6, pojechać na 8 na dzień próbny do Hotelu, o 15 zawinąć manatki do babci na obiadek ,spakować się i już o 18:30 wyruszyłam nach Wrocław. 
W dniu wczorajszym.Rzecz jasna. 
Pech wszechobecny jak zwykle,siedziałam za gościem który capił jak wymiociny, 2 litry wódki, 2 litry wina wlane w siebie na bank i nie wiem co jeszcze,aaaa,wyjął z butów stopy i nie powiem jak milo było.Zwłaszcza jak poszedł siusiu do toalety w autobusie i nie mógł znaleźć światła, więc wyszedł na schody i celował w toaletę zza tych schodów, ukazując swoje przyrodzenie praktycznie tylko mi bo tak się złożyło ,że naprzeciwko siedziałam.... 
Potem uciekły mi dwa autobusy, i czekałam jak ten głąb na Placu Grunwaldzkim prawie godzinę na następny. Nie wiem czemu zza podziemnego przejścia dudniła muzyka jak z Harry'ego Pottera. 
O ta : 

https://www.youtube.com/watch?v=zCNHVMIYqiA


Heh, aż mi się zachciało obejrzeć pierwszą część.

Ogarniam swoje życie więc powolutku do kupy,szukając dalej pracy. 
Coraz częściej myślę sobie,że może warto wrócić na stare śmieci? Do starego Hotelu?
Brrrr, nie, nie nie....!!!!!

Pojechało dziecko do Urzędu Pracy , i teraz są te nowe maszyny wiecie, które drukują ci numerek do danego pokoju, gdzie chcesz iść się zarejestrować czy zapytać o coś. Z tego co się dowiadywałam to nie tylko u Nas w powiecie tak jest, podobno to standardy na całą Polskę. 
I wydrukowałam sobie

  

 Do jasnej ciasnej i co dalej? 
A jak tak będzie każdego dnia? 
Stałam jak słup soli i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jakaś babka siedząca blisko mnie zapytała : ''Chce Pani numerek?''. No helołll, jasne ,że tak, chciałam się przecież jak najszybciej zarejestrować ,żeby mieć ubezpieczenie no i jakąś szansę jeszcze na staż czy cokolwiek. Wzięłam, podziękowałam. potem dwie inne panie do mnie podeszły i oddały mi swoje dwa numerki bo twierdziły,że siedzą tu od 8 ,a była już 12 i one się spóźnią po dzieci odebrać z przedszkola. Więc siedziałam i czekałam na swoją kolej do chyba 13.30...
Dobrze,że wiem ile się w Polsce spędza czasu na poczekalniach , więc zawsze zaopatrzam się w coś do picia, jedzenia i gazetki sztuk 3. Wchodzę do mojego pokoju, uchachana jestem,bo Pani bierze ode mnie kartę rejestracyjną i coś tam na niej pisać zaczyna.Uff myślę. A byłam chwilowo zapisana w Kwietniu w PUP, więc chyba tzw''kara'' 6 miesięcy minęła za to ,że się nie podpisałam, bo wracałam do UK. Tiaa, jasne. Pani warczącym głosem do mnie : ''Coś Pani za wcześnie przyszła!''. 
Uhm.
Miesiąc za wcześnie czy jakoś tak, no nie wierzę dosłownie. 
A jakbym mi się coś stało i nie jestem ubezpieczona tj nie mogę się zapisać tym samym ubezpieczyć to co wtedy?
Mega rachunek na głowie do końca życia za opiekę medyczną. 
W Anglii inaczej, nawet do bezrobotnych się zapisywać nie musisz, ubezpieczenie zawsze masz. I do specjalisty cię skierują i na Pogotowiu obsłużą. 
To tyle co do mojego wywodu na temat PUP. 
Zobaczymy co będzie jak się zarejestruję.

Tymczasem ja szukam i szukam i właśnie byłam dziś i poznałam warunki pracy tzw. ''stojącego recepcjonisty''. Chyba to jednak nie dla mnie. Zostanę chyba w swojej wiejskiej dziurze,za lepsze pieniądze i na umowie na tej paskudnej recepcji, gdzie byłam na dniu próbnym wczoraj.
Już mam serdecznie dość tych rozmów , wysyłania CV dzień w dzień i czytania tych debilnych ogłoszeń.

