Póki co mam dość.
Dość tego,że muszę wszystko robić razy dwa.
Prać dwa razy więcej, gotować tak samo.
O sprzątaniu już nie mówię, chodzę wycieram ,przecieram za nim i sprawdzam czy niczego mi nie poprzestawiał w inne miejsce.
Nie czuję że to moje życie ja doprowadzam do ładu i składu ,tylko przykro mówiąc -JEGO.
Bo moje jest jako tako , ale poukładane.
Nie ma czasu na chodzenie po koleżankach,załatwianie swoich spraw codziennie bo lecę do domu zrobic obiad i wymyć podłogę.
Jak taka kura domowa.
A wiecie dobrze,że taka nie jestem.
Ja chcę życia w biegu,życia z podróżami last minute, wyjścia do kina, ze znajomymi na szybkie piwko i brakiem czasu na ''mieszkanie w domu ''.
Ja to zawsze mawiałam,że ''w domu to ja tylko sypiam i piorę ''.
Jeść ,jadłam w pracy, w drodze,lub u znajomych.
Do domu wracałam o 21-22.
Zawsze.
Dzień wolnego lub półtora-wskakiwałam w pociąg lub bla bla cara i jechałam do np. Wrocławia.
Bo po co czas marnować na siedzenie w domu?
Nasiedzę się przecież na starość...
Teraz mogę siebie określić jako ''desperate housewive''- niezadowoloną wściekłą na życie kurę domową.
Teraz oficjalnie mogę przyznać ,że siedzę w domu, jem,sprzątam,gotuję,piorę,liczę rachunki, MIESZAM tu.
Tu w NASZYM DOMU.
Wróć- sprzątam i leżę i poukładać myśli nawet nie mogę bo wiecznie jest jakieś ALE i tv włączony całą dobę.
Źle mi,duszę się, nie wiem jak długo wytrzymam w tym stresie.
Niby jest dobrze, a jednak nie.
Nie mam czasu na nic cały czas, odechciało mi się pisanie bloga na amen.
Nawet zastanawiałam się po co mi to i czy tego nie zawiesić, serio.
Źle mi bardzo na serduchu i co zrobić nie wiem.
Święta za pasem i dwa urlopy.
Na jeden polecę bo mam bilet, na drugi nie wiem.
Partner coś niechetny na włajaże po świecie, a mnie trzęsie już od tego siedzenia w domu i niańczenia go i cackania się z byciem kurą domową.
Rozumiem jeszcze jaby były dzieci,ale ich nie ma i nie będzie.
Z tego całego stresu i latania za nim ze szmatą schudłam tak,że mieszczę się w swoje spodnie kupione siedem lat temu.
Generalnie mam duże wachania wagi i mam dużo ciuchów za dużych, za małych i takich ''na teraz''. Spodnie kupione około siedem lat temu to jakieś minus 10 kg co mam teraz.
Tfu,wróć, miałam.
Bo tydzień temu w nie znowu wepchałam swoję dupę.
Wszyscy mnie zaczeli zaczepiać i z pracy i ze znajomych ,w końcu gdy rodzinie kopara opadła jak mnie po dłuższym czasie zobaczyli to uwierzyłam,że schudłam.Weszłam dziś na wagę ,minus 8 kg.Ups...Coś nie tak.
A jak to choroba ?
Poszłam dziś zrobić wyniki, zobaczymy jutro co i jak.
Ale sądzę,że to stres związany ze związkiem, nic innego.
Jak do Grudnia schudnę jeszcze bardziej to zacznę się zastanawiać faktycznie czy to dla mnie jest czy wolę być sama.
Bo zdecydowanie lepiej mi było samej,bez tych wszystkich problemów.
Może jednak związek to nie dla mnie i będę do końca życia sama???
A może to tylko jesienna depresja?
Ciężko mi .
Help ratujcie !
Ulubione strony
- ''Centrum dowodzenia'' Medju
- Bęsiu
- FaceBóg
- JasonHunt król blogerów
- Karolina Ościk blog
- Medjugorje songs from Mladifest
- Najpiękniejsze świadectwo z Medju
- Najsłynniejszy blog o Medju
- Nowinki z Medju
- Oficjalna stronka Medjugorje
- Planuj wspólne podróże
- Polecam film ''W stronę morza''
- Przepisowo
- World's Toughest Job
- Wszystko co dajesz wraca
- Wszystko o filmach
- Wszystko o serialach
- Wypożycz kanapę za free
- Zostań dawcą
- Ściągaj piosenki z Festiwali
- Świadectwo Anny Golędzinowskiej
Odwiedziny
9956
wtorek, 24 października 2017
środa, 27 września 2017
Jak z NIM mieszkać i nie zwariować #4
Za nami siedem miesięcy współnego mieszkania...
Czy coś się zmieniło?
W sumie tak.
Zaczęłam doceniać to co mam.
Zaczęłam stawiać się na jego miejscu ,że nie miał gdzie włożyć swoich rzeczy i mógł być zły. Zaczęłam więcej gotować , bo zawsze robiła mu to mamusia jak wracał do starego mieszkania.
Teraz wiem czemu tyle gotowała i czemu było tak a nie inaczej.
Bo jedzą na wyjazdach gówniane rzeczy, wszysto gotowe takie do mikrofali i pyk gotowe.
A sama wiem po sobie jak człowiek spragniony jest normalnego posiłku w domu.
Ja też jadam non stop w pracy i często mam dosyć jedzenia w kółko tych samych rzeczy, więc gotuję teraz na umór.
Dla siebie i dla niego.
Kupiłam pralkę podczas jego nieobecności - zły był,że hej!
Po powrocie do domu - docenił,że nie trzeba teraz chodzić z praniem na prawo i lewo i prosić się o to czy można u kogoś wyprać ciuchy.
Zanieść w jedną stronę,wyprać,poczekać aż wyschnie i znowu przynieść.
Połowa rzeczy ginie tak czy siak w tym całym ferworze, a ty się chodzisz i wściekasz bo niczego znaleźc nie możesz.
Jedna skarpetka na Skłodowskiej druga na Moniuszki, a majtki na Fabrycznej.
Tak bywało.
No więc ha ! dorobiliśmy się pralki.
Fajnie to powiedzieć na głos jak i napisać.
Jestem taka dumna z siebie !
Teraz tylko zakup suszarki na pranie i sznura pod domem.
Póki co pranie po wszystkich meblach rozwieszam,ale mi nie przeszkadza, bo... jest pralka!
Zaczęłam doceniać to,że mam się do kogo przytulić wieczorem.
Kłócimy się mniej, planujemy wspólne wakacje ( fakt faktem juz od roku, ale miejmy nadzieję,że teraz się uda ).
Ja dalej czekam na ten nieszczęsny pierścionek zaręczynowy ( miał być rok temu trochę się niepokoję, chyba czeka na ten moment kiedy ja w końcu ucichnę i przestanę dopominać się jak nienormalna ).
No i co układa się, niespodziewanie, bo obydwoje myśleliśmy,że nic z tego nie będzie.
A jest.
I przyszłość przed nami też.
Trzymajcie kciuki za NAS.
M.
Czy coś się zmieniło?
W sumie tak.
Zaczęłam doceniać to co mam.
Zaczęłam stawiać się na jego miejscu ,że nie miał gdzie włożyć swoich rzeczy i mógł być zły. Zaczęłam więcej gotować , bo zawsze robiła mu to mamusia jak wracał do starego mieszkania.
Teraz wiem czemu tyle gotowała i czemu było tak a nie inaczej.
Bo jedzą na wyjazdach gówniane rzeczy, wszysto gotowe takie do mikrofali i pyk gotowe.
A sama wiem po sobie jak człowiek spragniony jest normalnego posiłku w domu.
Ja też jadam non stop w pracy i często mam dosyć jedzenia w kółko tych samych rzeczy, więc gotuję teraz na umór.
Dla siebie i dla niego.
Kupiłam pralkę podczas jego nieobecności - zły był,że hej!
Po powrocie do domu - docenił,że nie trzeba teraz chodzić z praniem na prawo i lewo i prosić się o to czy można u kogoś wyprać ciuchy.
Zanieść w jedną stronę,wyprać,poczekać aż wyschnie i znowu przynieść.
Połowa rzeczy ginie tak czy siak w tym całym ferworze, a ty się chodzisz i wściekasz bo niczego znaleźc nie możesz.
Jedna skarpetka na Skłodowskiej druga na Moniuszki, a majtki na Fabrycznej.
Tak bywało.
No więc ha ! dorobiliśmy się pralki.
Fajnie to powiedzieć na głos jak i napisać.
Jestem taka dumna z siebie !
Teraz tylko zakup suszarki na pranie i sznura pod domem.
Póki co pranie po wszystkich meblach rozwieszam,ale mi nie przeszkadza, bo... jest pralka!
Zaczęłam doceniać to,że mam się do kogo przytulić wieczorem.
Kłócimy się mniej, planujemy wspólne wakacje ( fakt faktem juz od roku, ale miejmy nadzieję,że teraz się uda ).
Ja dalej czekam na ten nieszczęsny pierścionek zaręczynowy ( miał być rok temu trochę się niepokoję, chyba czeka na ten moment kiedy ja w końcu ucichnę i przestanę dopominać się jak nienormalna ).
No i co układa się, niespodziewanie, bo obydwoje myśleliśmy,że nic z tego nie będzie.
A jest.
I przyszłość przed nami też.
Trzymajcie kciuki za NAS.
M.
wtorek, 26 września 2017
Choroba, nowy telefon i dzwoniący przedstawiciele.
Mam nowy telefon od ponad dwóch tygodni i jasne coś mnie trafia bo dzień w dzień od samego rana do późnego wieczora dzwonią do mnie ludzie z firmy P4 i oferują kolejny telefon,ubezpieczenie telefonu i masę innych rzeczy.
Nawrzeszczałam już na babę ,że są nienormalni z tym dzwonieniem dzień w dzień.
Mój nowy genialny telefon jest tak ciężki ,że cała ręka mnie boli od jego trzymania i używania.
Pomijam fakt posiadania zespołu cieśni nadgarstka, nie jestem w stanie talerzy w ręce utrzymać , czy ciężkich rzeczy, a co dopiero tego telefonu.
Zaczęło mnie to w straszny sposób boleć ,co z tego że jestem chora ,z chrypą, katarem,odpluwającym flegmą kaszlem ,zatkanymi zatokami,wypadającymi włosami ,słabymi stawami i apetytem jak baba w bliżniaczej ciąży...
Po mega maratonie w pracy ledwo zipie.
Więc teraz wyobraźcie sobie moją złość i to w jaki sposób nawrzeszczałam na tą babę.
Odkąd dodatkowo zaczęłam psikać aerozolem do nosa lekko przeterminowanym na zatoki ( moja farmaceutka powiedziała mi,że jeszcze go mogę używać )- spowodowało to ,iż nie śpię kolejną noc- bo ja dziwoląg jestem i wsystkie reakcje niepożadane ( te jedne na tysiąc czy milion ) to zawsze na mnie spadają.
Biada dalej tej biednej babce.
Ale nowy telefonik ma fajną funkcję trypu ''nie przeszkadzać'' , który włącza się o g.22:00 i wyłącza o 7:00 rano .
Ponadto dźwięk mojego smsa mogłam ustawić sobie na cykające cykady, więć parenaście razy dziennie przynajmniej czuję się jakbym była na wakacjach.
To mieszkanie z kimś też mnie wykańcza bo własnie zdałam sobie sprawę ,iż zaniedbuję wszystkie najbliższe mi osoby, przestałam odwiedzać koleżanki i wszyscy się o mnie martwią podobno.
A tu kolejny remont na głowie za miesiąc, wyjazd do Angli, wyjazd w ciepłe kraje się szykuje w Grudniu no i w końcu po tylu miesiącach mogę się pochwalić,iż dorobiłam się pralki i piorę jak szalona w całym tym ferworze.A w Listopadzie będę mieć mojego polsko angielskiego pieska na dwa tygodnie u siebie w domku.
U mnie nigdy nie ma nudy.
Moja jedna koleżanka zawsze mi mówi jak się co miesiąć zdzwaniamy - ''U ciebie w życiu to nigdy nie będzie nudno ! Zawsze masz co opowiadać !''.
A ja od niedawna dodaję do tego słowa : ''Kiedyś chciałam ,żeby doba trwała 48 godzin, teraz po wyprowadzce na swoje czuję,że jednak trzeba mi 72 godzin na dobę... ''..
Wasza M.
Nawrzeszczałam już na babę ,że są nienormalni z tym dzwonieniem dzień w dzień.
Mój nowy genialny telefon jest tak ciężki ,że cała ręka mnie boli od jego trzymania i używania.
Pomijam fakt posiadania zespołu cieśni nadgarstka, nie jestem w stanie talerzy w ręce utrzymać , czy ciężkich rzeczy, a co dopiero tego telefonu.
Zaczęło mnie to w straszny sposób boleć ,co z tego że jestem chora ,z chrypą, katarem,odpluwającym flegmą kaszlem ,zatkanymi zatokami,wypadającymi włosami ,słabymi stawami i apetytem jak baba w bliżniaczej ciąży...
Po mega maratonie w pracy ledwo zipie.
Więc teraz wyobraźcie sobie moją złość i to w jaki sposób nawrzeszczałam na tą babę.
Odkąd dodatkowo zaczęłam psikać aerozolem do nosa lekko przeterminowanym na zatoki ( moja farmaceutka powiedziała mi,że jeszcze go mogę używać )- spowodowało to ,iż nie śpię kolejną noc- bo ja dziwoląg jestem i wsystkie reakcje niepożadane ( te jedne na tysiąc czy milion ) to zawsze na mnie spadają.
Biada dalej tej biednej babce.
Ale nowy telefonik ma fajną funkcję trypu ''nie przeszkadzać'' , który włącza się o g.22:00 i wyłącza o 7:00 rano .
Ponadto dźwięk mojego smsa mogłam ustawić sobie na cykające cykady, więć parenaście razy dziennie przynajmniej czuję się jakbym była na wakacjach.
To mieszkanie z kimś też mnie wykańcza bo własnie zdałam sobie sprawę ,iż zaniedbuję wszystkie najbliższe mi osoby, przestałam odwiedzać koleżanki i wszyscy się o mnie martwią podobno.
A tu kolejny remont na głowie za miesiąc, wyjazd do Angli, wyjazd w ciepłe kraje się szykuje w Grudniu no i w końcu po tylu miesiącach mogę się pochwalić,iż dorobiłam się pralki i piorę jak szalona w całym tym ferworze.A w Listopadzie będę mieć mojego polsko angielskiego pieska na dwa tygodnie u siebie w domku.
U mnie nigdy nie ma nudy.
Moja jedna koleżanka zawsze mi mówi jak się co miesiąć zdzwaniamy - ''U ciebie w życiu to nigdy nie będzie nudno ! Zawsze masz co opowiadać !''.
A ja od niedawna dodaję do tego słowa : ''Kiedyś chciałam ,żeby doba trwała 48 godzin, teraz po wyprowadzce na swoje czuję,że jednak trzeba mi 72 godzin na dobę... ''..
Wasza M.
wtorek, 5 września 2017
Jak mało nie pojechałam na Festiwal Młodych w Medjugorje 2017
Przeżycia przed wyjazdem dobiły każdego z Nas.
Najpierw koleżanka złamała kostkę dwa miesiące przed i musiała anulować swój wyjazd ,
gdyż dali ją na rehabilitację w tym samym czasie co nasz wyjazd.
Druga koleżanka musiała iść na zabieg do szpitala i też musiała odwołać.
Tydzień przed trzecia koleżanka dostała odmy i karetką zawieźli ją do szpitala.
Czwarta koleżanka się wystraszyła zaistniałych sytuacji i też odwołała.
A ja sierota ruska coś zjadłam i zamiast tylko boleć mnie brzuch to dostałam biegunki i nie tylko.
Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować w pracy, w domu miałam remont.
Pakować do Medjugorje musiałam się w starym mieszkaniu (akurat wtedy nikogo nie było więc mieszkanie stało puste i się nim opiekowałam ).
W poniedziałek poszłam do lekarza ( w piątek wyjazd! ), dał jakieś tabletki i powiedział,żeby przyjść na kontrolę w czwartek.
Jak nie przejdzie - to nie pojadę.
Już nie chciałam naszej organizatorki martwić i od razu dzwonić i odmawiać wyjazdu bo dalej liczyłam na cud.
Dieta- same gotowane warzywa i ryba piecozna w foli z piekarnika plus suchy chleb.
We wtorek wieczorem zadzwoniła do mnie dziewczyna, z którą miałam być w pokoju i oznajmiła,iż ...chce numer do naszej organizatorki, bo zgubiła.
Mówię do niej :''Żartujesz! Jeszcze ty zaraz powiesz,że też nie jedziesz !''.
No więc, koleżanka włąsnie wróciła z Grecji,stwierdziła,że jak ktoś jest bardziej potrzebujący to ona odstąpi miejsce.
Pech, fatum, nie wiem co jeszcze powiedzieć.