Zapraszam do wzięcia udziału :

https://www.facebook.com/events/779170842150621/?ref=3&ref_newsfeed_story_type=regular

 I oczywiście codziennie o g. 21:45 polskiego czasu na konferencję, na których modlimy się wraz z księdzem

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

Wspominam tez o mojej stronce na fb ponownie, jak Ktoś chce się ujawnić, że lubi moje wpisy ;)


https://www.facebook.com/omedugorjeinietylko


 P.S
Nie wiem kiedy ja te wszystkie emocje, dojazdy i wczesne wstawania odeśpię, podobno wyglądam jak zombie na twarzy ( tak mi mówili znajomi) .
Muszę kupić chyba ciemny puder i korektor ,żeby to zatuszować :)
Bo przecież to tylko okres przejściowy podczas poszukiwania pracy, co nie ?

wtorek, 28 października 2014

Wroclove u najukochańszych :)

Siema ,siemano!

Pozdrawiam w bardzo dobrym humorze dzisiaj prosto z obrzeży Wrocławia! 

Właśnie jestem po kolejnej rozmowie o pracę i co tu dużo mówić, sprzedałam się jak jasna cholera! 

Siedzę sobie właśnie,doczytuję moje ''Cosmo'',upajam się brakiem telewizora u znajomych po raz kolejny. Taki stoicki spokój w człowieku się robi w duszy, gdy zapada cisza w domu,nic Ci nie brzęczy, wyje, czy nakłania do kupna pasty do zębów zza ekranu. 
Czysta radość z życia, aż czuję,że znowu jestem tym wszystkim bardzo zmęczona, tą cywilizacją i postanawiam nie kupować sobie telewizora jak się gdzieś przeprowadzę, tylko w końcu doczytam te wszystkie książki co Mi niedługo wypłyną z szafy Komandora na podłogę ;p 
No i rzecz jasna ,jak je przeczytam, nadejdzie ten czas,że zawitam znowu do Biblioteki. Stęskniłam się też za nią bajdziooo. 

Miałam Wam napisać o mojej akcji rewelacji wczoraj w Urzędzie Pracy,natomiast piszę posta z czyjegoś laptopa i nie ma tu bluetootha ,ażeby zdjęcia przesłać z telefonu, więc - next time i promise. 

U mnie jak zwykle afera za aferą,pech za pechem,nie mam na nic czasu,nie wyrabiam się nawet ostatnio na konferencje, z czego jestem okropnie zła. 
Trudno. 
Jak się wszystko unormuje, to będę uczestniczyć w nich znowu regularnie. 

Tymczasem super niania wróciła do akcji i nikt Mi nigdy nie powie,że nie umiem zająć się dzieckiem.Jak ta głupia baba w Londynie.Nie pozwolę sobie na coś takiego.Phi, wypraszam sobie.Dziwne,że w Polsce każdy mnie zachwala. 
Mam misję na ten tydzień,stworzyć jakieś piękne ogłoszenie i zawiesić je na drzwiach szkoły podstawowej, a nóż widelec Ktoś się zgłosi? 
Na razie zostaje przy tych dzieciaczkach, którymi się przed wyjazdem do Anglii zajmowałam. 
I moją pracą socjalno-charytatywno-koleżeńską.Tak bym to ujęła. 

Ok,tyle na dziś, idę się relaksować przy klepaniu schabowych i robieniu mizerii. 
Oraz upajać dalej wszechobecną ciszą. 


Zapraszam jak zwykle na Konferencję z księdzem,na której się modlimy zazwyczaj brewiarzem,codziennie o g.21:45 polskiego czasu

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

P.S Za każdym razem zapominam dopowiedzieć,iż Konferencje są tylko i wyłącznie w języku polskim!


piątek, 17 października 2014

Czego mnie nauczył rok w UK

Po pierwsze dodam, że doleciałam cała i zdrowa, lekkie turbulencje, torba z moim laptopem wypadła z luku górnego i przeleciała przez 3 siedzenia, ale uff wsio ok. 

Tym razem wchodziłam....







 



 


No i na odchodne zakupiłam już:


 
Mniam, mniam,kocham różne różniaste herbatki smakowe.

A dzień przed wyjazdem poszłam na polowanie do ''Charity'' ( coś a la lumpeks polski ) i uchachana po uszy byłam jak znalazłam oryginalną nową Chanel.Apaszkę.