Załamana byłam.
Co teraz?
Środa.
Dwa dni do wyjazdu.
Pokojowa przyniosła mi najpierw breloczek, który ktoś zostawił.
Okazało się,że był to Św.Benedykt.
Nie omieszkam powiedzieć,że obwieszam się cała krzyżami św.Benedykta non top.
Potem przyniosła mi małą książeczkę i dużą.
Podobno pan z pokoju zostawił kartkę, że to dla mnie.
To były dwa Pisma Święte....
Wieczorem , już wychodząc z pracy, przyjechali ostatni goście.
Wróciłam się, mówię do Pana : ''Proszę dowód''.
Spisałam, ale to był nowy dowód, więc mówię : ''Proszę o adres'' - ledwo żywa, tabletki zaczęły pomagać ale dalej czułam się jak zdechlak.
Pan mi odpowiada : ulica była jakaś kościelna (ee ,tam zrządzenie losu pomyślałam ),
a miasto - ( uwaga !) - Pielgrzymka.
Nie,no,niemożliwe.
Zaśmiałam się.
Pan mówi ; ''Coś się stało ?! ''.
Ja : " Nie, nie nic, nic...''.
W czwartek popołudniu poszłam do lekarza.
Nabrałam jeszcze większej wiary po takich znakach.
To był dla mnie znak ,że mam jechać.
Wierzę, w znaki.
W piątek obładowana dalszą turą tabletek - wsiadłam do autokaru :)
A moje dolegliwości minęły jak ręką odjął !
Wyjazd na bank zapamiętam do końca życia.
Bo tak ekstremalnie to jeszcze nigdy nie było...
Najpierw koleżanka złamała kostkę dwa miesiące przed i musiała anulować swój wyjazd ,
gdyż dali ją na rehabilitację w tym samym czasie co nasz wyjazd.
Druga koleżanka musiała iść na zabieg do szpitala i też musiała odwołać.
Tydzień przed trzecia koleżanka dostała odmy i karetką zawieźli ją do szpitala.
Czwarta koleżanka się wystraszyła zaistniałych sytuacji i też odwołała.
A ja sierota ruska coś zjadłam i zamiast tylko boleć mnie brzuch to dostałam biegunki i nie tylko.
Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować w pracy, w domu miałam remont.
Pakować do Medjugorje musiałam się w starym mieszkaniu (akurat wtedy nikogo nie było więc mieszkanie stało puste i się nim opiekowałam ).
W poniedziałek poszłam do lekarza ( w piątek wyjazd! ), dał jakieś tabletki i powiedział,żeby przyjść na kontrolę w czwartek.
Jak nie przejdzie - to nie pojadę.
Już nie chciałam naszej organizatorki martwić i od razu dzwonić i odmawiać wyjazdu bo dalej liczyłam na cud.
Dieta- same gotowane warzywa i ryba piecozna w foli z piekarnika plus suchy chleb.
We wtorek wieczorem zadzwoniła do mnie dziewczyna, z którą miałam być w pokoju i oznajmiła,iż ...chce numer do naszej organizatorki, bo zgubiła.
Mówię do niej :''Żartujesz! Jeszcze ty zaraz powiesz,że też nie jedziesz !''.
No więc, koleżanka włąsnie wróciła z Grecji,stwierdziła,że jak ktoś jest bardziej potrzebujący to ona odstąpi miejsce.
Pech, fatum, nie wiem co jeszcze powiedzieć.
Załamana byłam.
Co teraz?
Środa.
Dwa dni do wyjazdu.
Pokojowa przyniosła mi najpierw breloczek, który ktoś zostawił.
Okazało się,że był to Św.Benedykt.
Nie omieszkam powiedzieć,że obwieszam się cała krzyżami św.Benedykta non top.
Potem przyniosła mi małą książeczkę i dużą.
Podobno pan z pokoju zostawił kartkę, że to dla mnie.
To były dwa Pisma Święte....
Wieczorem , już wychodząc z pracy, przyjechali ostatni goście.
Wróciłam się, mówię do Pana : ''Proszę dowód''.
Spisałam, ale to był nowy dowód, więc mówię : ''Proszę o adres'' - ledwo żywa, tabletki zaczęły pomagać ale dalej czułam się jak zdechlak.
Pan mi odpowiada : ulica była jakaś kościelna (ee ,tam zrządzenie losu pomyślałam ),
a miasto - ( uwaga !) - Pielgrzymka.
Nie,no,niemożliwe.
Zaśmiałam się.
Pan mówi ; ''Coś się stało ?! ''.
Ja : " Nie, nie nic, nic...''.
W czwartek popołudniu poszłam do lekarza.
Nabrałam jeszcze większej wiary po takich znakach.
To był dla mnie znak ,że mam jechać.
Wierzę, w znaki.
W piątek obładowana dalszą turą tabletek - wsiadłam do autokaru :)
A moje dolegliwości minęły jak ręką odjął !
Wyjazd na bank zapamiętam do końca życia.
Bo tak ekstremalnie to jeszcze nigdy nie było...
wtorek, 11 lipca 2017
Czy jesteśmy takie jak dziewczyny z ''Projektu Lady '' ?
Czy zmieniamy się dla kogoś?
Czy dla samych siebie?
Oglądam właśnie Projekt Lady i zastanawiam się nad losem
tych wszystkich dziewczyn.
Po co one to robią? Kasa, wielki ‘’fame’’…!???
Czy to też jest spowodowane tym, że ktoś faktycznie chce coś
w sobie zmienić?
Tak samo jest ze związkami.
Zmieniasz się dla niego czy dla samej siebie ? A może bo
ktoś ci każe.
Co robisz żeby ulepszyć siebie ,żeby nie popełniać tych
błędów które popełniali twoi rodzice?
Bo tak zazwyczaj każda z nas mówi: ‘’nigdy nie będę jak moja
mama, nigdy tak domu nie będę prowadzić’’. Nie będę się tak zachowywać, nie
będę swojemu mężowi robić wyrzutów odnośnie nie sprzątania po sobie czy nie
chowania pasty do zębów do kubka. Nie będę miała takiego domu jaki mieli moi
rodzice.
Będę dobrą żona/matką/partnerką/gospodynią.
Ja się złapałam na
tym ,że robię identycznie jak moja perfekcyjna pani domu.
Ale wiem że to robię
- łapię się na tym i staram zmienić swoje zachowanie.
Teraz pytanie po co to robię/robisz?
Na pewno Ty tego chcesz czy partner/mąż tego chce ?
Co cię podtrzymuje w takim a nie innym zachowaniu ?
Chęć ciągłej miłości? Chęć akceptacji ? Chęć posiadania
kogokolwiek w swoim życiu kto cię przytuli wieczorem przed snem ? Chęć zmian w
swoim życiu ? Chęć zrobienia czegoś dobrego dla siebie ?
No co ? Pomyśl.
Bo postępujemy tak samo jak i te dziewczyny w Projekcie
Lady.
Upubliczniamy swoje uczucia, w taki czy owaki sposób, ale to
robimy.
Ja- chcę się zmienić i otwarcie o tym mówię.
Wiem, że jestem wypaczona przez niektóre sytuacje w moim
życiu i ciężko mi jest współgrać z inna osobą pod jednym dachem. Ale staram
się, zmieniam, idę na kompromis, głośno wyrażam swoje zdanie jeśli jest inne
niż tej drugiej połówki.
Ale myślę, że aż takiej kategorycznej zmiany jak dziewczyny
z Projektu to nie potrzebuję.
Wydoroślałam, bardzo się zmieniłam od czasów liceum i
studiów, próbuję się ustatkować – w dobrą lub złą stronę . Jak to wychodzi –
nie wiem szczerze.
Ale próbuję, i nie zaprzeczam faktowi, że – zmiany są dobre.
‘’Don’t Judge yourself by your past ; you no longer live
there’’
Ifeanyi Enoch Onuocha
Kiedyś chciałam pracować w Unicefie, pomagać ludziom, wiem
,że czasowo to niemożliwe.
Ale z każdej opcji jest jakieś wyjście. Chciałam zmian,
przemyślałam kilka lat i oto narodził się projekt. Skoro Ja np. w Afryce być i
pomagać własnym rękami nie mogę, to chociaż moja ręka na klawiaturze może.
A
jak !
Od niedawna jestem skromnym darczyńcą i dołączyłam do rodziny UNICEF.
Ktokolwiek to napisał, był mądrym człowiekiem :
‘’Jeśli myślisz, że już nic nie da się zmienić – zmień
myślenie’’.
Pamiętaj też o tym :
‘’ Ona : Zostałbyś ze mną??? Ciągle się kłócimy!
On : Tacy jesteśmy -ciągle się kłócimy. Ty mówisz mi kiedy
jestem sukinsynem , a ja Tobie kiedy jesteś wredna. Czyli właściwie bez
przerwy. Nie boje się ciebie urazić, bo
uczucia ci się ciągle zmieniają.
Ona : A wiec ?
On : No więc… Nie będzie łatwo…! Będzie na prawdę ciężko i
będziemy musieli codziennie nad tym pracować ,ale ja chce zaryzykować bo pragnę
Ciebie ! Całą Ciebie ! Ty i ja na zawsze ! Każdego dnia! ‘’
Cytat z filmu ‘’ The
Notebook ‘’ Nicholasa Sparksa.
Pamiętajmy o tym, że jesteśmy wartościowe i de fakto dla
żadnego idioty zmieniać się nie musimy, bo albo nas kocha taką, jaką jesteśmy
albo spakujcie mu graty i wyrzućcie za okno i powiedzcie sajonara bejbe.
Bo zmian powinnaś chcieć sama Ty i nigdy przenigdy nie
zmieniać się i przewracać swojego życia do góry nogami dla jakiegoś maminsynka
czy gogusia.
poniedziałek, 10 lipca 2017
Poniedziałkowy misz masz vol.5
Ostatnio przeglądam jeden za drugim blogi podróżnicze, cały czas marząc kiedy to dalej w świat mnie wywieje.Kasiurki brak bo remonty się przecież robi, maluje,gruntuje,coś co chwilę dokupuje...
Ale marzyć zawsze można ;)
Proponuję przejrzeć na instagramie i nie tylko ,profil Jacka Morissa i jego dziewczyny z która podróżuje tj .Laureen Bullen.
Zarówno jedno jak i drugie ma wspaniałe zdjęcia, każde opisujące jakąś niezwykłą historię,bynajmniej ja mam takie wrażenie jak na te zdjęcia patrzę.
@gypsea_lust i @doyoutravel ---> ich stronka www.doyoutravelphoto.com
^^^^
Kosmetyki naturalne,podobno bez parabenów, silikonów i tym podobnych, niedrogie,z pieknym opakowaniem a i niby ekologiczne czy coś w tym stylu.
Ja się zakochałam i już zamawiam.
Firma Yope.
http://yope.me/
Nie wiem czy inni tak mają, ja napewno,że podoba mi się opakowanie to kupuję.
Dodatkowo mój problem ze skórą atopową ,uczuleniową i nieznośną na wszystkie możliwe strony stał się dla mnie teraz priorytetem, tak więc szukam odpowiedniej marki dla siebie, oczywiście niedrogiej.
Póki co stosuję dziesięć różnych,ale wolałabym pozostać wierna jednej dobrej.Mówią,że lepiej jest używać kosmetyków z jednej serii ,jednej firmy.
^^^^
Fajny nowy blog,odkryty znowu przypadkiem :
http://www.readyforboarding.pl/
ciekawy blog podróżniczy, ciekawie napisany - prawie jabym przewodnik turystyczny czytała...
^^^^
Pomóżmy !
Pan buduje domek.
Tak jak z Tolkienowskich powieści.Na polsich Kaszubach.
Facet ma talent i pomysł, oj nie powiem.
Potrzebuje pieniędzy na spełnienie swojego największego marzenia.
Akcja stała się bardzo popularna w internecie,nawet ja coś wpłaciłam.
Nie będę tutaj opowiadać jeden wie czego,poczytajcie sobie sami i zdecydujcie.
https://pomagam.pl/Shire
^^^^
Wygrałam ostatnio dwie akcje.
Zostałam ambasadorem marki Vizir Go Pods, a potem wkładek Discreet .
I jedno i drugie rewelacyjne.
Kapsułek do prania dostałam bardzo dużo,byłam bardzo zaskoczona zawartością opakowania,gdy przyjechał kurier.
Natomiast potem moje achy i echy opadły jak przyjechała druga paczka,tj.paczusia-paczulenka.
Nie wiem nawet jak zdrobnić, bo jak im sie mogło w ogóle opłacać wysyłać towar o wartości jakieś 5 zł i to jedną paczkę wielkości dłoni.
No cóż.Ważne,że była i testować można.
Nie wygrałam Oral B szczoteczki, choć byłam blisko.
Zapisałam sie do następnego testowania,trzymjacie kciuki !
#p&g #discreet #vizirgopods
Ale marzyć zawsze można ;)
Proponuję przejrzeć na instagramie i nie tylko ,profil Jacka Morissa i jego dziewczyny z która podróżuje tj .Laureen Bullen.
Zarówno jedno jak i drugie ma wspaniałe zdjęcia, każde opisujące jakąś niezwykłą historię,bynajmniej ja mam takie wrażenie jak na te zdjęcia patrzę.
@gypsea_lust i @doyoutravel ---> ich stronka www.doyoutravelphoto.com
^^^^
Kosmetyki naturalne,podobno bez parabenów, silikonów i tym podobnych, niedrogie,z pieknym opakowaniem a i niby ekologiczne czy coś w tym stylu.
Ja się zakochałam i już zamawiam.
Firma Yope.
http://yope.me/
Nie wiem czy inni tak mają, ja napewno,że podoba mi się opakowanie to kupuję.
Dodatkowo mój problem ze skórą atopową ,uczuleniową i nieznośną na wszystkie możliwe strony stał się dla mnie teraz priorytetem, tak więc szukam odpowiedniej marki dla siebie, oczywiście niedrogiej.
Póki co stosuję dziesięć różnych,ale wolałabym pozostać wierna jednej dobrej.Mówią,że lepiej jest używać kosmetyków z jednej serii ,jednej firmy.
^^^^
Fajny nowy blog,odkryty znowu przypadkiem :
http://www.readyforboarding.pl/
ciekawy blog podróżniczy, ciekawie napisany - prawie jabym przewodnik turystyczny czytała...
^^^^
Pomóżmy !
Pan buduje domek.
Tak jak z Tolkienowskich powieści.Na polsich Kaszubach.
Facet ma talent i pomysł, oj nie powiem.
Potrzebuje pieniędzy na spełnienie swojego największego marzenia.
Akcja stała się bardzo popularna w internecie,nawet ja coś wpłaciłam.
Nie będę tutaj opowiadać jeden wie czego,poczytajcie sobie sami i zdecydujcie.
https://pomagam.pl/Shire
^^^^
Wygrałam ostatnio dwie akcje.
Zostałam ambasadorem marki Vizir Go Pods, a potem wkładek Discreet .
I jedno i drugie rewelacyjne.
Kapsułek do prania dostałam bardzo dużo,byłam bardzo zaskoczona zawartością opakowania,gdy przyjechał kurier.
Natomiast potem moje achy i echy opadły jak przyjechała druga paczka,tj.paczusia-paczulenka.
Nie wiem nawet jak zdrobnić, bo jak im sie mogło w ogóle opłacać wysyłać towar o wartości jakieś 5 zł i to jedną paczkę wielkości dłoni.
No cóż.Ważne,że była i testować można.
Nie wygrałam Oral B szczoteczki, choć byłam blisko.
Zapisałam sie do następnego testowania,trzymjacie kciuki !
#p&g #discreet #vizirgopods
piątek, 30 czerwca 2017
Jak z NIM mieszkać i nie zwariować #3.Kłótnie.
Cały czas się martwię co ja zrobię jak On odejdzie?
Jak sobie poradzę bez Niego?
Bo Ja cały czas wyrażam dość głośno swoje zdanie.
Nie krzyczę, po prostu się martwię o naszą przyszłość…. :
Czy wystarczy na rachunki.
Czy będziemy mieli co jeść.
Czy nas nie wyrzucą z mieszkania.
Czy będę miała pieniądze na dojazdy do pracy.
Czy kupimy tą pralkę.
Kiedy zamówić szafę ,żebyśmy obydwoje byli na miejscu w
domu.
Kiedy i za co pojedziemy na wakacje.
W którym momencie zaprosić rodziców do naszego nowego
mieszkania.
Czy On nie stara się mniej czy może Ja?
Czy jestem taka jak moja matka?
Czy za dużo od niego nie wymagam.
Czy on nie jest maminsynkiem.
Czy moje choroby nie są uzasadnieniem tego, że ciągle się
kłócimy.
Czy moje aktywne życie towarzyskie nie spowoduje końca
naszego związku.
Oraz ostatnie i najważniejsze – kiedy On w końcu zrozumie,
że pisanie bloga to nie hobby tylko także praca.
Mówi się, że gdy para się kłóci to znaczy ,że jest iskrzenie
w związku i tak powinno być, to jest zdrowe.