 

 Czego mnie więc nauczyło życie w Anglii?
 Dystansu do życia. Tak w wielkim skrócie mówiąc.

Jak w każdym kraju, są tu plusy i minusy życia. 
Miałam się zakochać i zdobyć pracę. 
Odetchnąć od rodziny.
Od ciągłej presji. 
Zarobić trochę pieniążków. 
Iść do Manolo Blahnika po szpilki, do Moschino po mini torebkę, do Louis Vittona po walizkę... 

Z tego wszystkiego osiągnęłam tylko jedno.
Nauczyłam się dystansu, dojrzałam psychicznie. 

Wylądowałam znowu w PL, bez pracy, oszczędności, miłości, planów życiowych i ... dumy.
Bo już jej nie mam. 
I nie wiem kiedy znowu odzyskam. 
Trzeba teraz znowu wziąć się w garść. Będzie dobrze.zmiany są dobre przecież...
Jak to mi współlokator powiedział przed wyjazdem : ''To tak jakbyś od jutra zaczynała nowe życie. Dostałaś kolejną szansę.Ciesz się.Będzie dobrze.Powodzenia''. 
Trzymajcie kciuki.
Oby tak faktycznie było zapisane w chmurach ,że by wrócić do PL. 
Skoro tak się życie potoczyło, to znaczy,że Bóg jednak ma dla mnie inny plan, który ma się spełnić w Polsce. 
He he albo na innym kontynencie. 

Znalazłam własnie w portfelu ćwierć dolara, skąd ja go mam???

Rozważam teraz cieplejsze kraje :) 


A tu taka refleksja z październikowego Cosmo :
















Zapraszam na konferencję i znowu proszę o wsparcie modlitwą.

http://login.meetcheap.com/conference,89829096

niedziela, 12 października 2014

Całe życie z serialami!

Przepraszam za nagłe ''zniknięcie''. 

Jak pisałam wcześniej miałam badania, zabieg, dziś byłam jeszcze w szpitalu bo bebechy nie wiadomo od czego bolały po zabiegu.Spędziłam całe 4 godziny na Pogotowiu.
Ale fajne leki dostałam, na kodeinie :)
Pokłuta i obolała jestem cała i niedospana rzecz jasna. 
Z czwartku na piątek nie zmrużyłam oka nawet na 5 minut.
Z piątku na sobotę jakieś 3 godziny. 
Dziś w nocy udało mi się razem obejmując spać godzinę.

P.S 
Rozbroiło mnie to : 

https://www.youtube.com/watch?v=WYZ4hBGs8-o

Prawie jak w Carefurze jak są te oferty weź jeden produkt za normalna cenę a drugi za grosza. Co ludzie stoją w kolejce przed otwarciem sklepu lub koczują nawet w namiotach,żeby kupić tanio proszek czy srajtaśmę. Śmiech na sali. Takie rzeczy tylko w Polsce. Tutaj nigdy czegoś takiego nie widziałam ani nie słyszałam nawet.


Ja sobie właśnie pożeram w łóżeczku.Pycha.

  

Dodam też,że u nas już Święta prawie, sklepy są już zatłoczone prezentami,zestawami alkoholowymi, 
słodyczami.Nie za wcześnie?Np na takie ciasto w Lidlu? No helołłłł.

 


Pamiętacie kiedy zaczęłam ‘’Chirurgów’’? 

Jakoś w sobotę 20.09, mamy dziś 12.10 ,a ja już w połowie 7-mego sezonu. 
Ile to dni? 
22 dni, 142 odcinki.
Powiedzmy każdy odcinek po 42 minuty.
To jest 5964 minuty=99.4 godziny oglądania.

Jakby mi ktoś płacił za oglądanie tych wszystkich filmów, seriali i telenowel, to gwarantuję Wam, że zbiłabym majątek. 
Mój rekord dwa lata temu, 10 sezonów ‘’Tajemnic Smallville’’ w 2 miesiące i 2 tygodnie jakoś tak. Odcinek każdy miał po 40 parę minut! I jeszcze wtedy w międzyczasie  pracowałam, tj .niańczyłam dwójkę dzieci przez 8 godzin dziennie i byłam 2 tygodnie na wakacjach! Założyłam sobie taki cel i go osiągnęłam! Powinnam się zgłosić może do pobicia jakiegoś Rekordu Guinnessa czy cuś. 