Kłótnie oznaczają namiętność i obopólną miłość.
Aby na pewno?
Biję się w głowę przynajmniej raz w tygodniu, po takie krótkiej wymianie zdań,
że wyjdzie i nie wróci.
Wraca lub zostaje przy mnie nie odzywając się kilka godzin.
I co?
Kłótnie wzmacniają czy osłabiają związek?
Uwielbiam czytać Pachlę (wyrwanezkontekstu blog ) i jej alfabet udanego związku,
często sięgam po jej porady.
W tym wypadku wiem co mi znajomi mówią ( daj sobie spokój ), a co mówi serce -
Zostań.
To Twój pierwszy poważny związek i na dodatek od razu
zakończony wspólnym mieszkaniem, w tak krótkim czasie.
Wszystko będzie dobrze. Ten z góry nad nami czuwa.
A w Medjugorje wypłaczę wszystkie głęboko schowane łzy i na
odległość przemyślę całą sprawę.
Jest takie powiedzenie :
‘’Difficult doesn’t mean impossible, It Simple means that you have to
work hard’’.
Ale jak mawiała moja koleżanka Ola ( latami mi to powtarzała
):
‘’M. za bardzo się martwisz o to wszystko, doceń to co masz,
bądź szczęśliwa’’.
I ten cytat tu idealnie pasuje :
‘’Happiness will never come to those who don’t appreciate
what they already have’’.
Zapewne tak.
A docieranie się
dwóch kompletnie innych osobowości to nie takie łatwe jak się wydaje.
W tych wszystkich
filmach ,serialach i telenowelach pięknie to pokazują, życie we dwójkę jednak w
realnym świecie sprowadza nas na ziemię.
wtorek, 13 czerwca 2017
Dorosłość.
Gdy wracam z pracy, oddycham tym czystym górskim powietrzem ktorego mi bardzo brakowało w Anglii.
Denerwuje mnie gdy dzieci moich znajomych mówią mi ''dzieñ dobry'',przecież taka stara to ja nie jestem.
Denerwuje mnie fakt ,gdy ktos opowiada mi o swoich cudnych planach na swoje życie, bo moje akurat staneło w miejscu- gdy wracam do tego samego domu do tych samych rzeczy,a dalej u mnie się nic nie zmienilo.
Trocę się ustatkowałam i nawet fakt zajścia w ciażę nie powoduje u mnie strachu,bo wiem na czym stoje,mam umowe o pracę na czas nieokreślony,mam faceta i mam gdzie mieszkać.
Dalej jest coś nie tak,nie tak przecież miało wyglądać moje życie,to nie to czego szukałam.
Po części szukałam ogółem normalności, bo nigdy jej u mnie w domu rodzinnym nie było.
Lecz szukam przecież sensu mojego życia.
O tym tu piszę, o tym na tym blogu mowa non top.
Dziś stwierdzialm,że się duszę w tym wszystkim,kiedys mój dom był domem wyrzutków,domem spotkań,domem imprez,wiecznego sprzątania gotowania,przygarniania na noc znajomych.
A teraz ?
Tamte czasy mineły,znajomi się ustatkowali,powyjeżdżali, nie mam już tego życia,tych ludzi,tych marzeń,tego wszystkiego co dawało mi radosc życia.Bo dorosłam.Wszyscy dorośliśmy.
Ale moje ciało i dusza się nie zmieniły.
Moja ''psychika'' aż boli od braku tego wszystkiego.
Pisalam niedawno o tej pustce którą w sobie czuję.
Może to własnie to?
Zaginione życie uciska moją duszę.
I to tak konkretnie.
Obudzę się z tego szoku dorosłości,stabilności,zaradności ?
Denerwuje mnie gdy dzieci moich znajomych mówią mi ''dzieñ dobry'',przecież taka stara to ja nie jestem.
Denerwuje mnie fakt ,gdy ktos opowiada mi o swoich cudnych planach na swoje życie, bo moje akurat staneło w miejscu- gdy wracam do tego samego domu do tych samych rzeczy,a dalej u mnie się nic nie zmienilo.
Trocę się ustatkowałam i nawet fakt zajścia w ciażę nie powoduje u mnie strachu,bo wiem na czym stoje,mam umowe o pracę na czas nieokreślony,mam faceta i mam gdzie mieszkać.
Dalej jest coś nie tak,nie tak przecież miało wyglądać moje życie,to nie to czego szukałam.
Po części szukałam ogółem normalności, bo nigdy jej u mnie w domu rodzinnym nie było.
Lecz szukam przecież sensu mojego życia.
O tym tu piszę, o tym na tym blogu mowa non top.
Dziś stwierdzialm,że się duszę w tym wszystkim,kiedys mój dom był domem wyrzutków,domem spotkań,domem imprez,wiecznego sprzątania gotowania,przygarniania na noc znajomych.
A teraz ?
Tamte czasy mineły,znajomi się ustatkowali,powyjeżdżali, nie mam już tego życia,tych ludzi,tych marzeń,tego wszystkiego co dawało mi radosc życia.Bo dorosłam.Wszyscy dorośliśmy.
Ale moje ciało i dusza się nie zmieniły.
Moja ''psychika'' aż boli od braku tego wszystkiego.
Pisalam niedawno o tej pustce którą w sobie czuję.
Może to własnie to?
Zaginione życie uciska moją duszę.
I to tak konkretnie.
Obudzę się z tego szoku dorosłości,stabilności,zaradności ?
Czas na wielkie zmiany...???
wtorek, 30 maja 2017
Pustka.
Pustka w sercu, pustka w głowie, pustka w życiu.
Dziś jest pustka.
Tęsknota za czymś,za kimś, za czymkolwiek.
Za Nim, za życiem, za tętniącym z radości serduszkiem,za wstawaniem z uśmiechem na twarzy.
Za wszystkim.
Nie wiem czy ktokolwiek tak ma jak Ja dziś.
Siedzę cały dzień smutna, nikt nie wie co mi jest,czy coś się przez przypadek nie stało.
Nie wiem.
Chyba, sama nie wiem.
Tęsknie,smutno mi...?!
Chce się przytulić i po prostu siedzieć w ciszy.
Ot tak,po prostu.
Mam ochotę płakać, ale łzy nie chcą lecieć.
Mam na coś ochotę do jedzenia,ale nie wiem na co.
Zjadłam jogurt naturlany którego niecierpię, czemu ?
Czego ta ma dusza i ciało więc pragnie ?
Czego się domaga?
Nawet spać nie mam ochoty.
Gryzę ulubionę ciasteczko i je wypluwam,bo mi jednak nie smakuje.
Zaparzam białą herbatę,po czym parzę drugą -zieloną, bo jednak tamtej nie chcę.
Po czym zaparzam trzecią.
Fenomenalne.
Poranne ubieranie się zajęło mi dziś tyle samo czasu co zjedzenie śniadania,wykąpanie się i pomalowanie twarzy razem wzięte.
Nigdy tak nie miałam , ej, coś jest nie halo ze mną.
Pedantyczne mieszkanie zamieniło się od wczoraj w totalny chaos, misz masz , nieład i wygląda jak wywrócone do góry nogami.
Nie mogę spać, nie mogę myśleć, myślenie aż boli.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
Uświadamiam sobie ,że za dokładnie dwa miesiące o tej porze będę już z całą moja ''medziugorską rodziną'' w Medjugorje na Festiwalu Młodych.
I co?
Dalej nic.
Nicość.
Jak taki robot, co spać nie musi, jeśc nie musi, czuć nie musi.
Ja się pytam czemu ???
Dziś jest pustka.
Tęsknota za czymś,za kimś, za czymkolwiek.
Za Nim, za życiem, za tętniącym z radości serduszkiem,za wstawaniem z uśmiechem na twarzy.
Za wszystkim.
Nie wiem czy ktokolwiek tak ma jak Ja dziś.
Siedzę cały dzień smutna, nikt nie wie co mi jest,czy coś się przez przypadek nie stało.
Nie wiem.
Chyba, sama nie wiem.
Tęsknie,smutno mi...?!
Chce się przytulić i po prostu siedzieć w ciszy.
Ot tak,po prostu.
Mam ochotę płakać, ale łzy nie chcą lecieć.
Mam na coś ochotę do jedzenia,ale nie wiem na co.
Zjadłam jogurt naturlany którego niecierpię, czemu ?
Czego ta ma dusza i ciało więc pragnie ?
Czego się domaga?
Nawet spać nie mam ochoty.
Gryzę ulubionę ciasteczko i je wypluwam,bo mi jednak nie smakuje.
Zaparzam białą herbatę,po czym parzę drugą -zieloną, bo jednak tamtej nie chcę.
Po czym zaparzam trzecią.
Fenomenalne.
Poranne ubieranie się zajęło mi dziś tyle samo czasu co zjedzenie śniadania,wykąpanie się i pomalowanie twarzy razem wzięte.
Nigdy tak nie miałam , ej, coś jest nie halo ze mną.
Pedantyczne mieszkanie zamieniło się od wczoraj w totalny chaos, misz masz , nieład i wygląda jak wywrócone do góry nogami.
Nie mogę spać, nie mogę myśleć, myślenie aż boli.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
Uświadamiam sobie ,że za dokładnie dwa miesiące o tej porze będę już z całą moja ''medziugorską rodziną'' w Medjugorje na Festiwalu Młodych.
I co?
Dalej nic.
Nicość.
Jak taki robot, co spać nie musi, jeśc nie musi, czuć nie musi.
Ja się pytam czemu ???
poniedziałek, 22 maja 2017
Jak z NIM mieszkać i nie zwariować # 2
Życie singla.
Zaczynam się zastanawiać jak to było przedtem bo już powoli
tracę pamięć.
Przychodziłam do domu, nikt na mnie nie czekał.
Gdy pracowałam np. kilkanaście dni pod rząd po kilkanaście godzin dziennie.
Jak nie
zrobiłam sobie zakupów lub nie zdążyłam wejść po pracy do sklepu bo wszystko
zresztą było już zamknięte, to musiałam wygrzebywać z szafek dawno zakopane
rzeczy do zjedzenia.
Najczęściej jadłam na sucho płatki kukurydziane zagryzałam
starym owocem zapomnianym w lodówce lub surową marchewką.
Piękne czasy.
Gdy nie robiłam zakupów przez tydzień i nie sprzątałam w
mieszkaniu bo serio nie było kiedy.
Praca, sen, praca, sen.
Tyle mnie widzieli.
Gdy moim śniadaniem była herbata i w biegu brana kromka
pieczywa chrupkiego gdy biegłam na przystanek – prawidłowe śniadanie było
przecież konsumowane w pracy.
Pranie nastawiane raz w miesiącu, przecież kobieta pracy i
sukcesu ma tyle ciuchów, że de fakto nawet i dwa miesiące prać niczego nie
musi.
Znajomi ''odwiedzani'' na messengerze na fb czy skypie, ewentualnie
rozmowy telefoniczne w godzinach nocnych.
Dzień wolny był celebrowany – wyspaniem się, ogarnięciem
siebie i mieszkania, potem wizytą u rodziny na koniec zakupami.
Dzień wolny wystarczał aby wszystko ogarnąć.
No tak, bo wszystko było na swoim miejscu.
Nikt nie widział jaki masz syf w
mieszkaniu, nikt z niezapowiedzianą wizytą nie przychodził.
Czułam się jak wolny ptak, bez zobowiązań, bez poczucia
winy, bez nerwów i stresów że to że tamto.
W nocy mogłam chodzić po mieszkaniu nago, jeść kolację o 1:00 ,pisać bloga o 3:00 nad ranem i oglądać w kółko moje ulubione seriale.
A budzik dzwonił rano 10 razy zanim się obudziłam….
Życie w związku.
Codziennie rano sprawdzam czy aby na pewno jest co zjeść na
śniadanie.
Bo śniadania jadam już w domu ,budzik muszę wyciszać,
chodzić na palcach rano, chodzić na zakupy co drugi dzień, chodzić do starego
mieszkania po ‘’coś’’ lub zanieść ‘’coś’’.
Do przystanku mam dużo dalej niż przedtem, więc wstaję pół
godziny wcześniej niż zwykle.
Co chwilę sprawdzam czy się nic nie stłukło, czy nie mam
ewentualnej niespodzianki typu – nie ma chleba na rano na śniadanie.
Zakupiłam w cholerę odświeżaczy powietrza bo cały czas
wydaje mi się, że śmierdzi w nowym mieszkaniu.
Sąsiedzi nie ci sami, nic zrobić nie można.
Coś im
przeszkadza, to za głośno, to to-to tamto.
Ja przekładam coś w jedno miejsce, On w drugie.
Latam jak głupia rano szukając kluczy, wody, chusteczek i tym podobnych.
Kiedy ja wracam po popołudniówce chcę posprzątać, popichcić czy się ogarnąć , On chce iść spać bo ma na rano do pracy.
Ja białe, On czarne.
Wszyscy mówią – dorosłe życie.
Jakie dorosłe się pytam?
Mieszkanie z drugą osobą po prostu.
Śmieję się sama do siebie codziennie…
Bo w końcu zaczęło się
cosik ‘’dziać’’ w moim życiu.
Bynajmniej nudno i monotonnie nie jest !
poniedziałek, 15 maja 2017
Jak z NIM mieszkać i nie zwariować...
Czasami wydaje mi się, że wyrwałam się nie wiem skąd i nie
wiem po co.
Po kiego grzyba pchałam się, we wspólne mieszkanie razem?
Stwierdziliśmy – albo pójdzie to do przodu albo nie.
I teraz mamy to co mamy.
Po raz chyba dopiero trzeci upubliczniam prawie całą swoją twarz, ale w związku z nową serią
( może?) postów, wydawało mi się to bardzo oczywiste, iż muszę to zrobić.
Dwie osobowości- kobieta i mężczyzna - jednocześnie tak różne, z drugiej strony -
niby nie.
Gdy ja chcę iść do toalety, On też chce .
Gdy ja idę po herbatę do kuchni, On akurat stoi przy
kuchence i też coś robi.
On pragnie odpocząć po ciężkiej pracy, ja wolę w tym czasie
posprzątać i pooglądać seriale w międzyczasie.
Nie mamy jeszcze swoich mebli, więc rzucamy rzeczy tak aby
zbytniego bałaganu nie robić – na tych co tu były wcześniej.
Ja + 300% ciuchów,
jedna szafa.
Dla Niego miejsca nie wystarczyło przecież…
On – robimy remont ! Ja- o nie będzie kurz ! ( jak typowa kobieta,co nie?)
Tak strasznie chciałam coś zmienić w swoim życiu, no i
zmieniłam.
Czy aby na pewno dobrze zrobiłam?
Mamy już po trzydzieści lat, czas się ustatkować ,ułożyć
sobie życie.
Czy tak wygląda prawdziwe życie?
Ty przy garach w kuchni, wiecznie zamotana, zalatana -
zakupy, ścielenie łóżka , sprzątanie?
Dzielenie się swoim obiadem , swoją ładowarką - którą zawsze
miałaś obok siebie przy łóżku, swoim ostatnim kawałkiem czekolady z szafki?
Czy to jest TO ?
Wspólne życie, wspólne mieszkanie, wspólne spędzanie czasu ?
Miłość, namiętność, zaangażowanie?
Partnerstwo?
Czas pokaże.
A może z tego wszystkiego mały pamiętniczek powstanie, który
będziemy czytać za dwadzieścia lat, śmiejąc się jak to na samym początku było…???
Pożyjemy, zobaczymy.
Źródło : internet
Tymczasem trzymajcie jak zwykle kciuki - za NAS.
I nasze wspólne życie.Razem.
''Odkryj to co ważne i nie oglądaj się za siebie''.
wtorek, 9 maja 2017
Pechowa Ja.
Jestem w Anglii, brak neta, brak telefonu stacjonarnego działającego.
Do nikogo z mojej komórki nie mogę się dodzwonić, TV w pokoju padł.
Naładowałam pakiet internetowy ,aby puszczać snapy , jak pojadę z Londynu i się meldować tu i tam i … ???
Internet na telefonie nie działa, okazuje się ,że nie mają do mojego typu telefonu ‘’web settings’’.
Tiaaa…
Standard.
Pojechałam do Londynu na shopping.
Nigdy ale to przenigdy mi się jeszcze taka sytuacja nie zdarzyła, abym musiała wysiąść z metra. Spotkałam się z kumpelką na plotki w knajpce, zjadłyśmy kolację ,omijając godziny szczytu w metrze
( godzina 17-19 ).
Po 19 ruszyłyśmy ( ja z czterema wielkimi Eko torbami w rękach plus torebka ), miałam raptem do pokonania cztery stacje w tym jedną przesiadkę po pierwszej stacji.
Wsiadłam z Oxford Circus w linię niebieską na Green Park, potem w szarą linię Jubilee Line miałam wsiąść .Miałam.
Weszłam do metra ,ale kazali nam wysiąść , bo coś się stało na torach i takie tam.
Wyobraźcie sobie, jak zwykle zresztą ,mnie ubraną jak Eskimos, podczas, gdy w Londynie wiecznie jest jakieś + 8 stopni wyżej niż w normalnym mieście, co tu dopiero mówić o londyńskim metrze – tam to wiecznie + 30 stopni.
Spocona po bieganiu po schodach pomiędzy liniami, obładowana zakupami, zakręcona jak ruski majonez, bo śpieszyłam się strasznie na pociąg powrotny do domu, a następnego późniejszego już nie było .
Teraz wizja wysiadającego tłumu- wyobraźcie sobie , który w tym samym momencie podbiega do jednej jedynej ogromnej mapy metra...
Jakoby ,że wyszłam jako pierwsza ( przyklejona byłam do drzwi )i naprzeciwko mnie dosłownie była mapa więc stałam pierwsza pod nią.
Tłum ,który po raz kolejny mnie wciskał do przodu był jak powiew nowego życia.
Bardziej spocona być już nie mogłam, bynajmniej wtedy mi się tak wydawało.
Znajdując alternatywna linię, nagle usłyszeliśmy głośny huk i pan konduktor czy jak go tam zwał krzyknął, że zamknięte jest centrum ta i ta linia nie jeździ, przykro mi.
Znaleźć w tym momencie kolejną alternatywną trasę było bardzo ciężko.
Cztery przesiadki dalej ,spocona już jak nie powiem kto, wysiadając z metra widząc już w oddali tablicę z peronami na których stają pociągi, byłam pewniejsza siebie.
Zapomniałam, że aby znaleźć odpowiedni peron i do niego ponownie dobiec na stacji London Bridge graniczy z cudem, zwłaszcza, że zrobili teraz przebudowę i stacja jest jeszcze większa niż była rok temu.
Dobiegłam do odpowiedniego peronu, weszłam za bramkę, spojrzałam jeszcze raz w górę na tablice no i mignął mi pociąg na tablicy tzn. znikł.
Odjechał.
I co teraz ?
Całe szczęście, że już kiedyś miałam taką sytuację i wiem co zrobić.
Wsiadałam do alternatywnej linii, w kompletnie inna stronę świata, ale przejeżdżający przez jedno miasto do którego ktoś mógł po mnie potem podjechać.
Pomijam fakt braku jakiegokolwiek napoju do picia, brak możliwości skorzystania z toalety i czegokolwiek do jedzenia w torebce.
I teraz z tymi wszystkim torbami nareszcie usiądę, pomyślałam.
Uhm.
Tłum ludzi o g.20:23 nie wsiadł do pociągu z peronu 1 tylko do tego mojego.
Stałam ponad godzinę, z torbami pod nogami.
W ręce mając gazetę London Evening Standard , udało mi się nawet jak typowemu londyńczykowi ją przeczytać w trasie.
Przynajmniej trochę odetchnęłam, a pot przyległ przyjemnie do wszystkich ciuchów.
Miodzio.
Głodna, umordowana i spragniona jak gąbka – wody, dojechałam prawie na miejsce.
Teraz wysiadka z pociągu i przelecenie przez całą stacje na punkt wyjścia czyli parking , na którym miał ktoś na mnie czekać.
Tak, do domu weszłam o g. 22:15, dopiero.
Zawsze coś, nigdy nie zdarzyło mi się chyba ,żeby pobyt w Anglii był spokojny.
To tylko ja.
Pechowa Maja.
Do nikogo z mojej komórki nie mogę się dodzwonić, TV w pokoju padł.
Naładowałam pakiet internetowy ,aby puszczać snapy , jak pojadę z Londynu i się meldować tu i tam i … ???
Internet na telefonie nie działa, okazuje się ,że nie mają do mojego typu telefonu ‘’web settings’’.
Tiaaa…
Standard.
Pojechałam do Londynu na shopping.
Nigdy ale to przenigdy mi się jeszcze taka sytuacja nie zdarzyła, abym musiała wysiąść z metra. Spotkałam się z kumpelką na plotki w knajpce, zjadłyśmy kolację ,omijając godziny szczytu w metrze
( godzina 17-19 ).
Po 19 ruszyłyśmy ( ja z czterema wielkimi Eko torbami w rękach plus torebka ), miałam raptem do pokonania cztery stacje w tym jedną przesiadkę po pierwszej stacji.
Wsiadłam z Oxford Circus w linię niebieską na Green Park, potem w szarą linię Jubilee Line miałam wsiąść .Miałam.
Weszłam do metra ,ale kazali nam wysiąść , bo coś się stało na torach i takie tam.
Wyobraźcie sobie, jak zwykle zresztą ,mnie ubraną jak Eskimos, podczas, gdy w Londynie wiecznie jest jakieś + 8 stopni wyżej niż w normalnym mieście, co tu dopiero mówić o londyńskim metrze – tam to wiecznie + 30 stopni.
Spocona po bieganiu po schodach pomiędzy liniami, obładowana zakupami, zakręcona jak ruski majonez, bo śpieszyłam się strasznie na pociąg powrotny do domu, a następnego późniejszego już nie było .
Teraz wizja wysiadającego tłumu- wyobraźcie sobie , który w tym samym momencie podbiega do jednej jedynej ogromnej mapy metra...
Jakoby ,że wyszłam jako pierwsza ( przyklejona byłam do drzwi )i naprzeciwko mnie dosłownie była mapa więc stałam pierwsza pod nią.
Tłum ,który po raz kolejny mnie wciskał do przodu był jak powiew nowego życia.
Bardziej spocona być już nie mogłam, bynajmniej wtedy mi się tak wydawało.
Znajdując alternatywna linię, nagle usłyszeliśmy głośny huk i pan konduktor czy jak go tam zwał krzyknął, że zamknięte jest centrum ta i ta linia nie jeździ, przykro mi.
Znaleźć w tym momencie kolejną alternatywną trasę było bardzo ciężko.
Cztery przesiadki dalej ,spocona już jak nie powiem kto, wysiadając z metra widząc już w oddali tablicę z peronami na których stają pociągi, byłam pewniejsza siebie.
Zapomniałam, że aby znaleźć odpowiedni peron i do niego ponownie dobiec na stacji London Bridge graniczy z cudem, zwłaszcza, że zrobili teraz przebudowę i stacja jest jeszcze większa niż była rok temu.
Dobiegłam do odpowiedniego peronu, weszłam za bramkę, spojrzałam jeszcze raz w górę na tablice no i mignął mi pociąg na tablicy tzn. znikł.
Odjechał.
I co teraz ?
Całe szczęście, że już kiedyś miałam taką sytuację i wiem co zrobić.
Wsiadałam do alternatywnej linii, w kompletnie inna stronę świata, ale przejeżdżający przez jedno miasto do którego ktoś mógł po mnie potem podjechać.
Pomijam fakt braku jakiegokolwiek napoju do picia, brak możliwości skorzystania z toalety i czegokolwiek do jedzenia w torebce.
I teraz z tymi wszystkim torbami nareszcie usiądę, pomyślałam.
Uhm.
Tłum ludzi o g.20:23 nie wsiadł do pociągu z peronu 1 tylko do tego mojego.
Stałam ponad godzinę, z torbami pod nogami.
W ręce mając gazetę London Evening Standard , udało mi się nawet jak typowemu londyńczykowi ją przeczytać w trasie.
Przynajmniej trochę odetchnęłam, a pot przyległ przyjemnie do wszystkich ciuchów.
Miodzio.
Głodna, umordowana i spragniona jak gąbka – wody, dojechałam prawie na miejsce.
Teraz wysiadka z pociągu i przelecenie przez całą stacje na punkt wyjścia czyli parking , na którym miał ktoś na mnie czekać.
Tak, do domu weszłam o g. 22:15, dopiero.
Zawsze coś, nigdy nie zdarzyło mi się chyba ,żeby pobyt w Anglii był spokojny.
To tylko ja.
Pechowa Maja.
wtorek, 2 maja 2017
Podróżniczka w drodze.Anglia.Po raz kolejny.
Uwielbiam moją pracę.
I moje ciekawe życie.
Jak nie urok to sraczka.
Jechaliśmy do Anglii dość długo,
a na wejściu od współlokatora uzyskaliśmy trzy super wiadomości :
1)Nie ma Internetu,
2)Nie działa prysznic,
3)Zapomnieli nam śmieci wywieźć.
EEEEE, że co?
Po to jadę tu na urlop, żeby mega odpocząć, wyleżeć się w wannie, nadrobić jak zwykle zaległości w obijaniu się, gotowaniu, czytaniu artykułów (które mam pozapisywane ), trochę popisać bloga i dostać mega odleżyn od oglądania seriali na necie.
To teraz trzeba było cały plan przearanżować i wymyślić co będziemy robić.
Na nowo.
Tymczasem doszłam do wniosku, że nic mi nie stanie na przeszkodzie nadrobić trochę pisania, przecież da radę robić to w Wordzie, zdjęcia już pozmniejszać i przygotować wsio.
Jak pojawi się net to tylko kopiuj wklej, dodaj zdjęcia i pach bum- posty będą.
Jak zwykle śmieją się ze mnie, że jadę zmienić garderobę prosto do Anglii.
Dwa razy w roku – odpowiadam na każde ich stwierdzenie.
No ej no bo jak to tak ?
Przecież to w naturze kobiecej, żeby sobie coś kupowała, minimum jedną rzecz na miesiąc.
Serio, nie znam nikogo – żadnej takiej kobiety, która chociaż pary gaci za 5 zł nie kupi w miesiącu.
A ja jak przyjeżdżam to za całe pół roku niekupowania sobie niczego – kupuję ,plus na zapas na kolejne sześć miesięcy..
Efektem każdorazowej wizyty w Anglii jest 20kg walizka duża, 10kg podręczna i torebeczka na ramię (niby 33x20x20 ).
Oczywiście jako standardowy typowy ośmieszający się polak przewożę więcej niż można do tego stopnia, że nawet brakowało mi gdziekolwiek już miejsca, żeby cokolwiek wcisnąć, a kilogramów mi zostało do uzupełnienia, więc po kieszeniach kurtki miałam schowaną piżamkę.
W jednej kieszonce górę w drugiej dół.
Typowy polak ubierze także na siebie dziesięć bransoletek na rękę, trzy swetry na siebie itd.
Chociaż nie wiem może inne narodowości też tak mają ?
Załadowana po pachy po londyńskich zakupach, nie omieszkałam wejść jeszcze do małomiasteczkowego / lokalnego Charity shopu (tzw. Lumpeksu czy - Pewexiku jak my to mawiamy ). Znajdziemy w nim dosłownie wszystko, jak to w takich zagranicznych bywa (w Polsce bynajmniej takowego nie widziałam ).
Polowania na interesujące rzeczy bywają bardzo skrupulatne, trzy godziny później podeszła do mnie Pani i powiedziała, że zamykają już po Pani ma fryzjera i generalnie czekają tylko na mnie, żebym wyszła.
Oopsie daisy !
Za wór 120 litrowy ciuchów i innych interesujących rzeczy zapłaciłam bagatela 15 funtów
(75 zł).Tutejsza Pani uwielbia dawać super zniżki, coś za darmo dorzuci ,plus – mają tyle książek ,że sprzedają je po 10 pensów ( 50 groszy ), nawet ogromne słowniki i książki kucharskie .
Bywa i tak, że są nowiusieńkie.
Nie szalałam w tym roku z książkami , bo potrzeba mi było ciuchów na potęgę, poza tym nie mam w tym roku raczej możliwości tak jak ostatnio przewiezienia mi rzeczy autem do Polski prosto pod sam dom.
Upajam się będąc tutaj smakami brytyjskimi, międzynarodowymi, z całego świata.
Nie obeszło się bez curry z owieczki od prawdziwego hindusa naszego znajomego, brytyjskiego Yorkshire puddings oraz chińskiego shreded chili chicken with bamboo shoots and water chestnuts. Zresztą jak zwykle.
Taka moja wyprawa w świat smaków kilka razy do roku.
Bez tego czuję, że mój wyjazd się nie udał.
Wszystkie kubki smakowe muszą być muśnięte odpowiednio każdym smakiem.
Złapałam doła strasznego będąc tutaj odnośnie tego braku Internetu, nie mogę w pełni pisać bloga. Już naprawdę strasznie dawno nie wzięłam dupy w troki i nie usiadłam przed tym laptopem na kilkanaście godzin porządkując wszystko , szukając zdjęć i skupiając się na dopisaniu do końca wszystkich postów.
Czuję się jakaś taka pusta w środku, brakuje mi weny, nie wiem czegoś, kopa w tyłek.
Czuję, że to wszystko przez to nowe mieszkanie i mieszkanie z drugą obcą mi osobą czyli moim facetem.
Dziś moja psiapsi P. na swoim snapie powiedziała do nas wszystkich piękne słowa :
‘’Jak chcesz pisać to pisz, nawet jakby to miało być tylko dla samej siebie’’.
Wydaje mi się, że to Ja jej to powiedziałam jakiś rok temu, a teraz to moje słowa przemówiły przez Nią.
Bynajmniej coś mnie trafiło w serducho i się wzięłam dziś za pisanie.
Za każdym postem , które moja droga P. dodajesz czuję taką dumę, jak wtedy z Tobą rozmawaiałam i mówiłam, abyś uzewnetrzniła swoje mysli i ,że od razu będzie ci lepiej...Eh...
Zmieniając temat.
Bosze jak ja kocham tą Anglię, i ten deszcz i te biegające po drodze zajączki, perliczki i wiewiórki.
Tęskniłam .Jak zwykle.
Oj bardzo…
Następny kierunek --- > Medjugorje w Lipcu !
I moje ciekawe życie.
Jak nie urok to sraczka.
Jechaliśmy do Anglii dość długo,
a na wejściu od współlokatora uzyskaliśmy trzy super wiadomości :
1)Nie ma Internetu,
2)Nie działa prysznic,
3)Zapomnieli nam śmieci wywieźć.
EEEEE, że co?
Po to jadę tu na urlop, żeby mega odpocząć, wyleżeć się w wannie, nadrobić jak zwykle zaległości w obijaniu się, gotowaniu, czytaniu artykułów (które mam pozapisywane ), trochę popisać bloga i dostać mega odleżyn od oglądania seriali na necie.
To teraz trzeba było cały plan przearanżować i wymyślić co będziemy robić.
Na nowo.
Tymczasem doszłam do wniosku, że nic mi nie stanie na przeszkodzie nadrobić trochę pisania, przecież da radę robić to w Wordzie, zdjęcia już pozmniejszać i przygotować wsio.
Jak pojawi się net to tylko kopiuj wklej, dodaj zdjęcia i pach bum- posty będą.
Jak zwykle śmieją się ze mnie, że jadę zmienić garderobę prosto do Anglii.
Dwa razy w roku – odpowiadam na każde ich stwierdzenie.
No ej no bo jak to tak ?
Przecież to w naturze kobiecej, żeby sobie coś kupowała, minimum jedną rzecz na miesiąc.
Serio, nie znam nikogo – żadnej takiej kobiety, która chociaż pary gaci za 5 zł nie kupi w miesiącu.
A ja jak przyjeżdżam to za całe pół roku niekupowania sobie niczego – kupuję ,plus na zapas na kolejne sześć miesięcy..
Efektem każdorazowej wizyty w Anglii jest 20kg walizka duża, 10kg podręczna i torebeczka na ramię (niby 33x20x20 ).
Oczywiście jako standardowy typowy ośmieszający się polak przewożę więcej niż można do tego stopnia, że nawet brakowało mi gdziekolwiek już miejsca, żeby cokolwiek wcisnąć, a kilogramów mi zostało do uzupełnienia, więc po kieszeniach kurtki miałam schowaną piżamkę.
W jednej kieszonce górę w drugiej dół.
Typowy polak ubierze także na siebie dziesięć bransoletek na rękę, trzy swetry na siebie itd.
Chociaż nie wiem może inne narodowości też tak mają ?
Załadowana po pachy po londyńskich zakupach, nie omieszkałam wejść jeszcze do małomiasteczkowego / lokalnego Charity shopu (tzw. Lumpeksu czy - Pewexiku jak my to mawiamy ). Znajdziemy w nim dosłownie wszystko, jak to w takich zagranicznych bywa (w Polsce bynajmniej takowego nie widziałam ).
Polowania na interesujące rzeczy bywają bardzo skrupulatne, trzy godziny później podeszła do mnie Pani i powiedziała, że zamykają już po Pani ma fryzjera i generalnie czekają tylko na mnie, żebym wyszła.
Oopsie daisy !
Za wór 120 litrowy ciuchów i innych interesujących rzeczy zapłaciłam bagatela 15 funtów
(75 zł).Tutejsza Pani uwielbia dawać super zniżki, coś za darmo dorzuci ,plus – mają tyle książek ,że sprzedają je po 10 pensów ( 50 groszy ), nawet ogromne słowniki i książki kucharskie .
Bywa i tak, że są nowiusieńkie.