Jak Ja to robię?
Bo to dla normalnych ludzi, oglądających średnio 1 film tygodniowo niemożliwością jest, wiem, zdaję sobie sprawę.
Ale telemaniak mnie zrozumie. 
Gotuję i oglądam, kapię się i oglądam, maluję się i oglądam, jem i oglądam, ubieram się i oglądam. Ostatnio wymyśliłam sobie super rzecz, tj. może to gdzieś na świecie jest już opatentowane. Zamontowanie wszędzie w domu, w każdym pomieszczeniu TV na ścianie i czujników przy drzwiach. Tak więc jakbym oglądała coś na laptopie i przeszła z kuchni do łazienki to tam by mi się ten film włączył, nie traciłabym cennego czasu i obejrzałabym dzięki temu jeszcze więcej! 
To moje marzenie. 
Może kiedyś to wymyślą, dla takich osób jak Ja.Telemanów,telemaniaków,serialo-pożeraczy. 
W Lutym skończyłam ‘’Gossip Girl’’- 6 sezonów w 2 tygodnie, potem w Marcu ‘’Jak poznałem Waszą matkę?’’ 10 sezonów, w Czerwcu skończyłam ‘’Zbuntowanego aniołka’’( 270 odcinków).
A teraz w międzyczasie oglądam jeszcze od Lipca ‘’Sos mi vida’’ z Natalią Oreiro i Facundo Araną jestem na 144 odcinku ( 231 wszystkich), ‘’Friends’’ jestem na 3 sezonie ( jest ich 10).
Oczywiście je tylko powtarzam, bo obejrzałam je dawno temu.
Aaa! 
I na bieżąco jestem z innymi serialami , tj. ‘’Dwóch i pół’’, ‘’Kości’’ , ‘’Couguar Town’’ , ‘’Jeden gniewny Charlie’’ i parę innych o których pewnie zapomniałam….
                                                     Freak! 
Pewnie sobie pomyśleliście. 
Dodam ,że normalnie funkcjonuję, pichcę dużoooo, oglądam jeszcze inne filmy online, spotykam się ze znajomymi i pracuję. Jak dla mnie doba powinna trwać więcej niż 24 godziny, abym mogła więcej oglądać.
I nie jestem jakąś zapuszczoną brzydka dziewczyną z pryszczami, nieogolonymi nogami i ubierającą się w dresy na co dzień. 
Tak więc, da radę tak żyć. 

Całe życie z filmami. 

Chciałabym kiedyś poznać taka samą osobę jaką jestem Ja. Mam mnóstwo znajomych, dużo podróżuję i rozmawiam z ludźmi , ale naprawdę jeszcze drugiej takiej to nie spotkałam!
Jestem jak na razie unikatem. 

Powinnam się cieszyć???!!! 

 Żartowałam.
Jasne, że tak!

 Meredith Grey, ''Chirurdzy'', sezon 7,odcinek 1 : 

''Kiedy mówimy: 
‘’Ludzie się nie zmieniają’’, naukowcy dostają szału. Bo zmiany są jedyną niezmienną rzeczą w nauce. Energia, materia, ciągle się zmieniają, przekształcają, łączą, rosną, umierają. To ,że ludzie starają się nie zmienić jest nienaturalne. Przez nasze kurczowe trzymanie się tego co było, przywiązanie do wspomnień , usiłujemy wierzyć, wbrew dowodom naukowym , że nic w życiu się nie zmienia .Zmiany zachodzą bez przerwy. To, jak ich doświadczamy, zależy tylko od nas. Możemy je odbierać jako śmierć, albo drugą szansę w życiu. Kiedy przestaniemy kurczowo trzymać się fałszywego przekonania , zmiany mogą być odbierane jako adrenalina. W dowolnym momencie możemy dostać od życia drugą szansę . W każdej chwili. Możemy urodzić się na nowo.''

Kocham te podsumowania każdego odcinka, które zazwyczaj ''robi'' Meredith. 

Spakowałam się dziś. 

Całe moje życie to 2 pudła , 2 walizki, torba z laptopem i urządzeniami elektrycznymi plus torebka. 
Hehe. Całe życie na walizkach. 

Ewoluuję, idę naprzód.Oby tylko było lepiej. Jak nie będzie, to zgłoszę się do pobicia jakiegoś rekordu w oglądaniu, bo zapewne wtedy zamknę się na cztery spusty w mieszkaniu i będę wciągać seriale.
Musi być lepiej.