Nie szalałam w tym roku z książkami , bo potrzeba mi było ciuchów na potęgę, poza tym nie mam w tym roku raczej możliwości tak jak ostatnio przewiezienia mi rzeczy autem do Polski prosto pod sam dom.
Upajam się będąc tutaj smakami brytyjskimi, międzynarodowymi, z całego świata.
Nie obeszło się bez curry z owieczki od prawdziwego hindusa naszego znajomego, brytyjskiego Yorkshire puddings oraz chińskiego shreded chili chicken with bamboo shoots and water chestnuts. Zresztą jak zwykle.
Taka moja wyprawa w świat smaków kilka razy do roku.
Bez tego czuję, że mój wyjazd się nie udał.
Wszystkie kubki smakowe muszą być muśnięte odpowiednio każdym smakiem.
Złapałam doła strasznego będąc tutaj odnośnie tego braku Internetu, nie mogę w pełni pisać bloga. Już naprawdę strasznie dawno nie wzięłam dupy w troki i nie usiadłam przed tym laptopem na kilkanaście godzin porządkując wszystko , szukając zdjęć i skupiając się na dopisaniu do końca wszystkich postów.
Czuję się jakaś taka pusta w środku, brakuje mi weny, nie wiem czegoś, kopa w tyłek.
Czuję, że to wszystko przez to nowe mieszkanie i mieszkanie z drugą obcą mi osobą czyli moim facetem.
Dziś moja psiapsi P. na swoim snapie powiedziała do nas wszystkich piękne słowa :
‘’Jak chcesz pisać to pisz, nawet jakby to miało być tylko dla samej siebie’’.
Wydaje mi się, że to Ja jej to powiedziałam jakiś rok temu, a teraz to moje słowa przemówiły przez Nią.
Bynajmniej coś mnie trafiło w serducho i się wzięłam dziś za pisanie.
Za każdym postem , które moja droga P. dodajesz czuję taką dumę, jak wtedy z Tobą rozmawaiałam i mówiłam, abyś uzewnetrzniła swoje mysli i ,że od razu będzie ci lepiej...Eh...
Zmieniając temat.
Bosze jak ja kocham tą Anglię, i ten deszcz i te biegające po drodze zajączki, perliczki i wiewiórki.
Tęskniłam .Jak zwykle.
Oj bardzo…
Następny kierunek --- > Medjugorje w Lipcu !
poniedziałek, 10 kwietnia 2017
Jak wyjazd za granicę zmieni Waszą przyjaźń?
Mam takie dwie dziewczeta,okazało się w sumie ostatnio,iż nawet trzy i tak jakbyśmy sobie czytały w myślach,o czym ja chce napisać w danym dniu,czytam u nich, albo oglądam na snapie.
Czasami to trochę denerwujące...
Nade wszystko staram się cokolwiek napisać , ale gdy otwieram bloga to mam pustkę w głowie.
Dziś naszła mnie straszna ochota na kilka rozważań.
Od kilku dni śnią mi się po nocach starzy znajomi, z którymi przeżyłam naprawdę pół swojego życia i całe ''dojrzewanie''.
Nigdy nie zapomnę jak któraś z tych bezczelnych dziewuch (sory! jestem wścieła )powiedziała mi na pewnym weselu ''cieszę się,że wyjeżdżasz do Angli, w końcu zaczniesz żyć swoim życiem''.
Człowiek się stara o każdej porze dnia i nocy być prawdziwym przyjacielem,spotyka się min. raz w tygodniu , dba o prezenty urodzinowe i inne ważne daty z waszego wspólnego ''przyjacielstwa'' a na koniec gdy wyjeżdża za granicę, chcąc odnaleźć siebie dostaje kopa w tyłek,dupę,twarz ,policzek i jeszcze inne części ciała.
Druga psiapsi też nie zaprzecza ani się nie cieszy ani nic.
Powrót po roku za granicą - Kto wam zostaje w życiu? ten zostaje.
Bo kto się odzywał jak byłaś tam, ten odzywać się będzie zawsze. One- nie.
Bo przyjaźń to na dobre i na złe, za granicą czy też nie.
Spotykacie się i niby jest tak jak zwykle,ale nie do końca.
Tematy do rozmów się skończyły, ty patrzysz z wbitym wzrokiem w NIE a One zapatrzone w siebie mruczą w te i we wte.
Przychodzą twoje urodziny ,a nikt ci nawet życzeń przez telefon nie złoży.
I nadchodzi ten moment kiedy myślisz sobie a w d... ich mam.
Analizujesz sytuację, całą, życiowa, co to było,czy warto itd.
Nie odzywasz się sama, tak jak zawsze to bywało.
Wyobraź sobie ,że mija rok.
Rok!
Cholera rok!
Raz gdzieś tam się widziałyście, zwyczajne ''cześć'' na ulicy, raz może było kulturalne ''wpadnij na kawę''. To Ty się zawsze odzywałaś do nich,albo one gdy czegoś chciały, a może to One coś knuły za Twoimi plecami,żeby Ciebie odciąć od towarzystwa? Kto wie ?
Mija drugi rok.
Właśnie się dowiedziałaś ,że ta druga wychodzi za mąż.
W końcu, po tylu latach życia na kocią łapę.
Dowiadujesz się od byle jakiej osoby, stajesz w miejscu na tą wieść. Zatkało Cię.
Chce Ci się płakać. Chcesz być na ceremoni,chcesz być na weselu.
Wróć.
Już się z nimi nie przyjaźnisz,odcięły Ciebie, a ty Je/ich.Całe towarzystwo.
Chociaż pójdziesz do kościoła, zobaczyć jaką suknię śłubną będzie miała.
Właśnie pisząc to płaczesz...
Kumpel powiedział kilka dni temu :
''Postaw się na ich miejscu, czy myslisz,że one za Tobą płakały ?'' Na bank nie.
No tak,ale ty taka uczuciowa jesteś.
Martwisz się.
Wróć.
Brakuje Ci Ich.
Strasznie.Ich śmiechu,towarzystwa ,wszystkiego.
Tyle lat, tyle wspomnień, zdjęć,imprez,smutków, problemów.
Byłaś przy nich jak poznawały swoich mężów, swatałaś je, byłaś gdy rodziły dzieci.
I co...
Miało już nie boleć, miałas to już mieć za sobą...
Dalej to gdzieś w Tobie tkwi...?!!!
Czemu,po co i dlaczego ?
Wpatrujesz się w Ich zdjęcia na facebooku,patrzysz jak dzieci dorastają, jak One zmieniają pracę, mieszkania.
Może lepiej wywalić ich ze znajomych- bo po co się denerwować i płakać dalej?
Siedzisz teraz i czytasz w kółoko jedną i tą samą sentencję.
Czasami to trochę denerwujące...
Nade wszystko staram się cokolwiek napisać , ale gdy otwieram bloga to mam pustkę w głowie.
Dziś naszła mnie straszna ochota na kilka rozważań.
Od kilku dni śnią mi się po nocach starzy znajomi, z którymi przeżyłam naprawdę pół swojego życia i całe ''dojrzewanie''.
Nigdy nie zapomnę jak któraś z tych bezczelnych dziewuch (sory! jestem wścieła )powiedziała mi na pewnym weselu ''cieszę się,że wyjeżdżasz do Angli, w końcu zaczniesz żyć swoim życiem''.
Człowiek się stara o każdej porze dnia i nocy być prawdziwym przyjacielem,spotyka się min. raz w tygodniu , dba o prezenty urodzinowe i inne ważne daty z waszego wspólnego ''przyjacielstwa'' a na koniec gdy wyjeżdża za granicę, chcąc odnaleźć siebie dostaje kopa w tyłek,dupę,twarz ,policzek i jeszcze inne części ciała.
Druga psiapsi też nie zaprzecza ani się nie cieszy ani nic.
Powrót po roku za granicą - Kto wam zostaje w życiu? ten zostaje.
Bo kto się odzywał jak byłaś tam, ten odzywać się będzie zawsze. One- nie.
Bo przyjaźń to na dobre i na złe, za granicą czy też nie.
Spotykacie się i niby jest tak jak zwykle,ale nie do końca.
Tematy do rozmów się skończyły, ty patrzysz z wbitym wzrokiem w NIE a One zapatrzone w siebie mruczą w te i we wte.
Przychodzą twoje urodziny ,a nikt ci nawet życzeń przez telefon nie złoży.
I nadchodzi ten moment kiedy myślisz sobie a w d... ich mam.
Analizujesz sytuację, całą, życiowa, co to było,czy warto itd.
Nie odzywasz się sama, tak jak zawsze to bywało.
Wyobraź sobie ,że mija rok.
Rok!
Cholera rok!
Raz gdzieś tam się widziałyście, zwyczajne ''cześć'' na ulicy, raz może było kulturalne ''wpadnij na kawę''. To Ty się zawsze odzywałaś do nich,albo one gdy czegoś chciały, a może to One coś knuły za Twoimi plecami,żeby Ciebie odciąć od towarzystwa? Kto wie ?
Mija drugi rok.
Właśnie się dowiedziałaś ,że ta druga wychodzi za mąż.
W końcu, po tylu latach życia na kocią łapę.
Dowiadujesz się od byle jakiej osoby, stajesz w miejscu na tą wieść. Zatkało Cię.
Chce Ci się płakać. Chcesz być na ceremoni,chcesz być na weselu.
Wróć.
Już się z nimi nie przyjaźnisz,odcięły Ciebie, a ty Je/ich.Całe towarzystwo.
Chociaż pójdziesz do kościoła, zobaczyć jaką suknię śłubną będzie miała.
Właśnie pisząc to płaczesz...
Kumpel powiedział kilka dni temu :
''Postaw się na ich miejscu, czy myslisz,że one za Tobą płakały ?'' Na bank nie.
No tak,ale ty taka uczuciowa jesteś.
Martwisz się.
Wróć.
Brakuje Ci Ich.
Strasznie.Ich śmiechu,towarzystwa ,wszystkiego.
Tyle lat, tyle wspomnień, zdjęć,imprez,smutków, problemów.
Byłaś przy nich jak poznawały swoich mężów, swatałaś je, byłaś gdy rodziły dzieci.
I co...
Miało już nie boleć, miałas to już mieć za sobą...
Dalej to gdzieś w Tobie tkwi...?!!!
Czemu,po co i dlaczego ?
Wpatrujesz się w Ich zdjęcia na facebooku,patrzysz jak dzieci dorastają, jak One zmieniają pracę, mieszkania.
Może lepiej wywalić ich ze znajomych- bo po co się denerwować i płakać dalej?
Siedzisz teraz i czytasz w kółoko jedną i tą samą sentencję.
Nie potrafisz zrobić dalszego kroku i zapomnieć całkowice.
Sytuacja byłaby inna gdyby One zrobiły pierwszy krok i się odezwały,chciały Ciebie w swoim życiu.
A najwidoczniej nie chcą.
Cięzki to życie,oj tak.
Ktoś kiedys powiedział piękne słowa : ''Kto przyjacielem jest, ten przyjacielem być umie ''.
Cieszę się,że ze mną zostało trochę osób i pomimo naprawdę sporej oddali za morzami i oceanami -np.Agata,Dorka,Asienia- jesteście ze mną.
Irlandzkie wesele,starbucksowa ciepła kawka czy chińszczyzna w Kanadzie.
To lubię.
To jest przyjaźń.
poniedziałek, 3 kwietnia 2017
Festiwal w Medugorje 2017
Bosze...
T
Tyle się działo,że nie wiadomo o czym tu pisać, wróć, od czego zacząć...!
Dostałam maila od organizatorki, o wpłatach na tegoroczny wyjazd na Festiwal do Medugorje. Czytam ,czytam, myślę i myślę.
Cholewcia!
Jak mam wysłać wpłatę jak ja z tego całego zamiesznaia się w ogóle nie zapisałam !???
No trudno. Co będzie to będzie.
Najwyżej wyląduję (lub nie ) na liście rezerwowej.
A mało tego ,że sama to pal licho, chciałam jeszcze swoją druga połówkę tam zaciągnąć w tym roku. Napisałam do organizatorki ze ściskiem gardła i kołotaniem serca w nadziei na szybka odpowiedź typu:''Maja mam miejsce na liście rezerwowej''.
Dostałam inną : ''Przeciez się zapisaliście...''.
Co,jak ,kiedy i gdzie?
Nie wiem, nie pamiętam,moja skrzynka mailowa też tych maili nie ma w ''wysłanych''.
Dziwne, no ale ok.Ważne,że na liście jestem.
Najśmieszniejsze jest to,że jeszcze nie pododawałam wszystkiego z zeszłorocznego festiwalu, mam pełno roboczych postów porobionych a nic nie opublikowane. A to już następny festiwal na głowie.
Wchłonęło mnie dekorowanie mieszkania i nareszcie świety spokój od współlokatorki i ukochanych sąsiadów.
Odpoczywam,wypoczywam,drzemki robię sobie kiedy tylko chcę, regeneruję się, bo choroba trochę mnie wyniszczyła i na nic nie mam siły.
Walizka do Medugorje już stoi ,pieknie przyszykowana.
Moje mini -kosmetyki podróżnicze juz policzone i przyszykowane w oddzielnym pudełku na wyjazd, tak jak i osobno ciuchy oraz inne gadżety, które zawsze zabieram.
Zaliczka wpłacona, kasiurka na wyjazd uzbierana odłożona.
O nic się już nie musze bać.
A!
No i urlop szefowa potwierdziała w zesżłym tygodniu na 100% .
Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba na tą chwilę.
Teraz tylko pełna mobilizacja w dodawaniu kolejnych postów i powracamy do życia.
Tymczasem wracam do drzemania dalej.
Mówią,że sen upiększa ;)
Dziś byłam na pobraniu krwi, od środy zastrzyki.
Bedzie dobrze.
Z Bogiem !
Tyle się działo,że nie wiadomo o czym tu pisać, wróć, od czego zacząć...!
Dostałam maila od organizatorki, o wpłatach na tegoroczny wyjazd na Festiwal do Medugorje. Czytam ,czytam, myślę i myślę.
Cholewcia!
Jak mam wysłać wpłatę jak ja z tego całego zamiesznaia się w ogóle nie zapisałam !???
No trudno. Co będzie to będzie.
Najwyżej wyląduję (lub nie ) na liście rezerwowej.
A mało tego ,że sama to pal licho, chciałam jeszcze swoją druga połówkę tam zaciągnąć w tym roku. Napisałam do organizatorki ze ściskiem gardła i kołotaniem serca w nadziei na szybka odpowiedź typu:''Maja mam miejsce na liście rezerwowej''.
Dostałam inną : ''Przeciez się zapisaliście...''.
Co,jak ,kiedy i gdzie?
Nie wiem, nie pamiętam,moja skrzynka mailowa też tych maili nie ma w ''wysłanych''.
Dziwne, no ale ok.Ważne,że na liście jestem.
Najśmieszniejsze jest to,że jeszcze nie pododawałam wszystkiego z zeszłorocznego festiwalu, mam pełno roboczych postów porobionych a nic nie opublikowane. A to już następny festiwal na głowie.
Wchłonęło mnie dekorowanie mieszkania i nareszcie świety spokój od współlokatorki i ukochanych sąsiadów.
Odpoczywam,wypoczywam,drzemki robię sobie kiedy tylko chcę, regeneruję się, bo choroba trochę mnie wyniszczyła i na nic nie mam siły.
Walizka do Medugorje już stoi ,pieknie przyszykowana.
Moje mini -kosmetyki podróżnicze juz policzone i przyszykowane w oddzielnym pudełku na wyjazd, tak jak i osobno ciuchy oraz inne gadżety, które zawsze zabieram.
Zaliczka wpłacona, kasiurka na wyjazd uzbierana odłożona.
O nic się już nie musze bać.
A!
No i urlop szefowa potwierdziała w zesżłym tygodniu na 100% .
Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba na tą chwilę.
Teraz tylko pełna mobilizacja w dodawaniu kolejnych postów i powracamy do życia.
Tymczasem wracam do drzemania dalej.
Mówią,że sen upiększa ;)
Dziś byłam na pobraniu krwi, od środy zastrzyki.
Bedzie dobrze.
Z Bogiem !
środa, 15 lutego 2017
Moje M-2
Cztery bite lata szukania mieszkania.
I mam !
Udało się.
Umowa już podpisana.
Nawet nie wiecie co ja teraz przeżywam od dłuższego czasu.
https://notonlyaboutmedjugorje.blogspot.com/2017/01/lets-start-over-and-over-again.html
Nie udało się, wycyckali mnie.
Umowa o pracę na czas niokreslony - jest - misja spełniona, facet- jest.
Mieszkanie - juz jest.
Nikomu nic nie mów, bo nie wyjdzie ! - słyszłam milion razy, więc nie mówiłam. co z cięzkim sercem mi przychodziło, bo jak juz na maksa zaczęłam szukac pytać się o kredyty - no bo może zdało by się kupić jednak a nie wynajmować? - to zaczęły mi się przytrafiać dziwne przygody i same nieszczęścia. I jak już publicznie wszem i wobec kwiczałaś ,że szukasz, a potem nagle cisza, to każdy się dopytywał o to o tamto.
A ja naprzemian dom-praca-piwnica i palenie w piecu, w międzyczasie szukanie mebli tego i tamtego i tak w kółko od uff ponad miesiąca.
Wykończona powoli jestem,a to dopiero początek !
Poszła kobieta kupić łóżko do meblowego i zdziwiona,że na te meble co chce z katalogu czas oczekiwania to do 6 tygodni.
A ja z gotówką w kieszeni, chciałabym mieć coś juæ na teraz , w tej chwili.
Kobieta więc użyła magii i weszła w internet, ba ! przeciez jest allegro.
Tam- czas oczekiwania do 21 dni.
Niby trochę krócej a jednak. Coś myślę,że póki co to będę spać na materacu dmuchanym albo porozkładam sobie wszystkie koce na podłodze i tak będę koczować dopoóki dopóty kurier nie zjawi się z moim wymarzonym łóżkiem.
Kobieta dalej myśli,że coś jest jednak nie tak. Aaaa!
Nie spojrzała na wymiary nowego narożniko-łóżka, za duże się okazało bo zajmie 3/4 pokoju , czyli jej pokój będzie wyglądał jak jedno wielkie łoże, a przecież tego nie chce,bo gdzie włoży wszystkie fatałaszki,pierdółki,buty i torebki?
Myśląc dalej, chodząc po swoim tymczasowym mieszkaniu i myśląc ,że zapakuje się w góra trzy duże pudła, zaczęła spisywać swoje rzeczy na karteluszce.
Z karteluszki wyszło ok. 5 stron A4 rzeczy , które ma do przetransportowania.
Co z transportem rzeczy?
Będę nosić codziennie po kilka toreb - myśli.
Potem ogarnia wszystkie rzeczy z tych wszystkich kartek i swierdza,że jednak bus albo tir musi po to przyjechać. Przecież są też kubki zbierane latami (ponad 50 sztuk - malutka kolekcja ), są filiżanki,zastawy , szklaneczki,pudełeczka ozdobne itd w kółko.
Nie da rady tego unieść. a targać codziennie po kilka bluzek w torbie z zawinietymi w środku w papier kubeczkami, to będzie targać do lipca.
Kobieta poszła do sklepu AGD, uhm, trzeba kupić pralkę , wiecie,taka otwieraną z góry, bo mała łazienka. Załamana kwotą pralek, stwierdziła,że skoro takie małe mieszkanie to weźmie nie na 6 kg z wsadem,nie na 5 kg, tylko na 3-4 kg, żeby łatwiej było prać i częściej.
Podeszła do niej Pani zadała masę pytań,nie ma takich na 3kg ?Uhm.
A mikrofala na to i na tamto ? Cena xxx , aż kopara odpadła.
Wyszła ze sklepu załamana.
To tak jak kobieta kupuje laptopa :
https://notonlyaboutmedjugorje.blogspot.com/2015/11/o-tym-jak-kobieta-kupuje-laptopa.html
Wróciła na allegro,żeby było taniej,szybciej i łatwiej.
Dalej siedzi teraz załamana przed tym laptopem.
Te meblościanki co jej się podobają kosztują tyle co jej wyjazd do Medugorje co roku.
Mężczyzna stwierdził niedawno : ''to nie pojedziesz w tym roku nigdzie,bo trzeba coś kupić do mieszkania''. Taaa, jasne. Ja nigdzie nie pojadę!
Najgorsze,że mam dwa tygodnie na wyprowadzkę stąd i urządzenie się tam. A mieszkanie stało puste kilka lat, jest zimne, zakurzone i w ogóle masa sprzatnia. Ale moje, moje ! Wróć- nasze :)
Nagle okazuje się,że jednak myślałaś ,że masz wszystko do mieszkania, a brakuje ci odkurzacza,mikrofali,meblościanki,łóżka,szafki pod tv , wiaderka i tak w nieskończoność.
Ciekawi mnie tylko jednak rzecz , gdzie ja to pomieszczę? Przecież to tylko M2?
Bo jak się urządzac na nowym to po kiego grzyba brać stare fotele,łóżko i inne rzeczy?
Trzeba kupić nowe.
Ale na raty nie chcemy brać,kredytu też nie.
To teraz myśl mądra głowo, co jak wykonać ,żeby było ja najtaniej.
Martwi mnie fakt nowych sąsiadów, nowej okolicy i braku szybkiego dostępu do mojej ukochanej Biedronki.
Ale mam teraz na ekranie monitora wrzucony na pulpit pewien cytat , który mnie motywuje :
''Boimy się zmian dlatego,że ciężko nam się rozstać z tym, z czym umiemy już sobie radzić'. ''
Mam do cholery prawie trzydzieści jeden lat, czas najwyższy na duże zmiany w moim życiu !
I will try to update you as soon as possible.
Fingers crossed for me please !
I mam !
Udało się.
Umowa już podpisana.
Nawet nie wiecie co ja teraz przeżywam od dłuższego czasu.
https://notonlyaboutmedjugorje.blogspot.com/2017/01/lets-start-over-and-over-again.html
Nie udało się, wycyckali mnie.
Umowa o pracę na czas niokreslony - jest - misja spełniona, facet- jest.
Mieszkanie - juz jest.
Nikomu nic nie mów, bo nie wyjdzie ! - słyszłam milion razy, więc nie mówiłam. co z cięzkim sercem mi przychodziło, bo jak juz na maksa zaczęłam szukac pytać się o kredyty - no bo może zdało by się kupić jednak a nie wynajmować? - to zaczęły mi się przytrafiać dziwne przygody i same nieszczęścia. I jak już publicznie wszem i wobec kwiczałaś ,że szukasz, a potem nagle cisza, to każdy się dopytywał o to o tamto.
A ja naprzemian dom-praca-piwnica i palenie w piecu, w międzyczasie szukanie mebli tego i tamtego i tak w kółko od uff ponad miesiąca.
Wykończona powoli jestem,a to dopiero początek !
Poszła kobieta kupić łóżko do meblowego i zdziwiona,że na te meble co chce z katalogu czas oczekiwania to do 6 tygodni.
A ja z gotówką w kieszeni, chciałabym mieć coś juæ na teraz , w tej chwili.
Kobieta więc użyła magii i weszła w internet, ba ! przeciez jest allegro.
Tam- czas oczekiwania do 21 dni.
Niby trochę krócej a jednak. Coś myślę,że póki co to będę spać na materacu dmuchanym albo porozkładam sobie wszystkie koce na podłodze i tak będę koczować dopoóki dopóty kurier nie zjawi się z moim wymarzonym łóżkiem.
Kobieta dalej myśli,że coś jest jednak nie tak. Aaaa!
Nie spojrzała na wymiary nowego narożniko-łóżka, za duże się okazało bo zajmie 3/4 pokoju , czyli jej pokój będzie wyglądał jak jedno wielkie łoże, a przecież tego nie chce,bo gdzie włoży wszystkie fatałaszki,pierdółki,buty i torebki?
Myśląc dalej, chodząc po swoim tymczasowym mieszkaniu i myśląc ,że zapakuje się w góra trzy duże pudła, zaczęła spisywać swoje rzeczy na karteluszce.
Z karteluszki wyszło ok. 5 stron A4 rzeczy , które ma do przetransportowania.
Co z transportem rzeczy?
Będę nosić codziennie po kilka toreb - myśli.
Potem ogarnia wszystkie rzeczy z tych wszystkich kartek i swierdza,że jednak bus albo tir musi po to przyjechać. Przecież są też kubki zbierane latami (ponad 50 sztuk - malutka kolekcja ), są filiżanki,zastawy , szklaneczki,pudełeczka ozdobne itd w kółko.
Nie da rady tego unieść. a targać codziennie po kilka bluzek w torbie z zawinietymi w środku w papier kubeczkami, to będzie targać do lipca.
Kobieta poszła do sklepu AGD, uhm, trzeba kupić pralkę , wiecie,taka otwieraną z góry, bo mała łazienka. Załamana kwotą pralek, stwierdziła,że skoro takie małe mieszkanie to weźmie nie na 6 kg z wsadem,nie na 5 kg, tylko na 3-4 kg, żeby łatwiej było prać i częściej.
Podeszła do niej Pani zadała masę pytań,nie ma takich na 3kg ?Uhm.
A mikrofala na to i na tamto ? Cena xxx , aż kopara odpadła.
Wyszła ze sklepu załamana.
To tak jak kobieta kupuje laptopa :
https://notonlyaboutmedjugorje.blogspot.com/2015/11/o-tym-jak-kobieta-kupuje-laptopa.html
Wróciła na allegro,żeby było taniej,szybciej i łatwiej.
Dalej siedzi teraz załamana przed tym laptopem.
Te meblościanki co jej się podobają kosztują tyle co jej wyjazd do Medugorje co roku.
Mężczyzna stwierdził niedawno : ''to nie pojedziesz w tym roku nigdzie,bo trzeba coś kupić do mieszkania''. Taaa, jasne. Ja nigdzie nie pojadę!
Najgorsze,że mam dwa tygodnie na wyprowadzkę stąd i urządzenie się tam. A mieszkanie stało puste kilka lat, jest zimne, zakurzone i w ogóle masa sprzatnia. Ale moje, moje ! Wróć- nasze :)
Nagle okazuje się,że jednak myślałaś ,że masz wszystko do mieszkania, a brakuje ci odkurzacza,mikrofali,meblościanki,łóżka,szafki pod tv , wiaderka i tak w nieskończoność.
Ciekawi mnie tylko jednak rzecz , gdzie ja to pomieszczę? Przecież to tylko M2?
Bo jak się urządzac na nowym to po kiego grzyba brać stare fotele,łóżko i inne rzeczy?
Trzeba kupić nowe.
Ale na raty nie chcemy brać,kredytu też nie.
To teraz myśl mądra głowo, co jak wykonać ,żeby było ja najtaniej.
Martwi mnie fakt nowych sąsiadów, nowej okolicy i braku szybkiego dostępu do mojej ukochanej Biedronki.
Ale mam teraz na ekranie monitora wrzucony na pulpit pewien cytat , który mnie motywuje :
''Boimy się zmian dlatego,że ciężko nam się rozstać z tym, z czym umiemy już sobie radzić'. ''
Mam do cholery prawie trzydzieści jeden lat, czas najwyższy na duże zmiany w moim życiu !
I will try to update you as soon as possible.
Fingers crossed for me please !
poniedziałek, 13 lutego 2017
Poniedziałkowy misz masz vol.4
Zabieganie z zaplątaniem.
Obniżyły mi się aż loty z moją pracą i już nie działam w 99% tylko w 90%,aż sama jestem na siebie zła.
Wszystko przez to szukanie mieszkania...
^^^^
Z tego wszystkiego, biję się sama za głowę zapominałam kupować co miesiąc moich gazetek tj.Glamour i Cosmopolitana.
Nie wiem co teraz w modzie,co jak z czym się nosi i w ogóle buuuu....
^^^^
Zakwalifikowałam się do nowej kampani w Streetcom,testuję teraz nowe margaryny Optima Cardio plus na walkę z cholesterolem.
Szkoda,że co innego mi się nie trafiło, no ale tak to już w życiu bywa.
Fajnie,że po tak długim czasie w końcu coś dostałam do testowania.
Wysarczy wypełniać ankiety, być w miarę aktywnym na ich stronie i włala!
Raz w roku może coś dostaniesz do testowania.
Polecam.
http://streetcom.pl/
Margaryny przyszły w super opakowaniu styropianowym cos ala mini lodóweczka w środku z wkładem chłodzącym.
Bomba, jeszcze czegoś tak sprytnego to nie widziałam.
^^^^
Będąc u lekarza ostatnio ,zapytał mnie ów zacny człowiek co robię w życiu,gdie wychodzę itd.
Moja odpowiedź brzmiała : dom,praca,piec,dom,praca,piec i tyle.
Mistrzunio w paleniu w piecu już dosłownie jestem.
Schodzę do tej piwnicy i rąbię drzewo,wrzucam do wiadra koks, wynoszę popiół i palę gdy tylko mi na to czas pozwala w moim szanownym wściekle mnie denerwującym piecu.
Czekam, niech ta zima się jak najszybciej kończy bo brak mi sił i czasu na inne sprawy.
Ja , młody człowiek, a w piwnicy pół wieczora spędzam.
Potem już odechciewa mi się wyjścia dokądkolwiek i pogadania z kimkolwiek.
^^^^
Natrafiłam na super blog o podróżach i uważam,że o cos takiego mi w życiu chodziło.
Blog zwie się ''onewaytofreedom'',a projekt ''Just Human being ''.
Jejku też bym tak chciała.Siedzę i pękam z dumy (choć ludzi nie znam ) i z zazdrości.
Podziwiam za coś takiego.Oby więcej takich pozytywnych ludzi.
Poczytajcie sobie sami :
http://oneway2freedom.com/just-human-being-autorski-projekt/
^^^^
W międzyczasie o ucho mi się obiło (daj szefowo wolne ! ) o festiwalu podróżniczym , który odbędzie sie pomiędzy 2 a 4 Czerwca w Ząbkowicach Śląskich.
http://www.festiwalpodrozni.pl/
''The best stories are found between the pages of a passport ''
cytat z magazynu ''Girl gone inernational ''.
So true!
^^^^
Sytuacja u lekarza.
Lekarz : ''Wie Pani co,powiem krótko : musi Pani jak najszybciej wyjechać,zmienić klimat,otoczenia,pojeść innego jedzenia,pogadać z innymi ludźmi,tak na tydzień do dwóch i od razu będzie lepiej''.
Ja : ''Też tak sądzę.''
A moja dusza cały czas krzyczy ''chce stąd wyjechać jak najszybciej,chociaż na dwa dni samolotem gdziekolwiek '' .
A paszport :
''My passport is screaming to be stamped !'' - cytat znaleziony w internecie :)
Yes bejbe, to gdzie lecimy ???
^^^^
Stałam sie jakaś obca w swoim ciele ( a może dojrzalsza? ), zamiast oddawać jak leci swoje ciuchy biednym i koleżankom, to zaczynam je wystawiać i sprzedawać.
Wszyscy tak robia tylko ja wiecznie dobry człowiek wszystko oddawałam.
Skończyło się, skórzanej kurtki szkoda mi oddać za free,czy płaszcza , który miałam raz na sobie a kosztował 400 zł. Olx,allegro, gdzie jeszcze można pół swojej szafy opchnąć, ktoś coś ?
Obniżyły mi się aż loty z moją pracą i już nie działam w 99% tylko w 90%,aż sama jestem na siebie zła.
Wszystko przez to szukanie mieszkania...
^^^^
Z tego wszystkiego, biję się sama za głowę zapominałam kupować co miesiąc moich gazetek tj.Glamour i Cosmopolitana.
Nie wiem co teraz w modzie,co jak z czym się nosi i w ogóle buuuu....
^^^^
Zakwalifikowałam się do nowej kampani w Streetcom,testuję teraz nowe margaryny Optima Cardio plus na walkę z cholesterolem.
Szkoda,że co innego mi się nie trafiło, no ale tak to już w życiu bywa.
Fajnie,że po tak długim czasie w końcu coś dostałam do testowania.
Wysarczy wypełniać ankiety, być w miarę aktywnym na ich stronie i włala!
Raz w roku może coś dostaniesz do testowania.
Polecam.
http://streetcom.pl/
Margaryny przyszły w super opakowaniu styropianowym cos ala mini lodóweczka w środku z wkładem chłodzącym.
Bomba, jeszcze czegoś tak sprytnego to nie widziałam.
^^^^
Będąc u lekarza ostatnio ,zapytał mnie ów zacny człowiek co robię w życiu,gdie wychodzę itd.
Moja odpowiedź brzmiała : dom,praca,piec,dom,praca,piec i tyle.
Mistrzunio w paleniu w piecu już dosłownie jestem.
Schodzę do tej piwnicy i rąbię drzewo,wrzucam do wiadra koks, wynoszę popiół i palę gdy tylko mi na to czas pozwala w moim szanownym wściekle mnie denerwującym piecu.
Czekam, niech ta zima się jak najszybciej kończy bo brak mi sił i czasu na inne sprawy.
Ja , młody człowiek, a w piwnicy pół wieczora spędzam.
Potem już odechciewa mi się wyjścia dokądkolwiek i pogadania z kimkolwiek.
^^^^
Natrafiłam na super blog o podróżach i uważam,że o cos takiego mi w życiu chodziło.
Blog zwie się ''onewaytofreedom'',a projekt ''Just Human being ''.
Jejku też bym tak chciała.Siedzę i pękam z dumy (choć ludzi nie znam ) i z zazdrości.
Podziwiam za coś takiego.Oby więcej takich pozytywnych ludzi.
Poczytajcie sobie sami :
http://oneway2freedom.com/just-human-being-autorski-projekt/
^^^^
W międzyczasie o ucho mi się obiło (daj szefowo wolne ! ) o festiwalu podróżniczym , który odbędzie sie pomiędzy 2 a 4 Czerwca w Ząbkowicach Śląskich.
http://www.festiwalpodrozni.pl/
''The best stories are found between the pages of a passport ''
cytat z magazynu ''Girl gone inernational ''.