Zmiany są dobre!

We wtorek lecę. To już chyba napiszę po powrocie.
Bo troszkę jeszcze mi tu zostało do pozałatwiania jutro. No i marmolada z Medju się skończyła. 

Przeżywam szok odstawienia.


 


sobota, 4 października 2014

Sobotni misz masz

Próbuję trochę odespać, ale dalej w moim sercu trwa walka- zostać w UK czy wrócić do PL?

 Za tydzień poważne badania i zabiegi w szpitalu i od tego wszystko zależy, co zrobię ze swoim życiem. 

Trzymajcie kciuki za mnie w piątek!

 Tymczasem październik to miesiąc różańcowy.
 Zapraszam serdecznie na stronę : 

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20107,w-pazdzierniku-rozaniec-z-modlitwa-w-drodze.html


 Można tam pobrać aplikację na Instagrama czy Androida na telefon i się modlić wszędzie .

Ja wczoraj znalazłam coś ciekawego na Ebayu:

http://www.ebay.co.uk/itm/Black-Mini-USB-PC-Fridge-Refrigerator-Drink-Cans-Food-Cooler-Warmer-ES9P-Block-/310967413610?pt=UK_Computing_Apple_Mac_Accessories&hash=item48671a2b6a

Czego to ludzie nie wymyślą… 
Kumpel się mnie na Skypie pytał czy tam się puszka piwa  zmieści, patent dobry przecież!
Na browarka zimnego pewnie, kupiłabym z chęcią. 

Ja się relaksuję teraz  przed zabiegiem oczywiście rzecz jasna – gotując, piekąc i oglądając moje seriale. Muffinki dwa dni temu robiłam, takie nadziewane dżemem borówkowym i z wiórkami kokosowymi na wierzchu. 
Jestem jak Izzy Stevens z ‘’Chirurgów’’, piekę i nie mogę przestać jak jestem zdenerwowana .A jestem, serio. Bo to druga moja najważniejsza decyzja w życiu do podjęcia. 

Tymczasem pisałam, że ten Blog to także moje kulinarne ekspresje i fantazje, bo kocham gotować a co najważniejsze - UMIEM .I bez żadnego wychwalania się tutaj. Robię to naprawdę dobrze. 

Przepis na dziś. 

Całkiem zapomniałam o tym ,że miałam Was raczyć moimi przepisami i zdjęciami. 

Mam nadzieję, że wybaczycie.

Bo zdjęć moich potraw mam na laptopie kilka tysięcy. 
Do wyboru do koloru.

Dwa lata temu , opiekowałam się kumpelki dzieckiem i gotowałam jej także, poprosiła mnie o zrobienie tej oto sałatki. Mówiła, że jej mama taką jej od dziecka robiła. Ja ją troszkę zmodyfikowałam, bo np. papryki nie lubię, ale jak chcecie możecie ją tu dorzucić. Wasza wola.
Za kurczakiem nie przepadam, a od momentu wprowadzenia się do UK, jako że kurczak to w sumie jedyne znośne mięso do jedzenia, to jem kurczaka prawie codziennie od roku. Fu. Obrzydło mi całkowicie. Znajomi z Medugorje znają całą historię kurczakową. Jakby to mięso zniknęło z półek sklepowych kiedyś całkowicie, wcale bym się nie czuła urażona czy cuś. Wolę wieprzowinę. Kupić kawałek niepokrojonego i bez sosu schabu w UK to tak jak kupić chleb w Wigilię.
Niemożliwa sytuacja.
Wszystko poćwiartowane, albo w kotletach, albo już ulepione klopsiki, pulpeciki, burgery wołowe. Fu again. Ciul jeden wie co tam do środka dodali. A iść do mięsnego czyli ‘’Butchers’’ się zwie ‘’po angielskiemu’’ to trzeba mieć grubo wypchany portfel. W sumie to rzadko takie sklepy gdziekolwiek widziałam na ulicach Londynu, tam to chyba kupują tylko ci co prowadzą restauracje. Albo Gordon Ramsey na Borough Markecie. Tam w mięsnym siedzi taki fajny 2 metrowy grubasek i siada na swoim blacie, gdzie kroi mięcho i macha tymi malutkimi grubymi nóżkami w oczekiwaniu na swoich klientów.. Śmieszny facet. Pracowałam tam na Borough Markecie sprzedając towary przez chwilę, ale Ramsey’a nie widziałam. 
A szkoda. Bo to tez moje marzenie.
No i zjeść w jego Restauracji rzecz jasna.