So true!
^^^^
Sytuacja u lekarza.
Lekarz : ''Wie Pani co,powiem krótko : musi Pani jak najszybciej wyjechać,zmienić klimat,otoczenia,pojeść innego jedzenia,pogadać z innymi ludźmi,tak na tydzień do dwóch i od razu będzie lepiej''.
Ja : ''Też tak sądzę.''
A moja dusza cały czas krzyczy ''chce stąd wyjechać jak najszybciej,chociaż na dwa dni samolotem gdziekolwiek '' .
A paszport :
''My passport is screaming to be stamped !'' - cytat znaleziony w internecie :)
Yes bejbe, to gdzie lecimy ???
^^^^
Stałam sie jakaś obca w swoim ciele ( a może dojrzalsza? ), zamiast oddawać jak leci swoje ciuchy biednym i koleżankom, to zaczynam je wystawiać i sprzedawać.
Wszyscy tak robia tylko ja wiecznie dobry człowiek wszystko oddawałam.
Skończyło się, skórzanej kurtki szkoda mi oddać za free,czy płaszcza , który miałam raz na sobie a kosztował 400 zł. Olx,allegro, gdzie jeszcze można pół swojej szafy opchnąć, ktoś coś ?
czwartek, 2 lutego 2017
Bo nikt nie mówi słowa ''kocham''
Kto najeczęściej mówił do ciebie : ''Kocham Cię?''.
Chyba byli to Twoi rodzice.
A może i nie? A może to była babcia czy dziadek?
Jak byliśmy mali,najczęsciej to słowo mogło też padać z twoich ust.
Mówią,że mały człowieczek kocha bezwarunkowo do szóstego roku życia.
Tak mnie uczyli na studiach.
Kiedy my uczymy się kochać drugiego obcego nam człowieka?
Gdy dorastamy,uczymy się wszelkiego rodzaju zachowań z naszego środowiska, w którym przebywamy oraz od naszej rodziny i rodziców.
To wszystko co wynosimy z domu daje nam przekład na nasze dorosłe życie.
Co jednak gdy tej miłości w domu nie zaznałeś?
Nikt nie przytulał Cię i nikt nie wypowiadał tego słowa często albo wcale?
Jak podejśc do życia z tym faktem?
Gdy zostajesz zraniony po swoich małych zauroczeniach, nie wiesz jak masz żyć.
Gdy w końcu natrafia się ta osoba, której chcesz powiedzieć,że ją kochasz - to nie potrafisz.
A wiecie z czym wiąże się kolejna rzecz?
Z zaufaniem, z taka maciupeńką rzeczą, która de fakto jest bardzo ważna.
Zaufaj komuś, powierz mu swoje smutki,problemy i niesnaski.
Oddaj sie mu bezwarunkowo, tak jak Ty w dzieciństwie kochałeś swoich rodziców.
Mówią,że to kobieta częściej niż facet mówi te dwa słowa.
Bywa,że jednak facet wyrwie się jak kret do uciekającej myszy i to jednak powie jako pierwszy.
Co wtedy?
Próbujesz mu odpowiedzieć ale gula w gardle jest silniejsza.
Nie potrafisz.
A nie ma sposobu,żeby się tego nauczyć, oj nie ma...
Wypowiadasz to słowo po dwóch latach związku...
Chłopak patrzy się na Ciebie jak na nienormalną.
Widzi,że coś nie tak,ale ok ''skoro powiedziała, to najważniejsze''- myśli.
Uwierzcie, że to nie TO.
Po kilku latach zrywają ze sobą.
Kobieta czeka, co dalej?
Mijają lata i napatoczył się kolejny goguś.
Po roku czasu , którejś wietrznej nocy,oglądając film, w jej myślach krąży słowo ''cholewcia,Ja go kocham!''.
Mija kolejnych kilka miesięcy i już nie jest w stanie powstrzymać tego i chodzi po mieszkaniu i powtarza ''jak ja go kocham!''.
Bojąc się zrobic głupstwo,czeka na obrót wydarzeń ale nic z tego,
w końcu sama mu mówi :
''Kocham Cę''.
A on odpowiada ''głupia jesteś,nie krzycz, nie płacz,że mnie kochasz,przecież ja Ciebie też !''.
Czym to wszystko jest spowodowane ,że jednemu nie leży drugiemu tak.
Czym się ci faceci różnili?
Oj tym,ze tamte dwa słowa ''kocham cię'' były wymuszone.
Tu- serce juz podpowiedziało, że to naprawdę jest miłość.
Tu są wszystkie elementy miłości spełnione : namiętność, zaufanie,intymność
( bynajmniej tak pisał Bogdan Wojciszke w swojej książce 'Psychologia miłości'' ).
A Ty ja często słyszysz od swojego partnera wyznanie miłosne ?
Jedni mawiają,że ( znowu ) kobiety uwielbiają to mówić, a faceci faktycznie rzadziej- ALE , nie częstotliwośc mówienia tych słów jest ważna, tylko to w jaki sposób to powiesz i w jakim momencie.
A ja teraz Wam powiem,że Was wszystkich kocham :)
Uwierzcie w siebie, w to co Wam serduszko podpowiada oraz w to,że mówienie tych dwóch słów od dzieciństwa swojemu dziecku jest bardzo ważne, bo kreuje mu w sumie całe jego życie.
M.
Chyba byli to Twoi rodzice.
A może i nie? A może to była babcia czy dziadek?
Jak byliśmy mali,najczęsciej to słowo mogło też padać z twoich ust.
Mówią,że mały człowieczek kocha bezwarunkowo do szóstego roku życia.
Tak mnie uczyli na studiach.
Kiedy my uczymy się kochać drugiego obcego nam człowieka?
Gdy dorastamy,uczymy się wszelkiego rodzaju zachowań z naszego środowiska, w którym przebywamy oraz od naszej rodziny i rodziców.
To wszystko co wynosimy z domu daje nam przekład na nasze dorosłe życie.
Co jednak gdy tej miłości w domu nie zaznałeś?
Nikt nie przytulał Cię i nikt nie wypowiadał tego słowa często albo wcale?
Jak podejśc do życia z tym faktem?
Gdy zostajesz zraniony po swoich małych zauroczeniach, nie wiesz jak masz żyć.
Gdy w końcu natrafia się ta osoba, której chcesz powiedzieć,że ją kochasz - to nie potrafisz.
A wiecie z czym wiąże się kolejna rzecz?
Z zaufaniem, z taka maciupeńką rzeczą, która de fakto jest bardzo ważna.
Zaufaj komuś, powierz mu swoje smutki,problemy i niesnaski.
Oddaj sie mu bezwarunkowo, tak jak Ty w dzieciństwie kochałeś swoich rodziców.
Mówią,że to kobieta częściej niż facet mówi te dwa słowa.
Bywa,że jednak facet wyrwie się jak kret do uciekającej myszy i to jednak powie jako pierwszy.
Co wtedy?
Próbujesz mu odpowiedzieć ale gula w gardle jest silniejsza.
Nie potrafisz.
A nie ma sposobu,żeby się tego nauczyć, oj nie ma...
Wypowiadasz to słowo po dwóch latach związku...
Chłopak patrzy się na Ciebie jak na nienormalną.
Widzi,że coś nie tak,ale ok ''skoro powiedziała, to najważniejsze''- myśli.
Uwierzcie, że to nie TO.
Po kilku latach zrywają ze sobą.
Kobieta czeka, co dalej?
Mijają lata i napatoczył się kolejny goguś.
Po roku czasu , którejś wietrznej nocy,oglądając film, w jej myślach krąży słowo ''cholewcia,Ja go kocham!''.
Mija kolejnych kilka miesięcy i już nie jest w stanie powstrzymać tego i chodzi po mieszkaniu i powtarza ''jak ja go kocham!''.
Bojąc się zrobic głupstwo,czeka na obrót wydarzeń ale nic z tego,
w końcu sama mu mówi :
''Kocham Cę''.
A on odpowiada ''głupia jesteś,nie krzycz, nie płacz,że mnie kochasz,przecież ja Ciebie też !''.
Czym to wszystko jest spowodowane ,że jednemu nie leży drugiemu tak.
Czym się ci faceci różnili?
Oj tym,ze tamte dwa słowa ''kocham cię'' były wymuszone.
Tu- serce juz podpowiedziało, że to naprawdę jest miłość.
Tu są wszystkie elementy miłości spełnione : namiętność, zaufanie,intymność
( bynajmniej tak pisał Bogdan Wojciszke w swojej książce 'Psychologia miłości'' ).
A Ty ja często słyszysz od swojego partnera wyznanie miłosne ?
Jedni mawiają,że ( znowu ) kobiety uwielbiają to mówić, a faceci faktycznie rzadziej- ALE , nie częstotliwośc mówienia tych słów jest ważna, tylko to w jaki sposób to powiesz i w jakim momencie.
A ja teraz Wam powiem,że Was wszystkich kocham :)
Uwierzcie w siebie, w to co Wam serduszko podpowiada oraz w to,że mówienie tych dwóch słów od dzieciństwa swojemu dziecku jest bardzo ważne, bo kreuje mu w sumie całe jego życie.
M.
poniedziałek, 23 stycznia 2017
Poniedziałkowy misz masz vol.3
Z choroby mojej została już tylko chrypa.
Boję się,że stracę całkowicie głos i wtedy już nie byłabym soba bez mojego biadolenia.
^^^^
Najabrdziej trendy są teraz herbatki w słoiku .
Ja się śmieję z moich Pań na kuchni , które żłopią herbatkę ze słoika po ogórkach w wersji 750 ml, a teraz to jest faktycznie trendy.
Byłam na takiej z kumpelkami,koszt u la la aż 9 zł, no ale... była taka pyszna ,że śmiem powiedzieć zamiast codziennej porcji czekolady zamieniłabym ją na takową herbatkę w knajpce. Cytryna,pomarańczka,miodzik,malinki ,imbir i nie wiem co jeszcze ale była d.o.b.r.a !!!
^^^^
Natrafiłam ostatnio na ciekawą stronkę pt.remix.pl.
Internetowy second hand.
Zastanawiałam się jak to dokładnie działa i skąd mają te ciuchy,ale w sumie po co mi to wiedzieć? Sąfajne szmatki,na dodatek tanie ,to trzeba korzystać i kupować!
^^^^
Inspirują mnie te zawieszki do torebek ( które już weszły w modę w zeszłym roku w Anglii ) a teraz przyszły sobie do nas zza granicy.
Szał paul na nie, kogo nie widzę to ma coś ciekawego do torebki uwieszonego.
I nie mówię tu o pomponach.
Ja mam Reniferka, małą torebeczkę i królika.
Ostatnio widziałam świnkę Pepę i Pokemony oraz ogon lisa.
Rewelka. Szukam w necie dalszych inspiracji do mojej kolekcji -dziestu torebek...
Do każdej musi cosi być uwieszone.
^^^^
Wiecie,że jak zaczynacie szukac mieszkania, to jest ciężko,prawda?
Nigdy nie pomyślałabym,że szukanie dodatków do owego mieszkania jest tak ciężkie, ba ,cięższe od wyboru mieszkania!
To ci się podoba,tamto,a może styl skandynawski, a może retro? A może europalety?
Nie mówię juz o kolorze ścian , tylko o tych wszystkich duperelach , które czynią mieszkanie unikatowe. Jak stara baba ( mieszkania nie mam jeszcze ) ale siedzę już i szukam wszystkiego. Najlepsze z najlepszych-że mi się wszystko podoba !!!
^^^^
Absurdalne gadżety podróżne :
http://www.fly4free.pl/oto-najbardziej-absurdalne-gadzety-podroznicze-niektore-sa-tak-irracjonalne-ze-az-genialne/nggallery/image/gadzet3/#galeria4558
Numer 1 -idealny dla mnie do autokaru do Medugojre.
Bo tak właśnie spię i zawsze cały kark mnie boli.
Numer 4 i 6 też ekstra.
^^^^
Ciągle mowa o alergenach ,dzieciach uczulonych na wszystko,mamusiach w ciąży nie jedzących prawie nic bo mają ryzyko urodzenia ciężko uczulonego dziecka.
Osobiście mam taka koleżankę, która w ciąży i po urodzeniu nie mogła jeść biedna serów,mleka normalnego,mięs...
Jak przyjeżdżałam do niej, gdy pytałam się co robimy na obiad, to za każdym razem odpowiadała ''hmmm, tego Maja jeść nie mogę...tego też...''. Koniec końców jadłam normalne jedzenie ale np z mlekiem ryżowym,sojowym waniliowym i połową rzeczy których nwet nazwy nie umiem zapamiętać. Wiem coś o tym bo sama jestem bardzo uczulona i codzienny bieg z wypytywaniem się : ''czy w tym nie ma tego ,tamtego czy selera'', dobija mnie z dnia na dzień.
Ostatnio plułam zupą,bo na kuchni przypomniało się im,że jednak do pomidorowej starli trochę selera.
Anafilaksja to rzecz najgorsza.
http://www.pokonacalergie.org/reakcja-anafilaktyczna-anafilaksja/708/
Adrenalinę mam w lodówce i co kto do mnie nie przyjdzie , gdy otwiera lodówkę, to sie pyta - ''co TO tu robi?''.
Robi,robi.Leży i czeka,gdyby było bardzo źle,to wkłuwa się to w nogę,w udo.
Bye !
M.
Boję się,że stracę całkowicie głos i wtedy już nie byłabym soba bez mojego biadolenia.
^^^^
Najabrdziej trendy są teraz herbatki w słoiku .
Ja się śmieję z moich Pań na kuchni , które żłopią herbatkę ze słoika po ogórkach w wersji 750 ml, a teraz to jest faktycznie trendy.
Byłam na takiej z kumpelkami,koszt u la la aż 9 zł, no ale... była taka pyszna ,że śmiem powiedzieć zamiast codziennej porcji czekolady zamieniłabym ją na takową herbatkę w knajpce. Cytryna,pomarańczka,miodzik,malinki ,imbir i nie wiem co jeszcze ale była d.o.b.r.a !!!
^^^^
Natrafiłam ostatnio na ciekawą stronkę pt.remix.pl.
Internetowy second hand.
Zastanawiałam się jak to dokładnie działa i skąd mają te ciuchy,ale w sumie po co mi to wiedzieć? Sąfajne szmatki,na dodatek tanie ,to trzeba korzystać i kupować!
^^^^
Inspirują mnie te zawieszki do torebek ( które już weszły w modę w zeszłym roku w Anglii ) a teraz przyszły sobie do nas zza granicy.
Szał paul na nie, kogo nie widzę to ma coś ciekawego do torebki uwieszonego.
I nie mówię tu o pomponach.
Ja mam Reniferka, małą torebeczkę i królika.
Ostatnio widziałam świnkę Pepę i Pokemony oraz ogon lisa.
Rewelka. Szukam w necie dalszych inspiracji do mojej kolekcji -dziestu torebek...
Do każdej musi cosi być uwieszone.
^^^^
Wiecie,że jak zaczynacie szukac mieszkania, to jest ciężko,prawda?
Nigdy nie pomyślałabym,że szukanie dodatków do owego mieszkania jest tak ciężkie, ba ,cięższe od wyboru mieszkania!
To ci się podoba,tamto,a może styl skandynawski, a może retro? A może europalety?
Nie mówię juz o kolorze ścian , tylko o tych wszystkich duperelach , które czynią mieszkanie unikatowe. Jak stara baba ( mieszkania nie mam jeszcze ) ale siedzę już i szukam wszystkiego. Najlepsze z najlepszych-że mi się wszystko podoba !!!
^^^^
Absurdalne gadżety podróżne :
http://www.fly4free.pl/oto-najbardziej-absurdalne-gadzety-podroznicze-niektore-sa-tak-irracjonalne-ze-az-genialne/nggallery/image/gadzet3/#galeria4558
Numer 1 -idealny dla mnie do autokaru do Medugojre.
Bo tak właśnie spię i zawsze cały kark mnie boli.
Numer 4 i 6 też ekstra.
^^^^
Ciągle mowa o alergenach ,dzieciach uczulonych na wszystko,mamusiach w ciąży nie jedzących prawie nic bo mają ryzyko urodzenia ciężko uczulonego dziecka.
Osobiście mam taka koleżankę, która w ciąży i po urodzeniu nie mogła jeść biedna serów,mleka normalnego,mięs...
Jak przyjeżdżałam do niej, gdy pytałam się co robimy na obiad, to za każdym razem odpowiadała ''hmmm, tego Maja jeść nie mogę...tego też...''. Koniec końców jadłam normalne jedzenie ale np z mlekiem ryżowym,sojowym waniliowym i połową rzeczy których nwet nazwy nie umiem zapamiętać. Wiem coś o tym bo sama jestem bardzo uczulona i codzienny bieg z wypytywaniem się : ''czy w tym nie ma tego ,tamtego czy selera'', dobija mnie z dnia na dzień.