 Maja do rzeczy.

 Znajomi z Wrocka jak to czytają, to pękają ze śmiechu. Tak o Was mi chodzi , byłam u Was ostatnio na noclegu.
Dziękować raz jeszcze za przygarnięcie.


 Sałatka grecka inaczej, made by Maja

Składniki : 

 • 2 małe piersi z kurczaka ( pokrojone w cienkie paseczki 4cm) 
 • 2 duże jajca( ugotowane na twardo i pokrojone w kółka)
 • Pół sałaty lodowej ( podartej na strzępy) 
 • Ser feta ( jakikolwiek macie pod ręką, pokrojony w kostkę )
 • 1 pomidor ( pokrojony w kostkę) 
 • Ogórek zielony mały( pokrojony w kostkę)
 • Pół słoika czarnych oliwek ( nie zielonych!)
 • Pół puszki kukurydzy albo jedna mała 
 • Pęczek rzodkiewek ( pokrojone w plasterki) 
 • Jogurt naturalny zwykły lub grecki
 • Opakowanie sosu greckiego Knorr ( można samemu zrobić także !)
 • 2 łyżki oliwy z oliwek 
 • Przyprawa do grosa
 • Przyprawa do sosu tzatziki firmy Kamis 
 • Sól + sól ziołowa 
 • Pieprz!!!! 
 • Papryka słodka 
 • Zioła prowansalskie


Zabieramy się do roboty, zakasamy rękawy, wkładamy fartuszek. To podstawa.
Mój wymarzony dalej wisi gdzieś w sklepie. Z napisem ‘’Keep calm and start cooking’’. 
Czerwony.

Obtarganą sałatę lodową wrzucamy do miski głębokiej wypełnionej wodą i łyżką soli. Zostawiamy na godzinę. Wyjmujemy i odcedzamy z nadmiaru wody. Podsmażamy kawałki kurczaka na oliwie z oliwek, posypujemy przyprawą gyros. Nie jestem zwolennikiem gotowych fixów i glutaminianu sodu w nich zawartego, bleee, ale raz na rok robię tą sałatkę , to chyba mi się nic nie stanie. Teraz zaczynamy warstwami układać. Sałata lodowa, pomidor, oliwki, kurczak, kukurydza, ogórek, ser feta, sałata lodowa, rzodkiewka. Każdą warstwę obsypałam pieprzem , albowiem lubię mocno przyprawione. Podsypałam tez ziołami prowansalskimi bo pasują tu jak ulał. Jogurt naturalny mieszamy ze szczyptą soli ziołowej plus kopiasta łyżeczką przyprawy do sosu tzatziki. Polewamy na wierzch sałatki aby powstała tzw. ‘’pierzynka’’. Na to układamy pokrojone jajca zostawiając trochę wolnego miejsca pomiędzy jednym plasterkiem jajka a drugim, w te odstępy posypujemy papryką słodką. Można udekorować po bokach pozostałą rzodkiewką! 
Smacznego!

Ja dziś miałam wersję bez zwykłego kurczaka tylko z kawałkami już zrobionego ‘’Tikka Chicken’’ z 
Lidla.

  

Też wyszło dobre. I z małosolnym ogórkiem, bo zapomniałam kupić zwykłego. Pięć osób było w kuchni więc nie udało mi się pięknie posypać papryką, każdy mnie tylko przepraszał i szturchał. 

















Najważniejszy jest przecież smak! 

Enjoy! 


Dzisiaj na spacerze zauważyłam, że rosną obok mnie kasztany jadalne tj. ’’chestnuts’’. 




















Wyglądają podobnie do naszych kasztanów .



 

 P.S 

Powinnam się sugerować tą stroną , bo  dalej się źle czuję.

http://www.lovelivehealth.com/ten-foods-decrease-anxiety-depression/


 P.S 2 

Ksiądz Maciek ma od kilku dni flagę włoską na konferencji, ale nie wiem czy zwróciliście uwagę, co wisiało z tyłu za jego plecami na ścianie?

Obrazek Matki Bożej z Medugorje :) 

Do zobaczenia wieczorem na konferencji!

http://login.meetcheap.com/conference,89829096