Ostatnio plułam zupą,bo na kuchni przypomniało się im,że jednak do pomidorowej starli trochę selera.
Anafilaksja to rzecz najgorsza.
http://www.pokonacalergie.org/reakcja-anafilaktyczna-anafilaksja/708/
Adrenalinę mam w lodówce i co kto do mnie nie przyjdzie , gdy otwiera lodówkę, to sie pyta - ''co TO tu robi?''.
Robi,robi.Leży i czeka,gdyby było bardzo źle,to wkłuwa się to w nogę,w udo.
Bye !
M.
wtorek, 17 stycznia 2017
Let's start over and over again
I really do not know why am I not writing in English to all of you since two or three years.
Start with this really big news.
Wanted to write this when i will have engagement ring on my fionger, but I said to myself
- whatever now.
Few months ago,years ago I met Him. Long way to heaven,after so many months of thinking talking and observing.
Hope that He will be the one.
Dreamed One.HIM. Mr D.
Don't want to explain everything, but...We (how cute is that to say ''WE'' after all this years of saying ''single'' ), well,maybe Him,said the word ''apartment toghether''.
I was looking for my dreamed one - apartment for single or big loft.
Three years,maybe four.One small city/village and two apartments for rent in six months for example.
Now He started to talk about it,and when come back home after his work abroad,one week later we found it. Very big kitchen,one room,cute bathroom.
And so cheap!
Saw it, booked it and told the lady ( our friends mum ) that when We will be healthy in week or two we will write the contract.
Well, well,well.
Two weeks after i make a phone call to her,and...the apartment is gone -to her son - my friend,who I told I will rent the apartment. I felt like they crash me and put in a bin.
Long story. Cryied 3 hours.
One small city,no apartments to rent.
Looking for and looking all those years.
Mr D. told me yesterday ''it was too good to be truth!''.
I said to Him ''That's why you wanted to move so quickly!''.
I am packed,really.
So many years living with this whole nightmare in ''my'' three bedroom apartment, brr.
I realised that i could buy used furnitures,have many things also in my basement.
Why i just buy and buy so many plates,pans,pots, cups and many many more?
My friends all those years where laughing at me.
I was thinking about MY apartment,single one.
Now I am not single ( hope so after this accident... )but have so many thing to put in it that's why I am not worrying about little things.
But, what about our apartment now?
Using my brain in 10000% percent and have four apartments in my mind, hope to see sth this week. Well,again - hoped...
First one - to buy ,80 thousand polish zloty.Beautiful,big loft -sold.
Second one to rent-rented.
Third one - people really are not moving from it so it will be not for rent now...
Fourth one - my real estate lady didn't get the number to the owner's.Because they are living in different country.
My ow My.
Really love my life.
Maybe it's better that we didn't rent from my friends mum,it will destroy our friendship.
But what now?
Looking for the next one.
Be happy to not see my face now.
It is really enjoyable...
Let's start over again.
Maybe first it will be good to meet our mums and dads and not to move toghether?
Don't know what will happen.
But !
Fingers crossed !
Must end now! Starting to read newspapers and ads in the internet...
Carrie Bradshow from ''Sex and the City '' :
Sometimes we need to stop analyzing the past,
stop planning the future,
stop figuring out precisely how we feel ,
stop deciding exactly what we want &
just see what happens.
Start with this really big news.
Wanted to write this when i will have engagement ring on my fionger, but I said to myself
- whatever now.
Few months ago,years ago I met Him. Long way to heaven,after so many months of thinking talking and observing.
Hope that He will be the one.
Dreamed One.HIM. Mr D.
Don't want to explain everything, but...We (how cute is that to say ''WE'' after all this years of saying ''single'' ), well,maybe Him,said the word ''apartment toghether''.
I was looking for my dreamed one - apartment for single or big loft.
Three years,maybe four.One small city/village and two apartments for rent in six months for example.
Now He started to talk about it,and when come back home after his work abroad,one week later we found it. Very big kitchen,one room,cute bathroom.
And so cheap!
Saw it, booked it and told the lady ( our friends mum ) that when We will be healthy in week or two we will write the contract.
Well, well,well.
Two weeks after i make a phone call to her,and...the apartment is gone -to her son - my friend,who I told I will rent the apartment. I felt like they crash me and put in a bin.
Long story. Cryied 3 hours.
One small city,no apartments to rent.
Looking for and looking all those years.
Mr D. told me yesterday ''it was too good to be truth!''.
I said to Him ''That's why you wanted to move so quickly!''.
I am packed,really.
So many years living with this whole nightmare in ''my'' three bedroom apartment, brr.
I realised that i could buy used furnitures,have many things also in my basement.
Why i just buy and buy so many plates,pans,pots, cups and many many more?
My friends all those years where laughing at me.
I was thinking about MY apartment,single one.
Now I am not single ( hope so after this accident... )but have so many thing to put in it that's why I am not worrying about little things.
But, what about our apartment now?
Using my brain in 10000% percent and have four apartments in my mind, hope to see sth this week. Well,again - hoped...
First one - to buy ,80 thousand polish zloty.Beautiful,big loft -sold.
Second one to rent-rented.
Third one - people really are not moving from it so it will be not for rent now...
Fourth one - my real estate lady didn't get the number to the owner's.Because they are living in different country.
My ow My.
Really love my life.
Maybe it's better that we didn't rent from my friends mum,it will destroy our friendship.
But what now?
Looking for the next one.
Be happy to not see my face now.
It is really enjoyable...
Let's start over again.
Maybe first it will be good to meet our mums and dads and not to move toghether?
Don't know what will happen.
But !
Fingers crossed !
Must end now! Starting to read newspapers and ads in the internet...
Carrie Bradshow from ''Sex and the City '' :
Sometimes we need to stop analyzing the past,
stop planning the future,
stop figuring out precisely how we feel ,
stop deciding exactly what we want &
just see what happens.
czwartek, 12 stycznia 2017
Jak przeżyłam Festiwal Młodych w Medugorje 2016
Co tu dużo mówić o Festiwalu Młodych w 2016 ?
Pierwszy tydzień przespany.
Zawsze śmialiśmy się naszej koleżanki która po postawieniu nogi w autokarze, rozkładała podusię i kocyk i tak dojeżdżała do Medju ,budząc się raz tylko na toaletę.
Potem po każdym posiłku i po modlitwach spała. Ogółem nigdy jej z nami nie było.
Odsypiała.Po tygodniu trochę odżywała i gdzieś tam posiedzieliśmy razem.
Teraz- jej nie było.
Ja przejęłam stery. śpiączka totalna.
Defakto prawie nic z Festiwalu nie pamietam.
Pstryknęłam palcem i się skończył...
Pamiętam jak wyjeżdżaliśmy z Medugorje...
Koleżanki z tyłu za mną siedzące wyły, że hej, że tak szybko znowu się wsio skończyło.
To pamiętam.
Bo zanim z Medju wyjechaliśmy- ja już znowu spałam.
Wydaje mi się, że ciężki był tegoroczny Festiwal.
Modlisz się i modlisz intensywnie, jak też i prosisz o łaski.
Kolejny samotny rok, kolejne mękmiproblemy ,wywody życiowe ,przemyślenia.
Szukanie sensu zycia i wyjścia na prostą.
Kolejny raz z wizytą w Medjugorje z ciekawymi ludźmi.
Do tego oczywiście spotkania po latach nie widzenia się.
Głos straciłam na tym gadaniu o wszystkim i o niczym zarazem. Potem spałam i go odzyskiwałam i tak w kółko. Cały czas biłam się w głowę czemu nie mogę normalnie funkcjonować i dojść ze sobą do ładu i składu.
Wiem, byłam przemęczona pracą - widać tego mi trzeba było.
Tak jak mojego małego burdeliku w pooju oraz dziwnym trafem spokojnych i pedantycznych zarazem współlokatorek z mojego trzy osobowego pokoju.
Organizatorka naszych Tripów śmiała się ze mnie : ''to niemożliwe Majka,co ty opowiadasz!Ale Tobie się w tym roku współlokatorki trafiły ;)Ty - gaduła z milczącymi osobami?! ''.
Ha. Tak było.Indeed.
Milczałam więć w pokoju,potem spałam,potem mnie przegadywano.
Tak miało być.Serio.
Doszłam do tego wniosku po Festiwalu , gdy opalaliśmy się na plaży w Chorwacji w dzień naszego wyjazdu do Polski.
Nie ma identycznych Festiwali. Każdy przeżywa na swój sposób to wszystko.
Tegoroczny Festiwal w Medugorje zatytuowany był ''Budite Mlosrdni '' tzn ''Bądźcie miłosierni''.
U mnie też był pokój.
W sercu .Spokój.Milczenie.Zaduma.
W tym całym dziwactwie jednego wielkiego ECHA, być może cos odnalazłam,coś dobrze przemyślałam. Coś tknęło w mej duszy...
Festiwal się skończył, a ja dopiero ta jakby ''przebudziłam się '' z tego amoku.
Myśląc: to było za spokojne.
I - niestety stało się coś czego nigdy nie zapomnę...
Przykry temat.
Podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu znaleźliśmy się pośrodku czterech Manifestacji.
Potem zdałam sobie sprawę ,że nie jestem sama.
Na około mnie było kilka osób z naszej grupy,tworząc jakby spojrzeć na nas z boku, krąg.
Krąg modlitewny osób z tej samej grupy podobno jest dobrze zrobić, bo to bardziej chroni ,wzmacnia modlitwę.
Pierwsza osoba kaszlała,podobno plując gwoździami, druga świciła z daleka czarnymi oczami ( jak na filmach , brrr ) , trzecia rzucała się tak na ławce że koniec końców z niej spadła i szła jak Samara z ''Ringu'' po ziemi.Ostatni - chłopak, lewitował nad ławką, trzymało go dokładnie osiem osób i nie mogło utrzymać. Charczeli,krzyczeli w obcych językach, plując,piszcząc ,śliniąc się itd.
Wymawiając ''Ti odio'' po włosku.
W życiu tylu różańców nie zmówiłam w godzine ile w tej jednej godzinie Adoracji.
I jeszcze na moich schorowanych i akurat wtedy najbardziej bolących kolanach.
Nigdy przenigdy. tego nie zapomnę, mało nie zrobiłam w gacie- to po pierwsze.
Po drugie - czułam się dziwnie.
Ja i moja cała podróznicza ekipa modląca się.
Po dojściu do Pensjonatu okazało się, że znaleźli księdzy , który miał prawdziwy olej św. Charbela i będzie nim namaszczał ludzi tj. błogosławił/modlił się- jak zwał tak zwał.
Poszlismy na pierwszy ogień, w związku z zaistniałą sytuacją.
Serce chyba jeszcze mi tak nigdy nie biło i tak długo.
Nie wiem czemu na co i po co byłam świadkiem tak niespotykanych rzeczy, pierwszych etapów egzorcyzmów, modlitw księży, nawet nie wiem jak to nazwać do końca.
Ogółem- zobaczyć coś tak okropnego, obciążającego człowieka jest nie o końca przyjemne.
Czemu to właśnie mi - Nam - dane było zobaczyć???
Kocham oglądac filmy o takiej tematyce,ale widzieć to na własne oczy - oj NIE.
Stanowczo nie.To nie ta bajka.
Tak więc tegoroczny Festiwal w Medugorje w 2016 roku choć spokojny, zakończył się mrocznie.
Z ciarkami na plecach o tym wspominam i piszę.
Pierwszy tydzień przespany.
Zawsze śmialiśmy się naszej koleżanki która po postawieniu nogi w autokarze, rozkładała podusię i kocyk i tak dojeżdżała do Medju ,budząc się raz tylko na toaletę.
Potem po każdym posiłku i po modlitwach spała. Ogółem nigdy jej z nami nie było.
Odsypiała.Po tygodniu trochę odżywała i gdzieś tam posiedzieliśmy razem.
Teraz- jej nie było.
Ja przejęłam stery. śpiączka totalna.
Defakto prawie nic z Festiwalu nie pamietam.
Pstryknęłam palcem i się skończył...
Pamiętam jak wyjeżdżaliśmy z Medugorje...
Koleżanki z tyłu za mną siedzące wyły, że hej, że tak szybko znowu się wsio skończyło.
To pamiętam.
Bo zanim z Medju wyjechaliśmy- ja już znowu spałam.
Wydaje mi się, że ciężki był tegoroczny Festiwal.
Modlisz się i modlisz intensywnie, jak też i prosisz o łaski.
Kolejny samotny rok, kolejne mękmiproblemy ,wywody życiowe ,przemyślenia.
Szukanie sensu zycia i wyjścia na prostą.
Kolejny raz z wizytą w Medjugorje z ciekawymi ludźmi.
Do tego oczywiście spotkania po latach nie widzenia się.
Głos straciłam na tym gadaniu o wszystkim i o niczym zarazem. Potem spałam i go odzyskiwałam i tak w kółko. Cały czas biłam się w głowę czemu nie mogę normalnie funkcjonować i dojść ze sobą do ładu i składu.
Wiem, byłam przemęczona pracą - widać tego mi trzeba było.
Tak jak mojego małego burdeliku w pooju oraz dziwnym trafem spokojnych i pedantycznych zarazem współlokatorek z mojego trzy osobowego pokoju.
Organizatorka naszych Tripów śmiała się ze mnie : ''to niemożliwe Majka,co ty opowiadasz!Ale Tobie się w tym roku współlokatorki trafiły ;)Ty - gaduła z milczącymi osobami?! ''.
Ha. Tak było.Indeed.
Milczałam więć w pokoju,potem spałam,potem mnie przegadywano.
Tak miało być.Serio.
Doszłam do tego wniosku po Festiwalu , gdy opalaliśmy się na plaży w Chorwacji w dzień naszego wyjazdu do Polski.
Nie ma identycznych Festiwali. Każdy przeżywa na swój sposób to wszystko.
Tegoroczny Festiwal w Medugorje zatytuowany był ''Budite Mlosrdni '' tzn ''Bądźcie miłosierni''.
U mnie też był pokój.
W sercu .Spokój.Milczenie.Zaduma.
W tym całym dziwactwie jednego wielkiego ECHA, być może cos odnalazłam,coś dobrze przemyślałam. Coś tknęło w mej duszy...
Festiwal się skończył, a ja dopiero ta jakby ''przebudziłam się '' z tego amoku.
Myśląc: to było za spokojne.
I - niestety stało się coś czego nigdy nie zapomnę...
Przykry temat.
Podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu znaleźliśmy się pośrodku czterech Manifestacji.
Potem zdałam sobie sprawę ,że nie jestem sama.
Na około mnie było kilka osób z naszej grupy,tworząc jakby spojrzeć na nas z boku, krąg.
Krąg modlitewny osób z tej samej grupy podobno jest dobrze zrobić, bo to bardziej chroni ,wzmacnia modlitwę.
Pierwsza osoba kaszlała,podobno plując gwoździami, druga świciła z daleka czarnymi oczami ( jak na filmach , brrr ) , trzecia rzucała się tak na ławce że koniec końców z niej spadła i szła jak Samara z ''Ringu'' po ziemi.Ostatni - chłopak, lewitował nad ławką, trzymało go dokładnie osiem osób i nie mogło utrzymać. Charczeli,krzyczeli w obcych językach, plując,piszcząc ,śliniąc się itd.
Wymawiając ''Ti odio'' po włosku.
W życiu tylu różańców nie zmówiłam w godzine ile w tej jednej godzinie Adoracji.
I jeszcze na moich schorowanych i akurat wtedy najbardziej bolących kolanach.
Nigdy przenigdy. tego nie zapomnę, mało nie zrobiłam w gacie- to po pierwsze.
Po drugie - czułam się dziwnie.
Ja i moja cała podróznicza ekipa modląca się.
Po dojściu do Pensjonatu okazało się, że znaleźli księdzy , który miał prawdziwy olej św. Charbela i będzie nim namaszczał ludzi tj. błogosławił/modlił się- jak zwał tak zwał.
Poszlismy na pierwszy ogień, w związku z zaistniałą sytuacją.
Serce chyba jeszcze mi tak nigdy nie biło i tak długo.
Nie wiem czemu na co i po co byłam świadkiem tak niespotykanych rzeczy, pierwszych etapów egzorcyzmów, modlitw księży, nawet nie wiem jak to nazwać do końca.
Ogółem- zobaczyć coś tak okropnego, obciążającego człowieka jest nie o końca przyjemne.
Czemu to właśnie mi - Nam - dane było zobaczyć???
Kocham oglądac filmy o takiej tematyce,ale widzieć to na własne oczy - oj NIE.
Stanowczo nie.To nie ta bajka.
Tak więc tegoroczny Festiwal w Medugorje w 2016 roku choć spokojny, zakończył się mrocznie.
Z ciarkami na plecach o tym wspominam i piszę.
Wiara,nadzieja,miłość to niech nas utrzymuje przy.No właśnie przy czym ?
To spotkanie miało jakis cel.Ja już nigdy nie zwątpię w Boga, to wiem na pewno.
M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)